Owszem, kozy pasą się, ale nie na wzgórzu zamkowym tylko w pobliżu stajni należącej do Inowłodzkiego Bractwa Rycerskiego. Ruiny także są, jednak ponad powierzchnię ziemi wystają na kilka metrów i wyglądają jak z pocztówki.
Turyści odwiedzający Inowłódz niejednokrotnie są zaskoczeni, że w gminie w ogóle jest zamek. Zapytałam kilku znajomych z Łodzi czy kiedykolwiek zwiedzili ruiny lub choć o nich słyszeli. Dwóch słyszało, było i gminę kojarzą głównie z Kazimierzem Wielkim. Jeden stwierdził, że w Inowłodzu jest przecież stary kościół, a nie zamek, i musiało mi się coś pomylić. Czterech nie wiedziało, gdzie leży Inowłódz.
Jeżeli ktoś zorientowany i poszukujący informacji zapragnie dowiedzieć się czegoś na temat zamku, zwiedzania czy organizowanych w obiekcie imprez, nie będzie miał z tym najmniejszego problemu. Zarówno Gminne Centrum Kultury jak i kasztelan wraz z Bractwem Rycerskim aż rwą się do informowania – i chwała im za to.
Niestety, osoby niezorientowane i nieposzukujące informacji mają małe szanse, że dowiedzą się o zamku przypadkiem – czy to z mediów, czy z plakatu.
Trudno odmówić władzom gminy oraz Gminnemu Centrum Kultury zaangażowania w „życie” zamku – zwłaszcza, że obiekt na siebie nie zarabia. Jeszcze trudniej zarzucać Inowłodzkiemu Bractwu Rycerskiemu bierność czy brak inicjatywy – tym bardziej, że oni wręcz dokładają do interesu.
Ruinom jednak przydałby się dobry PR-owiec. Albo chociaż solidna reklama.
Napisz komentarz
Komentarze