Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 24 lutego 2025 01:55
Reklama
Reklama

Wietnam (Hue) - Przypadkowe spotkania

W każdym kraju, są takie miejsca, których mimo że zmienione są w pułapki turystyczne, nie można ominąć. W Wietnamie, jednym z takich miejsc jest historyczno-artystyczne Hue.

- O, cześć! - powiedział wysoki mężczyzna, który, okazał się być poznanym przeze mnie dzień wcześniej Holendrem
- Cześć, fajnie Was widzieć!
- To miasto ma z milion mieszkańców. Nie przypuszczałem, że się tu spotkamy.
- No przecież mówiłem wczoraj "Do zobaczenia" jak się żegnaliśmy, a poza tym, i tak w tę samą stronę jedziemy.
- [śmiech]




Kręcąc się po ulicach Dong Hoi i zastanawiając się jak zjechać dalej na południe, doszedłem do wniosku, że nie ma się co przejmować autostopowymi trudnościami. Wydarzenia kilku poprzednich dni też w sumie tworzyły tak irracjonalną historię, że byłem pewien, że nie da się jej powtórzyć.


Złoty środek, na który udało mi się wpaść wypijając kolejną filiżankę gorzkiego naparu, to obniżenie wymagań odnośnie potencjalnych odległości. Zbyt długo siedziałem w kraju z dobrą siecią autostrad, dwupasmowych dróg krajowych i prowincjonalnych i równiutką nawierzchnią.

 

Autostop w Wietnamie jest jednak możliwy i bezproblemowy - pod warunkiem, że obniży się wymagania odnośnie dziennych odległości. Chyba zbyt długo siedziałem w kraju ze świetnie rozwiniętą infrastrukturą drogową.
 

W dniu wyjazdu, kreśląc przy porannej kawie szybki plan na najbliższe kilka dni, skontaktowałem się z Khoi z Hue, którego profil wyszprałem na couchsurfingu. W Wietnamie, owszem, można znaleźć bardzo tani hotelik oferujący przyzwoity standard,  ale ile można siedzieć samemu w czterech ścianach? Khoi odpowiedział bardzo szybko. Już kilka minut po wysłaniu wiadomości miałem smsa, że może mnie przenocować dwa dni, o które go poprosiłem.

 

Wyjście na właściwą drogę zajęło mi mniej niż kwadrans. Dong Hoi, mimo że jest stolicą prowincji Quang Binh, nie jest wielkim miastem. Jak zwykle, oprócz kciuka, do autostopowania użyłem karteczki z nasmarowaną nazwą miejscowości Dong Ha. Po kilku minutach oczekiwania i kilku odrzuconych propozycjach od kierowców busów, zatrzymała się jedna z wielkich, pochodzących z Nowego Kontynentu ciężarówek. Zdziwiony tym co robię kierowca z bardzo ciężką nogą i twardą zadnią częścią ciała (miejscami na liczniku pojawiało się 120 km/h, co biorąc pod uwagę stan dróg i chaotyczny ruch w Wietnamie, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jazda czymkolwiek ważącym mniej niż 10 ton to samobójstwo), ekspresowo odstawił mnie na rogatki Dong Ha.

 

Dong Ha jest granicą pomiędzy dawnym demokratycznym południem a komunistyczną północą. Miasto, którego widok nie należy do najprzyjemniejszych, leży w obrębie historycznej strefy zdemilitaryzowanej (DMZ), która paradoksalnie wbrew swojej nazwie, podczas wojny, okazała się być ulubionym miejscem randez-vouz dla przedstawicieli skłóconych armii. Mimo, iż obecnie, strefa zdemilitaryzowana charakteryzuje się niespotykanym nigdzie indziej zagęszczeniem pomników ku czci walczących po tej, jak w przypadku każdej wojny, bardzo obiektywnie właściwej stronie, w okolicznych wioskach, nadal można dojrzeć innego rodzaju, prawdziwe, pomniki w postaci wyniszczonych przez bomby domków. Również spacer po okolicznych lasach nie należy do dobrych pomysłów. Choć deszczowa pogoda może kusić zbieraczy grzybów, cyknięcie pod stopą, niekoniecznie musi tutaj oznaczać, że nadepnęliśmy na purchawkę. Jeśli zew natury wygoni nas jednak na bok i przez przypadek rzuci nam się w oko relikt z lat siedemdziesiątych, lepiej zostawić go tam gdzie jest - skoro lokalni, profesjonalni, zbieracze złomu jeszcze się z nim nie rozprawili, oznaczać to może tylko, że nie mieli odwagi go ruszać.

 

Choć deszczowa pogoda i gęste lasy mogą kusić, w Dong Ha, lepiej odpuścić sobie zbieranie grzybów. Cyknięcie pod stopą w obrębie dawnej strefy "zdemilitaryzowanej", na 99% nie będzie oznaczać, że nadepnęliśmy na purchawkę.

 

 

Nie będąc maniakiem zbierania starych łusek i będąc zbyt leniwy by targać w plecaku choćby jedną minę, nie chciało mi się w Dong Ha niczego szukać. Zamiast tego, spacerkiem, odganiając mototaksówkarzy, do których zdążyłem się już przyzwyczaić, przeszedłem na wylot z miasta. Po ustawieniu się w, jak mi się wydało dobrym punkcie, zatrzymał się mały chiński samochodzik, w którym siedzięli Pan Duy z córką, która przedstawiła mi się angielskim imieniem - Claire.

 

Claire, która studiuje w Singapurze a w Dong Ha, spędza tylko zimowe ferie, zaoferowała mi obiad w nowootwartej restauracji wegetariańskiej jej taty. Nie mogłem odmówić, biorąc pod uwagę, że cały dzień nic nie jadłem - kiedy przemieszczam się z miejsca na miejsce, zazwyczaj staram się utrzymywać lekki żołądek. Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie mogłem przestać przecierać ze zdziwienia oczu. Przede mną stało tysiące (dokładniej 8.125) palm...... daktylowych, które w tym klimacie naturalnie nie występują.
 

 

8.125 importowanych palm daktylowych będzie niedługo wizytówką nowopowstającego kurortu w Dong Ha.

 

 

Od razu, przypomniało mi się oportunistyczne podkradanie daktyli z plantacji nad Zatoką Perską. Wyobraziłem sobie w ustach ich słodki smak. Niestety, jak to z importowanymi roślinkami często bywa, również owoce tych 10-letnich palm, choć obfite i sprawiające wrażenie dojrzałych, nie nadawały się do jedzenia.


Okazało się, że restauracja jest częścią nowopowstającego kurortu a cały teren został niedawno wykupiony przez Pana Duy'a .


Po bardzo smacznym objedzie złożonym z kilku rodzajów kleistego ryżu, Claire, która akurat uczyła się jeździć, zawiozła mnie spowrotem wylot z miasta. Klaksonem i kilkoma mignięciami długich świateł, zatrzymała dla mnie autobus do Hue. Następnie w pośpiechu, wepchnęła mnie do środka i wręczyła "biletowemu" banknot. Tempo było takie, że nie zdążyłem ani podziękować za obiad, ani odmówić zapłaty za mój bilet.


W autobusie, poznałem dwóch japończyków - Kotaro i Maeko. Po kilkunastu minutach rozmowy, zaproponowali mi bym dołączył do nich w dormitorium ich hostelu. Cena 3 dolarów za łóżko była bardzo kusząca, biorąc pod uwagę towarzystwo. Wytłumaczyłem, że muszę się spotkać ze znajomym i mu o tym powiedzieć. Poszliśmy więc do kawiarni w samym centrum miasta. Czekając na Khoi'a moją uwagę zwróciły dwie znajomo wyglądające twarze. Nie chciałem im jednak przeszkadzać. Na szczęście, kiedy my przyszliśmy, oni szykowali się do wyjścia

 

Japończycy to równi ludzie, ale lepiej z nimi nie zadzierać. Po lewej - Maeko (niebieski pas), po prawej - Michał (biały pas).

 

- O, cześć! - powiedział wysoki mężczyzna, który, okazał się być poznanym przeze mnie dzień wcześniej Holendrem
- Cześć, fajnie Was widzieć!
- To miasto ma z milion mieszkańców. Nie przypuszczałem, że się tu spotkamy.
- No przecież mówiłem wczoraj "Do zobaczenia" jak się żegnaliśmy, a poza tym, i tak w tę samą stronę jedziemy.
- [śmiech]

 

W ciągu kolejnego kwadransu, nasz stolik zrobił się polsko-japońsko-holendersko-litewski, a z czasem, do wymiany kulturowej dołączyło jeszcze towarzystwo z Wietnamu. Po filiżance kawy i kilku kubkach herbaty, zdecydowałem, że zatrzymam się w dormitorium z Japończykami.

 

Na przełomie XIX i XX wieku, Hue, położone nad Rzeką Perfumową, było stolicą Wietnamu. Choć obecnie jest to pułapka turystyczna, nadal oferuje przyjezdnym  piękną architekturę z czasów dynastii Nguyen. W samym centrum miasta, znajduje się ogrodzona fosą, ogromna cytadela wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.

 

W samym centrum Hue, znajduje się ogromna, otoczona fosą 19-wieczna cytadela. Bilet wstępu: 55.000 dongów (2,5 dolara). Na zwiedzanie, trzeba sobie zarezerwować kilka godzin.

 

 

W okolicach, znajdują się grobowce byłych cesarzy oraz Thien Mu Pagoda będąca symbolem miasta. W architekturze miejsc historycznych, gołym okiem zauważalne są wpływy chińskie. Z kolei, edukacyjna i użytkowa część miasta została wybudowana przez Francuzów. Żeby zobaczyć jak najwięcej, nie warto uciekać się do publicznego transportu.

 

Znajdując drugą osobę, można podzielić koszty wynajmu skuterka w jednym ze znajdujących się w dzielnicy turystycznej hoteli lub hosteli (5 usd/1 dzień). Tankując za dolara, można, uciekając od zaczepek mototaksówkarzy, objechać najważniejsze miejsca.

 

 

W historycznej części miasta, gołym okiem da się dostrzec chińskie wpływy architektoniczne i artystyczne.

 

Rankiem kiedy, lawirując pomiędzy skuterkami i samochodami, przechodziłem jedną z bardziej ruchliwych ulic w Hue, zatrzymała się mała Yamaha.

 

- Mike, Mike [Początkowo myślałem, że woła mnie jeden z mototaksówkarzy.... ale wydało mi się trochę dziwne, że zna moje imię]
-  O. O!..... Jenny?

 

 Spotkać kogoś zupełnie przypadkiem w mieście, które ma około miliona mieszkańców? Tak - jest to zupełnie możliwe i powszechne :-). 

 

Właśnie, w mieście mającym blisko milion mieszkańców zupełnie przypadkiem, na środku ulicy, spotkałem kolejną osobę, poznaną ponad 200 kilometrów wcześniej - Jenny, która razem z rodziną wiozła mnie z Thanh Hoa do Dien Chau. Wymieniliśmy się numerami telefonów i umówiliśmy się na kawę wieczorem po jej pracy. Po kawie, zostałem zaproszony na domową, obfitą kolację, z której, jak na rodowitego Polaka przystało, najbardziej smakowały mi..... słodkie kartofle.

 

Dzień w Hue zakończyłem kolacją w domu poznanej 200 kilometrów wcześniej Jenny. Pomimo różnorodności potraw i sosów na stole, jak na rodowitego Polaka przystało, mnie i tak najbardziej smakowały podane na deser..... słodkie ziemniaki.

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Wiceszef MON: kluczowe elementy "Tarczy Wschód" to fortyfikacje, systemy antydronowe i rozpoznawcze

Program "Tarcza Wschód" oparty jest na trzech kluczowych elementach: fortyfikacjach i zaporach przeciwpancernych, systemach antydronowych i rozpoznawczych, oraz wsparciu lokalnych społeczności rozbudową potrzebnej infrastruktury, np. drogowej - powiedział w Sejmie wiceszef MON Cezary Tomczyk.Data dodania artykułu: 22.02.2025 10:29
Wiceszef MON: kluczowe elementy "Tarczy Wschód" to fortyfikacje, systemy antydronowe i rozpoznawcze

Ekspert: media społecznościowe to szerokie audytorium, ale o sile przekazu decyduje algorytm

Media społecznościowe należą do prywatnych firm, które mogą wpływać na siłę przekazu, nad czym użytkownicy nie mają kontroli. Używanie ich przez polityków jako głównego kanału komunikacji z obywatelami może podważać zaufanie do mediów tradycyjnych – uważa politolog i medioznawca dr Wojciech Maguś z UMCS.Data dodania artykułu: 22.02.2025 10:22
Ekspert: media społecznościowe to szerokie audytorium, ale o sile przekazu decyduje algorytm

Grypa szaleje, a Polacy nie słuchają zaleceń. Eksperci alarmują. W lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń

Podczas przeziębienia lub grypy 40,1% Polaków mierzy temperaturę ciała dopiero po wystąpieniu objawów gorączkowych. 27,9% chorych robi to raz na dobę, a 21,3% – kilkakrotnie w ciągu 24 godzin. Do tego 77,5% rodaków nie notuje uzyskanych pomiarów. Zaledwie 7,4% badanych zapisuje je i 2,6% robi to dość sporadycznie. Eksperci komentujący wyniki raportu alarmują, że Polacy najwyraźniej nie słuchają zaleceń lekarzy. Z kolei GIS informuje, że tylko w styczniu br. zachorowało na grypę ponad 300 tys. osób, a w lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń. Od początku stycznia hospitalizowano z rozpoznaniem grypy i jej powikłań ok. 23 tys. pacjentów. Natomiast od września ub.r. zmarło z tego powodu ok. tysiąca osób. Jednak Polacy jakby nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.Data dodania artykułu: 21.02.2025 17:33
Grypa szaleje, a Polacy nie słuchają zaleceń. Eksperci alarmują. W lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Ponad 16 mln zł dofinansowania. Remont zabytkowej kamienicy. Budowa nowego bloku

Ponad 16 mln zł dofinansowania. Remont zabytkowej kamienicy. Budowa nowego bloku

Gmina – Miasto Tomaszów Mazowiecki w październiku 2023r. złożyła dwa wnioski do BGK o otrzymanie dofinansowania w ramach Funduszu Dopłat do budowy jednego budynku mieszkalnego wielorodzinnego przy ul. Barlickiego 22 (22 lokale mieszkalne) przy wnioskowanej kwocie wsparcia 7,133 mln zł oraz do przebudowy kamienicy przy ul. Barlickiego 20 (17 lokali mieszkalnych) przy wnioskowanej kwocie wsparcia 9,052 mln zł. Łączna kwota wnioskowanego i przyznanego wsparcia to 16,185 mln zł, co stanowi 80% szacowanych kosztów obu inwestycji.
Kolejny pisowski spadochroniarz w szpitalu

Kolejny pisowski spadochroniarz w szpitalu

Od kilku miesięcy piszemy o tym, że nasz szpital, będzie przechowalnią pisowskich działaczy tracących intratne synekury. O tym, że w tomaszowskim szpitalu zatrudniono kolejnego spadochroniarza PiS dowiedzieliśmy się... z reportażu TVN. Tym razem jest to Radosław Marzec, związany z Janiną Goss (znaną z pożyczek udzielanych J. Kaczyńskiemu). Będzie on pełnił funkcję rzecznika spółki, ale jak zapewnia, wicestarosta Włodzimierz Justyna, nie będzie to jego jedyne zadanie. Marzec to radny Rady Miejskiej w Łodzi. Zajmował też szereg stanowisk bez wątpienia z politycznego nadania. O karierze zawodowej niewiele z Internetu się dowiemy. Poza tym, że był szoferem wspomnianej wcześniej łódzkiej skarbniczki PiS orz po Prezesa Skry Bełchatów. Do grudnia był też przewodniczącym Klubu Radnych. Złożył rezygnację, kiedy porządki w łódzkim PiS zaczęła robić Agnieszka Wojciechowa Van van Hekelom.
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: JagodaTreść komentarza: A w sprawie s12, która w wariancie południowym to jakaś masakra milczy...Źródło komentarza: Dariusz Klimczak w Tomaszowie: wkrótce przedstawię projekt usprawnienia procesów inwestycyjnychAutor komentarza: ***Treść komentarza: Teraz się przypomniało jak inni przy władzy, że na dworcu syf! Przepraszam a co wasz PiS i największy ulubieniec -Macierewicz, zrobił wcześniej w tej kwestii dla Tomaszowa? 💩. 😀Źródło komentarza: 300-metrowy peron i przejście podziemne powstanie na stacji kolejowej w Tomaszowie MazowieckimAutor komentarza: KasiaTreść komentarza: Dobry wpis ale zapomniała Pani dodać że koniecznością na Dworcu jest okienko z kasą biletową! To prawdziwe utrapienie dla podróżująch tomaszowian.Źródło komentarza: 300-metrowy peron i przejście podziemne powstanie na stacji kolejowej w Tomaszowie MazowieckimAutor komentarza: TomaszowiankaTreść komentarza: Wszystko ładnie i pęknie, ale szkoda, że tak mało ludzi korzysta. Czemu ? Bo minister infrastruktury Dariusz Klimczak odpowiedzialny za transport nawala z robotą, za którą bierze niemałe pieniądze. Multum przejazdów, jednak 80% z przesiadką w Koluszkach bądź Łodzi. Nawet do stolicy oddalonej o zaledwie ponad 100 km jest przesiadka. Przecież to komiczne, ale co takiego "szanownego" ministra może obchodzić ?! On w porównaniu do 'szarego obywatela" śmiga sobie samochodem ładowanym/tankowanym za nasze podatki. Jedynie kiedy korzysta z transportu publicznego to czas przed wyborami, kiedy to trzeba się pokazać jak Pan Trzaskowski poruszający się tramwajem jeden przystanek pod publiczkę i moment, w którym dziennikarze mogą cyknąć fotkę na okładkę swojego żałosnego szmatławca. A zwykli ludzie niech sobie radzą, oczywiście tuż po wyborach. Ta sytuacja miała miejsce właśnie po objęciu stanowiska przez Pana Klimczaka. Jeszcze w roku 2023 mieliśmy kilka połączeń bezpośrednich, lecz to się wówczas zmieniło, a Koalicja wpiera nam same dobre zmiany, choć już dobrze wiemy, że ich nie ma pod każdym względem. Mam nadzieję jednak, że rodacy któregoś pięknego dnia, wezmą sprawy w swoje ręce i przestaną wspierać oszustów i złodziei. Prace nad projektem jak zwykle zaczynają się w III kwartale, kiedy to przebudowa będzie stała od IV kw. 2025 r. do końca I kwartału 2026 r. z powodu warunków atmosferycznych, przez co również będzie trwała zapewne do końca 2027 r. o ile i w tym terminie się wyrobią. Kończąc, niech nasz dworzec rośnie w siłę, bezpieczeństwo oraz piękno i wygodę dla podróżujących ludzi.Źródło komentarza: 300-metrowy peron i przejście podziemne powstanie na stacji kolejowej w Tomaszowie MazowieckimAutor komentarza: tTreść komentarza: Może mieszkańcy miasta ocenią czy takie dodatkowe skrzydła mieszkalne komponują się z wciśniętą kamienicą zabytkową. Czy modernizacja - remont zabytkowej kamienicy nie wpłynie na charakter elewacji i całego budynku (czy konserwator będzie nadzorował wszystkie działania na każdym etapie).Źródło komentarza: Dariusz Klimczak w Tomaszowie: wkrótce przedstawię projekt usprawnienia procesów inwestycyjnychAutor komentarza: obywatel TMTreść komentarza: Co się spodziewać po wyborcach skoro większość to przybysze z wiosek. Starych tomaszowian coraz mniej, wieś rządzi miastem, wybierając tzw. swoich.Źródło komentarza: Radni chcą nocnej prohibicji. Koalicja ponad podziałami
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklamawłączenie społeczne
Reklama
Reklamawłączenie społeczne
Reklama
Reklama