Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 20 kwietnia 2025 04:02
Reklama Sklep Medyczny Tomaszów Maz.

Kambodża - czerwono-zielone Ratanakkiri

Kiedy mój czas w Trapeang Sala dobiegł końca, pożegnałem się z braćmi, mieszkańcami, pracownikami misji i innymi wolontariuszami i poszedłem w stronę głównej trasy. Przez chwilę, zastanawiałem się po której stronie stanąć. Nie to, żebym zgubił kierunek. Jedna z wolontariuszek poleciła mi odwiedzenie khmerskiego wybrzeża. Złote i białe plaże postanowiłem sobie jednak zostawić na Tajlandię i bardziej równikową część Azji. Zamiast na południe, pokierowałem się więc na północ. Nie musiałem specjalnie kluczyć. Pamiętałem, w którą stronę miałem iść. Nie musiałem też zbyt długo czekać na transport. Żeby dojechać z powrotem do Phnom Penh musiałem minąć miejsce, do którego prowadzą wszystkie drogi - nie Rzym, nie Krym, a lotnisko.
Reklama dotacje unijne dla firm MŚP

 

Reklama

Kierowca skuterka zawiózł mnie do samego centrum stolicy. Mimo tygodnia, praktycznie, na odludziu, Phnom Penh, nadal wydało mi się bardzo małomiasteczkowe. Chyba nic nie przebije wietnamskiego Sajgonu pod względem poziomu hałasu wydobywającego się z klaksonów i małych, wysokoobrotowych silniczków. Usiadłem by napić się kawy i policzyć odległości. Musiałem zająć miejsce przy ostatnim wolnym stoliku bo zanim mój magiczny napój był gotowy, dosiadł się do mnie Chantol - kierowca towarowego pickupa.

 

- Dokąd jedziesz? Zapytał widząc jak próbuję ogarnąć mój plan szukając na mapie i pod nią zapalniczki.
- Do Kampong Cham
- Jak chcesz to możesz zabrać się ze mną....


Nie wierzyłem własnym uszom. Okazało się, że Chantol wracał akurat po rozładunku do swojego rodzinnego miasta. Musiałem tylko poczekać aż skończy śniadanie i już byłem na dość dobrej jakości drodzę na północ. Do Kampong Cham zajechaliśmy w miarę wcześnie. Miasteczko zdobi przerzucony przez Mekong, nowy, długaśny khmersko-japoński most,  Oczywiście z motywem hinduistycznej Nagi na poręczach.

 

Siedmiogłowa, khmerska Naga to popularny motyw zdobniczy w Kambodży. Szczególnie ciekawie, prezentuje się na poręczach mostów. 

 

Jeszcze w połowie węża, zatrzymał się kierowca starej Camry. Jako celnik, zapytał czy nie jadę czasem do Wietnamu. Chwila namysłu.... "Zaraz, przecież ja nie mam wizy", pomyślałem i odpowiedziałem, że jadę do Ratanakkiri. Zostałem odstawiony na kolejne rozwidlenie dróg i wsadzony do busika, za którego tym razem, przyszło mi zapłacić. Za 150 kilometrów widowiskowej jazdy drogą biegnącą zaraz nad samym Mekongiem, kierowca wziął ode mnie 1.5 dolara. Wychodzi na to, że khmerskie autobusy są tańsze niż w sąsiednim Wietnamie. Wylądowałem w Kratie, gdzie mój żołądek domagał się przerwy. Z kolei, mózg chciał dojechać do celu tego samego dnia, a do zachodu słońca miałem tylko 4 godziny. Kompromis pomiędzy dwoma nierozerwalnie zależnymi od siebie częściami ciała rozwiązała ręka sięgając po mojego ulubionego kokosa. Dzięki temu, zaoszczędziłem czas, napełniłem brzuch i uzupełniłem poziom elektrolitów. Sok z młodych kokosów jest naturalnym napojem izotonicznym.

 

W malutkim Kratie nieco zbłądziłem. Nie mogłem dobrze rozczytać znaku. Po zapytaniu kilku osób, które podały sprzeczne odpowiedzi, ustawiłem się na drodzę wylotowej wiodącej dalej wzdłuż głównej rzeki Indochin. Kilka minut później, zobaczyłem czerwony, sportowy motocykl. Mimo, że była to 150-tka, ani w Chinach ani w Wietnamie, ani w Kambodży niczego, przystosowanego do jazdy stricte po asfalcie jeszcze nie widziałem.


- Jadę zobaczyć delfiny. Chcesz się zabrać?
- A to po drodzę do Ratanakkiri?
- Nie, to jest stara droga. Główna trasa jest tam, dalej za miastem.
- Skąd jesteś? Przerwałem temat słysząc znajomy akcent
- Z Polski.


Zmieniłem na szybko plan. Za zgodą Łukasza, przewieźliśmy szybko plecak do jego pokoju i pojechaliśmy zobaczyć sobie delfiny..... tak nam się przynajmniej wydawało, kiedy na nabrzeżu krzyknęli od nas po 9 dolarów za 1-godzinny rejs. "Nie mam zamiaru płacić 9 dolarów za popatrzenie sobie na jakieś ryby", pomyślałem i powiedziałem. Łukasz był podobnego zdania. Za taką cenę, w Chinach, spokojnie można by dostać delfinie sushi. Zamiast tego, przejechaliśmy kawałek dalej by obejrzeć sobie nasycony kolorami zachód słońca na jednej z plaż Mekongu.

 

Jakoś nie miałem ochoty płacić 9 dolarów za godzinę oglądania ryb, które nie są nawet rybami. Zamiast tego wolałem popatrzeć sobie na darmowy zachód słońca.

 

Niestety, i za to przyszło nam zapłacić. Po dwóch godzinach rozmowy w opuszczonym, nadrzecznym szałasiku było już całkowicie ciemno. Khmerscy kierowcy mają to do siebie, że albo jeżdżą na długich światłach, albo nie używają ich w ogóle. Do tego, tak się zagadaliśmy, że przy prędkości 60 km/h wjechaliśmy prosto w krowę. Widząc uszkodzenia samochodów po takich kolizjach, zawsze wydawało mi się, że jadnoślad w pojedynku z parzystokopytnikiem zawsze skazany jest na porażkę. Nasz szczęśliwy wypadek, zakończył się remisem. Chyba skóra na krowie była tak lużna, że, nie tracąc równowagi, najzwyczajniej się po niej zsunęliśmy, zmieniając nieco kierunek jazdy. Przy okazji dostaliśmy też lekcję, że najwięcej rzeczy wyskakuje na drogę wtedy, gdy się na nią nie patrzy.

 

 

Wynik pojedynku motor v.s. krowa: remis.

 

 

 

 

Następnego ranka, posklejaliśmy pękniętą owiewkę i klosz reflektora i Łukasz wywiózł mnie na drogę w stronę Stung Treng życząc powodzenia w łapaniu stopa. Przez godzinę czekania, siedzenia, wiercenia się, stania, podskakiwania i znowu siedzenia w pełnym słońcu, nic nie jechało. W końcu, pierwszy kierowca, zdziwiony, że nie jadę autobusem, zaproponował mi przejazd do samego Ban Lung. Mimo wyboistego asfaltu przerywanego jakimiś wystającymi korzeniami, na których przewróciło się kilka ciężarówek i nieutwardzonymi fragmentami, to była chyba moja najszybsza jazda w całej Kambodży. Swoją drogą, przypomniała mi się technologia wykonania drógi asfaltowych w  Polsce - ot, kropidłem wylany asfalt bezpośrednio na jakąś nierówną ścieżkę.

 

Po drodzę, zagrzał nam się silnik. Pomogłem w podniesieniu kabiny, uzupełniliśmy wodę i przy opuszczaniu..... trzask! Mój środkowy palec utkwił w jakimś zamku. Na szczęście, spowrotem, wyszedł cały. Brakowało tylko kawałka paznokcia i trochę skóry na opuszcę. Na takie drobnostki jestem zawsze przygotowany. Przy okazji, zauważyłem, że moja apteczka zamieniła się w woreczek pamiątek z podróży. Do zrobienia szybkiego opatrunku, poszła wietnamska woda utleniona, pakistańska gaza, chiński plaster na rolcęa a w razie zakażenia, miałem jeszcze jakąś resztkę irańskiej mupirocyny w kremie.

 

W Ban Lung, miałem wrażenie, że przyszła jesień. Właściwie to, farbowana, złota Polska jesień. Wszystko co zielone, pokryte było uniesionym przez koła pojazdów czerwonym pyłem. Ot, taka mała wada pory suchej w Ratanakkiri. Znalazłem tani pensjonat z dormitorium i wifi. Cena - 2 dolary za dzień za łóżko w 6-osobowym pokoju. Zrzuciłem plecak i udałem się na zwiedzanie, które zajęło mi mniej niż dwie godziny. W Ban Lung nie ma nic ciekawego. To, po prostu, największe miasto jednej z bardziej spektakularnych prowincji w Kambodży.

 

Ban Lung - czyżby już przyszła jesień?

 

Pagórkowato-górzyste Ratanakkiri z niezliczonymi, zakurzonymi serpentynami i bocznymi dróżkami zjeżdżającymi gdzieś w, jeszcze nie do końca wykarczowaną, dżunglę słynie ze swych wodospadów, dzikich zwierząt i kopalni kamieni szlachetnych - cyrkonów, rubinów, szmaragdów, oraz diamentów. Razem z bogatym w drogocenne minerały Pleiku, Ratanakkiri było dawniej jednym ze skarbców Khmer Rouge. Sama nazwa składa się z wyrazów Ratana (klejnot), oraz Kiri (wzgórze).

 

Ratana - klejnot, Kiri - wzgórze.

 

Na objazd okolicy, wypożyczyłem skuter. Patrząc na sprzęt dostępny w wypożyczalni, kusiła mnie duża, crossowa Honda Baja. Niestety, cena 20 dolarów za dzień była poza moim zasięgiem. Poprzestałem na Hondzie Wave 125 cc, którą początkowo potraktowałem z lekkim przymrużeniem oka. Później, dziwiłem się, ile taki mały skuterek potrafi. W dwa dni zrobiłem ponad 300 kilometrów po okolicach, wjeżdżając w trudniej dostępne dla samochodów zakamarki. Zależało mi na zobaczeniu wodospadów, ale nie chciałem wjeżdżać w miejsca gdzie turyści robią sobie tuktukowe wycieczki. Przy jednej z atrakcji chcięli ode mnie dolara za wstęp. Wycofałem się i przejechałem dalej. Pytałem mieszkańców plemiennych wiosek o wodospady. Wszyscy najpierw pokierowali mnie do jednego, którego nazwy nie mogłem znaleźć na żadnej mapcę turysrycznej.

 

Zależało mi na odwiedzenie wodospadów - ale nie tych, do których zabierane są grupowe wycieczki.

 

Przypadek chciał, że dojechałem tam akurat w porze obiadowej. Zobaczyłem ludzi biesiadujących na matach z wielkimi głośnikami podłączonymi do akumulatorków, robiąc sobie piknik na łonie natury i karaoke w jednym. Kiedy tylko zszedłem popluskać się w wodzie, jeden z imprezowiczów podał mi puszkę z piwem. Od alkoholu udało mi się wykręcić, ale już od świeżo-przygotowanego obiadu nie. To był bardzo hardcore'owy gwałt na moich kubkach smakowych - w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wszystkie smaki w jednym miejscu rozgrzały mój mózg do czerwoności. W życiu nie wyobrażałem sobie, że mango, chilli, imbir, pieprz, sól, dżekfrut, fasola, mięta i bazylia mogą stworzyć jedną z lepszych sałatek, które w życiu jadłem. Już wiem dlaczego, tak na prawdę, wielu starszych panów przyjeżdża do Kambodży szukać sobie żony.

 

Piknik i karaoke na łonie natury.

 

W, bardzo okrężnej, drodzę powrotnej, natknąłem się jeszcze na kilka bardzo mało uczęszczanych wodospadów i niewielkich, plemiennych wiosek schowanych głęboko w lesie. Przez jeden z takich wodospadów, musiałem przejechać po śliskich, czarnych, kamyczkach. 50 metrów jazdy, zajęło mi blisko 20 minut. Nie tylko musiałem uważać żeby nie zsunąć się z urwiska, ale do tego patrzeć, czy gdzieś przede mną nie robi się zbyt głęboko. Zdawałem sobie sprawę, że jest to możliwe - przynajmniej w porze suchej. Zaraz przede mną, ciągnęła się dalej wąska dróżka.

 

Pranie

 

Odwiedziłem też jedną z kopalni rubinów i cyrkonów. Sklepy jubilerskie, zawsze wydawały mi się eleganckimi, luksusowymi miejscami. Niestety, do źródełka nie skapuje nawet skromny ułamek dochodów, które inkasują za swoje, rzekomo drogocenne, wyroby. Górnicy pracują w pocie czoła w głębokich, połączonych ze sobą, ciemnych i gorących jaskiniach wykopując świeżą ziemię. Do tego, by dostać się do jednej z nich, trzeba przejść przez okrągły, bardzo klaustrofobiczny tunel prowadzący pionowo w dół. Żeby uniknąć wypadku spowodowanego przez brak jakiejkolwiek drabinki czy liny, zdejmuje się buty. Nie ma również żadnych maszyn. Wszystko odbywa się ręcznie z wykorzystaniem bardzo podstawowych narzędzi. Po wydobyciu na powierzchnię ziemi, trzeba ją jeszcze przegrzebać w poszukiwaniu większych lub mniejszych kamyczków.

 

Wydobycie kamieni szlachetnych w Ratanakkiri tradycyjnymi metodami.

 

Wynajem "własnych" kółek okazał się być strzałem w dziesiątkę. Kosztowało mnie to 3 dolary dziennie (cena wyjściowa: 5), plus paliwo. Miałem tylko wątpliwości przy zwrocie. Kiedy na niego pierwszy raz wsiadałem był zielony i połyskliwy. Po dwóch dniach, zrobił się taki czerwonkawy i matowy. Na szczęście, obyło się bez reklamacji właściciela. Nie tylko zaoszczędziłem pieniądze, ale do tego udało mi się zobaczyć niezadeptane przez turystów miejsca. Spotkałem kilka osób, które skorzystały z ofert lokalnych biur podróży kupując jedno lub dwudniowe wycieczki. Fakt, można uczestniczyć w kokardkowych tańcach na pokaz wykonywanych przez etniczne grupy mniejszościowe wyciągające dolara za każde zdjęcie. Można zwiedzić niektóre wodospady, leżące zaraz obok głównej drogi. Można też odwiedzić plantacje kauczuku, bananów lub skusić się na trekking w dżungli połączony z przejażdżką słoniem na niektórych odcinkach. Co to jednak za atrakcja, w której jedziemy sobie autobusikiem, zatrzymujemy się na 20 minut, cykamy sobie słitfocie jak to wystaje nam głowa z tunelu, do którego nawet nie wchodzimy, wsiadamy spowrotem i jedziemy do następnej atrakcji? Zdecydowanie, od takiego zorganizowanego "zwiedzania" wolę pooglądać sobie Google Street View, czy jak to się tam nazywa.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Brygida T.Brygida T.

Dlaczego krytykujemy posłów, senatorów czy radnych? Czy jest to w ogóle sprawiedliwe? Przecież sami ich wybieramy, więc pretensje powinniśmy mieć tylko do siebie. Że zostaliśmy oszukani? No, cóż - metoda na wnuczka, czy na polityka, cóż to za różnica? Skoro wpuszczasz kogoś do mieszkania, to sprawdź kim ta osoba jest

Obecna kadencja samorządowa niedługo zatoczy pierwsze okrążenie. Za kilka tygodni minie rok odkąd radni sprawują swoje mandaty. Zapewne wiele osób zada sobie pytanie: jaki jest tego efekt? Za co tak zwani "samorządowcy" biorą publiczną kasę? Chyba nie za hejterskie wpisy w internecie, podszczuwania, czy oratorskie popisy zawierające tak samo dużo słów, jak mało jest w nich sensu? Która z osób, oddających głos w wyborach samorządowych śledzi na bieżąco poczynania radnych, przy których postawili swój krzyżyk? Kto z Was zgłosił się do własnego wybrańca z prośbą o interwencję w jakiejkolwiek sprawie? Uzyskaliście pomoc? Są to oczywiście pytania czysto retoryczne. Samorządowa patologia jest coraz głębsza. Z kadencji na kadencję, z roku na rok. Radni zajmują się sobą nawzajem, walczą o stołki i ulegają korupcji. Liczy się głównie kasa i polityczne gierki. Gdzie w tym sprawy ważne dla mieszkańców? Wczorajsze obrady Rady Powiatu Tomaszowskiego były tego dobitnym przykładem. Budziły zażenowanie i smutek. Czy można upaść jeszcze niżej? W naszej rzeczywistości niestety wszystko jest możliwe, a przecież zapewniano Was, że będzie lepiej! Nieprawdaż?
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.

Łódzkie/ Rezurekcja w archikolegiacie w Tumie, lany poniedziałek - w skansenie w Kwiatkówku

Msza św. rezurekcyjna w XII-wiecznej archikolegiacie w Tumie k. Łęczycy to propozycja dla tych, którzy misteria religijne chcą przeżywać w otoczeniu zabytkowych murów, pamiętających Piastów. W lany poniedziałek warto natomiast odwiedzić pobliskie grodzisko i skansen w Kwiatkówku.Data dodania artykułu: 19.04.2025 14:44
Łódzkie/ Rezurekcja w archikolegiacie w Tumie, lany poniedziałek - w skansenie w Kwiatkówku

Rafał Brzoska: polityka nie jest i nigdy nie będzie moim celem

Polityka nie jest i nigdy nie będzie moim celem - podkreślił w rozmowie z PAP przedstawiciel przedsiębiorców ds. deregulacji i szef InPostu Rafał Brzoska. Dodał, że z końcem maja kończy się jego rola w zespole ds. deregulacji, a z Elonem Muskiem łączy go to, że grali w młodości w "Cywilizację".Data dodania artykułu: 19.04.2025 13:28
Rafał Brzoska: polityka nie jest i nigdy nie będzie moim celem

W sobotę większość sklepów spożywczych będzie otwarta do godz. 13

W tę sobotę większość placówek sieci marketów spożywczych będzie czynna do godz. 13. Do tej godziny klientów obsługiwać będą również urzędy pocztowe.Data dodania artykułu: 19.04.2025 10:16
W sobotę większość sklepów spożywczych będzie otwarta do godz. 13

Bziuki, pucheroki, a nawet... kolędnicy - dawne zwyczaje wielkanocne wracają w lokalnych społecznościach

W Koprzywnicy bziuki plują ogniem, na Podkarpaciu turki pełnią straż przy grobie Pańskim, w Babicach pucheroki zbierają słodycze. Są również... kolędnicy - kuratorka kolekcji sztuki ludowej w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie Amudena Rutkowska opowiada PAP o nieznanych zwyczajach wielkanocnych.Data dodania artykułu: 19.04.2025 10:06
Bziuki, pucheroki, a nawet... kolędnicy - dawne zwyczaje wielkanocne wracają w lokalnych społecznościach

Prof. Jasiński: Chrobry był "całkiem łagodnym" władcą; nie musi się bać o swoje pomniki

Bolesław Chrobry miał niewolników, był okrutny dla swoich wrogów, mógł też źle obchodzić się z kobietami, jednak nie spodziewam się, by ktokolwiek chciał dziś obalać jego pomniki – powiedział PAP mediewista, prof. Tomasz Jasiński. Historyk dodał, że na tle innych ówcześnie panujących w Europie władca Polski był "całkiem łagodny".Data dodania artykułu: 19.04.2025 09:29
Prof. Jasiński: Chrobry był "całkiem łagodnym" władcą; nie musi się bać o swoje pomniki

Areszt tymczasowy dla matki, która po porodzie porzuciła dziecko w pustostanie w Łodzi

Matka, która po porodzie porzuciła noworodka w pustostanie w Łodzi, decyzją sądu została w piątek aresztowana na trzy miesiące pod zarzutem usiłowania zabójstwa dziecka w zamiarze ewentualnym. Zdaniem prokuratora istnieje obawa matactwa.Data dodania artykułu: 18.04.2025 17:11Liczba komentarzy artykułu: 1
Areszt tymczasowy dla matki, która po porodzie porzuciła dziecko w pustostanie w Łodzi

Politolog: dwa ostatnie tygodnie kampanii będą kluczowe dla wyniku wyborów

Kampania zdecydowanie nabrała tempa po debatach w Końskich; kluczowe będą ostatnie dwa tygodnie przed wyborami, bo to wtedy kampanią zaczynają się interesować wyborcy niezdecydowani - uważa politolog UKSW dr hab. Sławomir Sowiński.Data dodania artykułu: 18.04.2025 12:46
Politolog: dwa ostatnie tygodnie kampanii będą kluczowe dla wyniku wyborów

Rzecznik MŚP: Obniżenie składki zdrowotnej to nie jest szczyt marzeń

Podczas najbliższego posiedzenia, które odbędzie się 23 i 24 kwietnia, Senat ma się zająć ustawą o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Zakłada ona korzystne zmiany w składkach zdrowotnych płaconych przez przedsiębiorców. Rzecznik MŚP apeluje do izby wyższej i prezydenta o przyjęcie i podpisanie nowych przepisów. Pojawiają się jednak głosy, że uprzywilejowują one właścicieli firm względem pracowników, a ponadto nie podlegały uzgodnieniom, konsultacjom i opiniowaniu.Data dodania artykułu: 18.04.2025 10:17
Rzecznik MŚP: Obniżenie składki zdrowotnej to nie jest szczyt marzeń
Reklama
Urodzinowa Majówka w Skansenie Rzeki Pilicy!

Urodzinowa Majówka w Skansenie Rzeki Pilicy!

Czwartek, 1 maja 2025, godz. 12:00–19:00  Skansen Rzeki Pilicy,  ul. Modrzewskiego 9/11, Tomaszów Mazowiecki Wstęp biletowany – bilety dostępne w kasie SkansenuMajówka w sercu przyrody, z zapachem świeżego chleba, śmiechem dzieci i dźwiękiem ludowej muzyki? Brzmi jak plan idealny na majowy dzień! Skansen Rzeki Pilicy świętuje swoje urodziny i z tej okazji przygotował dla Was prawdziwą ucztę atrakcji – pełną tradycji, lokalnych smaków i rodzinnej atmosfery.Od południa do wieczora teren Skansenu wypełnią stoiska pod hasłem „Chleb i coś do chleba”, gdzie będzie można skosztować regionalnych przysmaków. Swoje wyroby zaprezentują lokalni rękodzielnicy i Koła Gospodyń Wiejskich, a najmłodsi znajdą coś dla siebie na stoisku plastycznym i sportowym.Wśród drewnianych zabudowań ożyje historia – będzie można wziąć udział w oprowadzaniu po zabytkowym młynie, wziąć udział w quizie o historii Skansenu i zobaczyć aż dwie wystawy: jubileuszową oraz „Młyny w dorzeczu Pilicy”.Na scenie zaprezentują się zespoły ludowe oraz uczestnicy zajęć wokalnych Miejskiego Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim.Nie zabraknie też animacji dla dzieci i wielu niespodzianek.A na finał tego wyjątkowego dnia  o godzinie 17:00– koncert szantowy o zachodzie słońca! Wystąpi Janusz Nastarowicz & Saku Collective – będzie klimatycznie, nastrojowo i z duszą.Spędź z nami ten dzień – rodzinnie, na świeżym powietrzu, z kulturą, muzyką i pysznym jedzeniem. Takie majówki pamięta się na długo! Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.05.2025

Polecane

Konkurs na Nadrzecznej ogłoszony. Czy będzie więcej kandydatów na dyrektora?

Konkurs na Nadrzecznej ogłoszony. Czy będzie więcej kandydatów na dyrektora?

Kończy się pięcioletnia kadencja dyrektor Zespołu Szkół Ponadpodstawowych przy ulicy Nadrzecznej, Agnieszki Dziedzic. 9 kwietnia Starosta ogłosił konkurs na to stanowisko. Oferty w konkursie przyjmowane będą do 23.04. Ich formułę dosyć szczegółowo określa ustawa Prawo Oświatowe. Obecnej dyrektorce obowiązki powierzono w sierpniu 2020 roku. Brała udział a konkursie, w którym z aplikowania zrezygnował ówczesny dyrektor, Tomasz Migała, a sama Agnieszka Dziedzic nie uzyskała większości wymaganych głosów. Wcześniej była wicedyrektorką w ZSP nr 1, czyli popularnym Mechaniku. Zmian w kierownictwie szkoły raczej nie należy się spodziewać. Dyrektorka blisko związana z Prawem i Sprawiedliwością oraz Mariuszem Węgrzynowskim, uczestniczka cyklicznych wyjazdów do Częstochowy. Kandydowała także z listy PiS do Sejmiku województw łódzkiegoData dodania artykułu: Wczoraj, 13:57 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 1
Wszak pisać każdy może... jeden lepiej, inny gorzej

Wszak pisać każdy może... jeden lepiej, inny gorzej

Rzetelności dziennikarskiej w lokalnym tygodniku chyba za swojego życia się nie doczekam. A mimo wszystko miałem taką nadzieję. Widocznie dziennikarze TIT nadal hołdują starej peerelowskiej zasadzie, że wiadomości w gazetach dzielimy na prawdziwe, prawdopodobne i fałszywe. Te pierwsze to nekrologi, drugie prognozy pogody, a cała reszta rozmija się w większym lub mniejszym stopniu z prawdą. W ubiegłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że mamy w Tomaszowie prawdziwego Don Witko Corleone. W tym mamy radnego PiS, który radnym PiS wcale nie jest. Gry słowne? Omyłki? Dowcipne porównania? Nic podobnego. Typowe szczucie, niczym w Trybunie Ludu. Wszak papier wszystko przyjmie.Data dodania artykułu: Wczoraj, 09:00 Liczba komentarzy: 11 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 4
Dzień nie tylko czarnego krążkaKonkurs na Nadrzecznej ogłoszony. Czy będzie więcej kandydatów na dyrektora?„Dziewczyna z igłą”  w ramach cyklu Kultura DostępnaDzień, o którym nie wolno zapomniećWielka Sobota w Kościele katolickim to czas milczenia i zadumyWielkanocne tradycje kulinarne sięgają od Afryki po Amerykę Łacińską i AzjęTrzy celne strzały do... naszej bramkiOrlen: do końca majówki rabat na paliwa po zatankowaniu minimum 30 litrówLechia Tomaszów Mazowiecki - MCKiS Jaworzno 1:3Jakie rolety plisowane wybrać do salonu, sypialni i biura?Uwaga na burzeWszak pisać każdy może... jeden lepiej, inny gorzej
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: RudaaaTreść komentarza: Bardzo jestem zawiedziona tym jak te busy jeżdżą dzisiaj czekałam na busa to piotrkowa godzinę i nie przyjechał dodatkowo nie było żadnej informacji na temat czy są odwołane czy nie bardzo też słaba komunikacja dość tego że bardzo rzadko jeżdżą a w niedzielę w ogóle to jeszcze kiedy powinny jeździć to ich nie to samo z Piotrkowa do Tomaszowa dzisiaj tak samo masakra... Dobra rada fajnie warto zawsze jakąś informacje zostawić czy na stronie lub na tablicach przystankowych . Inne busy jeździły a tu nic zero czegokolwiek... Pozdrawiam 😉Źródło komentarza: ROZKŁAD  JAZDY   TOMASZÓW MAZ – PIOTRKÓW TRYB.Autor komentarza: EchTreść komentarza: Szczerze mówiąc ta ankieta jest od “Sasa do lasa” - pomieszane kompetencje - rozumiem, że uczeń może pewnych rzeczy nie wiedzieć, ale żeby wyniki miały sens - to chyba jednak nauczyciel jakiś powienien pomoc - chyba że sam nie ogarnia.Źródło komentarza: Ważna ankieta na temat Tomaszowa MazowieckiegoAutor komentarza: Mariusz StrzępekTreść komentarza: Jaja Pan sobie robi? Rozumiem, że tak, bo to przecież Wielkanoc. Obrzucacie mnie błotem od lat, posługując się plotkami, pomówieniami i oszczerstwami. Pokazałem tylko, że te manipulacje, których dokonujecie, działać mogą w dwie strony. Pomijam nawet fakt, co wygadujecie w prywatnych rozmowach z naszymi wspólnymi znajomymi. Przed wyborami poprosiłem jedną znajomą o udostepnienie mojego postu. Usłyszałem wtedy, co Pańska córka o mnie do niej wygadywała. Okazuje się, że wie o mnie więcej niż nawet ja sam. Byłem naprawdę w szoku co najmniej kilka razy. Jesteście zwyczajną plotkarską gadzinówką. Już nawet nie chce mi się komentować, że publikujecie sponsorowane teksty lokalnego Nikodema Dyzmy, w których nazywa mnie satanistą. To nawet śmieszne, chociaż bardziej głupie. No ale poziom intelektualny tego działacza PO, jednak w odróżnieniu od Pańskiego nie jest zbyt wysoki. Że tekst sponsorowany? To polecam prawo prasowe. Dowie się pan, kto odpowiada za treść ogłoszeń. Zwróciłem Wam uwagę, na manipulacje w artykule na FB. Wystarczyło napisać, że przepraszacie za niefortunny dobór zdjęcia. Ale do tego to trzeba mieć odrobinę przyzwoitości. Tak, przyzwoitości, o której Pan wspomina, ale najwyraźniej znaczenia tego słowa nie zna lub nie rozumie. Dam przykład okładkowego tytułu, kiedy Wasz "dziennikarz" wygrał sprawę sądową w pierwszej instancji. Ależ się entuzjastycznie cieszyliście. Kiedy przegrał prawomocnie apelację, zaległa głucha cisza. No cóż, zapewne, jakaś osoba o moim nazwisku w rejestrze występuje. Sprawdziłem natomiast, czy jest ktoś z moim imieniem i nazwiskiem lub podobną datą urodzenie, bo gdyby tak było zrobiłbym solidną kwerendę i oczywiście radośnie opisał. Kiedy walczyłem z korupcją w szpitalu, Wy pod dyktando osoby, która jej dokonywała pisaliście na mnie paszkwile. Dzięki Wam proceder kwitnie. Pewnie Was to cieszy, bo jednak reklamodawca się utrzymał, a pacjenci... co oni kogoś obchodzić mogą. Właśnie przez szczucie takich ludzi jak pan, czy Dyzma z Wąwału zrezygnowałem z szefowania komisji i w ogóle w uczestnictwa w niej, mimo, że w poziomie wiedzy na temat systemu ochrony zdrowia, jedynie Piotr Kagankiewicz mnie przewyższa. Pan wczoraj posunął się nawet do publicznych kłamstw o mojej rzekomej przynależności do niezliczonej ilości partii politycznych. Dobrze pan wie, że do żadnej nigdy nie należałem. Naprawdę dziennikarz z 40 letnim stażem nie rozróżnia kandydowania z jakiejś listy np. do samorządu od przynależności partyjnej. No nie wierzę.... Też zwróciłem uwagę i również Pan nie przeprosił. Oczywiście spodziewam się zemsty z Waszej strony, ale jestem już uodporniony, a ludzie już coraz mniejsze zaufanie do Was mają. Zapytam jednak: czy czasem Panu bywa z jakiegoś powodu wstyd? Czy po tym, kiedy okazuje się, że zrobiliście komuś krzywdę przeprosiliście sami z siebie bez wyroku sądowego? Dlatego chociażby, że obudziło się sumienie? Błądzić jest rzeczą ludzką, pomyłki się zdarzają. Czasem emocje biorą górę. Co robicie, kiedy one stygną. Potrafi Pan wziąć telefon i zadzwonić z przeprosinami? Już o jakiejkolwiek rekompensacie nie wspominam. Przynajmniej ostatnie zdanie Pańskiego wpisu chcę by dawało nadzieję, że może coś do Pana dotarło. Nie odbiorę tego jako jakiejś tam groźby, chociaż tak właśnie brzmi. PS. Życzę mimo wszystko Wesołych Świąt i refleksji, która z wiekiem powinna jednak przychodzić.Źródło komentarza: Wszak pisać każdy może... jeden lepiej, inny gorzejAutor komentarza: Andrzej KucharczykTreść komentarza: Przekroczył pan nie tylko granicę przyzwoitości ale i rozsądku. Nie może pan wykluczyć sytuacji, że jakiś idiota, biorąc z pana przykład nie zacznie rozpowszechniać informacji, że osoby o nazwisku Strzępek widniejące w piotrkowskim rejestrze TW to pana rodzina i że dorobiliscie się na współpracy z SB. Rozpętuje pan kampanię oszczerstw, której sam pan może być ofiarąŹródło komentarza: Wszak pisać każdy może... jeden lepiej, inny gorzejAutor komentarza: UjazdTreść komentarza: Czy pomysłodawca wziął pod uwagę sąsiedztwo kurnika?Źródło komentarza: Nowy blok coraz bliżejAutor komentarza: ZainteresowanaTreść komentarza: Panie redaktorze poda Pan link do informacji z IPN ? Chętnie się przyjrzę tej „Panterze”Źródło komentarza: Wszak pisać każdy może... jeden lepiej, inny gorzej
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama