Mariusz Strzępek - koordynator Stowarzyszenia Republikanie - NaszTomaszow.pl
Odpowiedź wydaje się dosyć oczywista ale taka wbrew pozorom nie jest. Teoretycznie nie powinno się ograniczać możliwości wyboru. Jeśli mieszkańcy jakiejś miejscowości chcą wybierać tego samego prezydenta lub burmistrza przez kolejne kadencje, to dlaczego mieliby tego nie robić? Rzecz w tym, że jak mawia Janusz Korwin Mikke, demokracja nie jest doskonałym systemem politycznym. Zdarza się, że wytwarza ona patologie.
Mówienie o równości szans kandydatów w wyborach bezpośrednich, w których kandyduje aktualnie urzędujący szef samorządu, jest mitem. Od samego początku stoi on na uprzywilejowanej pozycji. Dodatkowo stopień zaangażowania społecznego wyborców jest u nas na żenująco niskim poziomie. Wiekszość głosujących osób nie wie dlaczego ani na kogo oddaje swój głos. Znane są w Polsce przypadki, gdzie na powtórne kadencje wybierani są ludzie oskarżeni o korupcję i inne przestępstwa.
W wielu miastach (szczególnie tych małych) samorząd jest największym pracodawcą. Miasto, czy gmina daje utrzymanie setkom a bywa, że tysiącom osób, które w czasie wyborów zainteresowane są utrzymaniem status quo, ponieważ jest ono dla nich równoznaczne z utrzymaniem pracy. Przy niskiej frekwencji wyborczej te samorządowe partie urzędnicze same decydują o tym, kto przez kolejne cztery lata będzie ich szefem.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że jest wielu świetnych samorządowców, dzięki którym miasta i gminy się rozwijają. Odpowiadam, że równie wielu jest tych złych a ci dobrzy mogą się przecież realizować w innej dzialalności publicznej. Osobiście chętnie widziałbym np. w Sejmie doświadczonego i sprawnego samorządowca, znającego realne, ludzkie problemy, zamiast różnej maści celebrytki i celebrytanów.
Jakub Pietkiewicz - pełnomocnik prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego ds. komunikacji spolecznej
To wyborcy decydują o tym kto i jak długo sprawuje funkcje w samorządzie pochodzące z wyboru. Gdy rządy radnych, prezydentów, burmistrzów czy wójtów są niesatysfakcjonujące to z reguły nie mogą oni liczyć na reelekcję.
Wprowadzenie ograniczenia sprawowania urzędu do dwóch kadencji sprawiałoby, że mieszkańcy, którzy dobrze oceniają pracę władz miasta nie mogą głosować na tych, do których mają zaufanie i których kompetencje oceniają najwyżej.
Jeżeli istniałby dodatkowe mechanizmy wsparcia kształcenia kadr do samorządu, a dostępność doświadczonych samorządowców i urzędników mogących udźwignąć trudne obowiązki (jak chociażby zarządzania miastem) byłaby powszechna, to można jak najbardziej rozważać ograniczenie do dwóch kadencji możliwości sprawowania każdej funkcji i to na każdym szczeblu administracji publicznej.
Joanna Skrzydlewska, poseł do Parlamentu Europejskiego:
Jestem przeciw odgórnym ograniczeniom, przecież mówimy o wyborach powszechnych, a w nich to mieszkańcy decydują o tym kto zasłużył ponownie na ich poparcie, a kto – nie. Nie widzę powodu by nie dać kolejnej szansy osobom, które dobrze pełniły swoją funkcję, ale niech decydują o tym wyborcy, a nie odgórnie narzucane regulacje. Jeśli ktoś się nie sprawdzi, zawiedzie – nie zostanie ponownie wybrany, to najlepsza weryfikacja dla osób pełniących funkcje publiczne.
Jestem natomiast zwolenniczką wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych dla radnych we wszystkich samorządach, ponieważ tylko w ten sposób sumienni i pracowici mają szansę na ponowny mandat, a leniwi – nie.
Pierwsze miejsce na liście wyborczej do samorządu jest – z reguły – gwarantem mandatu, a czy wszyscy z „jedynek” na to zasłużyli? Jednomandatowe okręgi do samorządów – moim zdaniem – są znacznie lepszym rozwiązaniem niż ograniczanie liczby kadencji.
Marcin Witko - poseł na Sejm RP - Prawo i Sprawiedliwość
Po 16 latach można powiedzieć, że reforma samorządowa przyniosła wiele dobrego. Najważniejszym jej osiągnięciem jest zdecentralizowanie władzy i przeniesienie jej blisko ludzi.
Niestety oprócz dobrych osiągnięć pojawiły się w samorządach patologie. Coraz bardziej poważnym problemem samorządów jest skostnienie struktur władz lokalnych, co spowodowane jest wieloletnim sprawowaniem funkcji wójta, burmistrza, czy prezydenta miasta przez jedną i tę samą osobę.
Prawo i Sprawiedliwość złożyło w tej sprawie projekt ustawy (o ile się nie mylę w 2009r.) wprowadzający kadencyjność oraz nie dający możliwości rządzenia zza krat jak to się ostatnio niejednokrotnie zdarzało. Jesteśmy za kadencyjnością.
Oczywiście kwestią otwartą i do dyskusji jest to, czy byłyby to dwie kadencje 4-letnie, czy może dwie kadencje 5-letnie lub trzy 3-letnie. Kadencyjność jeśli nie rozwiązałaby problemu lokalnych układów, powiązań często o podłożu korupcyjnym, to zapewne wspomniane zjawiska znacząco by ograniczyła.
[reklama2]
Marek Kubiak - radny Rady Miejskiej w Tomaszowie Mazowieckim
Jak najbardziej, ograniczyć. Tak jak piastowanie wszystkich funkcji kierowniczo-dyrektorskich włącznie z mandatem posła czy radnego. Owszem, można się zastanowić czy mają to być maksymalnie dwie czy trzy kadencje.
Nawet najlepszy prezydent po pewnym czasie popada w rutynę a oprócz tego tworzy swoistą pajęczynę powiązań i tzw. partię pracy. W takich funkcjach potrzebna jest "nowa krew", nowe spojrzenie.
Urzędujący prezydent stoi w wyborach zawsze na „mega” uprzywilejowanej pozycji. Wystarczy tak rozpisać większe inwestycje, żeby "przypadkowo" uroczyście otworzyć je przed wyborami, czy tak kierować strumień pieniędzy na ogłoszenia do mediów, żeby mieć ich przychylność.
Przy frekwencji ok 40-50% to zawsze urzędujący prezydent jest głównym kandydatem do wygrania. A przy ograniczeniu do 2-3 kadencji tego się unika
Arkadiusz Gajewski - radny Rady Miejskiej, przedsiębiorca - Platforma Obywatelska
Nie. Obywatele powinni mieć wolny wybór i jeśli chcą mieć dwie, trzy czy cztery kadencje jednego prezydenta i on im się podoba to nie widzę powodów, żeby ich wolę ktoś próbował odgórnie ograniczać.
Jeśli już to co najmniej trzy kadencje mogłyby być taką granicą, ale mówię to niechętnie. Oczywiście, że można zakładać, że im dłużej ktoś sprawuje jakąś funkcje tym większe zagrożenie szkodliwym poczuciem „wielkości”, tworzeniem lokalnego układu, oderwaniem od obywateli i ich potrzeb i jeszcze kilka tym podobnych zagrożeń można by wymienić.
Ostatecznie to sami obywatele decydują. Jeśli im się podoba i taka jest lokalna większość to demokracja nie powinna być odgórnie ograniczana. Osiem lat to nie jest wcale tak wiele, a dobry gospodarz powinien gospodarzyć w perspektywie 5-10 lat, a nie 2-4. Jeśli już, to minimum trzy czteroletnie kadencje, mogłyby stanowić barierę, ale na pewno nie dwie.
No, ale ktoś powie zaraz, że jak trzy to może lepiej ograniczyć do czterech albo właśnie do dwóch. Może po prostu nie ma co ograniczać i udoskonalać demokracji tylko ją stosować i tyle. Niech obywatele głosując sami decydują na ile kadencji chcą mieć prezydenta.
Małgorzata Nowak - radna Rady Powiatu Tomaszowskiego - Polska Razem Jarosława Gowina
****
Pytanie dotyczące kadencyjności zadaliśmy kilkunastu osobom. Większośc z nich nie zadala sobie trudu, by odpowiedzieć. Pytaliśmy m.in. Tomasza Trzonka, Grzegorza Haraśnego i kandydującą w wyborach do Parlamentu Europejskiego Agnieszkę Łuczak. Mówi się trudno, narzucać się juz w przyszłości nie będziemy. Kolejne pytanie dotyczyć będzie finansowania lokalnego sportu. Może być ciekawie.
Czytaj także i komentuj:
Czy potrzebne nam Dni Tomaszowa
Napisz komentarz
Komentarze