Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 23 stycznia 2025 03:25
Reklama
Reklama

Wietnam (Da Nang) - Czarna dziura i Hongkongcisco

Po zwiedzeniu najważniejszych zabytków Hue zdecydowałem się kontynuować zabawę w wycieczki po pułapkach turystycznych. Za kolejny punkt na mojej mapie, w myśl niskich dziennych przebiegów, obrałem sobie leżące ok. 100 kilometrów od Hue Da Nang.

Przy porannej kawie w lokalu z wifi, znów skorzystałem z couchsurfingu wysyłając kilka zapytań o dach nad głową i międzykulturowe towarzystwo. Nie spodziewałem się takiego odezwu. Na pięć wysłanych wiadomości, w ciągu kilkudziesięciu minut, oddzwoniły do mnie trzy osoby. Wszedłem spowrotem na couchsurfing i mój wybór padł na Wonga. Po pierwsze, nie lubię nocować u kobiet - couchsurfing to nie serwis randkowy. Po drugie, Wong był jedyną osobą nie mającą stałego zatrudnienia ani zobowiązań w postaci szkoły. Spodobało mi się to, że mogłem wykorzystać swój czas w Danang stając się cieniem typowego, wietnamskiego nastolatka.

 

Z Hue do Da Nang miałem tylko 100 kilometrów, więc specjalnie mi się nie spieszyło.

 

Pozostała kwestia dostania się do mojej miejscowości docelowej. Regulując rachunek w hostelu, pani zaoferowała mi zabukowanie biletu na autobus za jedyne 200.000 dongów (10 dolarów). Taniej wyszłoby zwykłe udanie się na stację i zapłata u kierowcy, ale dzielnica turystyczna w Hue zdominowana jest przez usługi typu wynajem wszystkiego, przedłużanie wizy i innych części ciała, rezerwacje biletów na wszystkie środki transportu w obrębie całej galaktyki, itp. Niektórzy podróżni nie wyobrażają sobie, że jadąc z miejsca na miejsce można kupić bilet na stacji. Miejsce musi być zaklepane wcześniej i już. Sam, nie lubię niczego klepać - średnio przepadam za zobowiązaniami wymagającymi ode mnie punktualności.

 

Idąc z tabliczką wzdłuż drogi wylotowej z Hue, zatrzymał się skuterek, którego kierowca wywiózł mnie z miasta. Niestety, okazało się, że był mototaksówkarzem i domagał się zapłaty. Za 5 kilometrów do miejsca, w którym trasa wylotowa łączy się z obwodnicą, która jest częścią AH1 chciał zielony, plastikowy banknot 100.000 dongów (5 usd). Bez targowania, po prostu, dałem mu 20.000 dongów, czyli tyle, ile usługa faktycznie była warta. W miejscach turystycznych, kierowcy lubią rzucać ceny z kosmosu. Dopisałem na tabliczcę zwrot "khong co tien" - czyli "za darmo". Praktycznie, od razu gdy stanąłem wzdłuż drogi zatrzymał się kolejny motocykl. Tym razem, pokazałem nowy zwrot. Kierowca o imieniu Thanh, po angielsku odpowiedział, że nie ma najmniejszego problemu i zaprosił mnie na tylną część siedzenia. W drodzę, wytłumaczył mi, że pochodzi z Khan Tho leżącego w Delcie Rzeki Mekong, a w centralnym Wietnamie odwiedza znajomych. Do Da Nang wracał oddać wynajęty skuter i stawić się na lot powrotny do swojego miasta.

 

Czekało mnie zatem 100 kilometrów jazdy skuterem o pojemności skokowej 125 centymetrów sześciennych. Po przejechaniu kilku pierwszych kilometrów, Pan Thanh słusznie zauważył, że moja czapka nie jest utwardzana. "Trzeba Ci kupić kask", powiedział. W Wietnamie, wsiadając na jednoślad inny niż rower, trzeba założyć nawet najbardziej prowizoryczny hełm. W odróżnieniu od wielu miejsc na Świecie, tutaj, drogówka lubi się do takiej błahostki przyczepić. Zatrzymaliśmy się więc przy jednym z ulicznych straganów i kupiliśmy najtańszy, nie tylko znajdujący się na stanie, ale jaki w ogóle w życiu widziałem, kask. Kosztował całe 20.000 dongów (1 dolar). Mimo, że był nowy, miał jedną wadę - pastelowo różowy kolor pasowałby bardziej do cykającej słitfocie przed lustrem małolaty.

 

 

Muszę przyznać, że znajdując się na tyle najsłabszego drogowego ogniwa wrażliwego na wszystkie wyboje w drodzę i rozsypany w losowych miejscach piasek, czasami zamykałem oczy widząc wyprzedzającą na trzeciego ciężarówkę prującą prosto na nas. Wietnamscy kierowcy, są jednak dobrym materiałem do badań nad telekinezą. Oni po prostu wiedzą kiedy zjechać, kiedy jechać pod prąd, kiedy ustąpić, a kiedy się wcisnąć - i to nie tylko wtedy gdy domagający się miejsca "szybkus" z tyłu obwieści innym swoją obecność głośnymi decybelami klaksonu. Thanh, okazał się być jednak dobrym, przezornym kierowcą ze świetnym poczuciem humoru. Po około 50 kilometrach od Hue, zjechaliśmy pod wiatę nad morską zatoką. Wszyscy kierowcy ładowali na skutery na specjalną przyczepę.

 

"Pewnie ucinamy sobie drogę promem zamiast jechać przez góry", pomyślałem, ale za chwilę doszło do mnie, że pod naczepą znajdują się koła a cały ładunek zaprzęgnięty jest do dostawczego Forda Transita. Nie była to przeprawa promowa. Tak wygląda przygotowanie do przejazdu przez "czarną dziurę" znajdującą się po środku prowincji...... . Czarna dziura to, w istocie, kilkukilometrowy tunel - użytkowe dzieło wietnamskich i japońskich inżynierów oraz dobrze zbudowanych przedstawicieli klasy robotniczej.

 

Góra, pod którą przebiega, stanowi granicę klimatu i portal kilku wymiarów w jednym. W zależności od pory roku, wjeżdżając mokrzy od deszczu przy wyjeździe, najpierw nas oślepi a potem wysuszy słońce. Wietnam, bowiem, znajduje się pod wpływem dwóch monsunów - zimowego, podlewającego obszar północno-zachodni, oraz letniego, który daje się we znaki reumatykom na południu i południowym wschodzie. Ponieważ ja zjeżdżałem w dół w środku lutego, kiedy tylko wysiedliśmy z busika podążającego posłusznie za przyczepką z motocyklami, od razu poczułem skwar gorącego tropikalnego słońca i gorące uderzenie, w miarę suchego wiaterku. Przez chwilę poczułem się trochę jak jeden z bohateru serialu "Sliders", w którym w każdym odcinku, grupka przenosiła się do innego wymiaru tego samego świata.

 

Chmury monsunowe V.S. słońce.

 

Niestety, tym razem, przyszło mi zapłacić za nagłą zmianę klimatu - i to nie złym samopoczuciem tylko zadyszką spowodowaną treningiem przełajowego sprintu na szybką orientację w różnych miejscach. Moje pierwsze dwa dni w Da Nang, polegały na krótkodystansowych biegach do celu i spowrotem. Po raz pierwszy odkąd wyjechałem z Tomaszowa, bowiem, dotknęła mnie tzw. "biegunka podróżnych". Na szczęście, tak jak początkowo myślałem, było to spowodowane nie zatruciem pokarmowym a zmianą metabolizmu spowodowaną innymi warunkami atmosferycznymi i kłopoty szybko się skończyły.

 

W przerwie od sprintu.

 

 

 

Do centrum Da Nang dojechaliśmy późnym popołudniem z przerwą na kawę po drodzę. Skontaktowałem się z Wongiem, który poprosił mnie żeby poczekać do 19 z powodu zobowiązania rodzinnego. Zjadłem więc lekki lunch i znalazłem kawiarnię z wifi żeby poczytać w spokoju o miejscach znajdujących się w okolicy. Tym razem, nie spotkałem nikogo znajomego. Dookoła siedzięli sami nieznajomi, którzy nie mięli ochoty wchodzić ze mną w żadne interakcje.

 

Po jakimś czasie, przyjechał Wong - bystry chłopak mający przerwę od edukacji z powodu problemów biurokratyczno-finansowych. Co prawda skończył bardzo elitarną szkołę w Singapurze, ale nie może kontynuować nauki w Wietnamie. Zostaje mu Zachód lub spowrotem Singapur. Tam, jednak, by się utrzymać potrzebuje stypendium. Wong, nie traci jednak dobrego ducha i czasem krejzolskiego poczucia humoru.

 

 

Z Wongiem w Da Nang.

 

Przez kolejne trzy dni na małym skuterku Wonga zwiedzaliśmy Da Nang i jego najbliższe okolice. Wcinając po wyczerpujących dniach na zewnątrz domowe posiłki przygotowane przez jego mamę, jak to nastolatkowie, próbowaliśmy zrozumieć porządek Świata i granice pomiędzy obiektywnością a subiektywnością, globalizmem a imperializmem, rasizmem a nadużyciem przywilejów, itp. Niestety, żadnej z filozoficznych rozkminek nie udało nam się rozgryźć. Doszliśmy jednak do pewnych wniosków - obydwoje musimy się w końcu zająć jakąś pracą. Niekoniecznie od razu wielkimi karierami, ale choćby czymś dorywczym. Ja, w prawdzie jeszcze nie zacząłem, ale trzymam kciuki za mojego wietnamskiego brata, który rozesłał już swoje pierwsze kopie CV.

 

W Da Nang, podobnie jak wody, nie brakuje ciekawych miejsc do zwiedzenia.

 

Jeszcze tego samego wieczoru, kiedy się poznaliśmy, Wong wziął mnie na szybką wycieczkę po centrum miasta. Gdy zgasły światła, Da Nang, które obecnie jest jedną z najprężniej rozwijających się aglomeracji w Wietnamie, skojarzyło mi się z Hong Kongiem. Jest kilka drapaczy chmur - pozostałe się budują, jest rzeka z oświetlonymi mostami, i co najważniejsze - po 18.00 jest jasno.

 

Pierwszego wieczoru, miasto skojarzyło mi się z Hong Kongiem w bardziej naturalnym wydaniu.

 

Nie wiem dlaczego, ale przewodnik, który mam przedstawia południe, które przegrało Wojnę Wietnamską jako obszar mocno niedorozwinięty. Nie wiem jakie kryteria bierze pod uwagę, ale na pewno na liście nie znajduje się powszechny dostęp do prądu w miejscach publicznych. Z tego, co do tej pory zauważyłem, to na południu właśnie jest najwięcej bogatych biznesmenów, ofert pracy, a miasta są czyste i schludne. Informacja z przewodnika wygląda trochę jak informacja z polskich podręczników do historii, że "Niemcy przegrały wojnę" - również w tej kwestii miałem zupełnie inne spostrzeżenia widząc na co stać naszych zachodnich sąsiadów jeszcze w latach 90-tych.

 

Nawet prowincjonalne przedmieścia Da Nang, okazały się być o wiele bardziej zadbane niż ich północni "koledzy".

 

 

Władze miasta biorą na poważnie pojęcie planowania przestrzennego. Na terenach wiejskich znajdujących się na obrzeżach, realizowane są projekty budownictwa społecznego. Robi się to jednak po kolei - najpierw infrastruktura (droga, kanalizacja, media), później domy. Ze względu na potrzebę wzniesienia drapaczy chmur w celu ograniczenia powierzchni biznesowej, oraz działania mające na celu minimalizację korków, mieszkańcy domostw znajdujących się w centrum, zostaną niedługo przesiedleni do granicznych dzielnic. Tutaj, jak się dowiedziałem, kraj pokaże prawdziwie socjalistyczną twarz. Nie będzie to wysiedlenie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Zostanie im zaoferowany albo nowy dom, albo ekwiwalent o wartości znacznie wyższej niż wartość miejsca, które aktualnie zajmują.

 

Na uwagę zasługuje również otwarty pod koniec 2011 roku nowy, międzynarodowy terminal portu lotniczego. Choć na razie, obsługuje on tylko kilka lotów, już podpisane są kontrakty z przewoźnikami, którzy nie zdążyli jeszcze wzbogacić swojej oferty. Nowoczesny terminal został zbudowany obok starego, z którego nadal obsługiwane są niektóre loty krajowe oraz treningi pilotów wojskowych. Stary budynek przypomina nieco wyglądem zaniedbany dworzec autobusowy.

 

Stary obok nowego - aż trudno uwierzyć, że budynek po prawej stronie do niedawna był lotniczym terminalem międzynarodowym. Jeszcze trudniej uwierzyć w to, że kilka lat temu niektórych pasażerów lądujących w Warszawie również wysadzano na dworcu autobusowym. 

 

Choć było mi ciężko, przyznałem się, że jeszcze nie tak dawno, w Warszawie, stał podobny twór, którego patosowa nazwa, nie tylko kłóciła się z rzeczywistością, ale była również jawną obrazą polskiego kompozytora numer jeden. Podejrzewam, że gdyby Pan Chopin był inżynierem, w życiu nie przyznałby się do takiej brzydkiej i kiczowatej Etiudy, jak ta, która zagracała warszawskie lotnisko.

 

Wong pokazał mi też kilka plaż, wzdłuż których ziemię już dawno wykupili bogaci chińscy i zachodni deweloperzy, budujący w rządkach luksusowe kurorty i osiedla willi na sprzedaż.
Mimo iż im bliżej brzegu, tym wyższe są ceny jedzenia i wody (warto zrobić sobie wałówkę przed wycieczką w teren), wstęp na plaże jest darmowy. Tutaj najłatwiej dostrzec jedną z różnic pomiędzy Azjatami a Białopośladkowcami. Granica pomiędzy dwoma rasami przebiega mniej więcej na granicy cienia rzucanego przez gęsto zasadzone palmy kokosowe. Odwrotnie niż w Europie, w Azji, opalenizna jest niemodna. Tutaj, to biały kolor skóry jest w cenie. W sklepach nie znajdzie się samoopalaczy - są za to kremy wybielające wszystkie części ciała. Salony kosmetyczne, które są salonami kosmetycznymi, zamiast solarium zaoferują nam drakońskie peelingi, które tak dobrze rozprawią się z naszym martwym naskórkiem, że prześwitywać będzie przez niego biel kości.

 

Wzdłuż wybrzeża, co chwila otwierane są nowe, luksusowe kurorty i osiedla letniskowych willi.

 

W pobliżu Da Nang, znajduje się perełka architektoniczno-kulturalno-artystyczna. Hoi An to XVI wieczny port zbudowany przez jednego z cesarzy dynastii Nguyen z inicjatywy portugalskiego żeglarza Antonio de Faria. Liczące sobie około 120.000 mieszkańców, niewielkie miasto, prawie w całości zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO. 

 

Będąc w okolicach Da Nang, grzechem byłoby nieodwiedzenie XVI-wiecznego Hoi An.

 

Od czasów Renesansu, kiedy to Europejczycy próbując pogodzić się, ze smutną myślą, że nie są centrum Wszechświata zaczęli masowo próbować udowadnić innym, że są pępkiem Świata, miasteczko nie straciło ani trochę ze swojej międzynarodowej atmosfery. Pomijając japońskie, włoskie i chińskie skuterki na drogach, styl budynków i ulic to prawdziwy, niezawsze udany, ale jakże odważny zachodnio-orientalny eklektyzm. Są wpływy francuskie, są włoskie, są portugalskie, hiszpańskie, japońskie, hinduskie; brakuje tylko naleciałości antarktycznych. Słowem, Hoi An to prawdziwie kosmopolityczna "prowincja".

 

Widok z Mostu Japońskiego z odbijającym się w tafle wody kawałkiem domku w stylu skandynawskim i charakterystyczną dla Azji Południowo-Wschodniej palmą arekową.

 

W dodatku, panuje tutaj atmosfera iście portowa - na targowisku, wszyscy prawie jednym chórem próbują tak wypośrodkować ceny by pasowały zarówno kupującemu jak i sprzedawcy, w pozostałych dzielnicach nikomu się nic nie chce; nikt na nikogo nie krzyczy, nikt nikogo nie pogania. Panuje pełen relaks wzbogacany od czasu do czasu importowanym z najdalszych zakątków Świata alkoholem, papierosami, cygarami, kawą i innymi popularnymi używkami.

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 2°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1012 hPa
Wiatr: 16 km/h

Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
ReklamaAd Libitum da koncert w MCK Za Pilicą
Wasze komentarze
Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Pytanie dla wszystkich: skąd wam się wzięła ta Ewa i kto to jest ta Ewa?!Źródło komentarza: Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodziAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Panie Mariuszu. Czy naprawdę musi Pan mnie wkur... tym społecznym dnem - powiatowym katechetą? No i, co na ten tekst powyżej można napisać.... I co z tego, że ja i inni będą się tutaj pastwić nad tym społecznym, powiatowym gniotem? Ten społeczny i samorządowy gniot miał, ma i będzie miał gdzieś. A potem przyjdzie następna sesja, będziecie chcieli tego gniota odwołać i potem znów będzie Pan jęczał, że tego samorządowego gniota nie odwołaliście. Jedyna pociecha z tych pańskich, cyklicznych jęków jest taka, że, póki co, ryży donek pozwala Panu na takie medialne wyskoki.Źródło komentarza: Za wątpliwą promocję płacimy wszyscyAutor komentarza: OooTreść komentarza: Czy kiedyś te uroczystości będą dostępne dla mieszkańców a nie na sztukę czyli zebrać uczniów pracowników i w godzinach pracy zrobić imprezkęŹródło komentarza: Upamiętniliśmy 162. rocznicę wybuchu Powstania StyczniowegoAutor komentarza: KersTreść komentarza: Grubo idziemyŹródło komentarza: Pierwszy zimowy transfer w LechiiAutor komentarza: BenekTreść komentarza: Dać na Dyrektora katechetę ten przynajmniej zadba o ludzi.Źródło komentarza: Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodziAutor komentarza: TomaszowianinTreść komentarza: Nie widziałem LGBT w szkole, za to księdza widać wszędzie.Źródło komentarza: Opublikowano rozporządzenie ws. wymiaru lekcji religii w szkołach i przedszkolach
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne  Elbur PB 636 Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 636 Cena: Do negocjacjiZ pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów oraz montaż gratisNa zdjęciu: Łóżko PB 636 w kolorze dąb sonoma z dzielonymi barierkami po jednej stronie łóżka. Akcesoria: Lampa przyłóżkowa. Szczególną cechą modelu łóżka PB 636 jest możliwość opuszczenia leża do poziomu 29 cm. Niska pozycja pozwala na większy komfort użytkowania osobom o niższym wzroście oraz redukuje w znacznym stopniu możliwość odniesienia urazu w sytuacjiprzypadkowego wypadnięcia. Zakres regulacji wysokości, pozwala na pracę opiekunów w optymalnych warunkach. Możliwość stosowania dzielonych barierek powoduje, że użytkownik nie musi być na stałe ograniczony barierami w przestrzeni łóżkaKolory standardowe: Kolory niestandardowe*: DETALE PRODUKTU:1. Położenie leża 29 cm od podłogi4. Pilot z blokadą poszczególnych funkcji2. Dekoracyjna osłona leża5. Podwójne koło z hamulcem3. Nowoczesny napęd podnoszenia leża6. Dzielona barierka (opcja)OPCJE:zmiana długości i wypełnienia leża • zmiana kolorystyki • dzielone barierkiPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze175 kgMaksymalna waga użytkownika140 kgRegulacja wysokości leża:od 29 do 72 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:207 × 106 cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 16 cmCiężar całkowity:118,6 kgKółka jezdne:100 mm z hamulcem FUNKCJEDO POBRANIA: Karta produktu PB-636 [PDF]
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama