Na dzień dzisiajszy w lokalnej i wojewódzkiej prasie może przeczytać, iż tematu odwołania ze stanowiska trenera Aleksandra Majica, póki co nie ma. Jest to dobry ruch, bowiem wiemy z autopsji jak kończyły się takie zmiany, a poza tym wiosną może się okazać, iż wypoczęci piłkarze zielono – czerwonych ponownie będą nas mile zaskakiwać, tym bardziej, że większość z nich zapewne nie zapomniało jak się gra w piłkę.
Niektórzy zawodnicy już jednak mogą pakować walizki. Bez wątpienia polecą głowy.
Pewniacy:
Kamil Szymczak, Mateusz Milczarek, Mateusz Matysiak, Artur Holewiński, Michał Chachuła, Klaudiusz Król, Grzegorz Piechna, Marcin Mirecki, Kamil Cyran, Daniel Potakowski, Maciej Witczak.
Ta jedenastka raczej może być spokojna o swoją przyszłość, bowiem stanowi monolit tej drużyny. Małym znakiem zapytania jest Chachuła, jednak na dzień dzisiejszy Michał jest doskonałym zmiennikiem Artura.
Znaki zapytania:
Andrzej Dolot, Kacper Rakowski, Przemysław Morgaś, Michał Tonowicz, Marcin Pogorzała, Kamil Kubiak.
Dolot końcówkę rundy ma fatalną, ale nie można zawodnika obwiniać pełną winą. Gdyby Lechia strzelała bramki, pojedyncze błędy nie zrobiłyby wielkiej różnicy. Poza tym Dolot jest jedynym graczem, który rozegrał komplet 19 gier ligowych. Drugą stroną medalu jest jednak fakt, iż Andrzej stanął w miejscu i się nie rozwija. Jak grał w IV lidze, tak grał pierwszy sezon w trzeciej, a teraz drugi. Wydaje się, iż nasz obrońca po prostu osiągnął maksimum swoich możliwości, niestety jak się okazuje czasem zbyt skromnych na pojedynek z ligową czołówką.
Chcąc, nie chcąc muszę jednak napisać, iż Rakowski to jeden z najgorszych snajperów w lidze. Ja bym go jednak nie skreślał, bowiem ambicji mu nie brakuje. Zawodnik, który na dzień dzisiejszy powinien zastąpić Piechnę w wyjściowym składzie, klepie ławkę rezerwowych.
Przemek Morgaś – był i znikł. Bardzo dobrze zapowiadający się młodzieżowiec, którego dzisiaj nie ma. Lewego skrzydła nam nie zbawi środka, ani defensywy. Na dzień dzisiejszy na pewno nie jest to zawodnik na trzecią ligę, ale być może Majicowi uda się zmobliziować tego piłkarza - potencjał na pewno jest, brakuje charakteru.
Michał Tonowicz, Marcin Pogorzała – Tony miał swoja szansę. Pod nieobecność Szymczaka, mógł pokazać, że potrafi grać w piłkę, niestety nie wytrzymał presji. Na boisku spędził zaledwie 335 minut. Nie oszukujmy się. W Lechii gra jeszcze tylko, dlatego, iż jako jeden z niewielu Tomaszowian, wywalczył z tą drużyną awans do odpowiednio IV, III ligi, oraz awans do Pucharu Polski i posiada sympatię kibiców. Czas, aby Tonowicz wziął się wreszcie w garść i odpowiedział sobie na pytania, – którą drogą pójść i jak ważna jest dla niego gra w piłkę.
Marcin swoja drogę już wybrał i wydaje się, że jest to piłka nożna, lecz w wydaniu trenerskim. Kontuzje kolana zniszczyły jego karierę piłkarską i sam doskonale zdaje sobie sprawę, że na dzień dzisiejszy jest zawodnikiem szerokiej rotacji.
Kamil Kubiak – czas, aby wreszcie „wieczne dziecko” dorosło i stało się piłkarskim profesjonalistą. Kubiak już raz zmarnował swój najlepszy okres gry i bardzo tego żałował. Zabrakło go w rundzie wiosennej sezonu 2012/2013, zabrakło go w momencie największych sukcesów ostatnich lat.
Pożegnają się z klubem?
Michał Polit, Dominik Trepiak, Michał Iwańczuk, Dawid Stańdo, Arkadiusz Adamiec
Polit na dzień dzisiejszy żegna się z klubem. Rola, jaką odgrywa w zespole mu nie odpowiada. Zainteresowany zawodnikiem jest Łódzki Klub Sportowy.
Trepiak na boisku spędził 318 minut. Jego dorobek to jedna żółta kartka.
Michał Iwańczuk to dość ciekawy zawodnik, który tak naprawdę w Lechii nie dostał jeszcze szansy pokazania w pełni swoich umiejętności. Michał wchodził kilka razy na murawę i nie odstawał od kolegów, co więcej nie rzadko potrafił wykazać się nienaganna techniką. Gracz występował na pozycji skrzydłowego i defensywnego pomocnika. Ja mam wrażenie, że jego ulubiona pozycja to rozgrywający. W momencie, gdy Iwańczuk wchodził w środek nie raz pokazał, że potrafi rozegrać piłkę na jeden kontakt, w odpowiedni sposób puścić prostopadłą piłkę, a i strzał ma całkiem niezły. Niestety ponoć chłopak jest odporny na wskazówki trenera. Na boisku wydaje się, że zawodnika jednak słucha szkoleniowca. Gołym okiem widać fakty, kiedy Maciek mając piłkę przy nodze podciąga ja do linii środkowej, po czym praktycznie za każdym razem oddaje ją do ustawionego z przodu napastnika, bądź pomocnika Lechii. Takie ograniczenia powodują, iż na dzień dzisiejszy to co widzimy, to zaledwie ułamek procent umiejętności piłkarza i nie jesteśmy w stanie obiektywne ocenić jego przydatności.
Dawid Stańdo – z Dawidem jest problem. Majic chce wykorzystać jego szybkość, ustawiając go na skrzydle, a zawodnik uważa, że on nadaje się tylko do strzelania goli. Jeżeli w krótkim czasie panowie w swoim gronie nie rozwiążą tych dywagacji, to tak naprawdę Dawid okaże się zbędnym balastem dla Majica. Taki proceder przerabialiśmy już w Nowackim.
Arek Adamiec – jedyny gracz, który nawet nie powąchał ligowej trawy.
Ostatnio na jednym z portali internetowych (weszło.com) przeczytałem bardzo mądry felieton Krzysztofa Stanowskiego. Poniżej przytoczę jego fragment, który każdy z zawodników (nie tylko Lechii) powinien oprawić sobie w ramkę i powiesić na ścianie:
" Kilka lat temu na mecz z Lechem przyjechał do Polski Juventus. Było strasznie zimno, padał śnieg. Dzień przed meczem w tych fatalnych warunkach Włosi przeprowadzali trening. Po zajęciach Del Piero tylko poprawił czapkę i… został, żeby postrzelać rzuty wolne. On – kończący już karierę, uznany gwiazdor, w jakiejś Polsce, w jakimś Poznaniu, w śniegu i lodzie. Nawet wtedy nie odpuścił. Profesjonalizm? Przyzwyczajenie? Pasja? Pewnie wszystko po trochu.....
......Mam wrażenie, że jest w Polsce jakieś idiotyczne przekonanie, że zawodnik, który trafił do drużyny seniorów, nie może już się niczego nauczyć. Rzutów wolnych – nie, a już dryblingu – absolutnie! Jesteś w seniorach – to już tylko podtrzymanie motoryki, siłownia, trochę taktyki (ale bez przesady), piłka tyle o ile. Brakuje nakreślenia ścieżki rozwoju zawodnika. Dzisiaj jesteś w punkcie A, za rok chcemy cię widzieć w punkcie B, a za dwa lata – w punkcie C. Moim zdaniem Łukasik gra w piłkę tak samo jak grał rok temu. Za rok będzie grał tak samo, jak grał dwa lata temu. I tak dalej. Pewnie zbyt łatwo przyszły pieniądze, a za pieniędzmi nie poszły zwielokrotnione wymagania, którym trzeba sprostać. Każdy człowiek troszkę się rozleniwia, gdy już osiągnie stopień zadowolenia. 50 tysięcy złotych miesięcznie to wprawdzie nic w zawodzie, w którym można zarabiać 500 tysięcy tygodniowo, ale to też wciąż kurewsko dużo pieniędzy"...
Napisz komentarz
Komentarze