Trener Majic do meczu desygnował jedenastkę, która zagrała w spotkaniu z Ursusem. W bramce wystąpił Artur Holewiński, w defensywie natomiast Polit, Milczarek, Dolot, Cyran. Jako defensywny pomocnik zagrał Tonowicz. Za rozegranie odpowiedzialny był Szymczak. Na skrzydłach wystąpili Morgaś i Matysiak. Z przodu Kubiak, oraz Piechna.
Pojedynek ten oba zespoły rozpoczęły dość chaotycznie. Emocje rozpoczęły się w 28 minucie, kiedy to Kubiak rozegrał ładną dwójkową akcję z Szymczakiem, którą zakończył gwizdek arbitra. Zagranie ręką w polu karnym defensora gospodarzy, zostało „nagrodzona” rzutem karnym dla Lechii. „Jedenastkę” pewnie wykorzystał Grzegorz Piechna.
W 38 minucie obejrzeliśmy sytuację, która być może, (choć niekoniecznie) zaważyła nad tym, co się działo na boisku w kolejnych minutach. Zamieszanie pod nasz bramką, w którym niestety ucierpiał Cyran zostało zażegnane, ale stoper gości już nie wrócił do gry.
Majić nie zdecydował się na zmianę i grając w „dziesiątkę” w 40 minucie widzimy kopię akcji bramkowej Lechii w meczu z Ursusem tyle, że tym razem w wykonaniu zawodników z Legionowa.
Dobre dośrodkowanie w pole karne i piękny strzał Prusika z 12 metra kończy się golem wyrównującym. Do przerwy, więc remis 1:1.
Oba zespoły grają słabo. Akcji bramkowych mało. Po konsultacjach sztabu szkoleniowego wspomniany Cyran zostaje zmieniony przez Potakowskiego.
Niestety radość z korzystnego wyniku trwała zaledwie do 48 minuty. Anemiczne zachowanie naszej obrony i podanie z głębi pola wykorzystał Mateusz Sołtys.
Mija kolejny kwadrans gry. W międzyczasie mamy dwie zmiany. Kubiaka i Morgasia zmieniają odpowiednio Rakowski i Świątkiewicz. Lechia gra słabo. Odpowiedzialny za rozegranie Szymczak nie potrafi dograć choćby jednej dobrej piłki. Piechna osamotniony z przodu nie daje rady walczyć z silną defensywą przeciwnika.
Jednak w 62 minucie błąd obrońcy gospodarzy i dobre przedłużenie piłki przez Piechnę wykorzystał Rakowski, który z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki. Mecz nabrał tempa i na tablicy wyników widnieje wynik 2:2.
Doświadczeni rywale powoli kontrolują wydarzenia na boisku co w sumie daje korzystny efekt.
Trzy minuty później gospodarze ponownie mogą się cieszyć z jednobramkowego prowadzenia. Fatalne ustawienie naszej defensywy i podanie z głębi pola wykorzystał Barankiewicz.
W 72 minucie po fatalnym zagraniu Golińskiego do bramkarza szansą strzelenia gola stanął Piechna, jednak przegrał on pojedynek biegowy z golkiperem Legionovi i niebezpieczeństwo zostaje zażegnane.
Lechia gra, co raz gorzej. Nasi zawodnicy zapomnieli jak dobrze zagrać piłkę do ustawionego z przodu kolegi.
Siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry „kropkę nad i” postawił Janusiński, który bezlitośnie wykorzystał prostopadłe podanie i kolejne już w tym pojedynku złe zachowanie naszych obrońców.
Wynik końcowy 2: 4 nie odzwierciedla przebiegu tego meczu. Śmiało można powiedzieć, iż z przebiegu tej potyczki ligowej nie zasłużyliśmy na celne trafienia, które były zwyczajnym zbiegiem przypadku.
Już dzisiaj widać, iż system Aleksandra Majica roli nie zdał. Ustawienie 4-1-4-1 i wynik tej potyczki wskazuje tylko na to, iż podajemy rywalowi bramki na tacy.
Matysiak na skrzydle to kompletnie nieporozumienie. Piechna osamotniony nie daje rady w pojedynkach z silniejszymi rywalami. Wolny Szymczak gra poniżej swoich możliwości, kręcąc się z piłką wokół własnej osi jak na karuzeli. Kompletnie bez formy jest Tonowicz, który chyba nie zaliczył ani jednego dobrego zagrania pod bramkę.
Ogólnie „szybkość” akcji przeprowadzanych przez piłkarzy Lechii jest jak występ naszych sprinterów na olimpiadzie, – czyli szybki…..out.
Wstyd, żenada, bez polotu, pomysłu i z wielkim chaosem na boisku – tak można to wszystko podsumować.
W niedzielę o godzinie 11 Lechia rozegra kolejny pojedynek na własnym stadionie. Do Tomaszowa przyjedzie siódmy zespół ostatniego sezonu – Orzeł Wierzbica, który jak do tej pory rozegrał jeden mecz, w którym przegrał z faworytem do awansu MKS Kutno 1:3.
Może wreszcie w tym meczu trener pokaże charakter i postawi na większa siłę ofensywną? Emocji na pewno nie zabraknie, więc wszystkich kibiców zapraszamy na mecz.
Napisz komentarz
Komentarze