Zacznę może od pierwszej sytuacji, której ostatnio byłem świadkiem. Widziałem jak na młodego chłopaka spadł z dachu olbrzymi kawał lodu. Na szczęście nie uderzył go bezpośrednio w głowę, bo być może lecące z wysokości 3 piętra sople, by go nawet zabiły. Skończyło się na sporym bólu pleców i ramienia. Pytam gdzie jest właściciel budynku? Gdzie jest straż miejska? Gdzie jest pan komendant? A panowie prezydent i starosta gdzie? Tego ostatniego to jeszcze rozumiem. Co go obchodzą drogi w Tomaszowie, kiedy on z Lubochni pochodzi. Do kogo należy wspomniana przeze mnie kamienica nie musiałem długo sprawdzać, bo na tabliczce z numerem budynku „jak wół” napisano: TTBS. I wszystko jasne, bo znowu rączka, rączkę myję. Kto by tam karał prezesa spółki, który wali w gałę razem z samym prezydentem.
Ktoś pisał niedawno, że nie miał jak wysiąść z autobusu PKS, bo kierowca nie miał się gdzie zatrzymać. Gorzej bo w wielu miejscach po chodnikach nie da się w ogóle chodzić. Dlaczego? Bo stoi na nich mieszkanka topniejącego śniegu i wody. Może nie byłoby tak źle, gdyby dozorcy porobili odpływy wody z chodników. Trzeba czasem pomyśleć ale i potrzeba czasem nadzoru. Ale kto ma nadzorować i kto ma myśleć? Przecież należałoby ruszyć w teren. A wtedy można by sobie trzewiczki zamoczyć. Brnąłem wczoraj przez taki chodniczek przy jednej z kamienic. Zgadnijcie Państwo jaki napis widniał na tabliczce adresowej.
Teraz trochę starszy temat, bo z końca ubiegłego roku. Świeżo wyremontowana ulica Jana Pawła II. Nie minęło wiele czasu, by została rozkopana. Nowa nawierzchnia, nowy podkład a już trzeba było wykopać w niej dziurę, by naprawić awarię wodociągową. Co to znaczy? Oczywiście ktoś nawalił. Projektant, wykonawca, czy może inwestor nie dogadał się ze wszystkimi dostawcami mediów, że remontuje drogę i może warto by wymienić stare instalacje. Czy ktoś za to, brzydko mówiąc, beknie? Nie miejmy złudzeń. Winnego się nie znajdzie.
Inna sprawa. Na części skrzyżowań zamontowane są łańcuchy i słupki zabezpieczające. Zdarza się, że nieostrożny kierowca taki słupek uszkodzi, zerwie łańcuch i odjedzie nie zawsze zauważony. Ich montaż jednak ma swój określony cel a jest nim jak rozumiem poprawa bezpieczeństwa pieszych. Dlaczego więc całymi tygodniami, ba miesiącami nikt nie kwapi się aby uszkodzone słupki naprawić wymienić i powiesić nowe łańcuchy? Odpowiedź jest prosta: bo tu nie ma gospodarza. Dziwi mnie to trochę, bo przecież tymi ulicami przemieszczają się radni, urzędnicy i inne mniej luba bardziej znane persony. Jeżdżą też patrole policyjne i strażników miejskich. Uszkodzenia nikogo nie interesują. Złamało się? A niech leży? Przyjdą złomiarze i posprzątają. Może po drodze do skupu złomu uda się ich zatrzymać i będzie kolejny wielki sukces naszych dzielnych policjantów.
W sumie może nie ma co narzekać. Może nie jest u nas tak źle. Życie się toczy i jakie znaczenie mają jakieś tam kałuże, dziury, spadające sople, połamane słupki? Po co naprawiać, skoro i tak za chwilę ktoś przyjdzie i popsuje? Po co się myć, przecież i tak przyjdzie nam się ubrudzić?
Napisz komentarz
Komentarze