[reklama2]
Sobota
Sobotni maraton muzyczny rozpoczęły tak naprawdę połączone siły bluesowo – rokującej Feekcji oraz ½ Kissed Picture. Ekipa Jarka Musiała jak zwykle nie zawiodła. Standardowy show wypełniony utworami autorskimi zespołu uzupełnionymi coverami takimi jak Smoke on the water, czy Rockin on the free Word rozruszał jeszcze nieco ospałą tomaszowską publiczność. Feekcja, to grupa niezawodna i zawsze gotowa do „akcji”. Niestety warunki pogodowe i rezygnacja z występu The Analogs w Tomaszowie udaremniła jej kilka ostatnio zaplanowanych koncertów.
Krótka przerwa i na scenie pojawia się Izolatka. Kołyszące ska popłynęło z głośników. To co powinno rozkręcić było tym razem jakoś mało taneczne. Być może to wina chłodnych powiewów wiatru, które znaczyły ciało „gęsią” skórką a może zabrakło odrobiny scenicznego szaleństwa. Sekcja dęciaków jak zwykle wypadła ok. Izolatka w naszych oczach urosła do rangi prawdziwych zawodowców, po tym jak zespół kontynuował występ po tym, gdy wysiadły na głucho wszystkie „przody”.
Farba, to pierwsza gwiazda sobotniego wieczora. Wokalistka Asia Kozak, dała się niedawno poznać, jako uczestniczka telewizyjnego show „Bitwa na głosy”, w którym wystąpiła w drużynie Maćka Miecznikowskiego. Ekipa zajechała pod scenę w asyście grupki motocyklistów, którzy przyjechali specjalnie na ten koncert (pozdrowienia dla Artura). Joanna, która kilka lat temu wygrała „Szansę na sukces” śpiewając jedną z piosenek Izabeli Trojanowskiej, razem ze swoim zespołem dała żywiołowy, pełen pozytywnej energii występ. Grupa zbiera od dłuższego już czasu pozytywne, wydaje się zasłużone, recenzje. W sobotę zagrała utwory z dwóch swoich płyt i kilka coverów.
Prawdziwy „odjazd” był jednak dopiero na koncercie Wojtka Łuszczykiewicza i zespołu Video. Tegoroczni laureaci Eska Music Awards w kategorii „Zespół roku” rozgrzali tłumy pod sceną do czerwoności. Lider i wokalista jest zwierzęciem scenicznym doskonale nawiązującym kontakt z publicznością. Usłyszeć można było wszystkie największe przeboje zespołu. Na scenie pojawił się również „człowiek – styl”, który ubarwił koncert Video na Dniach Tomaszowa kilka lat temu. Warto też przypomnieć, że w łódzkim zespole gra na perkusji Tomaszowianin, Paweł Stępień.
Niedziela
Drugi, festiwalowy dzień był okazją do zaprezentowania m.in. działalności tomaszowskich domów kultury. Rozpoczął o godzinie 14:00 Klub Sportowy Aster, prezentując układy tańca sportowego. Następnie przyszła kolej na zespoły: tańca ludowego „Dokowianie”, tańca nowoczesnego IMPULS, tańca współczesnego ART. DANCE. Swoje talenty wokalne mieli okazję zaprezentować także wychowankowie O.K TKACZ
Cześć lokalną uzupełnił program dla dzieci „Fruktaki Show” oraz Koncert zespołu El Fuego i solistów z Klubu Wojskowego 25 Brygady Kawalerii Powietrznej
O godzinie 18.00 na scenę wyszli weterani… no właśnie czego weteranami jest grupa „No to co”? Chyba najprościej odpowiedzieć, że polskiej estrady. Zespół już nieco zapomniany a i występ powalał na kolana co najwyżej najmniej sprawnych emerytów, których kolana nie wytrzymują kilkugodzinnych spacerów.
Z dobrej strony pokazał się za to tomaszowski hip-hopowiec Szwester, wychowanek białobrzeskiego DOK. Do tego wykonawcy jeszcze na naszym portalu powrócimy.
Punktualnie o godzinie 19:30 na scenę wszedł częstochowski Habakuk. Poruszający się w estetyce reggae zespół zaprezentował prawie dwugodzinny show wypełniony słonecznymi rytmami rodem z Jamajki. Okazało się jednak, że rozbujanie tomaszowskiej publiczności wcale nie jest takie proste. No może odrobione przesadzam, bo jednak spora grupa nieźle się bawiła.
Na koncert ojców polskiego heavy metalu, czyli TSA zgromadzonej publice przyszło trochę poczekać. Koncert opóźnił się o blisko godzinę i niestety nie udało się go doprowadzić do końca. Po kilku utworach ze sceny zszedł Marek Piekarczyk i już na nią nie powrócił. Karetką pogotowia został odwieziony do tomaszowskiego szpitala.
- Marek czuł się źle zanim jeszcze zaczęliśmy grać– mówił po koncercie Andrzej Nowak, drugi z liderów zespołu. – Skarżył się na silny ból głowy, zdecydował jednak, że wyjdzie i zaśpiewa.
- Najbardziej martwiło mnie to, żeby fani nie pomyśleli sobie, że ich olewam ale, że może w grę wchodzi alkohol albo cos innego - mówi nam Marek Piekarczyk w rozmowie telefonicznej tuż po tym jak opuścił szpital. – W całej mojej karierze nie zdarzyło się abym odwołał koncert. Publiczność jest najważniejsza. Tym razem dało znać o sobie przemęczenie i dawny uraz części szyjnej kręgosłupa. Korzystając z okazji chcę pozdrowić wszystkich tomaszowskich fanów. Pozdrawiam Tomaszów. Może uda nam się wkrótce zorganizować koncert mojego osobistego projektu.
Dni Tomaszowa zakończył jak zwykle pokaz sztucznych ogni. Tegoroczny niestety nie zachwycił swoim rozmachem i efektownością.
Napisz komentarz
Komentarze