Z podobnym procederem ale dotyczący całkiem innej branży walczę od kilku lat. Właściwie niczym się nie różni od tych łódzkich przypadków. Być może nie uśmierca się ludzi, ale często pacjentom szkodzi O co dokładnie chodzi? O realizację zleceń wystawianych przez lekarzy na zaopatrzenie medyczne. Zresztą nie zawsze to lekarze w procederze biorą udział, Częściej robią to pielęgniarki, które w ten sposób dorabiają do swoich niskich pensji. O tego rodzaju działalności zapewne nic bym nie wiedział, gdyby nie przypadek. Wydarzył się ponad 10 lat temu. Mój serdeczny przyjaciel stracił pracę i po ciężkiej chorobie szukał sposobu na utrzymanie rodziny. Poprosił o wynajęcie części należącego do firmy mojej żony budynku, by poprowadzić punkt zaopatrzenia medycznego.
Przez 4 lata siedziałem z nim po sąsiedzku, prowadząc moją agencję i obserwowałem jak się męczy. Bywały miesiące, że nie miał pieniędzy na opłacenie czynszu. Nie naciskaliśmy na niego, bo chcieliśmy mu pomóc. Przez otwarte drzwi do mojego biura słuchałem opowieści pacjentów i patrzyłem, jak jego firma jest niszczona. Sukcesywnie, brutalnie i bezkompromisowo. Zresztą, warto to chyba zaznaczyć, nie pierwsza tej branży w naszym mieście. Zamknęło się ich co najmniej kilka. W końcu pojawili się komornicy i przysłowiowy nóż na gardle. Postanowił więc swoją firmę zamknąć. Pozostawał jednak dług za wynajem, który zdążył urosnąć do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zaproponował, by firma mojej żony i syna w rozliczeniu przejęła jego firmę. I tak się stało. Chyba nikt nie spodziewał się z czym przyjdzie się mierzyć. W każdy razie od tego czasu nie ma praktycznie dnia bym nie słuchał o tomaszowskich łowcach skór. Mówią o nich pacjenci, mówią przedstawiciele handlowi, dystrybutorzy, mówią też uczciwi pracownicy w TCZ (bo tych jest przecież 99%).
No ale do rzeczy, bo mało kto wie, ale to że mój syn i żona przejęli firmę kolegi, poskutkowało tym, że nie mogłem kandydować już z list Platformy Obywatelskiej. Okazało się, że ludzie, prowadzący podobną działalność są z tą partią związani. Dopuszczano się pomówień, obelg pod adresem moim i mojej rodziny, straszono pobiciem przez bandytów. Naprawdę to nie jest żart. Dlaczego tak się działo? Bo powoli zaczynałem odkrywać kulisy prowadzenie tego rodzaju biznesu, mimo, że sam go nie prowadziłem. Patologia była wszędzie. Szybko zwróciłem (również przypadkiem) uwagę na zawyżane faktury, które trafiały do tomaszowskiego PCPR razem z wnioskami o dofinansowanie sprzętu. Efektem było to, że ludzie potrzebujący czekali na sprzęt często 3 lata. Proceder udało się ukrócić i teraz wszystkie wnioski są realizowane niemal na bieżąco. Ludzie dostają to czego potrzebują, wtedy, kiedy tego potrzebują. Warto zauważyć, że na ten cel PFRON wydaje u nas kilkaset tysięcy złotych rocznie. Nie są to wcale małe pieniądze. Przez lata trafiały w większości do jednej firmy. Ale to tylko ułamek całości
Ale przejdźmy do zaopatrzenia medycznego refinansowanego przez NFZ. O tym, że moje słowa nie są bezpodstawne wiedzą wszyscy pacjenci, którzy z usług poradni i oddziałów szpitalnych musieli skorzystać. Prawie wszyscy kierowani są w jedno miejsce. Pacjentom wmawia się, że nigdzie indziej zleceń zrealizować nie mogą, że sprzęt na NFZ, to tylko w jednym konkretnym miejscu. Większość ludzi nie ma pojęcia jak funkcjonuje system i przyjmuje to w dobrej wierze. Czemu nie wierzyć lekarzowi lub pielęgniarce, przecież ich misją jest niesienie pomocy. Niestety presja, jakiej ulegają pacjenci jest ze szkodą dla nich samych. Bo jeżeli przyjmiemy, że tego rodzaju "polecanie" nie jest przypadkowe, to sprzedawca, koszty z tym związane musi sobie jakoś zrekompensować, wydając na przykład gorszej jakości sprzęt.
W Tomaszowie Mazowieckim są oddziały, gdzie 100 procent zleceń realizuje jedna, konkretnie wskazywana firma. Wielkość obrotu z tego tytułu generowanego w TCZ sięga kilkunastu milionów rocznie. Tylko 5-10 procent trafia do innych podmiotów gospodarczych. O konkretne dane dopiero wystąpiłem do NFZ, więc szczegóły wkrótce, bo nie stanowią one tajemnicy. Przyznam, że kilka lat temu interweniowałem w podobnej sprawie. W tamtym przypadku pacjenci otrzymywali zaopatrzenie za pośrednictwem kuriera z... Krakowa. Ktoś sprzedawał dane osobowe. Jak zwykle, to co przychodziło pocztą nie zawsze było tym, co potrzebował pacjent. Kasa się jednak zgadzała.
Co ciekawe, część pacjentów zaopatrywana jest w formule obwoźnej, bezpośrednio na oddziałach. Chorzy myślą często, że to szpital zaopatruje ich w kulę, balkonik lub ortezę. Tymczasem tak nie jest. Zdziwienie przychodzi dopiero, kiedy otrzymują paragon, ale na protesty już za późno. Pacjent, czyli de facto klient nie ma żadnego wyboru. Nie może porównać jakości produktów. Jest "gotowany" na gorąco przez personel szpitala do spółki z nieuczciwym sprzedawcą.
Osobnym tematem jest udostępnianie danych osobowych pacjentów podmiotom oferującym zaopatrzenie medyczne. Wielu chorych nawet nie otrzymuje zleceń do ręki. Mają jechać we wskazane miejsce, by sprzęt odebrać, lub usłużny sprzedawca przyjeżdża do nich. Oznacza to, że ktoś komuś po prostu wysyła numer zlecenia oraz PESEL pacjenta. Ze zlecenia poznajemy też jednostkę chorobową, czyli dane wrażliwe.
Niedawno napisałem skargę dotyczącą tego procederu do Prezesa TCZ. Przywołuję konkretny przykład (chociaż, gdybym chciał pisać podobne skargi, za każdym razem, gdy ktoś się zgłasza musiałbym pisać ich kilka dziennie). Jednak opowieść jednego człowieka, o której dowiedziałem się znowu przypadkiem, zbulwersowała mnie szczególnie. Dotyczyła chorej żony. Nie wdając się w szczegóły pan opisał podobne przygody, o jakich piszę w tym felietonie.
Skarga dotarła do Prezesa, po czym kilka tygodni później okazało się, że w TCZ ktoś zrobił ksero nie anonimizując pisma, przekazał najprawdopodobniej osobie, która za te niecne praktyki w głównej mierze odpowiada. Kto to zrobił? Krąg osób jest wąski, bo ogranicza się do pięciu pracowników, ale winnego oczywiście nie ma. W każdym razie ta z kolei osoba postanowiła pismo przekazać dalej dziennikarzowi TIT. Oczywiście również pozostawiając dane pacjentki a nawet pieczątki dekretujące TCZ.
I tu pojawia się prawdziwy problem dla spółki. Ponieważ o fakcie wycieku danych musi powiadomić UODO. Grzywna jaką Urząd może nałożyć sięgnie prawdopodobnie kilkuset tysięcy złotych. Fakt skopiowania świadczy natomiast tylko o jednym, że mam rację w mojej skardze i dane pacjentów są wyprowadzane a szpital musi uszczelnić procedury i to w sposób wyjątkowo rygorystyczny.
Prawdziwy smaczek zostawiam na koniec. Otóż teraz do walki z konkurencją, czyli Firmą mojej żony postanowiono zatrudnić naiwnego dziennikarza. Przekazano mu nie tylko moje pismo, z którego przecież nikt nie miał zamiaru robić tajemnicy ale wkręcono go w dziwaczną wojnę. Może najlepiej będzie jak przytoczę, co do mnie napisał pewien mój znajomy, który na zebraniu partyjnym usłyszał kuluarową dyskusję. Ten dosłowny cytat dosyć jasno pokazuje, jak wygląda zaszczuwanie i niszczenie ludzi w Tomaszowie. "Słyszałem dziś z 2 strony. Ty chyba faktycznie jesteś skłócony z tym KK. Dla B. to rycerz na białym koniu z którym wojują z Tobą. Słyszałem z boku po zebraniu jak nawijała. A że akurat już znam temat to ciekawie słuchać takiego bełkotu. Wyraźnie mówiła że z nim walczą z Tobą i jest jakiś kłopot."
Oczywiście na koniec pragnę przeprosić wszystkich pracowników Tomaszowskiego Centrum Zdrowia, którzy na co dzień ciężko pracują zapewniając opiekę chorym i mogą poczuć się dotknięci. Opinię psują im niestety prawdziwe czarne owce.
Ana koniec coś dla rozładowania napięcia
Napisz komentarz
Komentarze