Po przeczytaniu listu ,,Szpital (nie całkiem zreformowany)postanowiłam również podzielić się swoimi doświadczeniami ze służbą zdrowia w Tomaszowie. Otóż ta nazwa nijak pasuje do panującej tutaj rzeczywistości. Pozwólcie państwo, że ja jednak wdam się w szczegóły i nie będę pisać tylko i wyłącznie o szpitalu. Myślę, że warto również poruszyć temat ośrodków zdrowia.
Problemy zdrowotne córki w zasadzie zaczęły się już po porodzie. Na moje sugestie, że coś jest nie tak nikt nie zwracał uwagi. Po wyjściu do domu zaczęły się problemy małej z wypróżnianiem.
Biegaliśmy od lekarza do lekarza a oni...co rusz wymyślali nowe przyczyny takiego stanu rzeczy bez jakichkolwiek badań. Ponieważ córka karmiona była piersią zaczęli od mojej diety.
W ciągu 5 miesięcy dieta ta skurczyła się do gotowanego kurczaka (bez żadnych przypraw) i do suchej bułki. Jej stan poprawiał się, ale po paru tygodniach wszystko wracało do punktu wyjścia. Prosiłam o skierowania na badania lub do specjalisty, niestety okazywało się wtedy, że jestem „przewrażliwioną mamą”.
Nie miałam pojęcia co robić, to moje pierwsze dziecko. Pomocy zaczęłam szukać w Internecie a tam o zgrozo owszem masę porad, ale od czytania tego wszystkiego można się nabawić ciężkiej nerwicy.
W momencie gdy córka wypróżniła się z krwią niemal zmusiłam panią doktor to zlecenia badań. W zasadzie poprosiłam, aby powiedziała jakie badania należy wykonać a ja zrobię prywatnie. Nie ważne ile to będzie kosztowało. Tym razem nie dałam się zbyć twierdzeniem, że to skaza białkowa ponieważ mleka i wszelkich jego przetworów nie spożywałam od 4 miesięcy.
Po badaniach okazało się, że córka ma gronkowca złocistego w przewodzie pokarmowym. Dostała zastrzyki, tyle że zastrzyki się skończyły a poprawy nie było.
Na szczęście dostałam od znajomej telefon do pani doktor w mieście oddalonym od Tomaszowa o 150 km. Na wizytę czekaliśmy tylko 2 dni. Okazało się, że córka miała już zapalenie jelit a gronkowca pozbyliśmy się najzwyklejszymi probiotykami. Do tego zastrzyki były za mocne jak na nią i w za dużej dawce.
Parę miesięcy później mała miała zapalenie gardła. I tutaj wszystko się zaczęło. Po skończeniu anybiotykoterapii dostała dziwnych wypukłych plam na całym ciele. Wręcz puchła. Wizyta u lekarza i diagnoza rumień wielopostaciowy i oczywiście zastrzyki. Po wyjściu z przychodni telefon do pani doktor, która wcześniej nam pomogła, niestety nie odbierała a dziecko coraz bardziej puchło.
Nie było wyjścia, zastosowaliśmy się do wskazówek doktor z przychodni. I tak mała brała zastrzyki 2 razy dziennie przez 4 dni. Oczywiście nie pomogły.
Po paru dniach dodzwoniłam się do ,,pani doktor od aniołów” jak ja z mężem nazywamy. Diagnoza przez telefon - to uczulenie na antybiotyk, który dostała przy zapaleniu gardła. Proszę podać zyrtec. EUREKA! Jak „ręką odjął”. Małej przeszło. Z tym, że od tego momentu niemal wszystko ją uczulało.
Jedziemy na wizytę do naszej doktor, która była w szoku. Mała dostała w zastrzykach sterydy w dużo za dużej dawce i zupełnie niepotrzebnie. Z tego powodu naruszony został układ immunologiczny. Będzie bardzo często łapać wszelkie infekcje. Słowa prorocze SPECJLISTY.
Od tego czasu mineło3,5 roku. W tym czasie nie było miesiąca by nie chorowała. W zasadzie infekcje powtarzały się co 2 tygodnie. Nauczona doświadczeniem po wyjściu z przychodni natychmiast dzwonię do naszej pani doktor i mówię jaka jest diagnoza i jakie leki. I niezmiennie słyszę ,,absolutnie tego nie podajemy, proszę podać...” i tutaj pada nazwa konkretnego leku.
O tym, że wszelkie badania w tym krwi i moczu robię prywatnie rozpisywać się nie będę bo nie widzę sensu.
Jeśli chodzi o szpital na samą myśl o nim dostaję gęsiej skórki. Tylko jeden jedyny raz córka tam była i oby nigdy więcej. Jeśli już jest mowa o szpitalu jedziemy do mojego rodzinnego miasta. Nie ma rejonizacji, więc bez problemu nas przyjmują.
Po 4 pobytach tam nie była tak wystraszona i nie popadała w histerię na widok białego fartucha jak po jednym pobycie w tomaszowskiej placówce. To co tam z nią „wyprawiano” zostanie w nas jeszcze na bardzo długo.
Z opieką nocną w tejże placówce też mieliśmy do czynienia w święta. Już bezczelnie powiedziałam pani doktor, że u dziecka słyszę oskrzela, pod 2 dniach okazało się, że przechodzi na płuca i antybiotyk.
Przez te parę lat podszkoliłam się troszkę w temacie i sama mówię jaki mają antybiotyk przepisać jeśli faktycznie takowy jest nieodzowny.
W Tomaszowie zamieszkałam 5 lat temu i chcę stąd wiać jak najdalej. Tutaj nie tylko służba zdrowia szwankuje, tutaj szwankuje całe miasto a ja nie chcę i nie mogę w tym uczestniczyć.
Mam to szczęście, że trafiłam z córcią do lekarza, który robi dokładny wywiad zanim przepisze leki. Taki, który telefonicznie potrafi postawić właściwą diagnozę i który nigdy nie odmawia nam pomocy. Odbiera telefony nawet późno w nocy. I co więcej za tą pomoc nie pobiera żadnych opłat.
A co z tymi, którzy takiego szczęścia nie mają? Zmuszeni są do wizyt w Warszawie czy Łodzi, ale przecież nie wszystkich na to stać.
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji
Napisz komentarz
Komentarze