Jak to się stało, że osoba na co dzień komentująca i opisująca tomaszowską rzeczywistość zdecydowała się na udział w wyborach samorządowych?
Odpowiedź na to to pytanie jest niejako zawarta w nim samym. Nie można całe życie tylko recenzować cudzych działań. Kontestacja to nie tylko negacja ale równocześnie propozycja konkretnych zmian i przyjmowanie na siebie odpowiedzialności. Krytyką paramy się wszyscy. Nie ma znaczenia czy pełnimy rolę dziennikarzy, czy dyskutujemy o różnych sprawach u „cioci na imieninach”. Prawda, że to takie proste? Krytyka w jakiś sposób porządkuje nasz świat. Jesteśmy my i są ci „oni”. Problem pojawia się, kiedy musimy zaangażować się osobiście. Znam masę mądrych ludzi, którzy mogliby sporo wnieść do pracy samorządu, a kandydować w wyborach nie chcą. W sumie to trudno się im dziwić.
Dlaczego?
Przyczyn jest wiele. Najważniejsza jest chyba ta, że bycie samorządowcem się u nas źle kojarzy. Mamy wykreowany obraz skoncentrowanego na sobie cwaniaczka, myślącego tylko o tym, jakby się tu dobrze ustawić. I rzeczywiście wielu przypadkach ten stereotyp się sprawdza. Ale przecież nie każdy ma potrzebę się „ustawiać”, bo już wcześniej sobie swoją pozycję wypracował, często bardzo ciężką pracą. Kiedy więc takie osoby namawiam do kandydowania często tylko wzruszają ramionami i twierdzą, że chcą zajmować się własnymi sprawami, a reszta to strata czasu. Dodają też dobre rady w stylu: ty też daj sobie spokój, bo świata nie zmienisz. A ja wtedy myślę, że nie zmienię go na pewno, kiedy nie będę próbował tego robić.
Samodzielnie?
Tak się nie da. Interesuje mnie praca koncepcyjna i realizowanie pomysłów, o których za chwilę porozmawiamy. Nie da się tego osiągnąć w pojedynkę. Nawet jeśli jest się indywidualistą, trzeba tu pracować zespołowo. Liczę, że w nowej radzie znajdzie się grupa ludzi, którzy będą myśleć o problemach miasta i powiatu w sposób podobny do mojego i że niezależnie od wszystkiego uda się nam budować porozumienie wokół konkretnych spraw i pomysłów.
Dotychczasowa historia samorządu pokazuje, że może to być problemem. Szczególnie w Powiecie, gdzie koalicja wspierająca Zarząd bywa głucha na wszelką argumentację a do wszelkich pomysłów i wniosków osób z drugiej strony sali odnosi się z jawną i ostentacyjną niechęcią. Widzieliśmy to wielokrotnie.
To prawda ale mimo wszystko warto spróbować.
A jeśli się nie uda?
To wtedy trzeba będzie zrezygnować z mandatu radnego i nie marnować dłużej czasu. Daję sobie rok. Nie chcę przez kolejne 4 lata spierać się o rzeczy oczywiste i zajmować się jedynie wytykaniem błędów. By to robić nie muszę zasiadać w Radzie i nie w takim celu kandyduję.
To poważna deklaracja, nie znam nikogo innego, kogo byłoby stać na podobną.
To prawda. Deklaracja jest poważna. Osoby, z którymi pracuję wiedzą, że nie rzucam słów na wiatr. W Tomaszowie był jeden przypadek, kiedy radny zrezygnował z mandatu, nie zgadzając się z koninkturalizmem swoich kolegów.
Kilka lat temu pojawiało się sporo opinii mówiących o tym, że stworzył pan portal NaszTomaszów.pl, by wziąć udział w wyborach samorządowych, które miały miejsce 4 lata temu.
Pamiętam, mówiłem wtedy, że kandydował nie będę i słowa dotrzymałem. Zajmowało mnie rozbudowywanie serwisu a w międzyczasie stworzyłem dwa kolejne w Opocznie i w Grodzisku Mazowieckim. NaszTomaszów.pl to nie jest coś z czego się utrzymuję. To bardziej pasja, którą zaraziłem się kiedyś,współtworząc gazetę Życie Tomaszowa. To też element filozofii, opartej na subiektywizmie przekazu. To jednak temat na całkowicie inną rozmowę.
Teraz zmienił pan zdanie
Wciąż nie miałem zamiaru kandydować a zdanie w tym temacie zmieniłem całkiem niedawno. Wpływ na tę decyzję miały wydarzenia związane ze skargą na funkcjonowanie rodzinnych domów dziecka w naszym powiecie. Przyglądałem się działaniom radnych w tej sprawie i byłem przerażony całkowitym brakiem empatii, próbami wyciszania tematu i dziwaczną zmową milczenia. Kiedy starsza pani, radna, zapytała w czasie obrad: co to jest przemoc, po prostu odebrało mi mowę. Nie chodzi już nawet o jakąś formę uzasadnionej krytyki. Najbardziej przerażające było to, że nikt nie poszukiwał rozwiązań poprawiających funkcjonowanie systemu pieczy zastępczej w naszym powiecie a przecież skarga Pauli Susik nie była pierwszą. Tutaj duży szacunek należy się Małgorzacie Nowak, która autentycznie zaangażowała się w sprawę. Zamiast ją docenić spróbowaną ją za to zaangażowanie piętnować i wymyślano takie rzeczy, że wstyd je nawet powtarzać. Wszystko tu jest postawione na głowie. A ten organizacyjny kogel mogel wynika moim zdaniem ze złego zarządzania.
Tak stał się pan kandydatem Platformy Obywatelskiej?
Miałem wstępnie propozycję kandydowania z innego komitetu, ale jak się dowiedziałem, uznano mnie tam za osobę niebezpieczną. Mocno mnie to rozbawiło, że taki ze mnie groźny człowiek. Ale faktycznie, jak ktoś jest krętaczem, to powinien się mnie obawiać. Najwyraźniej nie bał się mnie Arkadiusz Gajewski, który zaproponował mi start z list komitetu Platformy Obywatelskiej, czym mnie bardzo zaskoczył, chociaż nie ukrywam, że nasza znajomość trwa od 30 lat. Znamy się bardzo dobrze i Arek doskonale zna moje poglądy na różne sprawy i bezkompromisowe podejście. Nawet jeśli z częścią z nich się nie zgadza, to je szanuje i z uwagą przyjmuje moje propozycje programowe.
Przyzna pan, że to zaskakujący mariaż polityczny, biorąc pod uwagę Pańską przynależność do Stowarzyszenia Republikanie?
Oczywiście, że przyznam. To pytanie pojawia się co chwila. Ludzie mówią: jak to możliwe, przecież Przemek Wipler krytykuje ciągle działania PO? Odpowiadam: że lokalnie potrafimy ze sobą rozmawiać i tworzyć wspólny program. Skupiamy się na tym co nas łączy, nie dzieli, a łączy nas Tomaszów. Przyznam jednak, że musiałem się kilka razy sympatykom Republikanów tłumaczyć. Należy pamiętać, że w województwie łódzkim mamy porozumienie o współpracy z Kongresem Nowej Prawicy. Mamy jednak dużą swobodę a partia Janusza Korwina Mikke w Tomaszowie swoich list jednak nie wystawiała. W samym Stowarzyszeniu również zaakceptowano moją decyzję. Klub Republikański w Tomaszowie po wyborach wzmoże swoją działalność. Będzie sporo inicjatyw, spotkań z ciekawymi ludźmi i być może wreszcie doprowadzimy do skutku pokaz filmu „Historia Roja”, który wstępnie planowaliśmy na jesień ale uznaliśmy, że okres kampanii wyborczej będzie dosyć niezręczny.
Rozmawiala Olga Tomczyk
Napisz komentarz
Komentarze