W sposób partyjniacko - polityczny rozdawane są od lat stanowiska kierownicze i posady w zarządach publicznych spółek. Niedawno ktoś mnie zapytał, czy wiem, że od kilku tygodni w Tomaszowskim Centrum Zdrowia pracuje radny Jarosław Batorski. Nie wiem czemu jest to pytanie skierowane do mnie. Może dlatego, że zabiegam o szpitalne inwestycje i poprawę jakości świadczonych usług. No więc nie wiedziałem. Decyzje w takich sprawach podejmuje zazwyczaj pracodawca, a więc spółka. Nie oszukujmy się jednak, że w podobnych przypadkach są to decyzje samodzielne. Zapytałem więc wprost zarówno Starostę, jak i Prezydenta, czy o zatrudnieniu wiedzą. Obaj zgodnie stwierdzili, że dowiedzieli się po fakcie. Marcin Witko był wyraźnie skonfundowany, Mariusz Węgrzynowski robił wrażenie zaskoczonego.
Trochę to przykre, że z jednej strony się zabiega o każdą złotówkę w miejscu, gdzie ratowane jest ludzkie zdrowie i życie. No dobra, napiszę wprost: wkurza mnie to niesamowicie. Rzecz jednak w tym, że nie Batorski jest tutaj problemem. Akurat jego osoba jest może tu najmocniej widoczna i wydaje się być nieco kontrowersyjna. Podobnych przypadków zatrudniania osób powiązanych politycznie jest jednak dużo więcej.
O ile w przypadku Batorskiego trudno jest mówić o jakiejś bezpośredniej korupcji politycznej, bo jednak jest radnym w innej jednostce samorządowej a "fuchę" załatwił mu kumpel (w dodatku na krótko, bo umowę zawarto na trzy miesiące), to już w przypadku Piotra Kagankiewicza i Leona Karwata z Komitetu Wszyscy Razem sytuacja wydaje się być jednoznaczna.
Dodatkowo w przypadku Piotra Kagankiewicza (nie odmawiając mu wiedzy i doświadczenia) zarządza on jednak podmiotem konkurencyjnym, czyli szpitalem w Radomsku. Obie placówki podlegają pod ten sam oddział Narodowego Funduszu Zdrowia. Mają możliwość brania udziału w tych samych konkursach na świadczenie usług medycznych. Ma w ten sposób dostęp do wszystkich danych wrażliwych z punktu widzenia strategii rozwoju spółki. To przecież tak, jakbym w naszej firmie zajmującej się zaopatrzeniem medycznym zatrudnił właściciela firmy konkurencyjnej i dał mu dostęp do wszelkich danych. Czy tylko ja widzę tu konflikt interesów?
PS.
Ponieważ zapewne za chwilę pojawią się komentarze na temat mojego członkostwa w Radzie nadzorczej TTBS, wyjaśniam, że jestem zawodowym, zarządcą nieruchomości z licencją Ministra, ukończyłem MBA w miejscu z którego Prokuratorzy nie wyprowadzają rektorów w kajdankach. Jestem też specjalistą od zarządzania finansami przedsiębiorstw
Napisz komentarz
Komentarze