Wydarzenie zaplanowane na godzinę 20.00 przyciągnęło przed plenerową scenę rozstawioną na błoniach zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu wielu zainteresowanych. Ci, dla których zabrakło miejsc siedzących, stawali z boku lub na moście prowadzącym do warowni. Pozostali siadali na trawie lub rozkładali się na kocach. Publiczność jednak bardzo szybko zaczęła się wykruszać po wysłuchaniu pierwszych utworów.
Wojciech Pilichowski przyjechał do Inowłodza z wysmakowanym, jazzowym repertuarem, okraszonym elementami elektroniki w wykonaniu zespołu Woobie Doobie. Zaprezentował utwory z ubiegłorocznej płyty „Intro” oraz kilka starszych kawałków.
Ambitny repertuar nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Otwierające koncert instrumentalne kompozycje odstraszyły niemałą część zgromadzonych, uciekających przed – jak to określali – „kocią muzyką”. Niezrażony reakcją publiczności Pilichowski dwoił się i troił, żartował i zachęcał ludzi, by podeszli bliżej i zaczęli się bawić – miejsca pod sceną bowiem nie brakowało. Po upływie 40-tu minut w zamkowej fosie „bujało się” kilkanaście osób.
Stosunkowo nieźle bawiły się dzieci tańczące pod sceną. Średnia wieku młodych amatorów jazzu wynosiła około 6-ciu lat. Zdecydowanie najlepiej bawili się sami muzycy, bezskutecznie usiłując zarazić swoją energią publiczność. Ostatecznie zespołowi udało się zgromadzić kilkadziesiąt osób, jednak o muzycznym szaleństwie nie było mowy. Pilichowski niejednokrotnie wykrzykiwał w stronę publiczności pytanie „czy jest radość?” - ktoś mu zawsze odpowiadał, jednak nie można było mówić o entuzjazmie.
Niemal dwugodzinny koncert trudno określić inaczej niż popisem kunsztu i wirtuozerii muzyków – przy czym należy zaznaczyć, że techniczny majstersztyk nie był bynajmniej pozbawiony przekazu i emocji. Popisom muzyków towarzyszył głos roztańczonej Kasi Stanek – wokal, od którego włosy stawały dęba na całym ciele. Koncert zakończył się bisem, który wyglądał na zaplanowany. Trudno bowiem powiedzieć, żeby publiczność domagała się powrotu muzyków na scenę.
Świetna muzyka, świetne miejsce, świetne nagłośnienie, słowem – świetny koncert. Wielka szkoda, że spotkał się z dość chłodną reakcją publiczności. Nie pomogła urokliwa sceneria inowłodzkiego zamku, pięknie podświetlonego przy okazji koncertu. Pogoda dopisała, ale również nie pomogła. Być może termin koncertu był dość niefortunny (niedziela, godz. 20), a być może po prostu Inowłódz nie lubi jazzu. Być może Pilichowski powinien grać disco polo.
Koncert odbył się w ramach XVI Wędrownego Festiwalu Filharmonii Łódzkiej „Kolory Polski” we współpracy z Gminnym Centrum Kultury w Inowłodzu i Urzędem Gminy Inowłódz. Honorowym patronatem objął Festiwal marszałek województwa łódzkiego Witold Stępień.
Na scenie wystąpili: Wojciech Pilichowski (gitara basowa), Katarzyna Stanek (śpiew), Tomasz Machański (perkusja), Michał Trzpioła (gitara), Wojciech Olszak (Woobie Doobie: instrumenty klawiszowe) oraz Mariusz „Fazi” Mielczarek (Woobie Doobie: saksofon).
Napisz komentarz
Komentarze