Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 16:57
Reklama Sklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama

Nie mogłabym spać spokojnie

Od kilku dni głośna jest sprawa nieprawidłowości, do jakich rzekomo ma dochodzić w jednym z rodzinnych domów dziecka na terenie powiatu tomaszowskiego. Problem nagłośniła i równocześnie zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pani Agnieszka Pleban, która z placówki adoptowała dwójkę dzieci. Kobiecie, jak sama podkreśla, nie chodzi o to, że została oszukana. Porusza ją krzywda dzieci. Zachęcamy do lektury krótkiej rozmowy, jaką przeprowadziliśmy przedwczoraj.

 

Jak pani wraz z mężem trafiliście do Tomaszowa Mazowieckiego? Mieszkacie przecież na stałe w Żyrardowie.

Do Tomaszowa zostaliśmy zaproszeni przez Ośrodek Adopcyjny w Otwocku. Zaproponowano nam adopcję dzieci pochodzących z Rodzinnego Domu Dziecka w powiecie tomaszowskim.

 

Czyli można powiedzieć, że Tomaszów przyszedł do Was razem z dziećmi. W jaki sposób trafiają one do ośrodków, czy na listy dzieci do adopcji.

Zgłasza je dyrektor RDR, który wypełnia też stosowne dokumenty. Na podstawie tych dokumentów zbiera się komisja i ustala, że dzieci z daną opinią mogą trafić do konkretnej rodziny, która zadeklarowała chęć adopcji. Rodziny są typowane przez ośrodki adopcyjne i nie ma tak, że każdy może sobie dziecko wybrać.

 

Do Was wytypowano właśnie dzieci z Tomaszowa.

Tak, ponieważ miały one bardzo dobrą opinię. Miały być miłe, sympatyczne i posłuszne, nie wchodzące w konflikty z rówieśnikami, obowiązkowe, nie przyjmujące leków i nie zaburzone, zdrowe dzieci. Wszystko to było wpisane do opinii wystawionej przez RDR.

 

Przyjeżdżacie do Tomaszowa i co dalej?

Dają nam jedno spotkanie i po tym jednym spotkaniu trzeba podjąć decyzję o adopcji.

 

Ile czasu trwa takie spotkanie?

Byliśmy na nim około półtorej godziny. Na początek rozmowa z panią, która odpowiada na pytania. Ja zadaję cztery pytania. Czy dzieci notorycznie kłamią? Czy dzieci notorycznie kradną? Czy były zaburzenia seksualne? Czy były próby samobójcze. Otrzymuję odpowiedź, że żadne z tych patologicznych zachowań nie miało miejsca. Po czym, już po adopcji odkrywam, że wszystkie one miały jednak miejsce.

 

Nic nie wzbudzało pani podejrzeń w czasie tego pierwszego spotkania?

Nie wzbudzało, bo po czasie okazało się, że dzieciom podawano leki uspokajające. Dzieci nie chorowały na epilepsję a otrzymywały leki przeciwpadaczkowe.

 

Skąd pani to wie?

Dowiedziałam się od pani dyrektor domu dziecka.

 

W jaki sposób się pani dowiedziała?

Kiedy już podpisaliśmy dokumenty adopcyjne, dziewczyna zaczęła się zachowywać w sposób bardzo agresywny, niczym  zwierzę. Zatelefonowałem więc, stojąc po gabinetem psychologa i zapytałam pani dyrektor, czy to się wcześniej zdarzało i jak sobie w takiej sytuacji radzono. Usłyszałam, że takie zachowania zdarzały się wcześniej i że dziecku podawano określony lek.

 

Co to znaczy, że dziecko zachowywało się jak zwierzę?

Wyrywało sobie włosy z głowy, drapało się paznokciami, krzyczało i piszczało. Działo się tak przez wiele godzin dziennie. Dziewczynka szantażowała nas, że się zabije. Udaliśmy się więc do psychologa.

 

Czego to były więc objawy? Odstawienia leków psychotropowych?

Możemy tak sądzić. Musi na ten temat wypowiedzieć się ekspert, ktoś kto się na tych lekach dobrze zna. Ja znam to tylko z opinii lekarzy, z którymi rozmawialiśmy.

 

Ile czasu Państwo spędzili z tymi dziećmi?

Osiem miesięcy.

 

Co działo się w tym czasie?

Wszystkie te cztery rzeczy, o których mówiłam wcześniej. Do tego były szantaże. Była mowa o bracie, że mamy go oddać, bo jak nie to dziewczyna nie będzie grzeczna. W pewnym momencie stwierdziła, że ona już nie chce u nas być, że nie chce być w takim miejscu, bo ona kocha kraść, kłamać i robić te wszystkie złe rzeczy. Na przykład opowiadała mi, że zaczepiała mężczyzn. Zaczęliśmy dostrzegać różne zaburzenia. Bratu mówiła, że może się utopić. Widzieliśmy, że dzikiej się coś bardzo złego.

 

Podjęliście decyzję, by dzieci oddać

Tak, zdecydowaliśmy dzieci umieścić w ośrodku i rozwiązać umowę adopcyjną. Przy okazji sami popadliśmy w depresję. Rodzeństwo trafiło do Pogotowia Opiekuńczego a następnie do Wioski dziecięcej, skąd po 9 dniach dziewczynkę skierowano na leczenie psychiatryczne. Stwierdzono, że stanowi zagrożenie dla własnego życia i dla osób, z którymi ma kontakt.

 

Ale takie zachowania nie biorą się przecież znikąd?

Na ten temat musi wypowiedzieć się specjalista. Na dzień dzisiejszy wiemy, że zdiagnozowano zaburzenia wychowawcze, emocjonalne, więzi, Do tego dochodziły elementy psychomorficzne FAZ.

 

A co to takiego?

To są elementy dotyczące kształtowania się wyglądu.

 

Jak do tego doszliście?

Kiedy rozpoczęliśmy proces unieważnienia adopcji zaczęliśmy też poszukiwać osób, które cokolwiek wiedzą o tych dzieciach. Nie znaliśmy wychowawców, ponieważ nigdy nas do nich nie dopuszczono. Wynajęliśmy więc detektywa, który odnalazł nam pierwszą wychowawczynię, później kolejną i w ten sposób odkryliśmy straszną prawdę.

 

Jaka to prawda?

Taka, że dzieci były bardzo zaburzone, że wszyscy o tym wiedzieli i że dostały fałszywą opinię. Pytałam, dlaczego takie dzieci trafiły do adopcji? Dowiedziałam się, że w tym miejscu dzieją się te wszystkie rzeczy, o których dzisiaj mówimy, a więc między innymi bicie. Co ciekawe to była jedyna dwójka dzieci, która się żaliła. Kiedy dziewczynka poskarżyła się w sklepie, że jest bita, pani dyrektor powiedziała jej, że zamierza ją oddać do adopcji i tak zrobiła.

 

Wynika z tego, że dzieci trafiły do Was wyniku ich wewnętrznego protestu, wobec tego, co spotykało je w Rodzinnym Domu Dziecka.

Ja tak nie uważam. Myślę, że dzieci zostały zmanipulowane. Miały wytłumaczone co mają ro0bić i jak się zachowywać a później mówiły, że one nie będą tego robić, bo już nie chcą, bo już im się znudziło.

 

A co to za dziwna historia jest z tym spadkiem?

Dzieci pytały nas średnio raz w tygodniu o to, kto odziedziczy po nas spadek, kiedy umrzemy a ponieważ dopuściły się rozkręcenia pieca centralnego ogrzewania, zaczęliśmy się zwyczajnie bać.

 

Ma pani świadomość, że spotka się pani z zarzutem traktowania dzieci w sposób przedmiotowy. Ktoś może powiedzieć, że wzięliście sobie z mężem dzieci, a kiedy Wam się znudziły albo stwierdziliście, że nie sprostacie wyzwaniom rodzicielstwa, postanowiliście je oddać, jak ludzie oddają niechciane psiaki do schroniska?

Rozumiem to, o czym pan mówi, ale jest jeden zasadniczy problem. Ludzie, którzy dzieci adoptują, powinni być poinformowani o ich stanie zdrowia. Ja dostałam fałszywe informację, a wyraźnie mówiłam, że zaburzonych dzieci nie mogą do nas trafić, ponieważ my wiemy, że nie będziemy potrafili sobie z nimi poradzić. Gdyby to były dzieci potrafiące funkcjonować w rodzinie, to byśmy po prostu z nimi byli. Zaburzenia były na tyle poważne, że widzieliśmy, że nie damy sobie z nimi rady. Przypomnę, że nie potrafiła sobie z nimi poradzić także wioska dziecięca, która zatrudnia odpowiednich specjalistów. W ciągu 9 dni umieścili dziewczynkę w szpitalu psychiatrycznym i zlecili biegłemu przebadanie jej. To znaczy, że moje obawy były zasadne.

 

Jednak, na ostatniej Sesji Rady Powiatu, dyrektor Więckowski twierdził, że u podstaw Waszej skargi leżą być może z jednej strony sprawa o unieważnienie adopcji, a z drugiej jakaś sprawa cywilna, którą ma jedna z wychowawczyń, która z placówki odeszła i także zawiadamiała powiat o nieprawidłowościach.  

My żadnego konfliktu nie mamy. Sprawa, o której pan mówi już się zakończyła zgodnie z naszymi oczekiwaniami. To po pierwsze. Po drugie, chcemy tylko prawdy, ponieważ każdy niezależnie od tego, czy mu się adopcja udała, czy też nie, gdyby odkrył, że dyrektor rodzinnego domu dziecka znęca się nad dziećmi, to nie mógłby obok tego przejść obojętnie. Ponieważ ja wiem, że takie rzeczy są mówione, dlatego, jak pan widzi osobiście się tutaj pofatygowałam, żeby zadać kłam temu, co na nasz temat się mówi. I będę na wszystkie sprawy i wezwania przyjeżdżać. Nie mogłabym spać spokojnie ze świadomością, że ja o tym usłyszałam, że Ileś osób mi to potwierdziło a ja niż z tym nie zrobiłam.  

 

Czytajcie także: Bite, terroryzowane, przywiązywane do drzewa

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

12.06.2014 11:45
Jeśli ktoś podejmuje się prowadzenia rodzinnego domu dziecka musi się liczyć że do takiego domu trafią dzieci trudne i po przejściach. Pieniądze jakie państwo łozy na takie dzieci są bardzo intratne a tym samym są łakomym kąskiem dla ludzi którzy nie mają odpowiedniego przygotowania. Dlatego dochodzi do nadużyć i przemocy a brak należytej kontroli ze strony państwa utwierdza tylko tych ludzi że kosztem dzieci można się dorobić. Mam nadzieję że ta sprawa wstrząśnie mocno starostwem i pewne tyłki pospadają ze stołków.

ultras 10.06.2014 01:40
Podnoszony aspekt leczenia się psychiatrycznie nie ma tu żadnego związku. Leczyć się psychiatrycznie można z wielu powodów i na wiele chorób, a osoba korzystająca z takiego leczenia nie jest pozbawiana praw do końca życia. W tym prawa, że może mieć lub nie mieć racji.

07 zgłoś się 09.06.2014 15:41
Sorry ale jakoś argumenty: xyz, tsaa, do mnie nie trafiają. Rozumiem że jesteście(jesteś) osobami zainteresowanymi i próbujecie się wybielić oraz tok rozmowy przestawić na inny tor. To jest żałosne! Jak byście byli uczciwi to nie było by sprawy a tak strach zagląda do oczu.

xyz 09.06.2014 15:03
a czy jest już wyrok skazujący ten dom że można mówić o karach ? prawda może być taka że to są brednie wymyślone , skoro dziewczyna która to złożyła leczyła się wcześniej psychiatrycznie i stwarzała problemy więc czemu teraz nie mogłaby tego sobie wymyśleć ? poczekajmy do zamknięcia wyroku i wtedy osądzajmy bo może być tak że wcale dyrektor domu dziecka nie jest winien i jesli to brednie to osoba ktora zlozyla zawiadomienie będzie musiała spore odszkodowanie zapłacić

por.Borewicz 09.06.2014 01:33
tsaa-odnoszę wrażenie że na siłę próbujesz zmienić temat. Dlaczego ci na tym tak zależy? Adopcja została rozwiązana i to nie jest przedmiotem sprawy. Proponuję ci jeszcze raz przeczytać artykuł bo widać czytanie ze zrozumieniem nie jest twoją najmocniejszą stroną. Tu należy się zastanowić jak zamknąć ten dom i ukarać WSZYSTKICH winnych zaniedbań i znęcania.

tsaa 07.06.2014 21:45
Dom Dziecka pomaga na tyle ile może.. Ale po co oskarżenia że dzieci bite/katowane??? Ludzie zrozumcie ,że dziecko nie jest rzeczą! Ono cierpi jak oddaje się z rąk do rąk.. Czemu Ci ludzie oddali a nie zastosowali pomocy? Czemu nie walczyli by dzieci odzyskały radość z życia? This jak byś się poczuł oddawany z rąk do rąk ? Jakbyś był mały i miał takie a nie inne problemy i rodzice zamiast Ci pomóc i walczyć o Ciebie po prostu oddali ? Polepszyło by Ci się? z pewnością nie.. Mają problemy dzieciaki bo przeżyły więcej niż Nam się tylko wydaje.. Gdyby miały miłość, opiekę i pomoc to wyszłyby z tego. Oddając je przeżywają kolejny cios który wpływa tak ,że one nie czują się lepiej a wręcz przeciwnie wpływa na psychikę która już przeszła dużo a przysparza kolejnych cierpień.. This postaw się na miejscu tych dzieciaków a dopiero się wypowiadaj..

ktoś 07.06.2014 11:06
Z chorym psychicznie nie każdy sobie poradzi. Kto się osobiście nie spotkał będzie krytykować, że oddali. Inna sprawa czy wierzyć takiemu psychicznemu dziecku (że było wcześniej bite).

tsaa 07.06.2014 10:07
A wszystko nakręciła Pani po prawej. brawa brawa.. Ludzie myślą ,że jak dzieci z rodzin patologicznych co przeszły w życiu dużo od razu zaakceptują nową rodzinę ? Trzeba miłości i wyrozumiałości oraz SZCZEGÓLNEJ troski.. A Pani co zaadoptowała po prostu poszła na łatwiznę i oddała.. Kolejna krzywda dla dzieci ,że idą z "rąk do rąk". I jak one mają się czuć ? Jak porzucony pies ,który jest fajny dopóki się nie znudzi.. Ludzie na miłość boską jak można tak robić?

This 07.06.2014 10:40
Dziwi mnie że poruszasz temat samej adopcji , a nie widzisz problemu z wychowaniem tych dzieci w samym ośrodku ... Dzięki Bogu że ta rodzina chociaż próbuje adopcji . Z tego co wiem żeby adoptować dziecko trzeba paru lat , spotkań i papierkowej roboty żeby "przeskanować" daną rodzinę która ubiega się o adopcje , więc to nie byli źli ludzie tylko nie poradzili sobie z problemem . Dom dziecka w którym są te dzieci jest zobowiązany pomagać i rozwijać tych ludzi . P.S. Przemoc w domach dziecka to norma w tych czasach .Znam osobę adoptowaną która jest już dorosła i opowiadała mi o tym ...

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama