– Statystyki budowlane GUS uspokajają. Wynika z nich, że deweloperzy dysponują ogromnym zapasem mieszkań, na które uzyskali pozwolenia na budowę, ale jeszcze jej nie zaczęli – mówi ekspert portalu RynekPierwotny.pl Marek Wielgo.
I dodaje, że w ostatnich pięciu latach deweloperzy w całym kraju dostali pozwolenia na budowę łącznie ponad 901,6 tys. mieszkań. W tym czasie zaczęli zaś budowę ok. 678,5 tys. Różnica wynosi więc przeszło 223 tys. lokali. Dla porównania, w rekordowym dla tej branży roku 2021, deweloperzy oddali do użytkowania blisko 142 tys. mieszkania.
Ekspert portalu RynekPierwotny.pl zwraca uwagę, że w 2022 r. niewykorzystanych pozwoleń było wyjątkowo dużo. Deweloperzy wygaszali bowiem swoją aktywność inwestycyjną z powodu kurczącego się popytu na mieszkania. Przyczyniły się do tego nie tylko ich wysokie ceny, ale także seria podwyżek stóp procentowych, którą Rada Polityki Pieniężnej zapoczątkowała w październiku 2021 r. Gwoździem do trumny okazała się marcowa rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), która nakazała bankom liczenie zdolności kredytowej przy oprocentowaniu powiększonym o 5 pkt proc. W efekcie dramatycznie spadła zdolność kredytowa potencjalnych nabywców.
Marek Wielgo nie ma wątpliwości, że gdy dostępność kredytów zacznie się poprawiać i kupujący wrócą na rynek, deweloperzy będą uruchamiali zamrożone inwestycje.
– Deweloperzy mają czas, bo ich pozwolenia na budowę zachowują ważność przez trzy lata. Ponadto kolejne trzy lata deweloper zyskuje po rozpoczęciu budowy, jeśli ją przerwie – przypomina ekspert portalu RynekPierwotny.pl.
Równocześnie przyznaje, że nieco mniej różowo wygląda sytuacja w miastach, w których popyt na mieszkania jest największy. Z danych BIG DATA RynekPierwotny.pl wynika, że pod koniec ubiegłego roku oferta deweloperów w większości miast była większa niż przed rokiem, bo wprowadzili oni na rynek więcej mieszkań niż sprzedali. Problem w tym, że w końcówce roku deweloperzy zaciągnęli hamulec, a wiele wskazuje na to, że w tym roku zaciągną go jeszcze mocniej. Stąd obawy, że gdy w 2024 r. banki odkręcą kurek z kredytami i gwałtownie wzrośnie popyt na mieszkania, równie gwałtownie wzrosną ich ceny z uwagi na ograniczoną podaż.
Marek Wielgo wspomina rok 2021, który zostanie zapamiętany na rynku mieszkaniowym głównie z powodu lawinowo rosnących cen mieszkań. Spektakularne pod tym względem było szczególnie pierwsze półrocze, w którym mieszkania sprzedawały się jak świeże bułeczki. W Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Gdańsku i Katowicach średnia cena metra kwadratowego nowych mieszkań wzrosła w tym okresie on tyle samo lub bardziej niż przez cały poprzedni rok. Było to w głównej mierze efektem nierównowagi rynkowej, a ta – rekordowo niskich stóp procentowych. Dla jednych mieszkania stały się bezpieczną lokatą dla oszczędności w sytuacji, gdy oprocentowanie lokat nie chroniło ich nawet przed skutkami inflacji. Inni wykorzystywali fakt, że kredyty mieszkaniowe są tanie, a banki nie stosują nadmiernych ograniczeń. Firmy deweloperskie nie nadążały wówczas z produkcją mieszkań, więc ich oferta kurczyła się w zastraszającym tempie. Np. warszawscy deweloperzy pod koniec grudnia 2020 r. oferowali blisko 11,7 tys. mieszkań, zaś pół roku później było ich ok. 8 tys., czyli niemal o jedną trzecią mniej. Ekspert GetHome.pl przypomina, że w warunkach tak dużej nierównowagi rynku, na wzroście cen mieszkań próbowali zarabiać spekulanci. Deweloperzy podnosili więc ceny, żeby zachować zysk dla siebie.
– W 2022 r. sytuacja zmieniła się diametralnie. Niska podaż przestała być problemem. Zmorą dla deweloperów stały się lawinowo rosnące koszty budowy – mówi Marek Wielgo.
I dodaje, że to dlatego, mimo kurczącego się popytu na mieszkania, ich ceny wciąż rosły. Przyszedł jednak moment, że deweloperzy nie mogą już sobie pozwolić na kolejne podwyżki. Wstrzymują więc budowy, na które uzyskali pozwolenia bądź już rozpoczęli inwestycję. Ekspert portalu RynekPierwotny.pl ocenia na podstawie danych GUS i BIG DATA RynekPierwotny.pl, że w największych miastach deweloperzy mają nadwyżki w pozwoleniach na budowę, które będą mogli wykorzystać, gdy koniunktura się poprawi.
Napisz komentarz
Komentarze