Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 24 lutego 2025 02:07
Reklama
Reklama

Wietnam (Da Nang) - Czarna dziura i Hongkongcisco

Po zwiedzeniu najważniejszych zabytków Hue zdecydowałem się kontynuować zabawę w wycieczki po pułapkach turystycznych. Za kolejny punkt na mojej mapie, w myśl niskich dziennych przebiegów, obrałem sobie leżące ok. 100 kilometrów od Hue Da Nang.

Przy porannej kawie w lokalu z wifi, znów skorzystałem z couchsurfingu wysyłając kilka zapytań o dach nad głową i międzykulturowe towarzystwo. Nie spodziewałem się takiego odezwu. Na pięć wysłanych wiadomości, w ciągu kilkudziesięciu minut, oddzwoniły do mnie trzy osoby. Wszedłem spowrotem na couchsurfing i mój wybór padł na Wonga. Po pierwsze, nie lubię nocować u kobiet - couchsurfing to nie serwis randkowy. Po drugie, Wong był jedyną osobą nie mającą stałego zatrudnienia ani zobowiązań w postaci szkoły. Spodobało mi się to, że mogłem wykorzystać swój czas w Danang stając się cieniem typowego, wietnamskiego nastolatka.

 

Z Hue do Da Nang miałem tylko 100 kilometrów, więc specjalnie mi się nie spieszyło.

 

Pozostała kwestia dostania się do mojej miejscowości docelowej. Regulując rachunek w hostelu, pani zaoferowała mi zabukowanie biletu na autobus za jedyne 200.000 dongów (10 dolarów). Taniej wyszłoby zwykłe udanie się na stację i zapłata u kierowcy, ale dzielnica turystyczna w Hue zdominowana jest przez usługi typu wynajem wszystkiego, przedłużanie wizy i innych części ciała, rezerwacje biletów na wszystkie środki transportu w obrębie całej galaktyki, itp. Niektórzy podróżni nie wyobrażają sobie, że jadąc z miejsca na miejsce można kupić bilet na stacji. Miejsce musi być zaklepane wcześniej i już. Sam, nie lubię niczego klepać - średnio przepadam za zobowiązaniami wymagającymi ode mnie punktualności.

 

Idąc z tabliczką wzdłuż drogi wylotowej z Hue, zatrzymał się skuterek, którego kierowca wywiózł mnie z miasta. Niestety, okazało się, że był mototaksówkarzem i domagał się zapłaty. Za 5 kilometrów do miejsca, w którym trasa wylotowa łączy się z obwodnicą, która jest częścią AH1 chciał zielony, plastikowy banknot 100.000 dongów (5 usd). Bez targowania, po prostu, dałem mu 20.000 dongów, czyli tyle, ile usługa faktycznie była warta. W miejscach turystycznych, kierowcy lubią rzucać ceny z kosmosu. Dopisałem na tabliczcę zwrot "khong co tien" - czyli "za darmo". Praktycznie, od razu gdy stanąłem wzdłuż drogi zatrzymał się kolejny motocykl. Tym razem, pokazałem nowy zwrot. Kierowca o imieniu Thanh, po angielsku odpowiedział, że nie ma najmniejszego problemu i zaprosił mnie na tylną część siedzenia. W drodzę, wytłumaczył mi, że pochodzi z Khan Tho leżącego w Delcie Rzeki Mekong, a w centralnym Wietnamie odwiedza znajomych. Do Da Nang wracał oddać wynajęty skuter i stawić się na lot powrotny do swojego miasta.

 

Czekało mnie zatem 100 kilometrów jazdy skuterem o pojemności skokowej 125 centymetrów sześciennych. Po przejechaniu kilku pierwszych kilometrów, Pan Thanh słusznie zauważył, że moja czapka nie jest utwardzana. "Trzeba Ci kupić kask", powiedział. W Wietnamie, wsiadając na jednoślad inny niż rower, trzeba założyć nawet najbardziej prowizoryczny hełm. W odróżnieniu od wielu miejsc na Świecie, tutaj, drogówka lubi się do takiej błahostki przyczepić. Zatrzymaliśmy się więc przy jednym z ulicznych straganów i kupiliśmy najtańszy, nie tylko znajdujący się na stanie, ale jaki w ogóle w życiu widziałem, kask. Kosztował całe 20.000 dongów (1 dolar). Mimo, że był nowy, miał jedną wadę - pastelowo różowy kolor pasowałby bardziej do cykającej słitfocie przed lustrem małolaty.

 

 

Muszę przyznać, że znajdując się na tyle najsłabszego drogowego ogniwa wrażliwego na wszystkie wyboje w drodzę i rozsypany w losowych miejscach piasek, czasami zamykałem oczy widząc wyprzedzającą na trzeciego ciężarówkę prującą prosto na nas. Wietnamscy kierowcy, są jednak dobrym materiałem do badań nad telekinezą. Oni po prostu wiedzą kiedy zjechać, kiedy jechać pod prąd, kiedy ustąpić, a kiedy się wcisnąć - i to nie tylko wtedy gdy domagający się miejsca "szybkus" z tyłu obwieści innym swoją obecność głośnymi decybelami klaksonu. Thanh, okazał się być jednak dobrym, przezornym kierowcą ze świetnym poczuciem humoru. Po około 50 kilometrach od Hue, zjechaliśmy pod wiatę nad morską zatoką. Wszyscy kierowcy ładowali na skutery na specjalną przyczepę.

 

"Pewnie ucinamy sobie drogę promem zamiast jechać przez góry", pomyślałem, ale za chwilę doszło do mnie, że pod naczepą znajdują się koła a cały ładunek zaprzęgnięty jest do dostawczego Forda Transita. Nie była to przeprawa promowa. Tak wygląda przygotowanie do przejazdu przez "czarną dziurę" znajdującą się po środku prowincji...... . Czarna dziura to, w istocie, kilkukilometrowy tunel - użytkowe dzieło wietnamskich i japońskich inżynierów oraz dobrze zbudowanych przedstawicieli klasy robotniczej.

 

Góra, pod którą przebiega, stanowi granicę klimatu i portal kilku wymiarów w jednym. W zależności od pory roku, wjeżdżając mokrzy od deszczu przy wyjeździe, najpierw nas oślepi a potem wysuszy słońce. Wietnam, bowiem, znajduje się pod wpływem dwóch monsunów - zimowego, podlewającego obszar północno-zachodni, oraz letniego, który daje się we znaki reumatykom na południu i południowym wschodzie. Ponieważ ja zjeżdżałem w dół w środku lutego, kiedy tylko wysiedliśmy z busika podążającego posłusznie za przyczepką z motocyklami, od razu poczułem skwar gorącego tropikalnego słońca i gorące uderzenie, w miarę suchego wiaterku. Przez chwilę poczułem się trochę jak jeden z bohateru serialu "Sliders", w którym w każdym odcinku, grupka przenosiła się do innego wymiaru tego samego świata.

 

Chmury monsunowe V.S. słońce.

 

Niestety, tym razem, przyszło mi zapłacić za nagłą zmianę klimatu - i to nie złym samopoczuciem tylko zadyszką spowodowaną treningiem przełajowego sprintu na szybką orientację w różnych miejscach. Moje pierwsze dwa dni w Da Nang, polegały na krótkodystansowych biegach do celu i spowrotem. Po raz pierwszy odkąd wyjechałem z Tomaszowa, bowiem, dotknęła mnie tzw. "biegunka podróżnych". Na szczęście, tak jak początkowo myślałem, było to spowodowane nie zatruciem pokarmowym a zmianą metabolizmu spowodowaną innymi warunkami atmosferycznymi i kłopoty szybko się skończyły.

 

W przerwie od sprintu.

 

 

 

Do centrum Da Nang dojechaliśmy późnym popołudniem z przerwą na kawę po drodzę. Skontaktowałem się z Wongiem, który poprosił mnie żeby poczekać do 19 z powodu zobowiązania rodzinnego. Zjadłem więc lekki lunch i znalazłem kawiarnię z wifi żeby poczytać w spokoju o miejscach znajdujących się w okolicy. Tym razem, nie spotkałem nikogo znajomego. Dookoła siedzięli sami nieznajomi, którzy nie mięli ochoty wchodzić ze mną w żadne interakcje.

 

Po jakimś czasie, przyjechał Wong - bystry chłopak mający przerwę od edukacji z powodu problemów biurokratyczno-finansowych. Co prawda skończył bardzo elitarną szkołę w Singapurze, ale nie może kontynuować nauki w Wietnamie. Zostaje mu Zachód lub spowrotem Singapur. Tam, jednak, by się utrzymać potrzebuje stypendium. Wong, nie traci jednak dobrego ducha i czasem krejzolskiego poczucia humoru.

 

 

Z Wongiem w Da Nang.

 

Przez kolejne trzy dni na małym skuterku Wonga zwiedzaliśmy Da Nang i jego najbliższe okolice. Wcinając po wyczerpujących dniach na zewnątrz domowe posiłki przygotowane przez jego mamę, jak to nastolatkowie, próbowaliśmy zrozumieć porządek Świata i granice pomiędzy obiektywnością a subiektywnością, globalizmem a imperializmem, rasizmem a nadużyciem przywilejów, itp. Niestety, żadnej z filozoficznych rozkminek nie udało nam się rozgryźć. Doszliśmy jednak do pewnych wniosków - obydwoje musimy się w końcu zająć jakąś pracą. Niekoniecznie od razu wielkimi karierami, ale choćby czymś dorywczym. Ja, w prawdzie jeszcze nie zacząłem, ale trzymam kciuki za mojego wietnamskiego brata, który rozesłał już swoje pierwsze kopie CV.

 

W Da Nang, podobnie jak wody, nie brakuje ciekawych miejsc do zwiedzenia.

 

Jeszcze tego samego wieczoru, kiedy się poznaliśmy, Wong wziął mnie na szybką wycieczkę po centrum miasta. Gdy zgasły światła, Da Nang, które obecnie jest jedną z najprężniej rozwijających się aglomeracji w Wietnamie, skojarzyło mi się z Hong Kongiem. Jest kilka drapaczy chmur - pozostałe się budują, jest rzeka z oświetlonymi mostami, i co najważniejsze - po 18.00 jest jasno.

 

Pierwszego wieczoru, miasto skojarzyło mi się z Hong Kongiem w bardziej naturalnym wydaniu.

 

Nie wiem dlaczego, ale przewodnik, który mam przedstawia południe, które przegrało Wojnę Wietnamską jako obszar mocno niedorozwinięty. Nie wiem jakie kryteria bierze pod uwagę, ale na pewno na liście nie znajduje się powszechny dostęp do prądu w miejscach publicznych. Z tego, co do tej pory zauważyłem, to na południu właśnie jest najwięcej bogatych biznesmenów, ofert pracy, a miasta są czyste i schludne. Informacja z przewodnika wygląda trochę jak informacja z polskich podręczników do historii, że "Niemcy przegrały wojnę" - również w tej kwestii miałem zupełnie inne spostrzeżenia widząc na co stać naszych zachodnich sąsiadów jeszcze w latach 90-tych.

 

Nawet prowincjonalne przedmieścia Da Nang, okazały się być o wiele bardziej zadbane niż ich północni "koledzy".

 

 

Władze miasta biorą na poważnie pojęcie planowania przestrzennego. Na terenach wiejskich znajdujących się na obrzeżach, realizowane są projekty budownictwa społecznego. Robi się to jednak po kolei - najpierw infrastruktura (droga, kanalizacja, media), później domy. Ze względu na potrzebę wzniesienia drapaczy chmur w celu ograniczenia powierzchni biznesowej, oraz działania mające na celu minimalizację korków, mieszkańcy domostw znajdujących się w centrum, zostaną niedługo przesiedleni do granicznych dzielnic. Tutaj, jak się dowiedziałem, kraj pokaże prawdziwie socjalistyczną twarz. Nie będzie to wysiedlenie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Zostanie im zaoferowany albo nowy dom, albo ekwiwalent o wartości znacznie wyższej niż wartość miejsca, które aktualnie zajmują.

 

Na uwagę zasługuje również otwarty pod koniec 2011 roku nowy, międzynarodowy terminal portu lotniczego. Choć na razie, obsługuje on tylko kilka lotów, już podpisane są kontrakty z przewoźnikami, którzy nie zdążyli jeszcze wzbogacić swojej oferty. Nowoczesny terminal został zbudowany obok starego, z którego nadal obsługiwane są niektóre loty krajowe oraz treningi pilotów wojskowych. Stary budynek przypomina nieco wyglądem zaniedbany dworzec autobusowy.

 

Stary obok nowego - aż trudno uwierzyć, że budynek po prawej stronie do niedawna był lotniczym terminalem międzynarodowym. Jeszcze trudniej uwierzyć w to, że kilka lat temu niektórych pasażerów lądujących w Warszawie również wysadzano na dworcu autobusowym. 

 

Choć było mi ciężko, przyznałem się, że jeszcze nie tak dawno, w Warszawie, stał podobny twór, którego patosowa nazwa, nie tylko kłóciła się z rzeczywistością, ale była również jawną obrazą polskiego kompozytora numer jeden. Podejrzewam, że gdyby Pan Chopin był inżynierem, w życiu nie przyznałby się do takiej brzydkiej i kiczowatej Etiudy, jak ta, która zagracała warszawskie lotnisko.

 

Wong pokazał mi też kilka plaż, wzdłuż których ziemię już dawno wykupili bogaci chińscy i zachodni deweloperzy, budujący w rządkach luksusowe kurorty i osiedla willi na sprzedaż.
Mimo iż im bliżej brzegu, tym wyższe są ceny jedzenia i wody (warto zrobić sobie wałówkę przed wycieczką w teren), wstęp na plaże jest darmowy. Tutaj najłatwiej dostrzec jedną z różnic pomiędzy Azjatami a Białopośladkowcami. Granica pomiędzy dwoma rasami przebiega mniej więcej na granicy cienia rzucanego przez gęsto zasadzone palmy kokosowe. Odwrotnie niż w Europie, w Azji, opalenizna jest niemodna. Tutaj, to biały kolor skóry jest w cenie. W sklepach nie znajdzie się samoopalaczy - są za to kremy wybielające wszystkie części ciała. Salony kosmetyczne, które są salonami kosmetycznymi, zamiast solarium zaoferują nam drakońskie peelingi, które tak dobrze rozprawią się z naszym martwym naskórkiem, że prześwitywać będzie przez niego biel kości.

 

Wzdłuż wybrzeża, co chwila otwierane są nowe, luksusowe kurorty i osiedla letniskowych willi.

 

W pobliżu Da Nang, znajduje się perełka architektoniczno-kulturalno-artystyczna. Hoi An to XVI wieczny port zbudowany przez jednego z cesarzy dynastii Nguyen z inicjatywy portugalskiego żeglarza Antonio de Faria. Liczące sobie około 120.000 mieszkańców, niewielkie miasto, prawie w całości zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO. 

 

Będąc w okolicach Da Nang, grzechem byłoby nieodwiedzenie XVI-wiecznego Hoi An.

 

Od czasów Renesansu, kiedy to Europejczycy próbując pogodzić się, ze smutną myślą, że nie są centrum Wszechświata zaczęli masowo próbować udowadnić innym, że są pępkiem Świata, miasteczko nie straciło ani trochę ze swojej międzynarodowej atmosfery. Pomijając japońskie, włoskie i chińskie skuterki na drogach, styl budynków i ulic to prawdziwy, niezawsze udany, ale jakże odważny zachodnio-orientalny eklektyzm. Są wpływy francuskie, są włoskie, są portugalskie, hiszpańskie, japońskie, hinduskie; brakuje tylko naleciałości antarktycznych. Słowem, Hoi An to prawdziwie kosmopolityczna "prowincja".

 

Widok z Mostu Japońskiego z odbijającym się w tafle wody kawałkiem domku w stylu skandynawskim i charakterystyczną dla Azji Południowo-Wschodniej palmą arekową.

 

W dodatku, panuje tutaj atmosfera iście portowa - na targowisku, wszyscy prawie jednym chórem próbują tak wypośrodkować ceny by pasowały zarówno kupującemu jak i sprzedawcy, w pozostałych dzielnicach nikomu się nic nie chce; nikt na nikogo nie krzyczy, nikt nikogo nie pogania. Panuje pełen relaks wzbogacany od czasu do czasu importowanym z najdalszych zakątków Świata alkoholem, papierosami, cygarami, kawą i innymi popularnymi używkami.

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Wiceszef MON: kluczowe elementy "Tarczy Wschód" to fortyfikacje, systemy antydronowe i rozpoznawcze

Program "Tarcza Wschód" oparty jest na trzech kluczowych elementach: fortyfikacjach i zaporach przeciwpancernych, systemach antydronowych i rozpoznawczych, oraz wsparciu lokalnych społeczności rozbudową potrzebnej infrastruktury, np. drogowej - powiedział w Sejmie wiceszef MON Cezary Tomczyk.Data dodania artykułu: 22.02.2025 10:29
Wiceszef MON: kluczowe elementy "Tarczy Wschód" to fortyfikacje, systemy antydronowe i rozpoznawcze

Ekspert: media społecznościowe to szerokie audytorium, ale o sile przekazu decyduje algorytm

Media społecznościowe należą do prywatnych firm, które mogą wpływać na siłę przekazu, nad czym użytkownicy nie mają kontroli. Używanie ich przez polityków jako głównego kanału komunikacji z obywatelami może podważać zaufanie do mediów tradycyjnych – uważa politolog i medioznawca dr Wojciech Maguś z UMCS.Data dodania artykułu: 22.02.2025 10:22
Ekspert: media społecznościowe to szerokie audytorium, ale o sile przekazu decyduje algorytm

Grypa szaleje, a Polacy nie słuchają zaleceń. Eksperci alarmują. W lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń

Podczas przeziębienia lub grypy 40,1% Polaków mierzy temperaturę ciała dopiero po wystąpieniu objawów gorączkowych. 27,9% chorych robi to raz na dobę, a 21,3% – kilkakrotnie w ciągu 24 godzin. Do tego 77,5% rodaków nie notuje uzyskanych pomiarów. Zaledwie 7,4% badanych zapisuje je i 2,6% robi to dość sporadycznie. Eksperci komentujący wyniki raportu alarmują, że Polacy najwyraźniej nie słuchają zaleceń lekarzy. Z kolei GIS informuje, że tylko w styczniu br. zachorowało na grypę ponad 300 tys. osób, a w lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń. Od początku stycznia hospitalizowano z rozpoznaniem grypy i jej powikłań ok. 23 tys. pacjentów. Natomiast od września ub.r. zmarło z tego powodu ok. tysiąca osób. Jednak Polacy jakby nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.Data dodania artykułu: 21.02.2025 17:33
Grypa szaleje, a Polacy nie słuchają zaleceń. Eksperci alarmują. W lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Ponad 16 mln zł dofinansowania. Remont zabytkowej kamienicy. Budowa nowego bloku

Ponad 16 mln zł dofinansowania. Remont zabytkowej kamienicy. Budowa nowego bloku

Gmina – Miasto Tomaszów Mazowiecki w październiku 2023r. złożyła dwa wnioski do BGK o otrzymanie dofinansowania w ramach Funduszu Dopłat do budowy jednego budynku mieszkalnego wielorodzinnego przy ul. Barlickiego 22 (22 lokale mieszkalne) przy wnioskowanej kwocie wsparcia 7,133 mln zł oraz do przebudowy kamienicy przy ul. Barlickiego 20 (17 lokali mieszkalnych) przy wnioskowanej kwocie wsparcia 9,052 mln zł. Łączna kwota wnioskowanego i przyznanego wsparcia to 16,185 mln zł, co stanowi 80% szacowanych kosztów obu inwestycji.
Kolejny pisowski spadochroniarz w szpitalu

Kolejny pisowski spadochroniarz w szpitalu

Od kilku miesięcy piszemy o tym, że nasz szpital, będzie przechowalnią pisowskich działaczy tracących intratne synekury. O tym, że w tomaszowskim szpitalu zatrudniono kolejnego spadochroniarza PiS dowiedzieliśmy się... z reportażu TVN. Tym razem jest to Radosław Marzec, związany z Janiną Goss (znaną z pożyczek udzielanych J. Kaczyńskiemu). Będzie on pełnił funkcję rzecznika spółki, ale jak zapewnia, wicestarosta Włodzimierz Justyna, nie będzie to jego jedyne zadanie. Marzec to radny Rady Miejskiej w Łodzi. Zajmował też szereg stanowisk bez wątpienia z politycznego nadania. O karierze zawodowej niewiele z Internetu się dowiemy. Poza tym, że był szoferem wspomnianej wcześniej łódzkiej skarbniczki PiS orz po Prezesa Skry Bełchatów. Do grudnia był też przewodniczącym Klubu Radnych. Złożył rezygnację, kiedy porządki w łódzkim PiS zaczęła robić Agnieszka Wojciechowa Van van Hekelom.
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: JagodaTreść komentarza: A w sprawie s12, która w wariancie południowym to jakaś masakra milczy...Źródło komentarza: Dariusz Klimczak w Tomaszowie: wkrótce przedstawię projekt usprawnienia procesów inwestycyjnychAutor komentarza: ***Treść komentarza: Teraz się przypomniało jak inni przy władzy, że na dworcu syf! Przepraszam a co wasz PiS i największy ulubieniec -Macierewicz, zrobił wcześniej w tej kwestii dla Tomaszowa? 💩. 😀Źródło komentarza: 300-metrowy peron i przejście podziemne powstanie na stacji kolejowej w Tomaszowie MazowieckimAutor komentarza: KasiaTreść komentarza: Dobry wpis ale zapomniała Pani dodać że koniecznością na Dworcu jest okienko z kasą biletową! To prawdziwe utrapienie dla podróżująch tomaszowian.Źródło komentarza: 300-metrowy peron i przejście podziemne powstanie na stacji kolejowej w Tomaszowie MazowieckimAutor komentarza: TomaszowiankaTreść komentarza: Wszystko ładnie i pęknie, ale szkoda, że tak mało ludzi korzysta. Czemu ? Bo minister infrastruktury Dariusz Klimczak odpowiedzialny za transport nawala z robotą, za którą bierze niemałe pieniądze. Multum przejazdów, jednak 80% z przesiadką w Koluszkach bądź Łodzi. Nawet do stolicy oddalonej o zaledwie ponad 100 km jest przesiadka. Przecież to komiczne, ale co takiego "szanownego" ministra może obchodzić ?! On w porównaniu do 'szarego obywatela" śmiga sobie samochodem ładowanym/tankowanym za nasze podatki. Jedynie kiedy korzysta z transportu publicznego to czas przed wyborami, kiedy to trzeba się pokazać jak Pan Trzaskowski poruszający się tramwajem jeden przystanek pod publiczkę i moment, w którym dziennikarze mogą cyknąć fotkę na okładkę swojego żałosnego szmatławca. A zwykli ludzie niech sobie radzą, oczywiście tuż po wyborach. Ta sytuacja miała miejsce właśnie po objęciu stanowiska przez Pana Klimczaka. Jeszcze w roku 2023 mieliśmy kilka połączeń bezpośrednich, lecz to się wówczas zmieniło, a Koalicja wpiera nam same dobre zmiany, choć już dobrze wiemy, że ich nie ma pod każdym względem. Mam nadzieję jednak, że rodacy któregoś pięknego dnia, wezmą sprawy w swoje ręce i przestaną wspierać oszustów i złodziei. Prace nad projektem jak zwykle zaczynają się w III kwartale, kiedy to przebudowa będzie stała od IV kw. 2025 r. do końca I kwartału 2026 r. z powodu warunków atmosferycznych, przez co również będzie trwała zapewne do końca 2027 r. o ile i w tym terminie się wyrobią. Kończąc, niech nasz dworzec rośnie w siłę, bezpieczeństwo oraz piękno i wygodę dla podróżujących ludzi.Źródło komentarza: 300-metrowy peron i przejście podziemne powstanie na stacji kolejowej w Tomaszowie MazowieckimAutor komentarza: tTreść komentarza: Może mieszkańcy miasta ocenią czy takie dodatkowe skrzydła mieszkalne komponują się z wciśniętą kamienicą zabytkową. Czy modernizacja - remont zabytkowej kamienicy nie wpłynie na charakter elewacji i całego budynku (czy konserwator będzie nadzorował wszystkie działania na każdym etapie).Źródło komentarza: Dariusz Klimczak w Tomaszowie: wkrótce przedstawię projekt usprawnienia procesów inwestycyjnychAutor komentarza: obywatel TMTreść komentarza: Co się spodziewać po wyborcach skoro większość to przybysze z wiosek. Starych tomaszowian coraz mniej, wieś rządzi miastem, wybierając tzw. swoich.Źródło komentarza: Radni chcą nocnej prohibicji. Koalicja ponad podziałami
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklamawłączenie społeczne
Reklama
Reklamawłączenie społeczne
Reklama
Reklama