Lechiści wystąpili w składzie: Holewiński – Dolot, Cyran, Polit, Milczarek – Tonowicz, Matysiak, Szymczak, Morgaś, Kubiak – Piechna.
W pierwszej jedenastce nie obejrzeliśmy komplementowanego przed sezonem Mariusza Zaora, oraz Mariusza Kowalskiego. Obaj gracze są kontuzjowani i na swój debiut muszą jeszcze poczekać.
Początek tego spotkania był dość nerwowy w wykonaniu podopiecznych Aleksandra Majica. Już w drugiej minucie pojedynku goście mogli objąć prowadzenie. Fatalną defensywą pod własną bramką popisał się Dolot. Zawodnik gości wykorzystał błąd naszego stopera i zdołał oddać strzał z trzynastego metra. Na szczęście dla Lechistów piłka odbiła się od słupka bramki Holewińskiego.
Przyjezdni szybko opanowali środek pola. Pięć minut później doszło do kuriozalnej sytuacji. Jeden z naszych piłkarzy wybijał piłkę głową tak nieporadnie, iż ta była blisko przelobowania Artura Holewińskiego. Lechia gra słabo i bardzo bojaźliwie.
Swoją pierwszą szansę gospodarze meczu mieli w 14 minucie. Kubiak widząc nieporadność swoich kolegów pod bramką rywala zdecydował się na silny, precyzyjny strzał z dalekiego dystansu. Jednak Wysocki końcami palców zdołał wybić piłkę na rzut rożny.
Doświadczeni i wspierani przez kilkudziesięciosobową grupę kibiców piłkarze Ursusa w pierwszej części gry byli lepiej zorganizowani, przeważali na boisku i tuż przed przerwą ponownie stanęli przed szansą strzelenia gola. Jednak tym razem podanie z głębi pola nie zostało wykorzystane i futbolówka o centymetry mija lewy słupek naszej bramki.
Pierwsza połowa zawiodła oczekiwania kilkuset kibiców, którzy mimo fatalnej aury licznie zgromadzili się na ulicy Nowowiejskiej. Mecz nie stał na najwyższym poziomie. Obejrzeliśmy dużo chaosu, walki, ale ładnej, widowiskowej gry było „jak na lekarstwo”.
Stołeczni gracze szybko postanowili to zmienić i już kilkanaście sekund po wznowieniu wykorzystali fatalny błąd Milczarka do spółki z Holewińskim. Niespodziewane, katastrofalne zagranie naszego bramkarza, od 46 minuty daje drużynie gości prowadzenie.
Na szczęście stracona bramka nie podcięła skrzydeł Lechistom.
W 59 minucie Milczarek wywalczył piłkę pod polem karnym rywala, pociągnął kilka metrów lewym skrzydłem i tuż przy linii oznaczającej wznowienie gry od bramki, zdołał jeszcze oddać futbolówkę w pole karne. W szesnastce doskonale zachował się Piechna, który nie zastanawiając się ani sekundy, uderzył z jedenastego metra mocno i precyzyjnie nie dając szans Wysockiemu. Mamy 1: 1 i pół godziny do końca regulaminowego czasu gry.
Tym samym mecz zaczyna się od nowa, tyle, że piłkarze Lechii muszą się obudzić z letargu, jaki zafundowali sobie w pierwszej godzinie nowego sezonu.
Gramy lepiej i odważniej. Pressing na całym boisku pozwala na skuteczniejszą ofensywę.
W 67 minucie świetnej okazji nie wykorzystał Matysiak, który po dobrym zagraniu Piechny był w idealnej pozycji do strzału. Mateusz uderzył technicznie, lecz wysoko nad poprzeczką.
Niespełna sześć minut później mamy pierwszą zmianę w szeregach gospodarzy. Juniora Morgasia zmienia Potakowski.
W 78 minucie szala zwycięstwa jest blisko graczy Ursusa, którzy po raz kolejny zaskoczyli naszych obrońców podaniem z głębi pola tuż pod naszym polem karnym.
Zawodnik gości uderza, piłka mija Holewińskiego… ale gola nie ma. Futbolówka już po raz drugi w tym meczu zatrzymuje się na słupku.
Majic reaguje dość szybko. Podwójna zmiana u zielono – czerwonych. Piechna i Matysiak opuszczają murawę, a zastępują ich Rakowski, oraz Świątkiewicz.
Zaczyna się 90 minuta i mamy prawdziwe piłkarskie „fajerwerki”. Najpierw znakomity strzał gości broni Holewiński, kolejno piłka trafia pod nogi Świątkiewicza, który prostopadłym podaniem znakomicie uruchomił Potakowskiego.
Ten będąc „sam na sam” z Wysockim strzela wprost w niego. Akcja meczu naszej drużyny przesądzająca o zwycięstwie kończy się w rękawicach bramkarza rywali.
Arbiter ze Skierniewic pan Piotr Milczarek po trzech doliczonych minutach - kończy grę.
Podział punktów z ósmą drużyna poprzedniego sezonu i walka w trakcie tego pojedynku pokazała naszym piłkarzom, iż rok ten do najłatwiejszych należeć nie będzie.
Nowi zaprezentowali się nie najgorzej. Niewidoczny przez większość czasy gry Piechna, udowodnił, że doświadczenie i dobra ocena sytuacji jest jego mocnym atutem.
Z dobrej strony pokazał się Przemysław Morgaś, który na lewym skrzydle walczył z wysokimi i silnymi graczami Ursusa jak równy z równym, co rusz próbując pociągnąć kilka akcji do przodu.
Igor Świątkiewicz wszedł na 10 minut i w tym czasie dobrym podaniem wypracował koledze doskonałą szansę na zdobycie zwycięskiego gola.
Kolejny mecz Lechia rozegra na wyjeździe. W sobotę o godzinie 15 podopieczni Majica pojadą do Legionowa na mecz z drużyną, która w poprzednim sezonie zajęła trzecie miejsce, a także nowy sezon rozpoczęła od zwycięstwa 2: 1 z klubem Broń Radom.
Napisz komentarz
Komentarze