Chyba nikt nie spodziewał się, że czwartkowa sesja rady miejskiej będzie miała aż tak dramatyczny finał. Niemalże pod sam koniec obrad ostra wymiana zdań między radnym Adrianem Witczakiem a prezes TTBS Wacławą Bąk doprowadzi do jej zasłabnięcia i konieczności interwencji lekarskiej. Prezes trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Dla wielu osób było to zaskoczeniem, bo Pani Wacława uchodzi raczej za "oazę spokoju", która potrafi w sposób wyważony nie tylko odpowiadać radnym ale i łagodzić konflikty w czasie obrad powiatowego samorządu. Tym razem jednak "czara" się przelała.
Zaczęło się od pytań na temat funkcjonowania kierowanej przez Wacławę Bąk spółki. O ile można zrobić zainteresowanie zapowiadaną przez prezydenta budową wind w blokach na ulicy Polnej, to już pytanie o kryteria przyznawania mieszkań w ramach programu "Mieszkanie TM Plus" nie będące wiedzą tajemną i które są ogólnodostępne na stronach internetowych świadczą co najmniej o braku wiedzy lub o chęci zwrócenia uwagi na własną osobę.
Prezes TTBS wyjaśniała także brak zgody wspólnot mieszkaniowych na zakup i montaż wind. Wacława Bąk tłumaczyła dosyć szczegółowo zaproponowane lokatorom zasady wnoszenia opłat czynszowych. Być może niepotrzebnie wspomniała o tym, że radny Witczak oraz jego koledzy i koleżanki z klubu radnych głosowali przeciwko przekazaniu miliona złotych z przeznaczeniem na spłatę części zaciągniętego na budowę kredytu, co ma obniżyć czynsz lokatorom (na czynsz składają się opłaty eksploatacyjne oraz m.in cześć kapitałowo odsetkowa - szczegóły w artykule 3 warianty dla mieszkańców. Lokatorzy zapłacą mniej). Chyba to rozzłościło lidera Platformy Obywatelskiej.
Zaczął zadawać po raz kolejny te same pytania, mimo, że już wcześniej uzyskał na nie odpowiedź w czasie obrad komisji. Tym razem skierował je jednak do Lucyny Pietrzyk. Dopytywał jakiego rodzaju wsparcie uzyskali mieszkańcy ulicy Barlickiego, czy korzystano z preferencyjnych kredytów. Trochę to zaskakujące, bo będąc radnym przez 4 lata i interesując się chociaż trochę sprawami miasta, taką wiedzę powinno się posiadać przynajmniej od czasu ogłoszenia przetargu na budowę. Lucyna Pietrzyk odpowiadała, mówiąc niemal to samo, co wcześniej Wacława Bąk i jeszcze raz powtarzając informacje przekazywane wcześniej na komisji (więcej na ten temat Drożej, ale nadal to najkorzystniejsza oferta na rynku).
Adrian Witczak prowadził dalej swoją serię pytań, przy okazji demonstrując swój lekceważący stosunek do prezes spółki. Radny mówił o wysokości czynszów w budynkach zarządzanych przez TTBS, wykazując się przy okazji swoją ignorancją lub zapominając, że czynsze w budynkach komunalnych regulowane są... uchwałą Rady Miejskiej, a więc ustala je nikt inny niż on sam. Część zasobów to z kolei wspólnoty. I to one mają decydujący wpływ na wysokość ponoszonych opłat. TTBS ma wpływ jedynie na wysokość czynszu w mieszkaniach z własnych zasobów. Niestety nie ma też racji w kontekście opłat za zarządzanie nieruchomościami. Można o nich mówić jedynie w kontekście wspólnot mieszkaniowych. Zarządcy nieruchomości przysłuchujący się dyskusji muszą być zaskoczeń poziomem wiedzy.
Elżbieta Przedbora zwróciła uwagę, że te same informacje powtarzane są wielokrotnie i że jest to nieproduktywne a radnemu zależy jedynie na budowie własnego wizerunku medialnego. Stwierdziła też, że nie rozumie po co pyta o to samo po raz kolejny, posiadając już interesujące go informacje. Radny Witczak przyznał, że chodzi mu głównie o przekaz dla mieszkańców.
Wacława Bąk wyraźnie poirytowana stwierdziła że protestuje nie życzy sobie, by radny kwestionował jej odpowiedzi na zadawane pytania i zadawał je po raz kolejny innej osobie. Rzeczywiście. Odpowiedzi obu Pań były takie same, Prezes zwróciła uwagę, że Adrianowi Witczakowi zależy na jej dyskredytowaniu i ośmieszaniu. Radny często określą ją jako "prezeskę od pedagogizacji". Brak szacunku i próby poniżania część radnych uznała za niedopuszczalne. Tym bardziej, że radny Witczak w ostatnim czasie zasłynął wkroczeniem do spółki w czasie, kiedy miał miejsce pogrzeb osoby z bliskiej rodziny Prezes Bąk. Pojawiły się groźby i telefony, bo o 14 nie było w spółce nikogo z jednoosobowego zarządu oraz głównej księgowej. Radny wydzwaniał do nadzorującego spółki Roberta Urbańskiego, Lucyny Pietrzyk, która w końcu wyszła z cmentarnej kaplicy, by odebrać telefon natarczywego samorządowca. Pracownicy TTBS, będący świadkami zdarzenia, w tym były prezydent miasta, nie kryli oburzenia.
Pracownicy Tomaszowskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego od początku tej kadencji czują się nękani przez grupę radnych (na ten temat TTBS najłatwiejszy do bicia). Tymczasem radny Witczak chciałby aby na każdej sesji byli obecni wszyscy prezesi miejskich spółek i instytucji, aby on mógł zadawać im pytania. Jako przykład dobrych praktyk przywoływał samorząd powiatowy, gdzie rzekomo w czasie obrad rady obecni są wszyscy dyrektorzy jednostek podległych. To oczywiście nieprawda. Powiat posiada tylko jedną spółkę, którą jest Tomaszowskie Centrum Zdrowia. Jej prezes obecny jest tylko wtedy, gdy poprosi o to przewodniczący komisji zdrowia rodziny i spraw społecznych. Nie ma potrzeby co miesiąc nękać Wiesława Chudzika, który ma ważniejsze sprawy na głowie.
Radny Witczak nie rozumie też zasad funkcjonowania samorządu. Urzędników, nauczycieli, dyrektorów szkół, czy prezesów spółek traktuje jak pracowników (chociaż bardziej pasuje słowo: niewolnik). To, że mają obowiązek udzielania mu informacji nie jest równoznaczne z prawem do wydawania im poleceń. Tu pracodawcą jest zupełnie ktoś inny. I może takie zachowanie daje zwolennikom radnego rodzaj chorej satysfakcji, wyrażanej w formie facebookowych lajków, co z kolei zachęca do eskalowania działań. Już w szkole niektórzy lubią się śmiać z wybranych klasowych ofiar, tu ze „wspólnego wroga” - w końcu radny może obiecać każdemu wszystko, a że nie ma to pokrycia w faktach cóż… niektórzy zapominają, że kiedyś mogą faktycznie stanąć po drugiej stronie i samemu wtedy doświadczyć swoich metod.
Historia tomaszowskiego samorządu zna (wbrew temu co mówią radni) mocniejsze utarczki słowne. Kadencja, kiedy Prezydentem Miasta, był Mirosław Kukliński należała do bardzo dynamicznych. Utarczki słowne były bardzo gwałtowne, a sam Prezydent dysponował jedynie 3. własnymi radnymi. Nieprawdą jet też, że tomaszowski samorząd nie ma swoich ofiar. Skarbnik Miasta, Grzegorz Włodarczyk i Tadeusz Adamus to ofiary zaszczucia przez lokalną dziennikarkę z ambicjami politycznymi. W dodatku ofiary śmiertelne. Ludzie "zabici" z nienawiści. Czy teraz czekamy na kolejne? Wasze ofiary gorsze niż nasze?
Tutaj temat wygląda inaczej. Nie chodzi o to, że ktoś w emocjach powiedział komuś coś niemiłego, tylko o ciągłą presję i notoryczne podszczuwanie. Zamiłowanie do używania epitetów, poniżania ludzi i karmienia własnego ego. Działanie, które nie rozwiązuje żadnych problemów a ma jedynie na celu uzyskanie osobistej popularności, satysfakcji, podniecenia? Tym razem skończyło się zasłabnięciem i transportem na SOR, gdzie lekarze przez kilka godzin mieli co robić. Może dlatego radni postanowili powiedzieć dość i zwołali sesję w trybie nadzwyczajnym
O samej sesji, która również pełna była emocji, w kolejnym artykule.
Napisz komentarz
Komentarze