Komuś naprawdę rozum odebrało. Na pomysły naszej tzw. służby cywilnej czasem już po prostu ręce opadają. Wyznaczanie standardów ubioru interesanta i jakiekolwiek komentarze na ten temat są cokolwiek nie na miejscu. To tak, jakbym do swojej taksówki zabrał dziewczyny z bikini a następnie narzekał, że były skąpo odziane i że moim zdaniem zachowały się przez to nieobyczajnie. Pieniędzy za kurs oczywiście nie zapomniałbym przecież zainkasować, bo jak mawiali rzymianie, pecunia non olet.
No przecież to totalna bzdura, jakich w tym kraju nie mało. Przeprowadzanie ankiety w tym temacie uznać więc należy za żart. Co mnie obchodzi jak klient jest ubrany i co na siebie danego dnia włożył, o ile ubranie jest czyste, nie uszkodzi siedzeń i nie wydaje z siebie nieprzyjemnego zapachu. Nasz klient, nasz pan.
Co innego ja sam, jako człowiek świadczący usługę. Nie tylko rzuciłem palenie, by nieprzyjemnym zapachem nie uprzykrzać klientom życia, ale staram się też ubierać w sposób wyrażający szacunek do wszystkich osób, które mam okazję swoim samochodem wozić. Kierowca musi być schludny a bryka pachnąca. Dla mnie to całkiem naturalne i oczywiste.
Czy tak samo naturalne jest to dla urzędników? By się o tym przekonać wystarczy krótki spacerek do pierwszego z brzegu urzędu. Problemem nie są tu bynajmniej ubrani w taki, czy inny sposób petenci ale urzędnicy i urzędnicy, w strojach wyrażających brak szacunku do urzędu, własnej pracy, interesanta ale i samego siebie.
Wydekoltowane panie w różnym wieku biegające po korytarzach i korytarzykach w legginsach nie mogą budzić zaufania obywatela co do rzetelnego załatwiania sprawy, z którą do urzędu przyszedł, a każdy urząd posiada przecież swojego kierownika, który na takie sprawy powinien zwracać uwagę. Czy widział ktoś w korporacjach panienki w spódniczkach z trudem zakrywających tyłek? W urzędach jest to widok jak najbardziej codzienny.
Napisz komentarz
Komentarze