Z cyklu: "Okrakiem" - Votka Story
Moja polonijna „gazeta Gazeta” z Toronto chce ode mnie opowieści o ludziach i zdarzeniach z małego miasta. O ludziach zwyczajnych, ich życiu, ich opiniach, o wydarzeniach z życia codziennego. Ja z tym nie mam problemu. Po prostu nie muszę za bardzo się wysilać, żeby takich ludzi znaleźć. Czy to jest moja wina, że akurat z mojego miasteczka wywodzą się tacy ludzie, o których warto pisać, że działy się takie historie, jakie ja opisuję? Że ludzie może nie z pomników, ale w jakiś sposób wielcy, rodzili się tutaj prawie, że „na kamieniu”? A przy okazji swojej specyficznej wyjątkowości byli i pozostali normalnymi, zwykłymi ludźmi? Chcę opowiedzieć dziś o Włodku. Włodek Votka nie jest moim przyjacielem z dziecięcych, przedszkolnych lat, nie jest rówieśnikiem z tej samej klasy, nie jest również kolegą z wojska. Nawet nie mogę z jakąś bliższą dokładnością przytoczyć, od kiedy się znamy i kiedy się poznaliśmy. Natomiast gdzie się poznaliśmy, o tym wiemy obydwaj. Ale nie potrafimy tego doprecyzować, chociaż wiemy jedno, że po raz pierwszy spotkaliśmy się na ulicy Niskiej w Tomaszowie Mazowieckim. Inaczej mówiąc – na Karpatach.
28.02.2013 14:55
6