„W związku z licznymi wystąpieniami medialnymi lokalnych polityków i przedstawicieli administracji publicznej, dotyczącymi stref płatnego parkowania w Tomaszowie Mazowieckim, pragnę zwrócić uwagę, że przypisywanie Prezydentowi Miasta jedynej odpowiedzialności za dolegliwości związane z przyszłym funkcjonowaniem strefy płatnego parkowania w Tomaszowie Mazowieckim jest dużym nadużyciem. Warto pamiętać, że ostateczną decyzję o wprowadzeniu stref płatnego parkowania w obecnym kształcie podjęli pod koniec marca bieżącego roku tomaszowscy radni Rady Miejskiej. W chwili obecnej Prezydent Miasta jako organ władzy wykonawczej jedynie wdraża w życie decyzję tomaszowskich radnych Rady Miejskiej – pisze Jakub Pietkiewicz.”
Trudno oczywiście nie zgodzić się z tak postawioną tezą. Warto ją jednak uzupełnić o kilka niezwykle istotnych informacji. Przede wszystkim nie wszyscy radni podnieśli ręce za wprowadzeniem w takiej formie i wysokości opłat za parkowanie, jak ma to miejsce w chwili obecnej. Nieduża grupka sprzeciwiała się takiemu rozwiązaniu, wstrzymując się od głosu. Należeli do niej Wacława Bąk, Kazimierz Pietrzyk, Grzegorz Pierściński, Krzysztof Kuchta, Arkadiusz Gajewski, Krzysztof Barański. W sumie 7 radnych Rady Miejskiej spośród jej 23 osobowego składu.
Ponadto warto pamiętać, skąd to dobrowolne zrzeczenie użytkowania szarych komórek się bierze. Bierność nie jest przymiotem biologicznym większości samorządowców. Jej występowanie związane jest z osobistym interesami radnych, które biorą górę nad interesem publicznym. Współodpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi oczywiście prezydent miasta akceptując zatrudnianie radnych w jednostkach podległych miejskiemu samorządowi. Tylko w tej kadencji udało się znaleźć odpowiednie "zajęcie" Łukaszowi Rzęczykowskiemu i Ryszardowi Goździkowi. Do jednej z rad nadzorczych „przytulono” także córkę radnego Dworczaka.
Pośrednio prezydentowi podlegają także Stanisław Stańdo, Tomasz Kumek zatrudnieni w spółce ZGWiK oraz Krystyna Wilk, której Uniwersytet Trzeciego Wieku finansowany jest z pieniędzy pochodzących z budżetu miasta. Są też radni, którzy realizują inne osobiste cele. Trudno wyobrazić sobie sprzeciw radnego, którego firma korzysta z zawieszenia lub umorzenia płatności podatku od nieruchomości, a więc formy pomocy publicznej udzielanej przez miasto. Pracownikiem niejako prezydenta jest także Tomasz Wawro. O innych radnych reprezentujących komitet wyborczy prezydenta nie ma nawet co wspominać, ponieważ w większości reprezentują postawę określaną mianem BMW.
A przecież to nikt inny jak prezydent miasta za pomocą swoich urzędników przygotował uchwałę dotyczącą stref parkingowych oraz opłat wnoszonych przez osoby parkujące w nich pojazdy. Stojąc bardzo sztywno na prezentowanym od początku stanowisku. Chyba, że się mylę i Rada Miejska samodzielnie przygotowała projekt uchwały. Jednak podobnego przypadku na przestrzeni minionych 7 lat nie mogę sobie przypomnieć.
„Głosy o konieczności wprowadzenia w Tomaszowie stref płatnego parkowania pojawiały się w dyskusji publicznej już od kilku lat. Argumenty za tym rozwiązaniem padały z ust przedstawicieli prawie wszystkich środowisk politycznych. Jako koronny argument podkreślana była konieczność wymuszenia rotacji pojazdów zalegających godzinami na miejscach parkingowych zlokalizowanych w centrum miasta. Decyzja Rady Miejskiej o wprowadzeniu stref płatnego parkowania poprzedzona była wielomiesięczną jawną dyskusją prowadzoną przez przedstawicieli środowisk politycznych, społecznych, dziennikarzy, ale również przez radnych i urzędników na posiedzeniach komisji Rady Miejskiej oraz ostatecznie na posiedzeniach Rady Miejskiej. Podczas procesu konstruowania rozwiązań i podejmowania decyzji praktycznie nie było środowiska politycznego, które kwestionowałoby zasadność proponowanych rozwiązań. Również podczas głosowania nie było żadnego głosu przeciw uchwale wprowadzającej strefy płatnego parkowania, określającej jej obszar i wysokość stawek”.
Tutaj niestety pełnomocnik prezydenta rozminął się z prawdą. Poseł Marcin Witko oraz grupa radnych Prawa i Sprawiedliwości od początku podkreślała swoje wątpliwości dotyczące uchwały. W biurze poselskim zorganizowano nawet konsultacje społeczne, których nie przeprowadzili autorzy przyjętej uchwały.
Czytaj: Pierwsze takie konsultacje
[reklama2]
Swoje wątpliwości dotyczące regulaminu i wielkości opłat abonamentowych zgłaszała także Powiatowy Rzecznik Praw Konsumentów, Agnieszka Drzewoska Łuczak. Pisma w tej sprawie skierowała nawet do organu nadzoru, czyli do wojewody łódzkiego. Jej wystąpienie na sesji Rady Miejskiej nie wywołało nie tylko reakcji radnych ale również prezydenta miasta, który miał przecież możliwość wniesienia autopoprawki do przygotowanej przez siebie uchwały.
Czytaj: Będziemy płacić za parkowanie
„Dziś, kilka miesięcy po podjęciu decyzji, odzywają się przedstawiciele środowisk politycznych, którzy wykorzystując oczywiste dolegliwości jakie niesie ze sobą system opłat parkingowych czy mechanizmy jego organizacji, próbują w łatwy sposób zdobyć popularność, kwestionując zasadność tego rozwiązania i przedstawiając się w sposób nieuzasadniony jako obrońcy kieszeni tomaszowian przed rzekomo rozbójniczymi zakusami władzy.”
Osobie, która zdążyła się już przyzwyczaić do mechanizmów demokratycznych trudno zaakceptować powyższą argumentację, żywcem wyjętą z epoki PRL, kiedy to dominował jeden, jedyny i oczywiście słuszny punkt widzenia. Każdy, kto próbował mieć odmienne zdanie był dyskredytowany i ośmieszany a w skrajnych przypadkach izolowany.
Oczywiście nie ma tu polemiki z wysuwanymi przez oponentów argumentami ale osobiste przytyki oraz dyskusja o intencjach. Prezydent miasta, za pomocą swojego pełnomocnika łatwo i lekko a w dodatku w sposób chyba nieuprawniony ocenił cele, jakie przyświecają osobom krytykującym konkretne a proponowane przecież właśnie przez niego samego, rozwiązania. Doszukiwanie się wszędzie podtekstów i spisków politycznych przypomina niestety „debaty” o Katastrofie Smoleńskiej. Uznajmy więc, że wszelka dyskusja o strefach płatnego parkowania podejmowana przez dziennikarzy i polityków to nic innego jak zamach. Zamiast trotylu na pokładzie samolotu mamy bilety parkingowe.
Czytaj: 5 milionów z kieszeni Tomaszowian do kasy prywatnej spółki
„Nie sposób odnosić się do wszystkich podnoszonych w mediach zastrzeżeń, gdyż często mają one charakter jedynie propagandowy i bywają oderwane od rzeczywistości. Otóż zarzuca się nagminnie Prezydentowi Miasta, że w przetargu wygrała firma spoza Tomaszowa Mazowieckiego. Prezydent Miasta jest lokalnym patriotą, zabiega o poprawę sytuacji na lokalnym rynku pracy i jest pierwszym z tych, którzy cieszą się gdy wygrywają tomaszowskie firmy. Jednak przepisy prawa uniemożliwiają jakiekolwiek promowanie tomaszowskich podmiotów. Zgodnie z przepisami obowiązującymi w naszym kraju nie jest możliwe np. wprowadzenie klauzul ograniczających dostęp do postępowania podmiotom spoza naszego miasta. W postępowaniu konkurencyjnym, które podobnie jak inne kraje Unii Europejskiej mamy obowiązek przeprowadzać, decyduje zwykle najlepsza cena zaproponowana w przetargu. Najczęściej więc skazani jesteśmy na najtańszego wykonawcę i wybór nie jest zależny od tego w jakim mieście firma jest rejestrowana. Prezydentowi czyni się absurdalny zarzut, że do obsługi stref płatnego parkowania wykorzystywani będą strażnicy Straży Miejskiej, a przecież zgodnie ze specyfikacją postępowania – obsługą stref zajmować się będzie wyłoniony w postępowaniu podmiot, a nie strażnicy miejscy. Zarzuca się zbyt małe zaproponowane wpływy do budżetu miasta pochodzące z opłat abonamentowych, podczas gdy zaproponowane w przetargu stawki mieszczą się w średniej wpływów innych miast z tego typu działalności”.
Rzecz jednak w tym, że ani dziennikarzom ani też Markowi Krawczykowi, który napisał list otarty do prezydenta Rafała Zagozdona nie chodziło o jakiekolwiek ograniczanie konkurencji. Podstawowym problemem, jaki został dostrzeżony jest transfer środków pieniężnych poza Tomaszów Mazowiecki. Jesteśmy miastem niezwykle biednym i najzwyczajniej w świecie nie jest na stać na rezygnację z kilku milionów złotych, które mogłby trafić do obiegu wewnętrznego.
Poza terenem przylegającym do targowiska miejskiego właściwie nikt nie negował celowości wprowadzenia stref płatnego parkowania. Negowano natomiast wysokość opłat abonamentowych na poziomie 200 złotych miesięcznie i 1200 rocznie.
Czytaj: Raz jeszcze o strefach płatnego parkowania
„W momencie gdy strefa w mieście jest uruchamiana po raz pierwszy, nie znane są realne z niej wpływy, wynik który udało się osiągnąć w postępowaniu należy obiektywnie uznać za co najmniej satysfakcjonujący. W wystąpieniach medialnych padają nawet propozycje by przy nie rozpoznanym rynku, nie znanym zapotrzebowaniu na parkowanie w strefie i związanymi z tym wpływami całe ryzyko kilkumilionowej inwestycji miasto wzięło na siebie i sfinansowało ją z pieniędzy tomaszowian. Takie rozwiązanie, w którym miasto jest operatorem strefy płatnego parkowania jest oczywiście zasadne, ale nie w pierwszy okresie funkcjonowania strefy, kiedy skala wpływów i ich relacja do ponoszonych kosztów jest tak naprawdę nieznana”.
Być może i podobna inwestycja wiąże się z jakimś ryzykiem. Nikt jednak nie powiedział, że powinniśmy od razu inwestować w 70 parkomatów. Strefy można wprowadzać stopniowo, zaczynając od najbardziej newralgicznych punktów w mieście. Oczywiście na początek należy odpowiedzieć sobie na pytanie: jaki jest cel tworzenia stref? Czy ma nim być upłynnienie ruchu, czy zapewnie dochodów do budżetu miejskiego. Mało przekonujący jest też argument, że kosztami ustanowienia strefy nie powinno się obciążać wszystkich mieszkańców miasta, nawet tych, którzy z samochodów nie korzystają i ich nie posiadają. Gdyby stosować za każdym razem taką argumentację należałoby w pełni skomercjalizować MZK i zlikwidować dopłaty do wozokilometrów.
Tym samym miasto będzie teraz testować i rozpoznawać rynek kosztem swoich mieszkańców. Można i tak. Rzecz w tym, że za cztery lata problem powróci i trzeba będzie ogłosić kolejny przetarg. Wtedy dopiero zostanie ograniczona konkurencja, bo firma obsługująca i posiadająca własne parkomaty będzie w pozycji uprzywilejowanej z uwagi na brak kosztów początkowych działalności w kolejnych latach funkcjonowania strefy. Z pewnością procentowy udział miasta w przychodach będzie wtedy większy.
„Abstrahując od zasadności przytaczanych argumentów warto zauważyć, że obecna „nagonka na prezydenta” prowadzona przez zbudzonych ze snu polityków, jest o tyle nieuczciwa, że rozwiązania zastosowane w Tomaszowie Mazowieckim nie odbiegają od tych stosowanych w innych miastach Polski. Co ciekawe - głosy tych polityków nie pojawiały się w momencie gdy podejmowane były decyzje i gdy można było mieć realny wpływ na kształtowanie zasad funkcjonowania tego systemu”.
Zgadzam się, że Tomaszów powinien brać przykład z innych miast i miasteczek, które można stawiać za wzór pomysłowości, zaradności i gospodarności. Wystarczy wybrać się do Łęczycy, Rawy Mazowieckiej, Uniejowa, czy nawet Skierniewic, by gołym okiem dostrzec różnicę w jakości życia mieszkańców.
„Zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami Prezydent Miasta Tomaszowa Mazowieckiego – Rafał Zagozdon wyjdzie na najbliższej sesji Rady Miejskiej z propozycją obniżenia stawek opłat budzących największe kontrowersje - czyli stawek opłat abonamentowych dla mieszkańców strefy płatnego parkowania. Jeżeli radni Rady Miejskiej Tomaszowa Mazowieckiego zaakceptują propozycję Prezydenta Miasta abonamenty dla mieszkańców strefy uprawniające do postoju w strefie płatnego parkowania zostaną obniżone do 20 złotych miesięcznie i do 120 złotych rocznie”.
„Mądry Polak po szkodzie” – chciałoby się powiedzieć. Dokładnie tego domagała się od władz miasta Agnieszka Drzewoska Łuczak. Jej głos w czasie sesji oraz pisma skierowane na ręce radnych i prezydenta pozostały wówczas bez odpowiedzi. Zwrot w opinii nastąpił dopiero teraz, kiedy tematem zainteresowali się wykpiwani politycy i dziennikarze lokalnych mediów.
Czytaj: Legalność opłat parkingowych zbada wojewoda
Na osobną uwagę zasługuje też fakt, że wspomniane wyżej opłaty abonamentowe są częścią przychodu, który również podlega podziałowi pomiędzy miastem a operatorem strefy. Na jakiej w takim razie podstawie ma dojść do ich obniżenia? Wydaje się oczywistym, że firma, która przystąpiła do przetargu szacowała nie tylko ryzyko ale i potencjalne przychody również z tego źródła. Skoro więc dojdzie do zmian w warunkach, to czy na tej podstawie będzie można unieważnić całą procedurę przetargową. Co na to wyłoniony w postępowaniu operator? I co na to radni?
- Moim zdaniem opłaty za postój nie rozwiązują problemów parkingowych – uważa Arkadiusz Gajewski. – Są one natomiast dodatkowym obciążeniem finansowym dla mieszkańców. W mojej ocenie należałoby rozważyć możliwość wycofania się z tych pomysłów albo zrealizować pobór opłat własnymi siłami miasta tak jak w przypadku opłat targowiskowych. Po wynikach przetargu sytuacja się zmieniła diametralnie. O ile wczesniej można było liczyć na korzystniejszy wariant podziału wpływów z opłat to obecnie uważam na chłodno jak wyżej.
[reklama2]
Pełnomocnik prezydenta zarzuca osobom poddającym krytyce wprowadzenie stref płatnego parkowania tani populizm, obliczony na pozyskanie osobistej popularności. Jak w takim razie nazwać działanie, polegającym na zaproponowaniu wysokich opłat, obciążeniem odpowiedzialnością za nie w spoób kolegialny Rady Miejskiej a następnie wycofanie się z własnych pomysłów, pod pozorem naprawiania szkód wyrządzonych przez radnych?
Napisz komentarz
Komentarze