Już na samym początku powstało nieporozumienie. Prawnik Urzędu Miasta przedstawił projekt uchwały zawierającej „umotywowane zastrzeżenia” Rady Miejskiej w stosunku do przedstawionego wystąpienia pokontrolnego NIK. – W porządku obrad nie ma punktu, który dotyczyłby podjęcia uchwały. Uważam, że to co pan robi jest niezgodne z prawem – powiedział Mariusz Węgrzynowski do przewodniczącego Zenona Łaskiego. Radny słusznie argumentował, że podjęcie uchwały powinno być ujęte w porządku obrad sesji oraz we wniosku o jej zwołanie. – Sytuacja jest tym bardziej zastanawiająca, że większość tych niekorzystnych uwag znajdujących się w wystąpieniu pokontrolnym NIK dotyczy nieprawidłowości związanych z pana firmą. Pojawia się pytanie, czy pan ma prawo składać taki projekt uchwały.
- NIK oceniał działania Urzędu Miasta a nie mojej firmy – sprawnie i nie po raz pierwszy odwrócił „kota ogonem” przewodniczący Rady Miejskiej Zenon Łaski sugerując, że sprawowana przez niego funkcja nie miała żadnego wpływu na decyzje administracyjne wydawane przez Urząd a dotyczące wniosków składanych przez jego firmę.
Argumentacja zarówno Zenona Łaskiego jak i wspierającego go prawnika Urzędu Miasta była mało przekonywująca. Okazało się, że jak mawiał klasyk „wszystko można co nie można, byle z wolna i ostrożna”. W tym przypadku, zdaniem miejskich prawników omówienie wniosków NIK jest równoznaczne z przyjęciem uchwały o wniesieniu lub nie wnoszeniu zastrzeżeń. Tak wyjątkowo pokrętnego tłumaczenia radni nie słyszeli chyba od początku trwania obecnej kadencji.
- W ubiegłą środę o godzinie 15:50 podpisałam się pod wnioskiem o zwołanie sesji nadzwyczajnej – włączyła się do dyskusji Anna Grabek. – Przedłożony w tamtym momencie porządek obrad nie zakładał przyjmowania uchwał. Przedstawiono mi taką formułę, że jedynym celem zwołania sesji nadzwyczajnej jest przedstawienie wszystkim radnym wniosków pokontrolnych - mówiła radna nie wspominając, kto wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej podsunął jej do podpisania. – Czuję się wprowadzona w błąd – dodała na zakończenie.
W związku z wątpliwościami zgłoszonymi przez Mariusza Węgrzynowskiego ogłoszono kilka minut przerwy, które trwały ostatecznie przeciągnęły się w trzy kwadranse.
Po przerwie przystąpiono do omawiania przesłanego przez Najwyższą Izbę Kontroli dokumentu. Najprawdopodobniej, by wprowadzić jak najwięcej zamętu przewodniczący zaproponował by rozpatrywać kolejne wnioski, następnie przedstawiać odpowiedzi, jakie udzielił prezydent Izbie (wszystkie przez organ kontrolny odrzucone), by na koniec przechodzić do pytań radnych.
Mariusz Węgrzynowski zaproponował, by całe wystąpienie pokontrolne odczytać i następnie wysłuchać wyjaśnień prezydentów.
Poproszony o odczytanie dokumentu Tadeusz Adamus odmówił stwierdzając, że wszyscy radni mieli czas by się z nim wcześniej zapoznać.
Omawianie wniosków zaczęto od punktu pierwszego, czyli od uchwały dotyczącej przyjęcia planu zagospodarowania przestrzennego w 2005 roku. Zdaniem NIK przy uchwalaniu panu nie przestrzegano obowiązujących procedur, co skutkowało unieważnieniem uchwały przez Wojewódzki Sąd Administracyjny.
Mariusz Węgrzynowski pytał prezydenta, czy zamierza jakieś konsekwencje wyciągnąć wobec urzędników winnych zaniedbań przy uchwalaniu planu. – Konsekwencje zostaną wyciągnięte zgodnie z Kodeksem Pracy – odpowiedział Rafał Zagozdon.
Dalej Węgrzynowski dopytywał, czy w wyniku uchwalenia planu w 2005 roku miasto poniosło jakiekolwiek straty. Nawiązał również do pisma architektów, geodetów i projektantów, które mówiło, że 90% terenów w mieście jest „blokowanych” przez zapisy widniejące w planie. – Czy te wadliwe zapisy w planie spowodowały uniemożliwienie powstawania nowych firm na terenie naszego miasta – dopytywał radny.
- Nie mieliśmy takich sygnałów i miasto nie poniosło żadnych strat – odpowiedział Węgrzynowskiemu Grzegorz Haraśny.
- Czy w związku z uchyleniem planu można dzisiaj określić koszty, jakie ponieśliśmy jako miasto – pytał dalej radny mimo, że kwoty znajdują się w raporcie przesłanym radnym przez Najwyższą Izbe Kontroli.
W odpowiedzi Grzegorz Haraśny stwierdził, że do sprawdzenia jest, czy wszystkie poniesione koszty były zasadne.
Nikt nie zwrócił oczywiście uwagi na absurdalność wskazania 90% powierzchni miasta, jako terenów na których uniemożliwiono wszelkie inwestycje. Niestety samo to sformułowanie użyte jako argument potwierdzający zarzuty NIK powoduje, iż stają się one mało poważne.
Nikt nie zadał również najistotniejszego w tym punkcie pytania, które skierować należało do Tomasza Kumka. Otóż podstawą do uchylenia planu zagospodarowania przestrzennego było przyjmowanie uchwał w niewłaściwej kolejności. Porządek sesji przygotował i przekazał radnym ówczesny przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Kumek. Z kim i w jakiej formie konsultował program, jeżeli jak twierdzi został on skonsultowany z miejskimi prawnikami, to czy pozostał po tym jakiś ślad w dokumentach? Dlaczego odrzucono wniosek Tadeusza Adamusa, który próbował uporządkować przebieg sesji? Dlaczego w końcu nie zastosowano się do opinii naczelnika Włodzimierza Malczewskiego, jaką przedstawiał w czasie Sesji? I na koniec dlaczego przewodniczący Rady Miejskiej przesłał wojewodzie niewłaściwy dokument do zbadania pod kątem zgodności z prawem?
Te pytania w czasie sesji nie padły. Tymczasem wydaje się, że działania Tomasza Kumka mogły mieć charakter zaplanowany a ich celem było jedynie zaszkodzenie ówczesnemu prezydentowi miasta, który przyjęcie planu zagospodarowania przestrzennego uznał (zresztą słusznie) za jeden z priorytetów swojej kadencji. Próba dokuczenia przeciwnikowi politycznemu za wszelką ceną skończyła się wydatkiem 600 tysięcy złotych z kasy miasta. To pokazuje najlepiej co i da kogo jest i było ważne.
W kolejnym omawianym punkcie Węgrzynowski dopytywał czy prezydent zamierza wystąpić o odszkodowanie do firm, które w sposób wadliwy sporządziły plany zagospodarowania przestrzennego.
- Najprawdopodobniej w tym kierunku pójdziemy – odpowiedział Haraśny. – Natomiast nie jest to sytuacja tak prosta i tak klarowna, jak to wynika z raportu NIK-owskiego.
Po raz kolejny zabrakło pytań o kluczowym znaczeniu. Dlaczego nie zorganizowano przetargu na wykonanie nowego planu zagospodarowania od podstaw?
Niestety nie udało się do końca zapoznać z wnioskami Najwyższej Izby Kontroli. Radni nie zdążyli zapytać o decyzje o warunkach zabudowy wydawanych dla firmy Ezbud Interster. Mimo, że chciano wprost zapytać naczelnika Malczewskiego kto wydał mu polecenie wystawienia decyzji, która została uznana przez NIK za niezgodną z prawem, do dyskusji w tym temacie nie dopuszczono.
Sesja od początku robiła wrażenie wyreżyserowanego przedstawienia. Stworzono pozory otwartości. Pozwolono Węgrzynowskiemu poharcować w tematach bezpiecznych i zaprzeszłych i wycofano się natychmiast, gdy dyskusja miała dotknąć bezpośrednio działalności obecnych władz miasta. Rafał Zagozdon był wyjątkowo mało aktywny. Na pytania odpowiadali przede wszystkim urzędnicy oraz Grzegorz Haraśny. A przecież te najważniejsze wciąż jeszce nie padły.
Radny SLD Leszek Adamski złożył wniosek o zakończenie dyskusji i został on przegłosowany. Należy jednak przyznać, że radni zgodzili się, iż wszystkie wysunięte przez NIK zarzuty znajdują swoje potwierdzenie w rzeczywistości.
Napisz komentarz
Komentarze