Niedawno weszły w życie niezwykle restrykcyjne przepisy, które skierowane są do osób uporczywie utrudniającym życie najemcom (także własnych) lokali mieszkalnych. Za działania typu: demontaż okien, instalacji wodno-kanalizacyjnych, odłączanie prądu, istnieje obecnie możliwość bycia skazanym na trzyletni pobyt w zakładzie odosobnienia. Zapewne w wielu przypadkach rzeczywiście dochodzi do nadużyć, których ofiarami są lokatorzy, jednak dużo częściej stają się nimi właściciele lokali, których prawo w żaden sposób nie ochrania.
- Moje problemy zaczęły się wtedy, gdy wynajęłam rodzinie z trójką dzieci moje mieszkanie. Po tym, jak zbudowaliśmy z mężem dom, długo zastanawialiśmy się, czy go nie sprzedać. Przeważył argument, że przyda się kiedyś naszym dzieciom. Postanowiliśmy, że aby nie ponosić kosztów jego bieżącego utrzymania znajdziemy sobie najemców. Zgłaszały się różne osoby. W końcu doszliśmy do wniosku, że skoro mamy rodzinę z trójką dzieciaków, to będziemy mieli do czynienia z ludźmi statecznymi i odpowiedzialnymi - opowiada pani Marta.
Dodatkową korzyścią miało być to, że drobna nadwyżka, jaka pozostawała po uiszczeniu wszystkich opłat, pozwalała na przynajmniej częściową spłatę, zaciągniętego na budowę domu, kredytu. Strony zawarły więc umowę na czas określony. Najemcy chcieli aby czas jej trwania był pięcioletni. Właściciele woleli jednak okres skrócić do dwóch lat. Uzgodniono wysokość czynszu i rodzina wprowadziła się do lokalu, który został wcześniej odnowiony, umeblowany i wyposażony.
- Pierwsze problemy pojawiły się po roku. Zaczęły się kłopoty z płatnościami. Doszło do tego, że lokatorzy płacili nam jedynie czynsz i stwierdzili, że z tych pieniędzy możemy pokrywać wszystkie koszty eksploatacyjne związane z ich zamieszkiwaniem. Po jakimś czasie przestali nam płacić w ogóle. W związku z tym straciliśmy cierpliwość i poinformowaliśmy najemców, że umowa nie zostanie im przedłużona, i że mają czas na szukanie sobie innego mieszkania - mówi właścicielka.
Zaczęły się też inne problemy. Oboje dorośli lokatorzy w sposób legalny nie pracują. Oficjalnie utrzymują się jedynie z zasiłków wypłacanych przez MOPS, mimo, że wszyscy wiedzą, że przynajmniej jedno z nich jest gdzieś zatrudnione, to i tak możliwości ściągnięcia z nich zadłużenia są praktycznie żadne.
- Doradzam zawieranie umów w formie aktu notarialnego z klauzulą tzw. trzech siódemek. Oznacza to ni mniej ni więcej, niż dobrowolne poddanie się egzekucji przez dłużnika. Oczywiście w przypadku, kiedy nie ma żadnego źródła dochodu także i ta możliwość staje się iluzoryczna. Warto więc przed wynajęciem sprawdzić wiarygodność drugiej strony umowy. Jeżeli w rodzinie zainteresowanej wynajmem nikt nie pracuje, to oczywistym jest, że pojawią się problemy z opłatami. W umowie najemcy powinni też wskazać miejsce, do którego będą mieli możliwość przeprowadzić się po wygaśnięciu lub rozwiązaniu umowy. Ułatwi to nam życie i pomoże w czynnościach komorniczych - wyjaśnia Mariusz Strzępek, radny powiatowy i równocześnie zawodowy doradca rynku nieruchomości.
Jak twierdzi tomaszowski radny, większość osób decyduje się na zawarcie umowy w zwykłej formie pisemnej ze względu na jej bezkosztowość. - To błąd. Oszczędność kilkuset złotych kosztować może w przyszłości dużo, dużo więcej i to nie tylko pieniędzy ale i czasu oraz nerwów.
Czytaj także:
Podobną pisemną umowę zawarła pani Marta. Wynajem, który miał jej przynosić nieduży dochód, stał się dla niej poważnym problemem.
- Państwo, którzy od nas mieszkanie wynajmowali, wymyślili sobie, że się nie wyprowadzą, bo doszli do wniosku, że lokal jest własnością TTBS-u i jak twierdzili oni to mieszkanie od Prezydenta dostaną. Usłyszeliśmy, że akt notarialny, na mocy którego je kupiliśmy został sfałszowany. Pismo niby już do Prezydenta napisali i tylko czekają na odpowiedź. Pani awanturowała się i krzyczała, że będę musiała jej oddać wszystkie pieniądze, które mi wcześniej wpłaciła - tłumaczy wzburzona.
Oczywiście nie obyło się też bez interwencji Policji, którą wzywali lokatorzy, ale i właściciele mieszkania. Nawet liczniki energii elektrycznej na pre paidowe wymieniano w asyście mundurowych funkcjonariuszy.
Niestety polski system prawny jest "kulawy". Występuje w nim nierówność prawna podmiotów: najemcy i wynajmującego. Ten pierwszy jest osobą chronioną i mówiąc wprost uprzywilejowaną, na drugiego prawo nakłada przede wszystkim obowiązki.
W Polsce funkcjonuje cała armia ludzi, którzy całe swoje życie wykorzystują opiekę społeczną, system opieki zdrowotnej i naiwność mniej sprytnych (aczkolwiek chcących żyć uczciwie) jednostek. Osoby te doskonale wiedzą do kogo się udać, jakie pismo napisać i z jakich przepisów skorzystać, by otrzymać zasiłek, zapomogę, lub dofinansowanie do czynszu. Wiedzą też co robić, by opłacania czynszu w ogóle unikać.
- Ja nie jestem pierwszą ofiarą mojej lokatorki. Dopiero po czasie spotkałam właścicielkę poprzedniego mieszkania, jakie zajmowali moi najemcy. Z rodziną tą męczyła się przez kilkanaście lat. Sprawy sądowe toczą się do dzisiaj - mówi nasza rozmówczyni.
Oczywiście lokatorzy wiedzą, że właściciel ma ograniczone możliwości. Nie może liczyć na pomoc policji, ani też prokuratury. Pozostaje jedynie możliwość wystąpienia na drogę cywilną z roszczeniem odszkodowawczym oraz o eksmisję. Postępowania takie potrafią toczyć się jednak latami, a sądy orzekając w nich decydują na przykład o prawie do lokalu socjalnego, który musi zapewnić gmina. Większość gmin (w tym oczywiście Tomaszów Mazowiecki) takich lokali nie posiada w odpowiedniej ilości. Do tego brany jest pod uwagę czynnik społeczny, np. w osobach posiadanej latorośli.
- Właśnie po to potrzebna jest nam we właściwy sposób i do tego jak najbardziej szczegółowo sporządzona umowa. Przy okazji na wstępie ona eliminuje osoby, mające złe intencje. Wynajmujący często zapominają też o takich elementarnych rzeczach, jak przerejestrowanie licznika energii elektrycznej. Z drugiej strony trudno się dziwić. Ludzie uczciwi są często oszukiwani, bo w głowach im się nie mieści, że mogą zostać oszukani. Tylko złodziej w każdym widzi złodzieja- wyjaśnia Mariusz Strzępek.
Właściciele mieszkania nie zarobili na wynajmie, a nawet będą musieli do interesu dopłacić. Są jednak szczęśliwi, bo udało im się pozbyć niechcianych i problematycznych a zarazem kosztownych lokatorów. Pomógł w tym Urząd Miasta, który przyznał rodzinie lokal mieszkalny. Czy w komunalnym zasobie będą te osoby opłacać czynsze? Mariusz Strzępek uważa, że nie.
- To nie jest kwestia miejsca zamieszkania, podmiotu wynajmującego, ani nawet stopnia zamożności. To kwestia mentalności, zgodnie z którą ludzie uważają, że im się wszystko należy. Że nie muszą pracować, bo na życie da opieka społeczna, a czynszu nie trzeba płacić, bo kto eksmituje męża, matkę i trójkę dzieci. Mimo upływającego czasu, wciąż nie uczy się u nas odpowiedzialności. Daje się 500 złotych na dziecko, nazywając to polityką prorodzinną. Przecież to absurd - twierdzi radny.
Rodzina pani Marty do wynajmu swojej własności będzie musiała dopłacić. Po niespełna dwóch latach odzyskała lokal, który kwalifikuje się do poważnego i kosztownego remontu.
- Zastaliśmy istne pobojowisko. Meble, które zostawiliśmy zostały zniszczone, panele kwalifikują się do wymiany. Tak samo jest z wykładzinami. Wszystkie urządzenia sanitarne. Przerażające jest to, że ci ludzie w takim brudzie mieszkali, bo przecież nie narobili tego bałaganu w ciągu tygodnia - mówi, machając ze zrezygnowaniem ręką.
Właściciele nie chcą nawet występować na drogę sądową wobec lokatorów. Chcą jak najszybciej o całej sprawie zapomnieć i mieć ją za sobą. Wynajem był ostatnim argumentem za sprzedażą mieszkania.
- Uważam, że to duży błąd. Oczywiście, że z roszczeniem cywilnym należy wystąpić. Nie można pozostawić oszustów w ich poczuciu bezkarności. Sprawa sądowa będzie trwać ale w tym konkretnym przypadku nie ma już presji związanej z przebywaniem lokatora w mieszkaniu i generowaniu przez niego dodatkowych kosztów. Warto zapłacić 2 tysiące złotych prawnikowi, który będzie nas reprezentował, pamiętając, że na większości rozpraw nawet nie musimy być obecni - radzi. Mariusz Strzępek.
Napisz komentarz
Komentarze