- Przyznam, że kiedy otrzymałam pismo, myślałam, że przysłano mi je bezpośrednio z Krajowego Rejestru Sądowego - mówi właścicielka tomaszowskiej spółki budowlanej. - Zainteresowało mnie ono o tyle, że w związku z naszą działalnością często muszę występować o aktualne wypisy z KRS. Każdorazowo z pełny wypis płacimy 60 złotych. Więc przy udziale w postępowaniach przetargowych generuje to w sumie spore koszty. 250 złotych wydawało mi się więc niezbyt wysoką kwotą za nielimitowany dostęp i możliwość nieodpłatnego pobierania odpisów on-line.
Rzecz jednak w tym, że pisma rozsyłane są do wszystkich spółek zarejestrowanych w KRS. Nie każda z nich potrzebuje aktualnych co miesiąc odpisów. Dodatkowo w gąszczu często niezrozumiałych i błyskawicznie zmieniających się przepisów właściciele firm nie wiedzą, czy przysłana do nich korespondencja ma charakter oferty handlowej czy wezwania do zapłaty kwoty, która ma charakter obligatoryjny. Zdarza się więc, ze niektórzy z nich, niejako „z rozpędu” dokują opłaty i dopiero ich księgowi zwracają uwagę na to, że zostali nabici w przysłowiową butelkę.
- Właśnie dokładnie tak pomyślałem - mówi Michał Jackiewicz, właściciel jednej z firm. - Na samej górze napisana była sygnatura sprawy, identycznie jak ma to miejsce w przypadku pism urzędowych, czy sądowych, które zdarza nam się przecież codziennie otrzymywać. Pismo trafiło więc do koszyka spraw do załatwienia, razem z fakturami, które miałem opłacić wieczorem z mojego internetowego konta. 250 złotych wpłaciłem, czym wywołałem wesołość w biurze rachunkowym, obsługującym nasze przedsiębiorstwo. Pocieszono mnie, że nie jestem pierwszym, który dał się nabrać. Zapewne też nie ostatnim.
- Co prawda nie zajmuję się tego typu sprawami, ponieważ nie dotyczą one konsumentów ale relacji między firmami ale trafiło do mnie kilku właścicieli spółek, którzy zwracali uwagę na podobny proceder - mówi Agnieszka Drzewoska - Łuczak, powiatowy rzecznik konsumentów. - Mogłam jedynie doradzić, by zgłosili sprawę organom ścigania. Jak one się do tego odniosą trudno powiedzieć, ponieważ jest to bez wątpienia oferta handlowa, mimo że nie jest w ten sposób zatytułowana a dokonanie wpłaty oznacza jej przyjęcie.
Uwiarygodnić tę „ofertę” mają także poza „sygnaturą sprawy” mają także inne elementy. Pierwszym z nim jest użycie ostatecznego terminu na dokonanie wpłaty. Sankcją za niewpłacenie pieniędzy ma „ograniczyć korzystanie z Elektronicznego Odpisu KRS oraz uniemożliwi pobieranie elektronicznej wersji odpisu w/w odpisu z aplikacji eokrs”.
- Mało kto orientuje się w niuansach, jakie zaproponowało Ministerstwo Sprawiedliwości - wyjaśnia jeden tomaszowskich radców prawnych. - EOKRS brzmi dostatecznie wiarygodnie, by dalej nie zastanawiać się komu i za co tak naprawdę płacimy.
Nawet gdybyśmy chcieli to sprawdzić, może okazać się nie być to wcale takim prostym. Na przesłanym piśmie, poza adresem, nie ma żadnych danych kontaktowych. Przede wszystkim brakuje danych firmy, numeru NIP, KRS, Regon i innych zwyczajowo przyjętych oznaczeń podmiotu prowadzącego działalność gospodarczą. Próba ustalenia numeru telefonu spełzła na niczym. Kancelarii Odpisów z Krajowego Rejestru Sądowego przy ulicy Czerniakowskiej nie ma. Podmiot taki nie figuruje też w żadnych rejestrach i ewidencjach.
Nic dziwnego, ponieważ okazuje się, że nazwa stanowi jedynie „zasłonę dymną”, mającą ukryć fakt, że przedsiębiorca ma doi czynienia nie z organem administracji ale prywatnym podmiotem gospodarczym.
Numeru telefonu nie znajdziemy też na stronie internetowej, na którą znajduje się odsyłacz zawarty w piśmie, żądającym od spółek zapłaty 250 złotych. Dowiedzieć się natomiast możemy, że Kancelaria Odpisów z Krajowego Rejestru Sądowego jest wyodrębnioną jednostką spółki z ograniczoną odpowiedzialnością o nazwie Deliver.
Napisz komentarz
Komentarze