Opowiadane historie łapią za serce... chociaż pojawiają się też głosy, że opieką należy otaczać ludzi a nie "zapchlone przybłędy". Niestety bezdomność zwierząt jest często wynikiem braku ludzkiej odpowiedzialności, ograniczonej wrażliwości i zwyczajnej głupoty, za którą one same odpowiedzialności nie ponoszą.
Na szczęście "zwierzolubni" czuwają. Przygarniają wałęsające się i głodne psiaki oraz prowadzą wolontariat w funkcjonujących w całym kraju schroniskach dla bezdomnych zwierząt. Działalność to godna pochwały, często nagłaśniana i wychwalana przez wszystkie gazety i telewizje.
Przykro to stwierdzić ale ta medialna wrzawa sprzyja nie tylko osobom szczerze i z serca zaangażowanym, ale także różnej maści krętaczom i cwaniaczkom.
Okazuje się, że bezdomność psów może być także sposobem na duży biznes. Jest on finansowany ze środków samorządów ale i wpłat darczyńców. Lektura wpisów na forach internetowych jeży włosy na głowie.
W wielu miastach samorządy powierzają prowadzenie schronisk podmiotom zewnętrznym. Bywa, że są to przedsiębiorcy ale i organizacje społeczne albo fundacje. Niektóre z nich prowadzą działalność w wielu miejscach równocześnie oddalonym o dziesiątki a nawet setki kilometrów. Nie jest je łatwo kontrolować, bo i kto niby miałby to robić.
Samorządy stosując ten zwierzęcy outsourcing chcą oczywiście zaoszczędzić. Zlecając usługę na zewnątrz chcą ponosić jak najniższe koszty utrzymania zwierząt. Teoretycznie organizacja społeczna ma też większe możliwości pozyskiwania datków od prywatnych i instytucjonalnych darczyńców.
Efekt takich działań jest wątpliwy, ponieważ nie ma nic za darmo. Dzierżawca schroniska też przecież chce zarobić a opowieści o tym, że działa dla dobra zwierząt i do interesu co miesiąc dopłaca należy włożyć między bajki.
Tu następuje drugi poziom oszczędzania. na pierwszym zaoszczędził samorząd, na drugim musi oszczędzać podmiot wykonujący dla niego usługę. Oszczędza się więc na wszystkim. na personelu, posiłkując się pracą (często niepełnoletnich) wolontariuszy, na lekarstwach, wyżywieniu, opiece weterynaryjnej i mediach, a więc na wszystkim.
W takich przypadkach zdarza się też często, że psy ze schronisk znikają. Nikt nie wie czy oddawane są do adopcji, czy poddawane eutanazji. Trudno to sprawdzić, szczególnie, gdy psy podróżują po klinikach i hotelikach zwierzęcych po całej Polsce.
Odrębnym problemem, na jaki zwracają uwagę komentatorzy na forach internetowych są zbiórki pieniędzy na konkretne psiaki. Facebook pełen jest wydarzeń z fotografiami smutnych, często poranionych zwierząt. Im bardziej sugestywne i drastyczne zdjęcia, tym lepiej. Są oczywiście numery kont o prośby o wpłaty na pokrycie kosztów leczenia. Duża liczba futrzaków, na które pieniądze są zbierane nie doczekuje leczenia.
Czy to oznacza, by w porywie serca nie wpłacać datków? Wpłacać, ale upewniając się wcześniej, czy nie mamy do czynienia z formą wyłudzenia pieniędzy.
Wiele pisze się także o bezprawnym odbieraniu zwierząt przez organizacje prozwierzęce. Powody takich działań bywają różne. Najczęściej zaniedbania w opiece albo znęcanie się. Bywa jednak, że mają one charakter domniemany. Zwierzę odebrane znika i nawet Sąd nie jest w stanie wyegzekwować jego zwrotu.
Kolejnym przykładem nadużyć jest wystawianie rachunków za leczenie psów ich właścicielom. Faktury obejmują czasem gigantyczne, jak na możliwości posiadacza zwierzęcia, sumy. Pies z miasta X jest leczony u weterynarza w mieście Y. Jakby w jego rodzinnym mieście brakowało specjalistów od medycyny zwierzęcej.
Przykładów nadużyć można znaleźć w Internecie setki.
Napisz komentarz
Komentarze