Gorące serca zagrały w Ujeździe ale zbiórka wciąż trwa
Co roku w Polsce diagnozuje się chorobę nowotworową u ponad 1000 dzieci. Najczęściej występujące to ostre białaczki i guzy mózgu. Co gorsza liczby te wykazują rokrocznie tendencję wzrostową. Przyznam, że jest mi najzwyczajniej w świecie wstyd, że w kraju, będącym członkiem Unii Europejskiej, która na swoich sztandarach niesie hasła solidarności społecznej, brakuje pieniędzy na leczenie maluchów. Jest mi wstyd, że o tym, czy sfinansować leczenie tego czy innego schorzenia decydują grupy bezdusznych i pozbawionych wyobraźni biurokratów. A przecież choroba nie wybiera i może dotknąć dziecka, czy wnuczka każdego z nas. Może też dotknąć nas samych. Trudno sobie nawet wyobrazić uczucie bezradności, jakie musi ogarniać rodziców, którzy dowiadują się, że życie ich dziecka może uratować jedynie kosztowna operacja, ale nie zapłaci za nią Narodowy Fundusz Zdrowia, bo choroba nie figuruje na liście schorzeń na które refundacja przysługuje. 500 – 600 tysięcy złotych to kwota niewyobrażalna dla większości z nas. 80% Polaków nie zdoła jej zaoszczędzić przez całe swoje życie. Nie jest ją też łatwo zebrać. Warto wspomnieć, że wpływy z 1% podatku dla wszystkich organizacji pożytku publicznego w naszym powiecie wyniosły w 2012 roku nieco ponad 200 tysięcy złotych. Na szczęście stare polskie porzekadło mówi „licz na siebie” a nieśmiertelni beatlesi śpiewali „With a Little Help From My Friends”. O tym, że na pomoc ze strony tomaszowian oraz mieszkańców Ujazdu, posiadających wielkie i gorące serca można liczyć, przekonali się w piątek rodzice małego Wojtusia Zarzyckiego.
23.03.2014 10:13
Komentarze