Pismo do radnych złożyła 25 kwietnia br. pani Paula Susik, która wcześniej próbowała zainteresować problemami wychowanków dyrekcję Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Brak zdecydowanego odzewu ze strony władz powiatowych, poskutkował właśnie próbą skierowania sprawy pod obrady samorządu. Niestety, okazało się, że przewodniczący Mirosław Zieliński, pisma z zawiadomieniem o nieprawidłowościach, swoim kolegom i koleżankom radnym nie przekazał. Dlaczego? To właśnie w czasie obrad komisji próbowała wyjaśnić m.in. Małgorzata Nowak.
Sprawa wyszła na jaw przy okazji kolejnego pisma, w którym skarżąca zwraca się po raz kolejny do radnych. Tym razem młoda kobieta żąda odpowiedzi na konkretne, postawione przez nią pytania. Chce wiedzieć, między innymi, jakie działania samorząd powiatu podjął w celu sprawdzenia przedstawianych przez nią we wcześniejszych pismach problemów z funkcjonowaniem rodzinnego domu dziecka, a także co zrobiono aby zapewnić właściwe warunki pobytu dzieci w RDD.
„Prowadząca RDD pani…, gdy nie mogła poradzić sobie z zachowaniem dzieci podawała im silne leki uspakajające bez uprzedniej konsultacji z lekarzem np. Adriannie K. czy Bartłomiejowi S. samowolnie zwiększała dawkę leków nawet kilkakrotnie. Nauczyciele skarżyli się, iż dzieci śpią na lekcjach. Wiktorii P., pani dyrektor bez jakiejkolwiek konsultacji z lekarzami podawała silne leki uspakajające, po których dziewczyna słaniała się na nogach.”
- czytamy w piśmie skierowanym do radnych w lutym.
Mirosław Zieliński nie mógł znaleźć sensownego wytłumaczenia dla którego pisma nie wprowadził do obiegu dla wszystkich wskazanych w nim adresatów. Argumentował, że wpłynęło one do biura rady powiatu tuż przed sesją i zdecydowano, aby radnym przed obradami go nie przekazywać. Zamiast tego przewodniczący wystąpił Zarządu Powiatu tomaszowskiego z prośbą o udzielenie wyjaśnień.
– Traktowałem to w ten sposób, że nie ma słowa skarga ale zawiadomienie o nieprawidłowościach – próbował tłumaczyć. Jego zdaniem sprawę definitywnie rozwiązało pismo, w którym poinformowany został o tym, jakie kroki poczynił starosta oraz dyrektor PCPR.
- Miał pan obowiązek przekazać pismo radnym i to, kiedy pan je otrzymał nie ma tu nic do rzeczy - ostro ripostuje radna Małgorzata Nowak. - Nie może być tak, że o sprawie dowiadujemy się ztelewizji i wychodzi na to, że się niczym nie interesujemy. Ja dzisaij nie wiem ile podobnych pism adresowanych do nas po drodze zginęło? Jakie ja mam mieć do pana zaufanie?
Wtórowała jej Ewa Wendrowka, ktora z kolei zwróciła uwagę, że od zlożenia pisma minęły aż trzy miesiące - Pan nie jest tutaj Bogiem! - mówiła ostro. - Czemu pan zadecydował samodzielnie, że radni mają o niczym nie wiedziec.
Przewodniczącego „uspokoiła” informacja, że funkcjonowanie rodzinnego domu dziecka zostało objęte zwiększonym nadzorem i monitoringiem a zatrudnianie pracowników odbywa się w nim zgodnie z przepisami o pieczy zastępczej oraz pracownikach samorządowych.
Najprawdopodobniej chodziło o jeden z zarzutów podnoszonych przez panią Paulę Susik:
„Pomimo monitów (załącznik numer 1 oraz załącznik numer 2 pismo pani Włodarskiej z dn. 19 maja 2011) w placówce został zatrudniony syn pani dyrektor, który nie posiada stosownego wykształcenia (ukończył technikum gastronomiczne).”
oraz
„Wątpliwości budzi też fakt zatrudnienia siostry pani dyrektor, pani Agaty T., która podejmując pracę w lipcu 2011 roku nie posiadała wykształcenia pedagogicznego.”
Mirosław Zieliński uznał więc, że dalej już tematem zajmować się nie musi. Najwyraźniej postanowił też nie zaprzątać uwagi innych radnych. Wystąpił natomiast do skarżącej z pismem, w którym poinformował ją, że dzieciom przebywającym w placówce nie jest i nie będzie wyrządzana żadna krzywda.
Cała odpowiedź to łącznie trzy lakoniczne zdania, kompromitujące przewodniczącego nie tylko jako radnego ale również jako nauczyciela i dyrektora szkoły. Zieliński w swojej obronie przytacza też argument, że sprawą zajmuje się prokuratura, przy czym trudno tu znaleźć jakikolwiek związek z przekroczynymi przez niego uprawnieniami, jako przewodniczącego rady.
Przewodniczący oraz jak twierdzi prawnicy zatrudnieni w Starostwie powiatowym byli zaskoczeni, kiedy pani Paula Susik nie poczuła się usatysfakcjonowana udzieloną odpowiedzią i skierowała kolejne pisma, tym razem bezpośrednio do komisji rewizyjnej i komisji zdrowia Rady Powiatu Tomaszowskiego.
„Dyrektor Więckowski był informowany słownie oraz pisemnie przez byłą wychowawczynię, panią Wlodarską, o tym, że Mateusz T. (syn dyrektorki RDD) stosuje przemoc fizyczną, werbalną oraz psychiczną wobec dzieci i własnej matki. Niejednokrotnie przebywał w RDD pod wpływem alkoholu a pani dyrektor wyrażała zgodę na spożywanie alkoholu na terenie placówki”.
Tym bardziej, że ona sama została zaatakowana przez pracowników PCPR, którzy zamiast odpowiedzieć rzeczowo, zaczęli żądać wyjaśnienia, dlaczego wcześniej nie informowała o nieprawidłowościach w rodzinnym domu dziecka, w którym pracowała. Tego rodzaju zachowanie urzędników nie znajduje żadnego wytłumaczenia i nalezy je uznać za wyjątkowo skandaliczne. Po kolejnych pismach Mirosław Zieliński zdecydował jednak uznać je za skargę i skierowac pod obrady.
Czytajcie także wywiad: Nie mogłabym spać spokojnie
Radna Małgorzta Nowak zwraca uwagę na niespójność wyjaśnień udzielonych przez zarząd powiatu. - Jeżeli ja czytam, że na terenie placówki dzieje się dzieciom krzywda, bo w piśmie Zarządu napisano cytuję "nie można wykluczyć, że przypadków niewłaściwego zachowania wobec dzieci ze strony niektórych członków rodziny pani T., czy przypadków stosowania przez nich niedpzwolonych prawem metod wychowawczych wobec dzieci sprawiających duże kłopoty wychowacze", to na jakiej podstawie stwoerdził pan, że krzywda dzciom jednak się nie dzieje? - atakowała mocno poirytowana.
Radna wskazuje też na fragment mówiący, że z PCPR w sprawie stosowania przemocy skierowano pismo do tomaszowskiej Policji. Rzecz w tym, że Policja żadnego zawiadomienia w tej sprawie nie otrzymała.
Mariusz Węgrzynowski zwrocił uwagę na rzetelności kontroli rodzinnego domu dziecka przeprowadzanych przez pracowników PCPR. Ma to tym bardziej istotne znaczenie, że wiele osób zwraca uwagę również na nieprawidłowsci w tym zakresie i podkreśla osobiste relacje powiatowych urzędników z dyrektorką RDD.
"...wszelkie kontrole w placówce (również te z Urzedu Wojewódzkiego) były zawsze zapowiadane. na ich okoliczność dzieci musiały wysprzątać "na blysk" caly dom a pani dyrektor piekła ciasto. Wszelkie wizytacjka zawsze wyglądały tak samo: pani dyrektor zapraszała do swojej kuchni, podawała kawę i ciasto, nikt z prowadzacych kontrole nawet nie zajrzał do świetlicy dzici, ich kuchni, pokoi, by sprawdzić w jakich warunkach egzystują. W trakcie takich kontroli osoby "kontrolujące" nie rozmawiały ani z wychowawcami. Nikt, nigdy nie zapytał dzieci, czy w RDD nie dzieje się im krzywda, czy jest im dobrze, czy czują się bezpieczne".
- czytamy w skardze złożonej na ręce przewodniczącego Zielińskiego, a które adresowane było do wszystkich radnych.
Radna Małgorzata Nowak po raz kolejny się zdenerwowła i zażdała wyjaśnień,w jakiech warunkach przeprowadzono rozmowy z wychowankami RDD, czy był przy nich wymagany w takich przypadkach psycholog? - Ja żądam, jako obywatel, żeby dzieci z tego miejsca zostały zabrane! - grzmiała radna.
****
Do sprawy oczywiście powrócimy. Udało nam się dotrzeć do kilku dokumentów, które postaramy się zaprezentować naszym czytelnikom.
Napisz komentarz
Komentarze