Dyskusji o systemie kształcenia praktycznie nie ma. A szkoły tomaszowskie na poziomie średnim dołują z rankingach. Starosta się z tego cieszy i nawet się tym chwali. II LO dla którego normą była Złota Tarcza Perspektyw, teraz chwali się, gdy uda się utrzymać Srebrną. Jak to się dzieje? Moim skromnym zdaniem problemem jest to, że radni nauczyciele w Radzie reprezentują tylko siebie i własną grupę zawodową. Część z nich jest w samorządzie powiatowym od 25 lat, a więc od początku jego istnienia, nie mając żadnych poważnych osiągnięć. Co gorsza często brak im elementarnej wiedzy samorządowej. Zapominają kto jest faktycznym beneficjentem systemu. Że w centrum zawsze powinien być jednak uczeń i jego potrzeby. W ślad za tym powinno iść godne wynagradzanie.
Problem jest oczywiście złożony. Zacząć należy od tego, że występują tu dwa równoległe życia. Jedno na poziomie podstawowym, a drugie średnim. Jedno jest częścią organizmu miejskiego, drugie powiatowego. Zbudowanie spójnego systemu kształcenia wydaje się być w takim przypadku bardzo trudne, a często wręcz niemożliwe. W dużo lepszej sytuacji są miasta na prawach powiatu, gdzie istnieje jeden organ prowadzący. W ten sposób edukację młodego człowieka można już kierunkować od 1 klasy szkoły podstawowej. Zamiast tego mamy do czynienia z przypadkowością i zdziwieniem, że młodzi emigrują z miasta.
W ostatniej prezydenckiej kampanii wyborczej przygotowaliśmy propozycję w zakresie wspierania uzdolnionych uczniów, za pomocą różnego rodzaju bonusów. Program udało się napisać i uchwalić, Nie ukrywam, że pomysł był mój. Liczyłem na to, że podobny system uda się też zainstalować w powiecie. Nie udało się. Poza mną nikt nie był tym realnie zainteresowany. Martyna Wojciechowska przesłała nam (chyba w imieniu starosty) kopię podobnego programu przyjętego w jakimś samorządzie i na tym koniec. Zero dyskusji. Jak zwykle.
Tymczasem tomaszowska młodzież jest w nieco przegranej pozycji. Edukacja u nas ma się nijak, do poziomu jaki oferują na przykład szkoły przy Politechnice Łódzkiej. Więc współpraca z wyższymi uczelniami powinna być codziennością, a nie tylko aktem medialnym związanym z podpisaniem umowy. To wcale nie żart, bo pamiętam opowieść pewnego licealisty, któremu w szkole kazano podpisywać dokumenty, że w jakiś zajęciach na UŁ uczestniczył, a on nawet nie wiedział, że są jakieś organizowane... bo w sumie chyba nie były.
Powiat i miasto do szkół dopłacają miliony złotych. System subwencji nie zapewnia finansowania, a kolejne rządy sytuację pogarszają, Równocześnie trudnych tematów się unika. Nie rozmawia się o tym, że nieuniknionym jest zamknięcie którejś ze szkół powiatowych. Temat odkłada się na później, zostawiając następcom, bo łatwiej wydać kolejne kilka milionów niż wyjaśniać trudne ale potrzebne decyzje.
Wydajemy miliony złotych na hale sportowe, które za chwilę będą stały puste. Drugą kadencję jest problem z tym, by dziecięce kluby sportowe i świetlice środowiskowe mogły korzystać z nich nieodpłatnie. Sam zbierałem pieniądze na wynajęcie sali dla Świetlicy Środowiskowej "Krasnoludek" przy Towarzystwie Przyjaciół Dzieci. Dziękuję wszystkim za okazaną pomoc.
W kolejnej kadencji czas na normalność w tomaszowskiej oświacie. Placówki powinny być zamknięte przed politykami, organizacjami agresywnie ideologicznymi. W centrum powinna znowu znaleźć się edukacja i sukcesy uczniów, a nie kolejne fety z okazji wizyty posła Antoniego Macierewicza, czy innego Leszka Millera. Dokładnie należy się przyjrzeć racjonalności wydatków, siatce godzin, liczbie zajęć pozalekcyjnych i uczestniczących w nich uczniów. Poza tym edukację na tym poziomie należy dostosować do potrzeb lokalnego rynku pracy. Niezbędna jest współpraca z samorządem miejskim, ale nie na zasadzie załatwienia sobie paru godzin przez tego, czy innego wuefistę.
Napisz komentarz
Komentarze