zabojstwo

Pod koniec maja ubiegłego roku w Tomaszowie miało miejsce podwójne morderstwo, które wstrząsnęła całym miastem. Zbrodnia była tym bardziej przerażająca, że zabójcą okazała się matka, która własnej córce zadała kilkanaście ciosów nożem. Drugą ofiarą był konkubent 26-letniej ofiary. Morderczyni w chwili dokonywania mordu była nietrzeźwa. Czynności prokuratorów w tej sprawie trwały ponad 9 miesięcy. Ostatecznie na początku marca do piotrkowskiego sądu akt oskarżenia przeciwko 47-letniej Gabrieli K. Kobieta, która na początku śledztwa przyznawała się do dokonania zbrodni, obecnie wycofała się ze swoich zeznań, twierdząc, że nikogo nie zabiła.

Także wczoraj, w godzinach porannych, w mieszkaniu przy ulicy św. Antoniego odnaleziono zwłoki młodej kobiety. Prokuratura prowadząca postępowanie nie wyklucza udziału „osób trzecich” w śmierci 26 letniej dziewczyny. – Takie podejrzenie nasuwają wewnętrzne obrażenia ciała oraz jego ułożenie – powiedział Robert Wizner, szef tomaszowskiej prokuratury. Dokładna przyczyna śmierci zostanie określona po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Dziewczynę odnalazła jej koleżanka. Obecnie trwają czynności śledcze w tej sprawie.

W miniony piątek około godziny 20:00 doszło do krwawego morderstwa w jednym z domów przy ulicy Zawadzkiej. Zamordowany został 57 – letni mężczyzna, zabójczynią okazała się jego żona. Kilka ciosów siekierą miało, jak wyjaśniała „wybawić męża od cierpień”. Kobieta sama następnego dnia zgłosiła się na Policję. Mundurowi, którzy udali się na miejsce zastali prawdziwie makabryczny widok. Ofiara zginęła po tym jak kilkakrotnie została uderzona siekierą w okolicę karku.

Opuszczony dom przy ulicy Kruczej. To tutaj dwa lata temu spłonął w pożarze mieszkający w nim jeden z właścicieli. Wybite okna, pozabijane deskami okiennice. Gdzieniegdzie wiszą strzępy brudnych firanek. Brud zresztą jest tutaj wszechobecny. Śmieci walają się wszędzie. Kawałki mebli, sprzętów domowych, podarte łachmany i… smród. Obrzydliwy fetor przynosi każdy najlżejszy powiew wiatru. Jednak naprawdę nieznośny staje się dopiero po przekroczeniu progu tego upiornego miejsca. Trzy pokoje, w nich kilka barłogów i wciąż ten smród, coraz bardziej przenikający i szczypiący w oczy. Na podłodze gruba warstwa niedopałków. Nikt tu nie myślał o popielniczkach. Znowu butelki, zgniłe jabłka, resztki jedzenia na zaimprowizowanym bufecie. Szczątki mebli rodem z PRL-u, potłuczony kawałek lustra. Ktoś w nim z pewnością kiedyś się przeglądał. Obok regału coś, co kiedyś było łóżkiem. Dzisiaj jest jego wrakiem z olbrzymią plamą krwi. Plamy krwi widoczne są także na ścianie. Trudno się dziwić. W minioną sobotę dokonano tu strasznego i brutalnego mordu. Tym straszniejszego, że jedną z ofiar była córka a katem matka.