Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 21:54
Reklama
Reklama

If you're going to San Francisco

Jefferson Airplane byli pierwszą grupą psychodeliczną z San Francisco, która osiągnęła ogromne uznanie w latach 60-tych. Chociaż etykietka "San Francisco Sound" przylgnęła do wielu rockowych tuzów, ostatecznie okazało się, że to właśnie oni – nie zaś długowieczni Grateful Dead – zdefiniowali dźwięk tego miasta.

Haight-Ashbury – zwaną również "Hashbury" – opiewaną przez beatników dzielnicę San Francisco, zaczęli zasiedlać w połowie lat 60-tych XX wieku nowi przybysze. Byli młodzi,  długowłosi, wyróżniali się niekonwencjonalnym wyglądem,  nosili kolorowe ubrania. Nazywano ich "hippies", a określenie to zaczerpnięto ze slangu  pokolenia beatników (z ang. Beat Generation).

 

Ruch hipisowski przyczynił się do rewolucyjnych zmian w kulturze, obyczajach i polityce. Miał własnych świętych, męczenników i szaleńców. Hipisi odrzucali amerykański model sukcesu, w którym papierkiem lakmusowym była kariera i pieniądze. Hołdowali zasadzie kontestowania tego, co Timothy Leary nazwał  "wyścigiem szczurów".  Nie mieli formalnych przywódców ani ideologii, ale za ojców duchowych uznawali Allana Wattsa, Allena Ginsberga i Ken Kesey'a. Hasła hipisowskie  najlepiej wybrzmiewały z rockowej estrady, zatem muzycy stawali się nieformalnymi liderami ruchu.

 

Muzyka z San Francisco miała własne kody, własne rytmy, własny styl i  język. Wschodnie wybrzeże USA, z Velvet Underground i Television, wydawało się innym światem – zarówno estetycznie i brzmieniowo.  Na tle nowojorskich zespołów społeczność artystów z San Francisco stała trochę obok mainstreamowego biznesu muzycznego i wielkich pieniędzy. Można powiedzieć dobitniej, wokaliści oraz zespoły grające dla pieniędzy były ignorowane lub odrzucane przez muzyczne środowisko San Francisco. Zasada okazała się prosta: jeśli popularność komuś się przydarzała, była odbierana jako przypadkowa nagroda niż wynik zamierzonych działań.

 

 

 

Grupa Jefferson Airplane stanowiła kwintesencję ruchu hipisowskiego i antywojennego. Założycielem zespołu był wokalista i gitarzysta Marty Balin. Obok niego zespół tworzyli: Jack Casady, Spencer Dryden, Paul Kantner, Jorma Kaukonen i oczywiście wspaniała wokalistka Grace Slick. Grali z nimi również skrzypek Papa John Creach i David Freiberg, członek grupy Quicksilver.

 

W 1967 roku Jefferson Airplane nagrali album "Surrealistic Pillow", na którym znajdują się moje ulubione utwory – "Somebody to Love" oraz "White Rabbit". W czasie "lata miłości" w 1967 roku hitem w Stanach było "Somebody to Love", do tej pory umieszczane na listach najpopularniejszych piosenek wszech czasów. Dzięki temu utworowi całe Stany Zjednoczone poznały kontrkulturę Haight-Ashbury. Album przyniósł grupie niesamowitą popularność. Grupa nigdy nie nagrała lepszej płyty. Bill Graham, który był w tym czasie ich menadżerem, powiedział, że nigdy nie spotkał grupy o tak rewolucyjnym podejściu do show-biznesu i stylu życia, z którego sam wiele czerpał. Scena była dla nich przedłużeniem życia codziennego: traktowali ją jak domowy salon; zapraszając tam swoich przyjaciół, nie oddzielali życia prywatnego od koncertów, wciąż byli tacy sami.

        

Początki ich występów to granie w małym nocnym klubie "Matrix" w San Francisco w 1965 roku. Ostatecznie zostali jedynym zespołem, który wystąpił na wszystkich najważniejszych festiwalach rockowych w latach 60-tych: Monterey, Woodstock i Altamont. Byli też gwiazdą pierwszego festiwalu Isle of Wight w 1968 roku.

        

 

Stara prawda mówi, że nic, co piękne nie trwa wiecznie. Członkowie zespołu zaczęli mieć problemy, których źródło definiowali jako "acid merry-go-round".  Byli głęboko rozczarowani wypadkami na festiwalu Altamont.  To, co się tam wydarzyło, nie przypominało spotkania szczęśliwych hipisów, a raczej przygnębiające obrazy Hieronimusa Boscha... Wciąż jednak koncertowali. Scena Fillmore East w San Francisco stała się ich drugim domem. Nagrali singla "Have You Seen the Saucers?" b/w "Mexico". Z powodu bezwzględnego tekstu, "Mexico" został (właściwie zresztą) odebrany jak tyrada wymierzona w prezydenta Nixona, chcącego ograniczyć napływ marihuany do Stanów Zjednoczonych. Singiel sprzedawano w setkach tysięcy egzemplarzy, jednak nie umieszczono go w żadnych rankingach list przebojów, najprawdopodobniej z obawy przed nośnymi hasłami w utworach. Przekaz zawarty w twórczości JA stawał coraz bardziej radykalny i sięgał po hasła polityczne, którym nie sprzyjało konserwatywne społeczeństwo.

        

 

Mimo że zespół nagrał jeszcze "Crown of Creation", płytę uważaną przez krytyków za najbardziej ambitną, a równocześnie wciąż koncertował, muzycy   znajdowali czas, by realizować także własne solowe projekty (w tym m.in. Hot Tuna).  Zespół trzymał się na tyle długo razem, aby w 1972 roku jeszcze raz wejść  do studia. Efektem była ich ostatnia płyta studyjna, "Long John Silver".

 

Darmowy koncert dla 50 tysięcy ludzi w Central Park był pożegnaniem ze wschodnim wybrzeżem, po którym zespół wrócił do domu i rozpoczął ostatni etap trasy w San Diego, Hollywood i Albuquerque. Tę podróż Jefferson Airplane zakończyli definitywnie we wrześniu 1972 roku dwoma koncertami w Winterland w San Francisco, sali należącej do ich przyjaciela Billa Grahama. Były to ostatnie występy w ich wspólnej karierze. Dwadzieścia cztery lata później, w 1996 roku, Jefferson Airplane zostali wprowadzeni do Rock and Roll Hall of Fame.

 

To były czasy wielkich nadziei i wielkich wzruszeń, całe pokolenie na chwilę przystanęło i wnikliwie spojrzało na Ludzkość. W sferze publicznej sformułowane zostały bardzo ważne pytania, przypominające o najważniejszych humanistycznych wartościach. I mimo że "the dream is over", podobne pytania powinniśmy zadawać sobie wciąż i pamiętać o tym, że proste odpowiedzi mogą uratować nas w każdym możliwym sensie i wymiarze.

                                                                         

  PW

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ja 15.02.2015 10:46
Oj ciągnie ,,wilka do lasu'' stary Hippie

...przystanęło i wnikliwie spojrzało...aktualne 15.02.2015 02:46
...kończę dyżur i potrzebuje taksówki do domku....dzięki trochę się rozruszałem .Grace kiedyś tak piękna jak moja żona ....

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
bezchmurnie

Temperatura: 0°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1015 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama