Na targu w Yangchun można kupić po rozsądnej cenie całą gamę lokalnych owoców sezonowych. Bez wątpienia, najciekawszym i najbardziej rzucającym się w oczy jest tzw. smoczy owoc, przy którym zielone pomarańcze to jedynie kuriozum.
Wywodząca się rdzennie z Ameryki Południowej, a obecnie uprawiana głównie w Azji południowej i południowo-wschodniej, Pitaja to puszka sprzeczności, zamkniętych w łapiącej wzrok i budzącej różne skojarzenia, ognisto-czerwonej skórce. To owoc, w którym jedno wyklucza drugie; owoc, który jest idealnym dowodem na to, że przeciwności się przyciągają, a nie odpychają. Bez dwóch zdań, jest to również dowód na to, że opakowanie jest jednak ważne - przynajmniej przy pierwszej próbie selekcji produktu idealnego.
Smocze jaja?
Dopóki nie znalazłem pracy w Yangchun podczas planowania dziennego budżetu, przypomniały mi się lekcje o budowie atomu i dygresja pani profesor od chemii na temat superdokładnych mikroskopów elektronicznych (oczywiście Made in China :-P). Wiedziałem, jednak, że po kilku tygodniach jedzenia czego popadnie, potrzebuję witamin, oraz, że owoce, rozluźniają treści żołądkowe. Musiałem więc zbalansować wydatki pomiędzy wydawaniem równowartości miesięcznego czynszu, zastrzykiem witaminowym i potrzebą długich posiedzeń w łazience, dobierając odpowiednie owoce. Ognista gruszka do najtańszych nie należy. W Yangchun, za kilogram najtańszego smoczego jaja trzeba wyłożyć kwotę ok. 4 juanów (ok. 0.8 dolara).
Cóż..... mijając takiego jadalnego pokemona, nie można przejść obok niego obojętnie. Kupiłem więc jedną sztukę, na spróbowanie i..... zupełnie o niej zapomniałem. Przypomniało mi się dopiero podczas ataku "północnego głodu", który ze względu na różnicę strefy czasowej pomiędzy Europą a Chinami i naturalną potrzebę dziecka neo zajrzenia od czasu do czasu na facebooka, łapie mnie ostatnio dość często. Niestety - tej nocy miałem również koszmary, a pech chciał, że smocze jajo było pierwszą rzeczą, którą ujrzały moje zaspane oczy po wstaniu z łóżka. Dobrze, że miałem pod ręką nóż.
Nie trudno się domyślić jak skończył mój pokemon kiedy zobaczyłem go w środku nocy po koszmarnym śnie.
Spojrzałem na plac boju - "wypadałoby jakoś zutylizować wykrwawiającą się na śmierć ofiarę" - pomyślałem. Nieco podekscytowany, obrałem moją pitajkę. Moje nozdrza, zaczął pieścić delikatny różany zapach, wściekło-różowego wnętrza skórki. Smocze jajo można obierać bez pomocy noża. Nóż przydaje się dopiero, gdy zaczyna wykluwać się smok. Na szczęście, w moim owocu był delikatny, nieco galaretkowaty, krwisto-czerwony miąższ z trudną do policzenia ilością drobniutkich pestek przypominających suszony mak. Pitaja może być w środku biała lub czerwona. Owoce tej drugiej odmiany, po obraniu i przed pokrojeniem, przypominają nieco buraki. Wyłożyłem bebechy na talerz, zabrałem się do konsupmcji, sprawdziłem facebooka, przejrzałem demotywatory i..... poszedłem dalej spać. Smak pitaji, można porównać do smaku papieru albo smaku gumki myszki (ach, te czasy podstawówki). Przy zwykłym kurzym jajku, smocze jajo wypada blado. Ten czerwony burako-karczoch, nie ma bowiem prawie żadnych wartości smakowych, a wartości odżywcze bynajmniej nie wymagają koniecznego włączenia tego tworu do codziennej diety. Nie mam pojęcia, czemu odkrywcy tego owocu trudnili się jego zbieraniem. A ukraść je z krzaczka nie jest łatwo - pitaja, rośnie na kaktusach. Ot, po prostu, ładnie toto wygląda na straganie czy talerzu. Pokrojone, zaś, niczym się nie różni od truskawkowej lub blado-białej galaretki.
Miąższ smoczego jaja może być buraczano-czerwony lub perłowo-biały. Wygląda smakowicie i..... na tym się kończy.
Entuzjastów smoków muszę zmartwić. Pomimo utartej nazwy, smocze jajo nie ma ze smokami nic wspólnego. Pitaja, w świecie owoców to nic innego jak farbowany rudy lis, obwieszony tipsami, złotem, srebrem i czym się da, nie wychodzący na codzień z domu bez najnowszej sukni od GuczĆiego ani bez makijażu.... pardon, photoshopa. Słowem - ładne na zewnątrz i zupełnie beznadziejne w środku. A może jednak jest to jakiś tam dowód? Tyle, że niekoniecznie na jajorodność, ale na dowcipność wiecznie ukrywających się przed ludźmi smoków?
Napisz komentarz
Komentarze