W tym trudnym, wymagającym zdrowego rozsądku i zaciskania samorządowego pasa, czasie, kiedy brak jest pieniędzy na podwyżki dla pracowników, a fachowcy masowo odchodzą z pracy, Starosta wychodzi z propozycją do radnych, aby na koniec miesiąca wybrać się na "szkolenie" wyjazdowe do Wałcza. Najwyraźniej ośrodek we Władysławowie w okresie letnim ma duże obłożenie, więc można wykorzystać inne, równie sympatyczne miejsce. Jaki temat szkolenia? Nikt nie wie. Czemu wyjazdowe, kiedy mamy własne sale konferencyjne, wyposażone w sprzęt audiowizualny? Na to pytanie również trudno znaleźć odpowiedź. Jedyne, czego można się było dowiedzieć, to to, że Starosta chce z radnymi porozmawiać o... przyszłorocznym budżecie.
Aż chce się zapytać: doprawdy? To już nie można o tym rozmawiać na spotkaniach z klubami radych, w komisjach itd.? To radni przychodzą do Starosty tylko po to, by sobie kolejną fuchę załatwić? No właśnie. Starosta z klubami radnych spotykał się sporadycznie, ale na początku kadencji. Odkąd zatrudnił trójkę wybitnych rajców Platformy Obywatelskiej żadne merytoryczne spotkania potrzebne mu już nie są. Na komisjach również się nie pojawia. Na mojej nie był przez ponad 3 lata swojego starostowania.
Teraz (nie pierwszy już raz) wydamy pieniądze podatników, aby część radnych podróżników (głównie z PO i PiS) oraz starosta w roli przewodnika, mogli sobie podyskutować na łonie przyrody. Jak zawsze radni pojadą autokarem, a Starosta niczym prałat Rydzyk, służbowym samochodem, bo i jemu zapewne nikt nie powiedział ile kosztuje dzisiaj benzyna. Przyznam, że trochę się boję.... Poprzednia wycieczka skończyła się grubymi podwyżkami diet dla radnych. Co teraz okaże się przejawem geniuszu?
Napisz komentarz
Komentarze