Muszę przyznać, że po mieście głośnym echem rozeszła się informacja o szczecińskim występie, jakby na to nie patrzeć – sukcesie, Mirka Orłowskiego. Równolegle z konkursowymi reminiscencjami, ja z Wojtkiem, po powrocie z sopockiego Non Stopu, wywalczyliśmy, uzgodnione wcześniej z dyrektorem ZDK Włókniarz, pierwsze w historii miasta, młodzieżowe fajfy w kawiarni Literacka, o których na łamach niniejszej, Subiektywnej Historii R&R w Tomaszowie, wcześniej opowiadałem.
Uważam te dwa wydarzenia za wielce znaczące dla miasta, dla rozwoju w naszym grodzie rock’n’rolla. Mówiło się o nich głośno w tomaszowskich lokalach, kawiarniach, szczególnie zważywszy na porę roku, na nadpilicznych plażach. Również na prywatnych spotkaniach u Wojtka Szymona przy Placu Kościuszki 17, gdzie tematy do opowiadań i dyskusji, były tylko dwa – Mirka wspomnienia ze Szczecina i nasze z Trójmiasta. Patrząc na nie z perspektywy minionych lat, dzisiaj mogę z dużą odpowiedzialnością powiedzieć, że rok 1962 był najważniejszym dla tomaszowskiej młodzieży. Odnieśliśmy epokowy sukces, który zaprocentował w późniejszych latach.
Mirek o swoim szczecińskim sukcesie opowiadał na wszelkiego rodzaju spotkaniach towarzyskich. Ale postanowił też swój talent prezentować mieszkańcom miasta na różnych występach, festynach ludowych, imprezacvh organizowanych na okoliczność świąt państwowych (wówczas były to: 1 Maja, 22 lipca, 12 października). Orłowski występował wszędzie: na scenie ustawianej na dany koncert na Placu Kościuszki, w Ogrodzie Botanicznym w ZDK Włókniarz, w kinowej sali w ZDK Chemitex-Wistom (dziś Malinowa) przy ulicy Spalskiej czy na małej estradzie w pobliskiej Spale (w tamtych latach była ona największym kurortem w centralnej Polsce).
Występy zespołu z ZDK Chemitex - Wistom, w którym Mirek był solistą, odbywały się również w świetlicach przyzakładowych. Mirkowi akompaniowali wszechstronni, wspaniali instrumentaliści z zespołu Piliczanie, których pozwolę sobie przedstawić na łamach Nasz Tomaszów.pl: akordeon – Stanisław Solarski, pianino, akordeon – Ryszard Kuciński, saksofon – Henryk Łepek, Michał Franczak (później grał w DIX-61), trąbka, gitara - Andrzej Tomczyk, kontrabas – Janek Rudny, perkusja – Janek Porczyk, gitara – Jurek Pietrzak, Janek Szymański, akordeon
i później saksofon – Wojtek Jóźwik (do dzisiaj klezmerzy ze swoim zespołem i to z dużym powodzeniem).
W repertuarze tomaszowskiej gwiazdy rock'n'rolla były polskie piosenki, aktualne przeboje, również zagraniczne, szczególnie z repertuaru Billa Haleya (któego uwielbiał najbardziej), Fatsa Domino czy wspomnianego Ricky Nelsona. A kiedy twist zawładnął światem jego bożyszczem stał się nieśmiertelny, Chubby Checker z Peppermint’ Twist, Let’s Twist Again czy The Twist.
Zanim doszło do naszego wspólnego spotkania w Jagódce, odbyło się już kilka fajfów w Literackiej, więc była okazja, by omówić spotkanie przy Warszawskiej 10. Do Literackiej przychodzili na fajfy również muzycy z Jagódki, z DIX-61; Jurek Tomasik Tomaszewski, Wiesio Grzyb Banasik, Wacek Dryżek, Romek Grabczyk, Andrzej Pachniewicz, Jurek Pietrzak, Wiesława Labrync, Leszek Borek czy sam kierownik zespołu, Zdzisław Piwek Piwowarski. W ich przychodzeniu na nasze imprezy taneczne nie było nic dziwnego, czerpali do swojego repertuaru wiele muzycznych nowości z tych spotkań, reprezentowaliśmy przecież jedno pokolenie, do bólu zarażone rock’n’rollem.
Mogę szczególnie powiedzieć o Jurku Tomasiku, że dużo czerpał do swojego repertuaru z utworów odtwarzanych na fajfach w Literackiej czy z płytoteki Szymona. Często bywał u Wojtka na muzycznych seansach. Ściągnął tutaj na swój saksofon dwa super hity, Rudy’s Rock z repertuaru The Comets zespołu Billa Haleya czy Honky Tonk z repertuaru Billa Doggetta. Również jego klarnetowe hity, wygrywane na dancingach w Jagódce, z repertuaru geniusza klarnetu Acker Bilka jak Creole Jazz, Stranger On The Shore, Summer Set czy Petit Fleur Sidneya Becheta jak i wiele innych, instrumentalnych przebojów zaczerpniętych było z wojtkowej, muzycznej skarbnicy.
Pamiętam dokładnie to spotkanie na dancingu w Jagódce przy ulicy Warszawskiej 10. Zawsze na tańce w tym lokalu przychodziły tłumy ale na tą dancingową sobotę, przybyło szczególnie dużo ludzi, w kawiarni był nadkomplet. Mieliśmy wynajętą ośmioosobową kabinę, w której siedziało nas chyba z 10 osób a może i więcej. Było ciasno. Nie wiem czy wszystkich zapamiętałem, postaram się wymienić tych, którzy na pewno znaleźli się tu z nami. Byli to WojtekSzymon, Reniek Szczepanik, Mirek Orłowski, Andrzej Kuźmierczyk, Romek Jędrychowski, Kaziu Cychner, Janusz Bartkowiak, ja i Grzesiek Gajak. Nasze dziewczyny do tańca siedziały obok kabiny przy połączonych stolikach, było ich z osiem.
Gdy tylko muzycy z DIX-61 zagrali, wszyscy głodni tańców, rzuciliśmy się do siedzących obok dziewczyn, by na parkiecie rozpocząć rock’n’rollowe szaleństwa. Gdy zakończyła się taneczna rundka udaliśmy się do stołów. Mikrofon, odłożywszy saksofon, wziął do ręki Jurek Tomasik Tomaszewski i zagaił, - Proszę państwa, by smaczniej nam się spożywało wiktuały sporządzone przez załogę naszej restauracji, na scenkę kawiarni poproszę Mirka Orłowskiego by podzielił się z nami wspomnieniami ze szczecińskiego, z festiwalowego Finału I Konkursu „Szukamy Młodych Talentów”
Mirek jak przystało na wytrawnego mówcę, wykorzystując przerwę w tańcach, kwadrans a może i dłużej, opowiadał o swoich osobistych przeżyciach, zakulisowych rozgrywkach jakie miały miejsce wśród wykonawców i organizatorów. W konkursowym występie Mirkowi akompaniował, do utworów wykonanych w języku polskim Podmoskiewskie wieczory iTwo Hound Dogs w języku angielskim, zespół COMBO (zajął V miejsce w konkursie zespołów) z Piotrkowa Tryb. Liderem zespołu był grający na gitarze prowadzącej nasz wspólny kolega, nieżyjący Bronek Krasoń (wspaniały gitarzysta).
Najwięcej emocji wywołała opowieść z finału, który odbył się w strugach deszczu na szczecińskich kortach przy ulicy Wojska Polskiego. Pomimo ulewy były one wypełnione były po brzegi a zebrana publiczność na boso, okryta w kuse peleryny, niektórzy z gołym torsem przy zdjętej koszuli, tańczyła w rytmach rock’n’rolla przygrywającym finalistą (Helena Majdaniec, Wojtek Korda, Wojtek Gąssowski, Karin Stanek) przez zespół Czerwono Czarnych. Z konkursowego finału, Mirek w nim nie uczestniczył, wyłoniła się Złota Dziesiątka, z którą zespół Czerwono Czarnych w latach 1962/63 (zawitali również do Tomaszowa) koncertował z wielkim powodzeniem po kraju.
Na zakończenie opowieści, jak przystało na szczecińskiego finalistę, Mirek zaśpiewał jako, że na świecie panował twist, dwa hity w tym stylu, Pony Time i Let’s Twist Again. Natychmiast parkiet w Jagódce wypełnił się tańczącymi maksymalnie. Twistowe szaleństwo trwało do końca dancingu.
Napisz komentarz
Komentarze