W kilku posiedzeniach komisji rewizyjnej uczestniczyłem osobiście. Z tego, co jest mi wiadomo, ma być w sierpniu kolejne poświęcone temu samemu tematowi. Nie mieliście czasu, by się z nim dokładnie zapoznać?
Mieliśmy. Nie jestem w stanie w sposób logiczny wyjaśnić takiego sposobu działania.
Ale w ten sposób. To każdy temat można ciągnąć latami… Omówiliśmy chociaż problem?
Na jednym z ostatnich posiedzeń zaczęłam omawiać skargę, ale niemal w każdym punkcie mi przerywano, twierdząc, że np. o czymś nie powinno się mówić, czy rozmawiać…
To znaczy o czym?
No o tym, o co pytałam. Twierdzono, że to nie dotyczy skargi.
Na przykład?
Problem polega na tym, że jest skarga, która zawiera jakąś treść plus cztery załącznik, których radnym nie dostarczono. Te załączniki skargę rozwijały o inne problemy, które w samej treści nie były zawarte. Na przykład temat adopcji nie był poruszony w głównym piśmie ale w załącznikach. Kiedy zaczęłam pytać o ten temat, to odpowiedziano mi, że kontrola komisji tego tematu nie dotyczy.
Przeprowadzacie kontrolę, czy rozpatrujecie skargę
Podobno przeprowadzamy kontrolę, do której upoważniła nas rada. Na miejscu, w domu dziecka nie byliśmy, bo prawnicy przekonywali nas, że możemy przeprowadzić kontrolę w ograniczonym zakresie. Nie możemy np. rozmawiać z dziećmi i ja to rozumiem.
Ale możecie zapoznać się z miejscem, bo z tego co pamiętam, część zarzutów dotyczyła warunków zamieszkiwania dzieci.
To prawda, ale nie było w tym kierunku chęci ze strony członków komisji. Poproszono tylko o umowy o pracę. Ja poprosiłam o 26 różnych dokumentów oraz ich zanonimizowanie ich w prawidłowy sposób. Części dokumentów nie otrzymałam. Wśród nich prosiłam o różne zestawiania m.in. kosztów leczenia dzieci, zajęć dodatkowych prowadzonych dla dzieci, sprawozdania finansowe.
Dlaczego nie było chęci by wybrać się na miejsce, w celu dokonania kontroli?
Bo nie ma w ogóle chęci do prowadzenia kontroli tej placówki. Kiedy tylko zaczyna się mówić o RDD w Luboszewach, to zaraz zaczyna się mówić o tym, że o przemocy nie będziemy rozmawiać. Nawet, kiedy pytanie nie dotyczy samej przemocy. Jest to co najmniej dziwne. Na jednym z posiedzeń była zaproszona pani z fundacji zajmującej się pieczą zastępczą, był też niezależny prawnik, byli pracownicy. Pani Paula, która skargę napisała otrzymała jedno pytanie, ale już w trakcie jego zadawania stwierdzono, że tego pytania zadawać nie będziemy, bo dotyczy przemocy.
Z czyjej dokładnie strony nie ma chęci do dokonania rzetelnej kontroli, urzędników, czy może radnych?
Nie rozumiem tego, co się dzieje w tej komisji. Na jednym posiedzeniu uzgadniamy, że cała komisja będzie rozpatrywała skargę, na kolejnym, że powołamy zespół kontrolny.
To jakieś „bicie piany”. Czemu niby macie nie zajmować się przemocą wobec dzieci?
Bo zajmuje się tym prokuratura…
No i co z tego?
Nic, taką informację nam się przekazuje. Inny przykład. Pytam dlaczego dostałam jedynie część tabelaryczną sprawozdania finansowego bez części opisowej. Urzędnicy odpowiadają, że nie wiedzieli, ze też będę chciała ją otrzymać. Kiedy proszę, by ją dostarczyć słyszę, że mój wniosek w tej sprawie musi przegłosować komisja. Zupełnie coś innego uzgodniliśmy wcześniej. Poza tym każdy obywatel ma prawo dostępu do informacji publicznej, a mnie chyba wyklucza się z grona obywateli, skoro moje prośby o dostęp do informacji publicznej muszą być głosowane.
Wcześniej uzgodniliście, że pytania i listę niezbędnych dokumentów prześlecie do biura rady.
I tylko ja taką listę przesłałam. I to, że w ogóle dostałam odpowiedzi to podobno "był ukłon w moją stronę". Powinnam chyba być wdzięczna.
To żaden radny nie jest zainteresowany losem dzieci?
Wiem, że niektórzy nawet nie przeczytali dokumentów. Zresztą o czym rozmawiamy, skoro radni nie są w stanie zdefiniować słowa: przemoc.
To czego właściwie dowiedzieliście się po kilku tygodniach zajmowania się tym rodzinnym domem dziecka?
Tego, że jeden z pracowników był w sposób niewłaściwy zatrudniony. Został zatrudniony na stanowisku bez wymaganego stażu pracy co spowodowało, że otrzymał wynagrodzenie z wyższego zaszeregowania. Dowiedziałam się też, że w RDD był zatrudniony kierowca, pełniący głównie funkcję wychowawcy. Sami urzędnicy przyznają, że siostrę dyrektorki zatrudniono na stanowisku kierowcy, bo nie miała kwalifikacji, by otrzymać etat wychowawcy.
A sprawdziliście jakiego rodzaju i przez kogo przeprowadzane były w RDD kontrole w czai jego funkcjonowania?
Poprosiłam o takie informacje z okresu 2010 - 2014 i otrzymałam trzy protokoły pokontrolne. Dwie przeprowadził PCPR i jedną Urząd Wojewódzki.
Trzy kontrole na ile lat funkcjonowania? A gdzie chociażby SANEPiD?
Poprosiłam o wszystkie protokoły. Do wielu punktów nie udało mi się w czasie obrad dotrzeć.
A komisja Rewizyjna Rady Powiatu kiedykolwiek była w tym domu dziecka?
Nie.
A od kiedy on funkcjonuje?
Wcześniej w tym miejscu była rodzina zastępcza ale uchwala powołująca rodzinny dom dziecka jest z 2004 roku.
Niewiarygodne, by przez 10 lat nie przeprowadzono kontroli.
Może w poprzedniej kadencji jakaś była ale na pewno nie w ostatnich 4 latach.
Czyli mamy instytucję poza jakąkolwiek kontrolą. W ciągu 10 lat dwa razy odwiedzają RDD pracownicy PCPR a gdzie służby finansowe powiatu?
Jedna z kontroli niosła ze sobą jakieś wnioski.
Co będzie z tą sprawą dalej?
Mam dosyć zabawy w ciuciubabkę. Zasięgnęłam porady prawników, fundacji zajmujących się pieczą zastępczą, rzecznika praw dziecka, urzędników z powiatów ościennych. Przygotuję własne wnioski, które zaprezentuję radnym i przekażę odpowiednim organom, instytucjom.
Rozmawiamy cały czas o jednym domu dziecka ale sygnały o różnych nieprawidłowościach dochodzą do nas z różnych stron.
Uważam, że należy przeprowadzić solidny audyt. Dotyczy to nie tylko placówek ale również PCPR.
Napisz komentarz
Komentarze