Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 14:41
Reklama
Reklama

Subiektywna historia rock'n'rolla Antoniego Malewskiego cz. 23 - Oszołomstwo czy miłość?

Była jesień roku 1963, Wojtek "Szymon" studiował w Warszawie i tam zamieszkał u swojej rodziny na Saskiej Kępie przy ulicy Walecznych. Skończyły się seanse muzyczne w mieszkaniu przy Placu Kościuszki 17. Muzycznie nie byliśmy już wtedy "osłabieni". Każdy z uczestników tych seansów u Szymona posiadał w domowej dyskografii jakieś płytowe skarby: muzyczne pocztówki, grające plastiki czy magnetofonowe szpule, na których zapisany prawdziwy rock’n’rollowy, muzyczny, arsenał. Na weekendy, nasz przyjaciel przyjeżdżał i zawsze przywoził z sobą jakąś płytową nowość. Teraz dopiero odczuliśmy, czym dla nas jest dom przy Placu Kościuszki 17, okres "wojtkowego" niebytu w mieście był tego największym dowodem.

 

Pewnej soboty dotarliśmy wieczorem z Andrzejem Tokarskim do Szymona (przybył ze stolicy na weekend). W pokoju zastaliśmy sporą grupę kolegów, również tak jak my spragnionych rock’n’rollowej atmosfery. Kiedy otworzyliśmy drzwi  wprost rzucił nas na kolana niesamowite brzmienie utworu Margie w wykonaniu ukochanego Fatsa. Już przy pierwszych taktach, po pierwszym refrenie, kiedy wchodzi niesamowicie brzmiący saksofon, cały byłem grogi. Wojtek przywiózł z Warszawy pożyczonego od kuzyna singla z tym właśnie przebojem. Muszę powiedzieć, że w Margie zakochałem się od pierwszego wejrzenia (czyt. posłuchania). Cały wieczór puszczaliśmy tylko ten utwór, nie byliśmy osamotnieni, wszyscy obecni w pokoju odczuwali podobną potrzebę słuchania, tylko. W rock’n’rollowej dyskusji, Szymon zakomunikował nam, że na warszawskiej Starówce, w kawiarni/restauracji Kamienne Schodki zainstalowano grającą szafę, w której znajdują się same hiciory, wśród których jest także słuchany przez nas utwór.

 

Późnym wieczorem kiedy wracaliśmy z Andrzejem Tokarskim do domu w naszych głowach wciąż grał Fats Domino. Szliśmy w milczeniu pokonując oświetloną kiepsko ulicę Warszawską, oszołomieni i zaskakująco zakochani do bólu zasłyszanym hitem. Nie byłem w stanie sobie wytłumaczyć, dlaczego? Przecież w swoim życiu niejeden utwór był dla mnie duchowym pokarmem i do takich emocji nie dochodziło. Fats zadziałał na nasze dusze, wyobraźnię jak narkotyk. Choć rozmowa nam się nie kleiła, to jednak Andrzej wydobył z siebie bardzo ważną myśl - Tolek, tak jak ty, ja również mam mętlik w głowie. Pomyślałem, że można byłoby, któregoś weekendu odwiedzić Szymona w Warszawie. Poszlibyśmy na Starówkę i moglibyśmy cały dzień słuchać Margie. Szybko zripostowałem słowa Andrzeja, - Tak Andrzej, zaskoczyłeś mnie pomysłem, choć jest fantastyczny, tylko jak wiesz potrzebne jest nam sporo „kapuchy”. Jak ją zdobyć?

 

Już od poniedziałku podjęliśmy akcję poszukiwania "surowców wtórnych". Przeczesałem komórkę, nie tylko swoją, również sąsiadów, znalazłem kilkadziesiąt przykurzonych butelek, sporo metalowego złomu oraz przeróżnych, ubraniowych szmat. Andrzej na swoim podwórku czynił to samo. Gdy spotkaliśmy się wieczorem (mieszkaliśmy w pobliżu na przysłowiowy rzut beretem -  ja w narożniku ulic Warszawska/Zawadzka a Andrzej po drugiej stronie przy Głównej 2/4) uznaliśmy wspólnie, że Warszawa musi być nasza.

 

 

Akcja szmaciano, butelkowo, złomowa trwała przez kilka tygodni. Przeszukaliśmy wiele starzyckich podwórek, placów, nieużytków w czym pomagali nam koledzy z dzielnicy (Marian Kot, Zbyszek Trachta, Andrzej Matysiak). Punkt skupu surowców wtórnych, opakowań szklanych mieścił się przy Głównej naprzeciw posesji, w której mieszkał Andrzej Tokarski. Po sprzedaży, uzbieraliśmy sporą sumę pieniędzy, dziś nie pamiętam dokładnie tej kwoty, ale była w przedziale 200/250 złotych. Suma, która gwarantowała i zabezpieczała bez przeszkód rock’n’rollową eskapadę do stolicy.

Przyjechaliśmy do Warszawy pociągiem, w piątek wieczorem. Wojtek oczekiwał nas  na Dworcu Głównym. Wiedzieliśmy, że noclegu nam nie załatwi. Sam mieszkał nie u siebie. Pozostała nam dworcowa poczekalnia. Udaliśmy się do popularnej w tamtych latach, pijalni piwa Baryłeczka, przy ulicy Marszałkowskiej. Przy piwie i żółtym serze (podawano do kufla różne gatunki sera wkalkulowane w cenę piwa) konsumując (żółtym serem rozwiązaliśmy problem kolacji) i gawędząc, zabijaliśmy czas do sobotniego poranka, który miał być dla nas wydarzeniem szczególnym, spotkaniem przy grającej szafie (nigdy tego urządzenia na żywo nie widziałem) z Fatsem Domino. Bardzo późno przyszliśmy do dworcowej noclegowni.

 

 

 

Noc na Dworcu Głównym mieliśmy koszmarną, bez przerwy nachodziły nas patrole MO, SOK, ORMO. Kontrolowały oczekujących (ale też śpiących na ławkach bezdomnych czy nocnych łazików) na pociąg pasażerów. Takie to były czasy. Tej nocy dwa a może trzy razy nas sprawdzano, na szczęście mieliśmy wykupione bilety powrotne, co prawda na niedzielę ale na daty nie zwrócono szczególnej uwagi.

 

Około 6.00 rano, toaleta w dworcowej WC (przemycie twarzy) oraz śniadanko w pobliskim barze mlecznym (bułka z masłem, gorące mleko). Śniadanko było cienkie, szkoda było wydawać pieniążki na droższe, bardziej treściwe posiłki. Gotówka była przeznaczona na inne wydatki, miała karmić kieszenie, grającej szafy. W cieple baru mlecznego spędziliśmy troszkę porannego czasu (więcej niż godzinę), by około 8.30 wyruszyć, kierunek Starówka. Po drodze rozmieniliśmy kilka banknotów na pięciozłotówki. W narożniku Starego Rynku, tuż przy ulicy Kamienne Schodki gdzie mieściła się kawiarnia o tej samej nazwie (lokal otwierano o 9.30), oczekiwał nas wcześniej umówiony, Wojtek Szymon.

 

Kiedy stanęliśmy przed lokalem, był już czynny. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy tylko otworzyliśmy stare, ciężkie, "średniowieczne" drzwi do kawiarni, jeszcze nie przekroczyliśmy progu, a tu z wnętrza dobiegał głos Fatsa w oczekiwanym przez nas utworze Margie. Ładnie nas Fats przywitał – rzekł do mnie Andrzej – tak jakby się spodziewał naszego przyjazdu. Utwór ten był aktualnie na topie światowych list przebojów i przychodząca tu młodzież,  chciała tak jak i my posłuchać tej płyty.

 

Pomimo wczesnego przedpołudnia z trudem znaleźliśmy wolny stolik. Nie spodziewałem się o tej porze dnia takiej frekwencji, była dopiero godzina 10.00 rano. Pierwsze co uczyniliśmy po zabazowaniu się, to z Andrzejem doszliśmy do grającego mebla, wyszukaliśmy w spisie Margie i wrzucaliśmy kolejno kilka monet, raz ja raz Andrzej, w otwór kieszeni. Za każdym razem przyciskaliśmy guzik WŁĄCZ, który zapewniał nas, że uruchomiliśmy właściwą płytę. Taki zabieg z grającą szafą robiliśmy tego dnia wielokrotnie, siedzieliśmy w Kamiennych Schodkach aż do całkowitego zamknięcia lokalu. Ponieważ nazajutrz, w niedzielę planowaliśmy powtórzyć muzyczny seans z Domino na warszawskiej Starówce, zaczęliśmy oszczędniej rozdysponowywać naszą gotówką. Przed północą wróciliśmy na Główny.

 

Nie było takiej osoby, która przybywając do Kamiennych Schodek, przynajmniej raz nie wrzuciła monety w kieszeń szafy, ze wskazaniem na super hit. Mogę powiedzieć, że cały dzień jak i w niedzielę do popołudniowych godzin naszego pobytu w lokalu, był pod znakiem Fatsa Domino. Na palcach jednej ręki można było wyliczyć inne utwory rozchodzące się z głośników szafy grającej. Kolega Wojtka, Marek, włączył nam utwór, którego wcześniej nie słyszałem, a stał się dla mnie wielkim przebojem. Był to cudowny The Lion Sleeps Tonight w wykonaniu zespołu The Tokens. Do dziś słucham tego utworu z wielką przyjemnością, który tak jak Margie przypomina mi lata 60-te, warszawską Starówkę i pobyt w Kamiennych Schodkach.

 

 

Jeszcze ktoś dwukrotnie tę piosenkę powtórzył. Głos naszego idola rozchodził się po całej kubaturze dwuizbowych pomieszczeń w lokalu, przeszywając na wskroś niejedną, zasłuchaną, młodą duszę. Bardzo szybko zleciała nam sobota na warszawskiej starówce. Nie zauważyliśmy jak kelnerka zakomunikowała nam, że czas  kończyć muzyczne biesiadowanie wypowiadając słowa, - Zamykamy. Proszę opuszczać lokal. Jeszcze raz tej jesieni przyjechaliśmy z Andrzejem na warszawską Starówkę by ponownie spotkać się z ukochanym utworem Fatsa Domino, Margie.

 

 

 

 

W październikową niedzielę 2008 roku pojechałem z przyjaciółmi ze Stowarzyszenia ALA na wycieczkę do Warszawy. Głównym celem tego wyjazdu było zwiedzanie nowo powstałego, dzięki prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu (pomysł z powstaniem muzeum zrodził się kiedy Kaczyński był Prezydentem Warszawy), Muzeum Powstania Warszawskiego. Po wyjściu z muzeum mieliśmy co najmniej trzy godziny czasu wolnego, więc z grupą kolegów - Jacek Buczyński, Rysiek Gawarzyński, Bożena Dulas i ja – udaliśmy się z placu pod Grobem Nieznanego Żołnierza (w okolicach grobu zaparkowaliśmy autokar) na warszawską Starówkę. Kiedy znaleźliśmy się na Starym Rynku, Bożena pierwsza dostrzegła szyld lokalu, „Kamienne Schodki”, który natychmiast przypomniał mi się okres młodości, jak z Andrzejem Tokarskim, dokładnie 45 lat temu, przyjeżdżaliśmy ponad 100 km od domu, oszołomieni utworem Margie, Fatsa Domino, by wysłuchać tego hitu, tym samym wyrażając swoją miłość do tamtej epoki, do rock’n’rolla.

 

Kiedy przekraczaliśmy z Bożeną (Jacek z Ryśkiem udali się dalej by zwiedzać warszawskie zabytki) próg lokalu, drżały mi nogi,  jak jesienią 1963 roku. Wierzchnie okrycia przyjęła nam bardzo sympatyczna, dystyngowana pani szatniarka wzbudzając w nas przyjane uczucia. Dwa pomieszczenia kawiarni były identyczne jak w tamtych latach. Zmienił się tylko wystrój wnętrza. Bufet w tym samym miejscu, nie było tylko stojącej obok bufetu grającej szafy. Nie było również – Margie.

 

W pierwszym pomieszczeniu, w którym usiedliśmy, dwie starsze panie spożywały ciasto firmowe (jabłecznik na gorąco) przepijając herbatą, w drugim pomieszczeniu vis a vis mojego miejsca, siedziało małżeństwo w średnim wieku z trojgiem dzieci spożywając obiad. Zamówiliśmy ten sam zestaw co starsze panie, jabłecznik na gorąco, lecz zamiast herbaty, kawę.

 

Opowiadałem Bożenie o wydarzeniach w tym lokalu sprzed blisko pół wieku. Kawiarnia była praktycznie pusta, tak, że mój głos (choć mam silny jego tembr) był słyszalny nie tylko w pomieszczeniu, w którym spożywaliśmy ciasto ale również w bufecie jak i szatni. W pewnym momencie, w trakcie moich opowieści, odezwała się pani szatniarka, - Proszę pana, ja jestem warszawianką, gdy byłam młoda, kawiarnia Kamienne Schodki była moim drugim domem. Przychodziłam ze swoim towarzystwem, tu poznałam mojego, nieżyjącego dziś męża. Utwór, o którym pan mówi, „Margie”, przyciągało tu całą Warszawę. Ja również wielokrotnie w kieszeń szafy wrzucałam monetę by usłyszeć ten przebój. W tym lokalu spędziłam całą, swoją młodość. Dzisiaj posiadając komunistyczną emeryturę nie jestem w stanie, będąc samotną kobietą, utrzymać się przy życiu, dlatego dorabiam jako szatniarka. Na szczęście pracuję w lokalu mojej młodości, który kocham. Przychodzili tu wówczas, mój kolega Wojtek Gąssowski, Marek Zarzycki, Irena Santor, bywał też Bogusław Wyrobek jak i sam pan Franciszek Walicki.

 

Wzruszyłem się do łez, kiedy odbieraliśmy wierzchnie odzienie, jeszcze przez kilka minut rozmawiając z panią szatniarką, przywoływaliśmy tamte, wspaniałe czasy. Jeszcze dziś jak wspominam wycieczkę do Warszawy, która oprócz przywrócenia patriotycznej pamięci, również przysporzyła mi dużo wspomnień i wzruszeń z lat młodości.

Kiedy swoim bliskim i znajomym opowiadam o wyjeździe do Kamiennych Schodków, by posłuchać tylko jednej płyty, jednego utworu, zauważam drwiące uśmieszki, zręcznie ukrywające określenie OSZOŁOM. Usprawiedliwiając przed ludźmi swoje postępowanie, zbytnio nie wysilam się, by kogokolwiek przekonywać, że tak mogła wyglądać najszlachetniejsza, bezinteresowna MIŁOŚĆ. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że uczucia, emocje jakich doznałem były czymś najpiękniejszym w moim życiu, że choć przeżytych kształtów, żaden cud nie wróci do istnienia, dlatego zabieram je z sobą w kosmiczną wieczność. Bo są moje, i tylko moje. Zawsze dokonując wyboru, będę w nierozstrzygniętej ambiwalencji czy to było oszołomstwo  czy miłość?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Sally 04.03.2013 22:34
I tak trzymac,tylko to sie liczy :)

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
ReklamaAd Libitum da koncert w MCK Za Pilicą
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne  Elbur PB 636 Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 636 Cena: Do negocjacjiZ pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów oraz montaż gratisNa zdjęciu: Łóżko PB 636 w kolorze dąb sonoma z dzielonymi barierkami po jednej stronie łóżka. Akcesoria: Lampa przyłóżkowa. Szczególną cechą modelu łóżka PB 636 jest możliwość opuszczenia leża do poziomu 29 cm. Niska pozycja pozwala na większy komfort użytkowania osobom o niższym wzroście oraz redukuje w znacznym stopniu możliwość odniesienia urazu w sytuacjiprzypadkowego wypadnięcia. Zakres regulacji wysokości, pozwala na pracę opiekunów w optymalnych warunkach. Możliwość stosowania dzielonych barierek powoduje, że użytkownik nie musi być na stałe ograniczony barierami w przestrzeni łóżkaKolory standardowe: Kolory niestandardowe*: DETALE PRODUKTU:1. Położenie leża 29 cm od podłogi4. Pilot z blokadą poszczególnych funkcji2. Dekoracyjna osłona leża5. Podwójne koło z hamulcem3. Nowoczesny napęd podnoszenia leża6. Dzielona barierka (opcja)OPCJE:zmiana długości i wypełnienia leża • zmiana kolorystyki • dzielone barierkiPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze175 kgMaksymalna waga użytkownika140 kgRegulacja wysokości leża:od 29 do 72 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:207 × 106 cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 16 cmCiężar całkowity:118,6 kgKółka jezdne:100 mm z hamulcem FUNKCJEDO POBRANIA: Karta produktu PB-636 [PDF]
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama