Czemu nie chce Pan, aby Pana nazwisko widniało w naszym tekście?
Każdy nauczyciel ma swój interes w tym proteście, a później niestety cierpi dziecko. Rodzic wypowiada pewne rzeczy na forum publicznym, a później nauczyciel ma pretensje do dziecka o tą wypowiedź. Taką sytuację już miałem niejedną, kiedy córka przychodziła i żaliła się nam, iż Pani wychowawczyni miała pretensje o MÓJ wpis w mediach społecznościowych, czy też wypowiedź publiczną. Niestety odbiło się to na dziecku, które poczuło się zawstydzone przez nauczycielkę przy całej klasie - chcę jej tego oszczędzić.
Pani wychowawca nie przyszła z tym do Pana?
Nie. Nie odważyła się, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ingerowanie w prywatne opinie nie należy do obowiązków nauczycielskich i skończy się to niemiłą rozmową, a nawet i skargą. Ogólnie moje podejście do szkoły jest proste "Nie zwracam uwagi na oceny, nie interesuje mnie to co robi nauczyciel, interesuje mnie tylko bezpieczeństwo jego w szkole". Nad nauką pracujemy w domu.
Najzabawniejszy był jednak fakt, kiedy Pani wychowawczyni w pierwszej klasie oznajmiła nam rodzicom na zebraniu, żebyśmy nie uczyli dzieci literek, bo za szybko pójdą z programem, a prawdę mówiąc - książkę którą zaserwowała nam szkoła, moje dziecko przestudiowałoby w dwa tygodnie.
Indywidualny tok nauczania, czy szkoła?
Zdecydowanie indywidualny tok nauczania. Wystarczy dwie – trzy godziny dziennie pracy z dzieckiem w klasach 1-3, odpowiednie materiały i program nauczania, aby dziecko miało znacznie szerszą skalę wiedzy, jaką oferuje szkoła. Dlatego moim zdaniem MEN powinno zastanowić się nad tym rozwiązaniem.
No ale dzieciaki z klas 1-3 przebywają około czterech godzin w szkołach, z czego blisko 40-45 minut to przerwa, więc wychodzi ten sam czas?
Zgadza się. Tyle że oprócz tego co Pan wspomniał musimy dodać około 2-3 godzin w domu przy tzw. pracach domowych, a te godziny można tak naprawdę poświęcić na edukację z dzieckiem, bez wychodzenia dziecka do szkoły i niech mi Pan uwierzy dzieci nauczy się znacznie więcej. Potrzeba jednak chęci rodziców.
Tyle że oni nie mają czasu. Pracują?
Owszem, ale te 2-3h na pracę domową znaleźć muszą. Ten okres można poświęcić na naukę ścisłą, a w kolejności – ćwiczenia.. W wyższych klasach tych prac domowych jest znacznie więcej około 4-5h, a niektórzy nawet sześć. Dzisiaj szkoła daje jedynie zarys wiedzy, którą uczeń pogłębia w domu ciężko pracując z rodzicami, albo sami.
Nauczycielka ma 25 uczniów?
Dokładnie, więc można zastanawiać się nad sensem klas 1-3. Rodzic pracując indywidualnie z dzieckiem – tak jest w stanie przyswoić znacznie więcej materiału. Poza tym dziecko nie będzie traktować wiedzy, jako przymus, a przy odpowiednim podejściu rodzica jako np „zabawę w zagadki”. Szkoła często zniechęca dzieci do nauki, gdyż poddawane są presji czasu, zabija się w nich kreatywność. Poza tym mało jest nauczycieli którzy ze słabego, czy przeciętnego ucznia zrobią „piątkowicza”. Nie oszukujmy się hierarcha klasowa pod tym kątem kształtuje się w domu. Jeżeli rodzić dba o edukację dziecka, to będzie miało ono dobre oceny, jeżeli nie dba – to nawet nauczyciel nie pomoże, a i niewiele przekaże. Oczywiście mówimy o szkołach podstawowych, w liceach jest już zupełnie inaczej - jest to wyselekcjonowana młodzież.
Mam Pan coś przeciwko ocenom?
Nie mam o ile oceny faktycznie odzwierciedlają wiedzę dziecka. Moja córka ma same 5 i 6 z języka angielskiego. Nie tak dawno sprawdziliśmy, czy rzeczywiście ma wiedzę na te ocenę i okazało się, że tej wiedzy nie ma. Zmyliły nas oceny. Córka była dumna z piątek i zaufaliśmy ocenom, ale to był błąd – pojawiły się braki.
Tzn?
To znaczy, że na dziesięć zadanych przez z nas zagadnień odpowiedziała na sześć. I tak w każdym z tematów 6-7 odpowiedzi na 10. Czy to jest wiedza na ocenę 5-6? Musieliśmy nadrabiać w domu.
…ale to rodzic powinien tą wiedzę doskonalić?
Powiem Panu tak, wszystko co jest związane dobrego z uczniem zazwyczaj jest zasługą szkoły. Wszystko co jest „złe” w uczniu, jest „zasługą” rodzica. Jak dziecko coś przeskrobie to wina rodziców, bo niewychowane odpowiednio, ale jak ma ogromną wiedzę, to już zasługa szkoły, a prawdą jest że część szkół dzisiaj nawet lekcje WF-u lekceważy. Wyobraża sobie Pan, żeby dziecko przez 2 miesiące miało w planie 3 godziny W-F i przez dwa miesiące przychodziło do domu i żaliło się że WF-u nie ma?
Niech Pan wyjdzie i przejdzie się po mieście zobaczy ile boisk dzisiaj mamy, a na ilu z nich są zajęcia z WFu. Dziecko moje mówi że nie ma wolnej sali gimnastycznej, a boisko stoi puste. Nie chce się po prostu wyjść i pracować, bo przecież lepiej dać dzieciom piłka i żeby w dwa ognie grały.
Pana dziecko chodzi jednak do szkoły publicznej?
Owszem. Jedynym jej plusem jest to, że ma tam rówieśników, których nie jest w stanie zapewnić indywidualna nauka w domu. Moja córka kocha przebywać z rówieśnikami, gdyby była typem indywidualisty uczyłaby się w domu. Powiem szczerze, że do dzisiaj mam wątpliwości. Pół roku wystarczyło, aby zastanawiać się nad tym co dalej zrobić. Szkoda mi rówieśników, ale dobra edukacji mojego dziecko i jego pewność siebie - chyba lepiej będzie wrócić do Planu A.
Plusy indywidualnego toku nauczania?
Tak jak pisałem, znacznie szersza skala wiedzy. To co w nauczyciel zrobi z dzieckiem w pięć dni, rodzic poświęcają dwie godzinie dziennie jest w stanie zrobić w 2 dni (2-3h dziennie) a resztę czasu poświęcić na doskonaleniu tych umiejętność poprzez ćwiczenia (1- 1,5) dziennie. Na dzień dzisiejszy program nie jest przeładowany (wbrew opinii nauczycieli). Druga sprawa to że szkoły dzisiaj nie są bezpieczne.
Naprawdę Pan tak uważa – są kamery, zamykane drzwi?
Owszem. Czytając wiadomości, przeglądając media doskonale zdajemy sobie sprawa że szkoły publiczne nie gwarantują pełnego bezpieczeństwa. Aby dbać o opinię szkoły, dyrektorzy wiele rzeczy zamiatają pod dywan.
Przykład?
Kilka lat temu wiozłem córkę sąsiad na oddział neurologii dziecięcej, gdyż została pobita przez koleżankę. Z tego co mi sąsiad opowiedział, było spotkanie w szkole z rodzicami tej dziewczynki, ale jedyną karą dla sprawczyni, była nagana, choć powinno się skończyć Policją i prokuraturą.
Uważa że Pan że dzieci należy do poprawczaka wsadzać?
Nie. Należy wychowywać. Jeżeli ma jednak miejsce taka sytuacja jak wyżej i rodzic nie zdaje egzaminu to bezpieczeństwo społeczności szkolnej jest ważniejsze, aniżeli użalanie się nad jednostką. Dzisiaj w oczach dyrektorów ważniejsza jest opinia na temat szkoły. Mylne jest jednak dyrekcji przeświadczenie, iż takie zamiatanie czegokolwiek po dywan dobrze wpłynie na opinię. Tomaszów to małe miasto, a najlepszą reklamą jest tu poczta pantoflowa.
Znacznie lepsza będzie walka z patologią szkolną, karanie sprawców przemocy fizycznej, aniżeli użalanie się nad nimi. Wówczas w opinii publicznej, taka placówka ma dobrą ocenę, gdyż potencjalny rodzic wie że dyrekcja dba o bezpieczeństwo dzieci.
Strajk nauczycieli. Co Pan o nim sądzi?
Niech walczą, ale z głową. Dzisiejszy strajk to strajk polityczny, po to by zmieniła się władza. Nauczyciele rzadko kiedy dbają o dzieci,. Oczywiście są ci tzw. nauczyciele z powołania – mają mój pełen szacunek. Sam miałem kilku takich i do dnia dzisiejszego złego słowa na nich nie powiem.
1000 złotych podwyżki to nie za dużo?
Dla nauczycieli zaangażowanych w swoją pracę dałbym nawet dwa tysiące podwyżki, gdyby to ode mnie zależało - np. nauczycielkom z przedszkola do której uczęszczała córka. Duży procent nauczycieli przyszło jednak do tej pracy, gdyż kwota wynagrodzenia w porównaniu do liczby godzin, które oni przepracują jest wysoka. Dodając jeszcze do tego świadczenia socjalne, niech Pan mi znajdzie „lżejszą” pracę?
Nauczyciele pracują też w domu.
Wiele się mówi o tym, że nauczyciel przynosi pracę do domu – a kto jej dzisiaj nie przynosi? Żyjemy w XXI wieku. Pracujemy mobilnie, to nie PRL, gdzie głównym hasłem przewodnim robotników był: „Czy się stoi, czy się leży – kasa się należy”, choć w niektórych przypadkach polskiego szkolnictwa, wciąż bardzo aktualne.
Dzisiaj nawet telemarketer, czy stacjonarny doradca klienta popularnej sieci komórkowej musi pracować w domu nad skryptami, czy nauką sprzedaży nowych produktów, aby do swojej niskiej pensji mieć jakąkolwiek prowizję.
Pani kasjerka w sklepie, oprócz tego że sprzedaje towar, zostaje po godzinach, aby rozłożyć towar, posprzątać bałagan, którzy zostawiają m.in. te nauczycielki przebierając towary i nie odkładając ich na miejsce. Mówi się o pensji rzędów 4000 dla kasjerek, a tak naprawdę dostają 2300 -2500 złotych z premią.
Nauczyciel stażysta ma dzisiaj 2300 złotych – moja żona po studiach (magister pedagogiki plus ekonomia) na stażu miała 815 złotych, a dzisiaj w pracy na pełen etat ma 1803 złotych za 8 godzin, a pracuje umysłowo ze znacznie trudniejszą klientelą jak dzieciaki, chętnie by się zamieniła i poszła na 3 godziny do pracy, usiadła w domu przy kawce sprawdzać zeszyty i kartkówki – niestety brak wakatów. Głowa pełna kiedy przyjdzie do domu, a jedyne o czym marzy to sen.
Żeby było sprawiedliwie, są jednak tacy, którzy jednak tej pracy do domu nie przynoszą muszą siedzieć z dzieciakami po 2-3 godziny przy pracach domowych, czyli łącznie pracują 10-11 godzin, bo też powinni sobie wliczyć te szkolne nadgodziny.
Mówił Pan że zapisał dziecko ze względu na rówieśników?
Wie Pan ile moja córka ma kontaktu z dziećmi z szkoły? Tyle co w szkole. Jedynie z koleżankami z klasy, które mieszkają gdzieś blisko nas, a ich jest może dwie z 14, ma jakikolwiek kontakt poza szkołą.
Podsumowując nasz tekst o klasach 1-3. Co by Pan rodzicom doradził?
Aby rodzice klas 1-3 pracowali indywidualnie z dziećmi w domu (no chyba że dziecko samo wyraża chęć pójścia do szkoły, ze względu na jakieś inne czynniki niż nauka), a sami zobaczą jakie postępy ich pociechy zrobią, jaką dużą wiedzę będą miały. Praca ta musi być jednak spokojna i cierpliwa (bez nerwów), systematyczna, niewymuszona (robimy to z przyjemnością), a i ma sprawiać dziecku radość (forma edukacyjnej zabawy). Sami się szybko przekonają że spadnie im duży ciężar z głowy, a i mniej stresu w domu będzie. Dziecko bardziej uśmiechnięte, mniej zestresowane. miało więcej czasu, zainteresowań i będzie w pełni bezpieczne.
Podsumowując naszą dzisiejszą rozmowę moja córka idąc do szkoły, cieszy się że do niej uczęszcza, ale twierdzi że na lekcjach się nudzi (co innego na przerwach). Wnioski może Pan sobie sam wyciągnąć.
Od redakcji:
Dalsza część rozmowy (o klasach 4-8) w godzinach wieczornych.
Rozmawiał: Lord Lud
Napisz komentarz
Komentarze