Słowem, zielonogórscy muzycy zrobili wiele, żeby się anty-reklamować lub reklamować dosyć niszowo niby jacyś zielonoświątkowcy. A może tych czterech tworzących grupę gości (Pusz, Antonik, Markiewicz i Frydrych) mają marketing tak naprawdę w głębokim poważaniu, bo próbowali zdać z niego egzamin, ale dostali się jedynie na pedagogikę? Dosyć, żarty na bok! Muzycy mogą mieć naprawdę w d…. wszelkie kampanie i techniki ich wdrażania, ponieważ to ARTYŚCI, a nie komiwojażerzy. Żadna słowna retoryka rodem z poradnika przedstawicieli handlowych nie jest im potrzebna. Żadne: „jeśli kupi Pan nasz produkt, drugi otrzyma Pan w absolutnej promocji, zupełnie gratis”. Panowie nagrali naprawdę dobrą płytę, której i tak nie będzie się puszczać w żadnej stacji, bo cały radiowy eter nastawiony jest na produkcję papki, a Kuba Wojewódzki nie zaprosi ich do swojego programu, bo są z Zielonej Góry. Mają chłopaki szczęście, prawda? Nie dany im jest z Gałczyńskiego „sen wariata śniony nieprzytomnie”. Pozostaną sobą, choć biedni, nieznani i kompletnie niesprzedawalni.
Zgodnie z tytułem, płytę „Słowa nieistotne są” otwiera instrumentalne intro w klimacie trip-hopowym. Zaraz po nim następuje kaskada riffów, ciężkie brzmienia i świetny tembr głosu wokalisty kojarzący się z dokonaniami zespołów spod znaku „grunge” (z „leciuteńkimi” naleciałościami punk-rockowymi). „Wojna”, bo o tym utworze mowa, świetnie wprowadza słuchacza w klimat tej muzyki. Niezwykle melodyjnej, ciekawej kompozycyjnie, po prostu wyróżniającej się od samego początku, czyli już od chwili debiutu. „Białe noce”, „Nieważne” to utwory wyposażone w ciężkie riffy i dobre melodie. Ten drugi spokojnie mógłby konkurować z nagraniami łódzkiej Comy, a wokalista z talentem wokalnym Piotra Roguckiego. Łatwo zapamiętywalny refren, trochę kombinowania i moc to atuty tej kompozycji. Podobnie jak i w „Słowach”, które brzmią niezwykle klimatycznie, dzięki „zduszonej”, stonowanej linii melodycznej. Ponownie jest melodyjnie, niemal przebojowo, przy czym jednocześnie muzycy zapuszczają się chętnie w okolice „minorowych” klimatów. Oczywiście nie mówimy tutaj o łatwych przebojach, bo za muzyką Quattro kryje się m.in. takie przesłanie: „Powiedz mi dlaczego wszyscy krzyczą/ Nie umiemy cieszyć się ciszą/ morze słów, brzegów mile/ W życiu są istotne chwile…”. Hmm, nawet wspomniana na początku inwersja nagle przestaje razić….
Chętnie napisałbym, że ballada „Ona” to coś w stylu radomskiego Carrion, gdyby akurat ten zespół posiadał odrobinę więcej tej autentyczności, którą niewątpliwie ma o wiele mniej znane Quattro. Spokojne, gitarowe intro, wokal w stylu Artura Gadowskiego (IRA) i „lejące się” solo wprowadzają nas w nieco przyjemniejszy nastrój pomimo, że to opowieść o zdradzonej miłości, która jednak nie ma w sobie nic z wykonawczego banału. W piosence „SQra” zespół gładko wchodzi zarówno w estetykę metalową, jak i grunge’ową. Na szczęście nie jest to nic w rodzaju pretensjonalnej pioseneczki zespołu Aya RL, która ku zdziwieniu także i samych jej autorów stała się przebojem lat osiemdziesiątych.
To prawda, że grupa poszła trochę na łatwiznę (odkąd polski parlament ma tyle wspólnego z codziennym życiem Polaków, co brazylijska samba z deptakiem w Kutnie) brutalnie atakując nieuczciwych parlamentarzystów („Świnie”). Jednocześnie to w tym utworze Quattro pokazuje swoje niemal punkowe, hardcorowe oblicze: ”Co 4 lata wybierane są/ Na 4 lata zasiadają na tron/ Przez 4 lata sprawują nad nami rząd/ Po czterech latach odsuwają się w kąt”. Na koniec (niespodzianka, dziewiąta kompozycja nie jest zaznaczona na okładce) grupa Quattro żegna się z nami jeszcze jednym eksperymentem (takim też było „Intro” z początku płyty) – elektronicznym mixem riffowej „SQry”. Podskórnie słychać tu idee bliskie Prodigy, co pokazuje, że muzycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa o muzycznym kierunku własnych poszukiwań.
Nie pozostaje mi nic innego jak doradzać zielonogórskim muzykom, żeby szukali dalej, w żadnym wypadku na uczelniach oferujących magisterium z zarządzania i marketingu. I bez haseł reklamowych ich muzyka powinna dotrzeć do słuchaczy, ponieważ konieczność reklamowania dotyczy przeważnie szajsu. Dobry produkt obroni się sam.
QUATTRO, „Słowa Niepotrzebne są”. Wydanie własne
Dla naszych czytelników mamy kilkanaście egzemplarzy opisywanego wydawnictwa. Warunkiem ich otrzymania jest wysłanie do nas maila zawierającego tytuł płyty. Kto pierwszy, ten oczywiście lepszy
Napisz komentarz
Komentarze