Zaczęło się od głowy
Według opisu zdarzenia, jaki przedstawił nam dyrektor Żegota, w grudniu 2017 roku w czasie zajęć wychowania fizycznego wypadkowi uległ jeden z uczniów czwartej klasy. Tracąc równowagę upadł tak niefortunnie, że uderzył głową w ścianę. W wyniku uderzenie zdiagnozowano u chłopca złamanie podstawy czaszki. Warto zwrócić w tym miejscu uwagę, że uczeń wrócił do szkoły po długotrwałej chorobie ze słabymi parametrami medycznymi. Nic nie wskazywało na to, że stało się coś poważnego. Chłopiec o własnych siłach doszedł do pokoju pielęgniarskiego a później do karetki pogotowia. Zatrudniony przez urząd miasta "behapowiec", który sporządzał protokół ze zdarzenia, zakwalifikował wypadek, jako lekki. Po kilku tygodniach wszystko się zmieniło. Urząd Miasta powołał nową komisję wypadkową z udziałem już innego specjalisty od BHP. Tym razem werdykt był inny. Wypadek uznano za ciężki. Ponadto prokuratura, która prowadziła postępowanie w sprawie zdarzenia, postępowanie umorzyła. Tak zaczęły się problemy dyrektora Sławomira Żegoty i jego droga do utraty stanowiska.
W delegaturze zachowali czujność
Ostatnie orzeczenie, uniewinniające Sławomira Żegotę nie wspomina jak doszło do tego, że sprawą wypadku ucznia Szkoły Podstawowej numer 14 zainteresowała się piotrkowska delegatura Łódzkiego Kuratorium Oświaty. W każdym razie to jej dyrektor , Tomasz Trzaskacz, wystąpił 8 lutego 2018 z wnioskiem o wszczęcie postępowania wyjaśniającego, po tym jak o wypadku poinformował ich sam dyrektor "czternastki". Sławomir Żegota zawiadomił też prokuraturę. 2 miesiące od zdarzenia stanął pod murem.
Zarzucono mu: brak zabezpieczenia miejsca wypadku, wadliwą procedurę powołania i pracę zespołu powypadkowego, kwalifikację wypadku, jako lekki oraz brak nadzoru pedagogicznego nad zachowaniem zasad bezpieczeństwa i metodyczną stroną zajęć prowadzonych przez podlegających dyrektorowi nauczycieli wychowania fizycznego. Bardzo szybko (bo już w kwietniu) Rzecznik Dyscyplinarny dla Nauczycieli po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego, złożył do Komisji Dyscyplinarnej wniosek o wszczęcie postępowania. Wniósł też o wymierzenie kary w postaci nagany z ostrzeżeniem
Rzecznik zarzucił dyrektorowi Żegocie „naruszenie zasad etyki zawodu nauczyciela oraz niedopełnienie obowiązków” wynikających z rt. 6 pkt. 1 ustawy Karta nauczyciela. Miało ono polegać na „dopuszczeniu do nieprawidłowości związanych z wypadkiem ucznia klasy IV zaistniałym w dniu 6 grudnia 2017 roku”.
Winny - niewinny - winny
Komisja dyscyplinarna wydała orzeczenie w sprawie dyrektora "Czternastki" 11 września 2018 roku. Uznała go winnym zarzucanych mu przewinień dyscyplinarnych. W uzasadnieniu jest powielenie wcześniej stawianych zarzutów niemalże słowo w słowo. Już samo to może budzić liczne wątpliwości. Tak przynajmniej odczytać można treść obecnego orzeczenia.
Dyrektor Żegota z werdyktem się nie pogodził i pod koniec października 2018 wniósł odwołanie. Podniósł w nim szereg merytorycznych argumentów, z którymi trudno było nawet dyskutować. W efekcie 18 czerwca 2019 roku Odwoławcza Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli przy Ministerstwie Edukacji Narodowej postanowiła uchylić zaskarżone orzeczenie i przekazać sprawę komisji dyscyplinarnej pierwszej instancji do ponownego rozpoznania.
W uzasadnieniu wskazano między innymi, że Sławomira Żegotę pozbawiono prawa do obrony, poprzez nieuwzględnienie jego
wniosku o przesunięcie terminu rozprawy, a także, że uzasadnienie orzeczenia dyscyplinarnego nie zawierało wskazania faktów, które skład orzekający uznał za udowodnione. Postępowanie pierwszej instancji przypominało więc Sąd Kapturowy. Były dyrektor czternastki opowiada, że przyjmował postępowanie w dobrej wierze, a osoby uczestniczące w nim wręcz sugerowały, że nie widzą większego problemu.
Dopiero 23 września 2021 r. zapadło kolejne rozstrzygnięcie. Sławomir Żegota czekał więc na nie ponad dwa lata. Skandalicznie długi czas, nawet jeśli pod uwagę weźmie się pandemię koronawirusa. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś przy terminach długo musiał "manipulować". Pikanterii tej sytuacji dodaje fakt, że zbliżał się termin konkursu na dyrektora szkoły, a osoba wobec której toczy się postepowanie dyscyplinarne nie może w nim wziąć udziału.
Co gorsza, Sławomir Żegota kolejny raz został uznany za winnego zarzucanych mu czynów. Nie pozostawało nic innego, jak po raz kolejny się odwołać.
Ostatecznie niewinny
Pełnomocnik obwinianego dyrektora po raz kolejny zarzucił organowi pierwszej instancji m.in. błędne ustalanie, między innymi dotyczące tego, że Żegota nie powinien zezwolić na przeprowadzenie zajęć wychowania fizycznego w sali gimnastycznej. Jako dowód przedstawiono decyzję Inspektora Sanitarnego zezwalającą na odbywanie zajęć w sali gimnastycznej, natomiast organ prowadzący zatwierdził organizację zajęć
Dyrektor nie ponosił odpowiedzialności za stan podłogi w sali, gdyż jej modernizacja jest zadaniem inwestycyjnym organu prowadzącego. Sławomir Żegota przedstawia pisma, w których już w 2013 roku informował o stanie podłogi w sali gimnastycznej. Naprawy wykonano dopiero w 2019 roku.
Organ odwoławczy wydając decyzję oczyszczającą Sławomira Żegotę zwraca natomiast uwagę na zbyt dużą ilość dzieci na sali przy niedostatecznej liczbie nauczycieli. Dyrektor jednak za ich nieobecność nie może być obciążany odpowiedzialnością. Nauczyciele zwracają jednak uwagę, że informacje na temat ich nieobecności na lekcji są nieprawdziwe. Z kolei dyrektor dodaje, że zapis taki ujęto, by wywieść brak jego nadzoru, ale nie miał on nic wspólnego z rzeczywistością. Osobnym problemem było też to, że planując zajęcia wychowania fizycznego brano pod uwagę możliwość korzystania z sali gimnastycznej w sali gimnastycznej "samochodówki". Starostwo Powiatowe mimo obietnic, jednak zgody na korzystanie z sali nie wyraziło. Dzieci ćwiczyły więc na szkolnych korytarzach, a na salę wchodziły na kilkanaście minut na rozgrzewki. Jedno z takich wejść skończyło się wypadkiem. Na temat problemów z korzystaniem z sali pisaliśmy na portalu wielokrotnie. Między innymi w artykułach: A budowali dla dzieci oraz Wszystkie dzieci nasze są
Na rozpatrzenie przez organ odwoławczy znowu przyszło długo czekać. Ostateczny wyrok zapadł dopiero w połowie sierpnia tego roku. Komisja odwoławcza na kilku stronach uzasadnienia nie pozostawia wątpliwości co do rzetelności orzeczenia pierwszej instancji. Niemal wszystkie zarzuty uznaje za zasadne.
Okazuje się, że Sławomir Żegota jednak prawidłowo wywiązał się z obowiązku powołania zespołu powypadkowego, który przeprowadził niezbędne czynności i nie ma żadnych podstaw do uznania pracy zespołu powypadkowego powołanego przez
dyrektor szkoły za niezgodną z przepisami czy nierzetelną.
40 lat w służbie dzieciom
Sprawa Sławomira Żegoty odbiła się szerokim echem nie tylko w naszym mieście. Ona sam twierdzi, że u schyłku kariery zawodowej ktoś spróbował zniszczyć jego dorobek. Dlaczego? Na to pytanie trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Kiedy śledzimy wypowiedzi byłych uczniów i uczennic trudno znaleźć choćby jedną, która byłaby choć z małym stopniu negatywna.
W międzyczasie, po tym jak musiał zrezygnować z funkcji dyrektora, został zwyczajnym nauczycielem wychowania fizycznego. Kuriozalna okazała się decyzja o ocenie pracy zawodowej, którą określono jako dobrą. Po odwołaniu (choć z pewnymi oporami) otrzymał ocenę bardzo dobrą.
Napisz komentarz
Komentarze