Rozłożyłem tryptyk, na głównej stronie po lewej, postać naszego idola idąca w krótkim kożuszku - Krzysztof Klenczon - trzymająca gitarę na prawym ramieniu, na stronie środkowej – organizatorzy, Gmina Pułtusk i Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”- serdecznie zapraszają na festiwal, który odbędzie się w dniach 21 – 22 czerwca (rozpoczęcie Festiwalu o godzinie 19.00 na Górnym Krużganku Domu Polonii) pod honorowym patronatem żony Krzysztofa, Alicji Klenczon.
Na stronie prawej, festiwalowy program – a/ koncert zespołów Czerwone Gitary i ŻUKI, b/ spektakl muzyczny Klenczon – Poemat Rockowy, c/ konkurs dla młodych wykonawców, d/ filmowa projekcja (film dokumentalny „Zagubiona Dusza”), e/ wystawa Polska–Ameryka–Krzysztof (Dolny Krużganek) zorganizowana przez Wiesława Wilczkowiaka, f/warsztaty muzyczne. Na rewersie zaproszenia, wymienieni organizatorzy i partnerzy festiwalu (Stowarzyszenie Muzyczne CHRISTOPHER im. Krzysztofa Klenczona z Gdyni, Stowarzyszenie-Polski Rock’n’Roll, Miejskie Centrum Kultury i Sztuki w Pułtusku) oraz 23 patronów medialnych, sponsorujących ten festiwal.
W lutym tego roku, kiedy pani Alicja Klenczon Corona, żona nieżyjącego od 32 lat Krzysztofa i mój przyjaciel z Gdyni Wiesław Wilczkowiak, wiceprezes Stowarzyszenia Muzycznego CHRISTOPHER im. Krzysztofa Klenczona, przebywali w Ośrodku Kultury TKACZ na moim 100 spotkaniu z cyklu Herosi Rock’n’Rolla, wspominali mi, że bardzo zaawansowane są rozmowy z władzami miasta - gminy Pułtusk (miejsce urodzin Krzysztofa Klenczona) i Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Pułtusku o zorganizowaniu w tym mieście I Ogólnopolskiego Festiwalu im. Krzysztofa Klenczona. Na tym końcowym etapie jest tylko do rozwiązania jedna kwestia – data spotkania. – My z Wiesławem stoimy na stanowisku – mówi pani Alicja – by festiwal zorganizować w okresie wakacji lub we wrześniu. Natomiast władze miasta optują by festiwal odbył się przed wakacjami, w przedostatnim tygodniu czerwca. Antoni, jesteś osobą, która w Tomaszowie Mazowieckim dwukrotnie w swoich spotkaniach cyklicznych „Herosi” poświęciła muzyczny program pamięci mojego męża, jego twórczości. Bez względu jaki termin ustalimy czuj się zaproszonym z osobą towarzyszącą, na imprezę, którą razem z Wiesiem planowaliśmy zrobić od dawna, czując, że festiwale w Szczytnie, które tak ładnie się zaczęły dzięki Tadeuszowi Grzeszczykowi, zaczynają tracić. Co raz mniej Klenczona a co raz więcej lansuje się miasto. Dla nas będziesz najbardziej honorowym gościem tej imprezy. Muszę przyznać, że uszło to mojej uwadze, pamięci, tym bardziej byłem mile zaskoczony, kiedy do moich drzwi zapukał listonosz i wręczył mi kopertę z Urzędu Miasta – Pułtusk,z zaproszeniem na w/w festiwal.
Już nazajutrz, w środę (19), telefonicznie potwierdziłem swój udział z osobą towarzyszącą (tą osobą jest mój szkolny przyjaciel, Jacenty Buczyński). Umieszczono nas w Domu Polonii, jak się okazało było to miejsce w XVI wiecznym Zamku Biskupów polskich usytuowane na wzgórzu Świętego Krzyża z cudownym widokiem na zadrzewione brzegi rzeki Narew. Dziś mieści się w nim Dom Polonii (z miejscami hotelowymi, restauracjami, koncertowymi, widowiskowymi i wykładowymi salami) cały kompleks budynków administracyjnie należy do Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, które to stowarzyszenie jest jednym z organizatorów tego przedsięwzięcia.
- Pułtusk jest miastem, które w związku z postacią Krzysztofa Klenczona ma podwójną symbolikę. To tutaj zaczęła się jego życiowa podróż, której kolejnym przystankiem były Mazury, miasto Szczytno. Co ciekawe, szlak wodny prowadzi tędy żeglarzy w kierunku Krainy Wielkich Jezior. Odwiedzając Pułtusk uczestnicząc w festiwalu, oprócz doznań muzycznych, będzie można pospacerować po najdłuższym rynku w Europie, mijając po drodze kamienicę, w której niegdyś stacjonował sam Napoleon, czy miejsce gdzie mieszkał autor „Wspomnień Niebieskiego Mundurka” – Wiktor Gomulicki. Z urokliwego portu nad Narwią rozpościera się widok na przepiękną Puszczę Białą - jest to fragment okolicznościowej treści na ulotce, wydanej przez organizatorów festiwalu.
W piątek w samo południe wystartowaliśmy Jacka mercedesem do miasta Stanisława Anioła, kultowego bohatera serialu Alternatywy 4 w reżyserii wspaniałego prześmiewcy byłego systemu, Stanisława Bareji. Do Płońska dotarliśmy przed godziną 16.00. W Domu Polonii przyjęto nas, jak to się popularnie mówi, z honorami. Potraktowano nas jak VIP-ów szczególnych, przydzielając pokój w sektorze zacnych gości festiwalu (Janusz Kondratowicz z małżonką Anną – poeta, przyjaciel Krzysztofa Klenczona, autor większości tekstów jego piosenek, Jerzy Skrzypczyk – perkusista, kierownik Czerwonych Gitar, przyjaciel Krzysztofa, Andrzej Strejlau – trener piłkarski, członek PZPN, wcześniej wymieniony Wiesław Wilczkowiak z Gdyni autor wystawy, Katarzyna Cygan – była aktorka Teatru Muzycznego z Gdyni, reżyser i wykonawczyni spektaklu Klenczon – Poemat Rockowy, Maciej Cybulski - prezes Stowarzyszenia „Polski Rock’n’Roll” z małżonką, Marek Różycki - prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” z małżonką i synkiem Franciszkiem czy Marek Piekarczyk – wokalista byłej grupy rockowej TSA, główny wykonawca w spektaklu Klenczon – Poemat Rockowy. Blisko naszego pokoju mieszkała rodzina Klenczonów - kuzyni Krzysztofa - Jurek, Janusz z żonami i siostra Barbara ze swoim mężem Jackiem - z którą to rodziną przez weekend utrzymywaliśmy przyjazne, sąsiedzkie relacje.
Po hotelowym zakwaterowaniu (pokój 133) wybraliśmy się na obiad, stołówka w pobliżu, w tym samym korytarzu co nasz pokój. Otwierając drzwi do jadłodajni zobaczyłem znajome postacie, konsumującego obiad, Jurka Skrzypczyka, Janusza Kondratowicza z małżonką Anną i przyjaciela, Wieśka Wilczkowiaka, osobę, dzięki której z kolegą Jacentym się tu znaleźliśmy. Po zakwaterowaniu, nastąpiły powitania, uściski, obiad … i tak rozpoczął się dla nas I Ogólnopolski Festiwal im. Krzysztofa Klenczona. W trakcie obiadu, Wiesław poinformował nas, że o godzinie 18.00 w Bazylice kolegiackiej Zwiastowania NMP na pułtuskim Rynku, odbędzie się msza święta w intencji zmarłych, Krzysztofa i Czesława (ojciec Krzysztofa) Klenczonów. Pomimo ogromnego zachmurzenia, błysków i gromów, zapowiadających burzę i wielką ulewę, zabierając z sobą parasolkę, wybraliśmy się obiadową grupą (Jurek Skrzypczyk, Wiesiek Wilczkowiak, Jacek Buczyński, Kazimierz Bihun i moja skromna osoba) do kościoła, w którym to ponad 71 lat temu, mały Krzyś przyjął sakrament chrztu.
Mszę celebrował proboszcz Bazyliki, ksiądz Wiesław Kosek, i muszę choć chwilę zatrzymać się nad formą i sposobem prowadzenia tej szczególnej mszy. Kościół był nabity do ostatniego miejsca a mszę rozpoczął z zachowaniem ogromnej „świeckiej” wiedzy o artyście urodzonym w tym mieście, jego drogę od narodzin (1942) do ucieczki Klenczonów (okupacja hitlerowska) z Pułtuska na Mazury, do miejscowości Szczytno. Wymienił jego edukację szkolną, połączoną z podjęciem nauki na oliwskim WSN. Szczególną uwagę zwrócił na Krzysztofa karierę muzyczną. Wymienił kolejno; szczeciński, finałowy konkurs Szukamy Młodych Talentów, wstąpienie do zespołu Niebiesko Czarni, poprzez Pięciolinie, Czerwone Gitary, Trzy Korony aż do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych i jego niespodziewanej śmierci. Wymieniając wiele jego kompozycji, tytułów piosenek, skoncentrował się tylko na jednej, najważniejszej w jego życiu i twórczości, Biały Krzyż.
Ksiądz Wiesław zacytował dwa bardzo ważne fragmenty tej, patriotycznej pieśni, jak sam określił ten utwór; … w szczerym polu biały krzyż nie pamięta już, kto pod nim śpi … oraz drugi … wraca dziś pamięć o tych, których nie ma .. w sposób płynny przeszedł od Krzysztofa, jego kariery, jego śmierci, do ojca Czesława, który w 1939 roku poszedł z domu w Pułtusku na wojnę, by jako żołnierz wyklęty po 17 latach tułaczki, ukrywania się przed władzą ludową w mazowieckich lasach, przed skazaniem na niechybną śmierć, wrócić jesienią 1956 roku (amnestia – polityczna „odwilż”) do nowego domu, w Szczytnie. Dawno tak pięknego, tak na dziś patriotycznego kazania nie słyszałem. Ksiądz Wiesław poinformował, że zagraniczna, stara polonia, traktuje Biały Krzyż, jak hymn narodowy. Chwała autorowi – pan Janusz Kondratowicz – za ten cudowny tekst. Tuż po zakończonej mszy, ledwie doszliśmy do Domu Polonii, lunęło jak z cebra. Deszczowa kanonada, niczym urwanie chmury, trwała blisko pół godziny.
O godzinie 19.00, z lekkim opóźnieniem ze względu na ulewę, na dziedzińcu Domu Polonii, na zamkowych schodkach, nastąpiło oficjalne otwarcie I Ogólnopolskiego Festiwalu im. Krzysztofa Klenczona. Jako pierwszy głos zabrał, witając przybyłych gości, gospodarz imprezy, burmistrz Pułtuska, pan Wojciech Dębski. W krótkiej wypowiedzi przedstawił historię miasta, Zamku Biskupów, na którym to dziedzińcu się znajdowaliśmy i jak doszło do powstania tej imprezy. O otwarciu Festiwalu oznajmiły mieszkańców miasta trzy armatnie wystrzały z XVI wiecznych dział, znajdujące się na dziedzińcu zamku.
Po armatnich wystrzałach głos zabrał współorganizator festiwalu, prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, pan Marek Różycki, następnie prezes Stowarzyszenia „Polski Rock’n’Roll”, Maciej Cybulski. W swoim wystąpieniu usprawiedliwił nieobecność patronki festiwalu, Alicji Klenczon (miała chirurgiczny zabieg usunięcia nowotworowego guza, na szczęście niegroźny), na pułtuskim festiwalu.
Po kurtuazyjnych wystąpieniach notabli, kolejny głos zabrał muzyk, Jurek Skrzypczyk. Perkusista, najstarszy członek grupy, uczestnik wszystkich koncertów jakie zagrał zespół, zapowiedział na sobotę - potwierdzając jutrzejszy koncert zespołu Czerwone Gitary – świetną, do późna w nocy, zabawę. Następnie przekazał przysłowiową pałeczkę Wiesławowi Wilczkowiakowi. Wiesław, autor wystawy Polska – Ameryka - Klenczon znajdującej się na parterze holu hotelowego (Dolny Krużganek), omówił wystawioną ekspozycję, co się na nią składa, po czym wywołał mnie do mikrofonu. Jako ostatni zabierający głos, opowiedziałem jak powstał mój cykl spotkań „Herosi Rock’n’Rolla” w Tomaszowie, w którym poświęciłem Krzysztofowi dwa spotkania, wspomniałem o napisaniu i wydaniu trzech książek, w których również wiele stron poświęciłem w mieście nad Narwią, bohaterowi festiwalu. Kończąc wypowiedź, zaprosiłem wszystkich do zwiedzania wystawy.
Wystawa to zbiór eksponatów pozyskanych z różnych źródeł, które dotyczą osoby Krzysztofa Klenczona. Składają się na nią fotogramy pana Marka Karewicza, wypożyczone z Muzeum Mazurskiego w Szczytnie. Znalazły się również eksponaty własności Alicji Klenczon, w tym; ostatnia gitara Krzysztofa (Gibson Les Paul), grał na niej ostatni koncert w klubie Milford w Chicago na godzinę przed samochodowym wypadkiem, stroje estradowe Krzysztofa, mały strój córki Karoliny (występowała nieraz na scenie, z ojcem), prywatne, domowe FOTKI, dyplomy, okładki płyt wydanych w Stanach Zjednoczonych (The Show Never Ends), fujarka koncertowa czy genealogiczne drzewo rodziny Klenczonów. Wystawa była także zapełniona prywatnymi eksponatami mojego przyjaciela, Wiesława Wilczkowiaka, a w nich znajdowały się; gramofon Bambino, czerwona gitara podarowana mu przez zespół Trzy Korony z Torunia, na której widniały autografy wielu polskich muzyków, znalazł się również ten najważniejszy, podpis Franciszka Walickiego, radio z adapterem - DIORA, magnetofon (szpulowy) GRUNDING, portret i rzeźba Krzysztofa z gitarą w ręku (mosiężna statuetka, nagroda ufundowana przez Alicji Klenczon i Urząd Miasta Pułtusk dla osób popularyzujących twórczość Krzysztofa), kolaż zdjęć z uroczystości nadania tramwajowemu wagonowi w Gdańsku, nazwę, Krzysztof Klenczon. Inicjatorem tego przedsięwzięcia było Stowarzyszenie CHRISTOPHER i fani Krzysztofa Klenczona. Przygotowana przez Wiesława wystawa nie tylko upiększyła, przyciągając wzrok przechodniów, hotelowy pasaż, hol, ale jej pokazanie na festiwalu było wielce zasadne, miało pokazać, przypomnieć czy zapoznać wszystkich oglądających, szczególnie młodzież - która gremialnie uczestniczyła w pułtuskim wydarzeniu – z wielką postacią polskiego rock’n’rolla, polskiego show buisnessu, legendy polskiej sceny.
O godzinie 20.30 w Sali Koncertowej miała miejsce projekcja dokumentalnego filmu o życiu Krzysztofa Klenczona, Zagubiona dusza, w reżyserii Kazimierza Bihuna. Sala wypełniona była po brzegi, było parno i duszno jak to po burzy bywa, nie było czym oddychać. Ponieważ od ponad trzech lat jestem w posiadaniu tego filmu (prezent od Wilczkowiaka), oglądałem go wielokrotnie, pokazywałem go w swoim cyklu „Herosi R&R” w Tomaszowie, więc pozwoliłem sobie uczestniczyć w tym wydarzeniu ale tylko w kuluarach Sali, w której odbywała się projekcja. Właśnie w czasie jej trwania, miałem okazję osobiście porozmawiać z burmistrzem miasta, poznać dwóch zacnych gości, trenera piłkarskiej kadry, pana Andrzeja Strejlaua (nie wiem co łączy go z tym wydarzeniem, miastem, Klenczonem, nie wypadało pytać) oraz twórcę wyświetlanego filmu, bardzo skromną osobą, pana Kazimierza Bihuna, z którym się zaprzyjaźniłem. Pan Andrzej Strejlau opowiadał, że był kiedyś sąsiadem Bogusława Wyrobka i Hanny Rek (polska piosenkarka, małżonka artysty, oboje już nie żyją), mieszkali piętro wyżej. Często Bogusław (pierwszy, oficjalny wykonawca rock’n’rolla w Polsce) zakłócał ciszę, nieraz nawet nocną, kiedy śpiewał i grał na gitarze (próby). Wówczas pan Andrzej zachodził do sąsiadów z interwencją wypowiadając słowa, - Boguś jest noc, to nie rykowisko jeleni, więc proszę cię, daj sobie spokój, wycisz się, przynajmniej do rana!!!
Po zakończonej projekcji wszyscy uczestnicy Festiwalu udali się na hotelowy hol (Krużganek Górny), na którym gospodarze wystawili obwite, sute jadło (szwedzki stół) co utrzymywało gości w kuluarowej dyscyplinie, to znaczy, samoistnie powstawały, bez żadnej reżyserii, kontemplacyjne grupy i podgrupy zajadające się smacznościami z obficie zastawionych stołów. W tych kuluarach rozpoznała mnie (chyba po łysinie i charakterystycznych wąsach) kobieta, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem, Grażyna (Grażka) Duszyńska z Wrocławia, z którą często na FACEBOOK-u rozmawiamy na stronach Alicji Klenczon, Krzysztofa Klenczona czy Wiesława Wilczkowiaka o muzyce, o latach naszej młodości, o Klenczonie, o Czerwonych Gitarach.
Również rozmawialiśmy z panem Strejlauem o piłce, o słynnym meczu z Argentyną choć przegranym na Mundialu 1978 roku (o ironio, jednym z najbardziej emocjonujących i dobrze rozegranych meczy w historii, przez naszą reprezentację). Szczególnie cenię sobie rozmowy z Kazimierzem Bihunem, które doprowadziły, poprzez wspólne upodobania i miłość do rock’n’rolla, do zaprzyjaźnienia się. Z pełnymi żołądkami, wszyscy uczestnicy, konsumenci wielkiego żarcia, wybraliśmy się do zamkowego amfiteatru, na której to scenie o godzinie 23.00 wystawiony był w reżyserii pani Katarzyny Cygan, spektakl o znamiennym tytule, Klenczon – Poemat Rockowy.
Dziewięcioosobowa grupa artystów, w większości byłych aktorów Teatru Muzycznego z Gdyni, przedstawiła fantastyczne widowisko, poświęcone pamięci Krzysztofa Klenczona. Scenariusz spektaklu, widowiska, między innymi wzmocniony retrospektywnym monologiem pani Alicji Klenczon z burzliwego życia męża Krzysztofa, ich małżeńskiego związku (bez tajemnic) tak w Polsce jak i w Stanach Zjednoczonych, aż do tragicznego, samochodowego wypadku w wyniku, którego Krzysztof po 40 dniach nie uzyskawszy przytomności, umiera – był integralną i zasadniczą częścią widowiska. Na ekranie, w tle czytanego przez Katarzynę Cygan monologu Alicji, przedstawiane były fotki, plakaty, również z domowego archiwum pani Klenczon, a muzyczna grupa z dziewczęcym chórkiem (trio) oraz liderującymi (cudowna Katarzyna Cygan i profesjonalny Marek Piekarczyk) wykonawcami najlepszych coverów Klenczona, wprowadzała publiczność w sentymentalne, niezapomniane widowisko. Po półtoragodzinnym spektaklu, około 1.00 w nocy, zakończył się obfity w ogrom wydarzeń, pierwszy dzień PUŁTUSK FESTIWAL im. Krzysztofa Klenczona.
Jeszcze długo w nocy w jednym z hotelowych pokoi, okupowanym przez członków rodziny Klenczonów, biesiadowaliśmy przy alkoholowym wzmocnieniu. By z pustymi rękami, choć jesteśmy z Jackiem abstynentami, nie iść w gości, zabraliśmy z sobą, butelkę swojskiej (0,75 litra), której zawartość po spożyciu przez pijących okazała się nadto zabójczo rozmowna. Stało się bardzo głośno, rozmawiano z wielkim entuzjazmem o rock’n’rollu, Klenczonie, festiwalu, polityce. Jak twierdził mój przyjaciel, niepijący Jacek, - Alkohol, który oferuję jest bardzo ekonomiczny bo trzyma pijącego przynajmniej dwa dni, a przy tym głowa nie boli, nie ma się kaca! Około 3.00 w nocy zakończyliśmy biesiadowanie udając się na zasłużony odpoczynek, w objęcia Morfeusza.
Napisz komentarz
Komentarze