Ciekawie zapowiadała się rywalizacja o ligowe punkty pomiędzy Lechią, a BKS VISŁA PROLINE. Obie drużyny przed pierwszym gwizdkiem mieli po pięć zwycięstw. Tomaszowianie plasowali się na 5. pozycji, a bydgoszczanie na 3. lokacie. Przy czym, zespół z Bydgoszczy ma rozegrane jedno spotkanie awansem.
- W tej lidze każdy ma się kogo obawiać. Nie ma drużyn, którym wygrane przychodzą z łatwością. Jeśli nie wejdzie się na odpowiedni poziom koncentracji , to można przegrać z kazdym - podkreślił Dominik Jaglarski, libero Lechii.
Pierwszą partię spotkania od skutecznego ataku rozpoczął Jakub Nowak 1:0. Od początku ręki w polu serwisowym nie zwalniał Filip Balasz 3:1 oraz Marcel Hendzelewski 8:4. Bydgoszczanie w tej pierwszej części nie potrafili odnaleźć swojego rytmu gry 7:12. Do końca tej premierowej odsłony rytm gry dyktowali tomaszowianie. Seta skutecznym atakiem zakończył Wiktor Musiał 25:22.
Lechia poszła za ciosem. W drugim secie dość szybko wyszła na prowadzenie 8:4. Zespół gości miał probelmy z ustabilizowaniem przyjęcia. Pojedyncze udane akcje Jędrzeja Kaźmierczaka na tym etapie nie wystarczyły, aby dotrzymać kroku rywalom 10:14. Gospodarze do końca utrzymali odpowiednią koncentrację i wygrali 25:22.
W kolejnych dwóch setach na parkiecie lepiej spisywali się goście. Za dobrą gre należało pochwalić w trzecim secie Macieja Krysiaka 14:8. Nie wstrzymywał ręki ani w polu serwisowym, ani ataku. Podopieczni Kamila Czapnika mieli też problemy z wyprowadzeniem skutecznej akcji przy serwisach Kaźmierczaka 10:17. Tę część sobotniego meczu siatkarze BKS-u wygrali pewnie do 21. Ostatni punkt zdobył Adam Miniak.
Czwarta partia była kopią wcześniejszej. Zawodnicy z Bydgoszczy bardzo szybko zbudowali sobie przewagę 10:5 i nie dali sobie już wyrwać z rąk wygranej. W ataku nie zawodził Miniak oraz Adrian Kacperkiewicz 14:9. Tę partię zakończył z kolei Krysiak 25:20.
Lechia na tie-breaka wyszła z nową energią. Zaczęła go od niewielkiego prowadzenia 5:3. Ponownie niezwykle skuteczny w ataku był Musiał. Przed zamianą stron tomaszowianie objęli prowadzenie 8:5. Podopieczni Michała Masnego nie składali broni 10:13. W końcówce świetną serią zagrywek popisał się Kacperkiewicz, który 12:13. Do końca toczyła się zacięta walka 14:14, którą ostatecznie na swoją stronę rozstrzygnęli goście 17:15.
Napisz komentarz
Komentarze