Faktycznie prognozy się nie sprawdziły, obstawiałem drugą turę wyborów, jako pojedynek Witko – Zagozdon. Taki układ był najbardziej prawdopodobny, chociaż po niespodziance, jaką zgotował 4 lata temu generał Kempara, wszystko mogło się zdarzyć.
- Każde wybory ja widać są inne – mówi mój rozmówca. - Ale w każdych jest jakaś niespodzianka. Kiedy wydawało się, że nie można przełamać silnego SLD prezydenturę wygrał Kukliński, później jego samego przegonił Zagozdon, o którego osiągnięciach mało kto cokolwiek wiedział, cztery lata temu groziło nam kuriozalne zwycięstwo generała, za którym przemawiało jedynie to, że nosił mundur. Dzisiaj mamy kolejną dziwaczną konfigurację.
Trudno nie zgodzić się z tego rodzaju rozumowaniem. Tomaszowianie dokonują dziwacznych wyborów. Z jednej strony przywołują przykład Rafała Dutkiewicza z Wrocławia, z drugiej sami racjonalnością wyborów nie grzeszą. Ludzie u nas głosują zawsze przeciw komuś a nigdy za kimś. Z całą pewnością nigdy nie głosują za programem. Mogę się założyć o moją wysłużoną „audiczkę”, że 90 procent głosujących nie wie dlaczego postawiła swój krzyżyk przy konkretnym nazwisku.
- Wie pan, mam ochotę ludziom powiedzieć głosujcie na dziennikarkę – dodaje lekko poirytowany pasażer. - Może faktycznie parę osób dostałoby nauczę. Tyle, że nie o nauczki przecież chodzi. Straciliśmy już wystarczająco dużo czasu i chyba więcej tracić nie możemy. Nam potrzebny jest pragmatyzm a nie 4 letnia wojna kobiety-prezydenta z Radą.
PiS to nie jest partia moich marzeń. Nie można jednak nie brać pod uwagę faktu, że w Radzie Miejskiej ma ona 20 na 23 radnych. Tak miażdżącej przewagi nie miał do tej pory nikt. Nowy prezydent może być całkowicie ubezwłasnowolniony lub mieć absolutne poparcie dla realizacji swoich pomysłów, koncepcji i programów.
- Jest jednak coś, co mnie w tym wyniku wyborczym cieszy – mówi zagadkowo mój rozmówca. - Chodzi o to, że przez ostatnie 30 lat, wmawiano nam, że jesteśmy zaściankiem, siedliskiem ciemnoty, że króluje u nas ksenofobia, homofobia i wszystkie te inne fobie, które niby to miały świadczyć o tym, że jesteśmy zacofani i i nietolerancyjni i nie zasługujemy na miano nowoczesnych europejczyków. A tu proszę, w małym powiatowym mieście, do drugiej tury wyborów samorządowych wchodzi z niezłym wynikiem zadeklarowana lesbijka, promowana razem z Robertem Biedroniem w czasopismach gejowskich.
No i przez chwilę poczułem się, jakbym rzeczywiście gnał moją bryką ulicami Hamburga lub Amsterdamu, czy innej Brukseli, mijając rozświetlone neonami dzielnice czerwonych latarni.
Napisz komentarz
Komentarze