Zacznę mój dzisiejszy felieton od stwierdzenia, że jestem zdeklarowanym przeciwnikiem budowania przez samorządy komunalnych mieszkań na wynajem. Szokujące? Być może... ale jakoś nie widzę powodu, by publiczne środki kierować w miejsca, gdzie prywatny pieniądz sprawdzi się doskonale... Wiem, że ktoś podniesie argument, że przecież jest ustawa, która nakłada na gminę taki obowiązek. No i co z tego? Durne to prawo i nic więcej. Dzięki niemu marnotrawimy publiczny grosz, zamiast przeznaczać go na bardziej zbożne cele.
Wszechobecny brud, karaluchy i inne robactwo pełzające po podłodze i ścianach, zniszczone meble, wykładziny i panele podłogowe, powyrywane zamki w szafach, połamane zawiasy. Do tego resztki jedzenia, puste plastikowe butelki, damskie podpaski i fragmenty zniszczonej brudnej garderoby. Krajobraz po bitwie? Obrazek z wojny domowej w byłej Jugosławii? Koczowisko arabskich emigrantów? Nie, tak wyglądają często mieszkania, które (bywa, że z trudem) odbierane są przez właścicieli najemcom.
Zmieniają się zasady wynajmu i sprzedaży mieszkań wchodzących w skład majątku miasta. Złą wiadomością dla najemców i lokatorów jest podwyżka czynszu na poziomie sięgającym 5 procent. Dobrą wiadomością dla podatników są zmiany w systemie naliczania bonifikat przy sprzedaży mieszkań, chociaż zmiany te są wciąż zbyt mało zdecydowane i mogą okazać się iluzoryczne.
Jesień oraz ostatnie miesiące roku wiążą się z ogólnym ożywieniem na rynku nieruchomości, a szczególnie dotyczy to lokali mieszkalnych. Z jednej strony wpływ na to ma z pewnością sinusoidalność rynku (znacznie większy popyt w miesiącach maj-czerwiec, spadek zainteresowania lokalami mieszkalnymi w okresie wakacyjnym), a z drugiej strony sytuacja rynkowa w której obecnie się znajdujemy.