- Niepokojące informacje dochodzą mnie z Ośrodka Sportu i Rekreacji - mówił radny Tomasz Trzonek. - Są jakieś zwolnienia, wręczane są wypowiedzenia warunków pracy. Później są one wycofywane. Dlaczego się dzieje tak, że jednego dnia się pracuje a drugie już się nie pracuje albo jest się zatrudnionym na ¾ etatu. Nie sprzyja to dobrej atmosferze pracy w Ośrodku.
- To są sprawy w gestii dyrektora OSiR-u - odpowiadał Rafa Zagozdon. - O sprawach pracowniczych nie wypada mówić przy kamerach telewizyjnych. Jeśli jest pan zainteresowany tym tematem, proszę zwrócić się do dyrektora OSiR-u.
Sprawa budzi liczne kontrowersje, a zaniepokojeni pracownicy odwiedzili także naszą redakcję, skarżąc się na działania dyrektora Smolarka. Z ich relacji wynika, że pełniący funkcję szefa miejskiego zakładu budżetowego, wręczając im wypowiedzenia warunków pracy wyraźnie stwierdził, że robi na polecenie prezydenta miasta i w wyniku wydanego przez niego zarządzenia. Tragikomiczne jest, że następnego dnia zażądał zwrotu wydanych dokumentów ale, jak twierdzą nasi rozmówcy stwierdził też, że temat wróci po nowym roku.
Nie jest to pierwszy przypadek skarg na działalność dyrektora Bogdana Smolarka. Wcześniej już trafił do Sądu z Gabrielem Śliwką. Sprawę wygrał ale niesmak pozostał. Tak samo jak pozostał po konkursie na jedno ze stanowisk urzędniczych, kiedy stosunek pracy został zawarty wbrew stanowisku powołanej komisji konkursowej. Po co więc było ją powoływać? To samo dotyczy zatrudniania członków własnej rodziny. Trudno się zresztą Smolarkowi dziwić, bo on też został powołany na pełniącego obowiązki dyrektora OSiR, mimo że nie legitymował się wyższym wykształceniem. Dopiero po zatrudnieniu na to stanowisko zaczął kontynuować edukację na tomaszowskiej Filii Uniwersytetu Łódzkiego. Może więc jednak warto, aby i radni i sam prezydent zainteresowali się w sposób oficjalny polityką kadrową, prowadzoną w jakby nie było podległej im jednostce budżetowej.
Krzysztof Kuchta pytał o ostateczny termin ustawienia kontenerów, w których znaleźć ma się noclegownia i ogrzewalnia przy ulicy Luboszewskiej oraz o przyczynę w opóźnieniu ich zainstalowania. Radny wrócił też do tematu wadliwie wykonanych studzienek przy ulicy Białobrzeskiej (czyt. Studzienki czekają na wymianę). - Studzienki tak hałasują, że budzą w nocy nawet mocno śpiące osoby - przekonywał. - Może udałoby się je naprawić w ramach reklamacji. - Zainteresował się też nieczynną kamerą monitoringu, która przeniesiona została kilka lat temu do Białobrzeg ze skrzyżowania przy ulicy Barlickiego, w wyniku zabiegów ówczesnej radnej Krystyny Koselak (swoją drogą interesujące jest ile kamer wciąż jeszcze działa a ile posłużyło jako źródło części zamiennych dla innych urządzeń). Przypomniał też o „pogorzelisku” przy ulicy Granicznej. Kuchta podziękował za ustawienie przystanku autobusowego przy ulicy Wąwalskiej.
Na pytania odpowiadał Grzegorz Zań - Kontenery będą instalowane jutro. Zostaną do nich podłączone wszystkie media. Jeśli chodzi o studzienki na Białobrzeskiej, to rzeczywiście je reklamowaliśmy i były one wymieniane ale przez transport, który się tamtędy odbywa one są ponownie wybijane. Musimy zmienić posadowienie studzienek. Zgłaszamy to do wykonawcy ale producent studzienek i włazów ogłosił upadłość. Pracujemy nad pobojowiskiem na ulicy Granicznej. Kamera też została już zakupiona i zostanie wkrótce zamontowana
Marek Kubiak próbował dowiedzieć się, czy jakiekolwiek inwestycje na terenie Tomaszowa zostały uwzględnione w przyszłorocznym budżecie województwa łódzkiego, który został uchwalony w tym tygodniu. Wskazał tu kolejny etap przebudowy drogi numer 713.
- Budżet województwa został uchwalony - odpowiadał Rafał Zagozdon. - Środki na dalszą budowę drogi 713 nie zostały w nim zapisane. Na 11 stycznia przewidziane jest spotkanie w Zarządzie Dróg Wojewódzkich. Będziemy w nim uczestniczyć a zadanie ma zostać podzielone na dwie części. Mamy też stały kontakt z naszymi radnymi w Sejmiku.
Tomasz Kumek zaproponował aby zorganizować, podobnie jak w ubiegłym roku, spotkanie z urzędnikami odpowiedzialnymi za drogi wojewódzkie. - Dzięki takim a nie innym naciskom, mamy dzisiaj ładne skrzyżowanie - mówił, przy okazji podkreślając, że jego oddanie do użytku nastąpiło w atmosferze skandalu. - Dla mnie jest to skandal, że aż 17 dni należało czekać po odbiorze technicznym na pozwolenie na użytkowanie. Nie wyobrażam sobie, by taka sytuacja mogła zdarzyć się w Łodzi.
- Po przednim spotkaniu mieliśmy nie najlepsze wrażenia - odpowiedział Kumkowi Prezydent.
Radnemu odpowiadał Jerzy Kowalczyk, który bronił starosty i prezydenta, mówiąc, że zarówno jeden jak i drugi podejmowali działania interwencyjne w tej sprawie.
Jacek Kowalewski dodał od siebie, że wykonawca i inwestor nie zebrali kompletu dokumentów w odpowiednim momencie. Znany ze swej zadziorności samorządowiec zaatakował też Rafała Zagozdona o wywiad, jakiego udzielił jednej z gazet. Radnego oburzyło, że prezydent cieszy się w nim upadkiem pierwszej wersji programu rewitalizacji (Wniosek formalnie niepoprawny). - Zdziwiłem się, bo wszystkie samorządy, kiedy mają okazję zdobyć złotówkę zewnętrzną na realizacje swoich zadań, to się o tę złotówkę starają. Tutaj zrozumiałem, że pan prezydent cieszy się, że rewitalizacja nie wyszła, bo byłby kłopot z tzw. wkładem własnym - mówił.
- Jeśli chodzi o wywiad, jakiego udzielałem, to po pierwsze ja go udzielałem i odpowiadam za słowa, jakie w nim padły - odpowiadał radnemu Rafał Zagozdon. - Wywiad był autoryzowany ale nie w całości został opublikowany. Jeśli chodzi o rewitalizację, to kwota obiecana, była kwotą obiecaną, natomiast nikt nie obiecywał nam wysokości udziału własnego. W pierwszych ustaleniach było to 85/15 i 80/20 procent a w tych zadaniach wyszło 60/40. Byłbym niepoważną osobą, gdybym cieszył się, że każda złotówka do nas wpływa. Tylko, że nie rozmawiamy o złotówkach, rozmawiamy o milionach złotych.
Licząc więc krótko. Pierwotna wartość inwestycji oscylowała w granicach 100 milionów złotych, czyli wkład miasta miałby sięgnąć maksymalnie 20 milionów złotych. Obecnie realizujemy inwestycję w zakresie okrojonym do wartości (konkursowej) 45 milionów złotych a wkład własny wynosi 17 milionów złotych. Czy ktoś coś z tego rozumie? Może jednak warto było dołożyć te 3 miliony i zrobić prac za 55 milionów więcej (czyt. Mamy pieniądze na Rewitalizację). Rzecz jednak w tym, że Prezydent cieszy się, że nie otrzymaliśmy pieniędzy w tzw. drugim rozdaniu, kiedy stosunek środków własnych do obcych był mniej korzystny, zapominając, że ze względów formalnych miasto przegrało projekt znajdujący się na liście projektów indykatywnych, czyli kluczowych dla rozwoju miasta i regionu.
Napisz komentarz
Komentarze