NaszTomaszow: Zacznijmy od tego jak dowiedziałeś się, że jesteś chory. Czy droga do diagnozy była wyboista?
Bartłomiej: I to bardzo. W wieku 30 lat chodziłem o kulach, a lekarze rozkładali ręce, kierowali na rehabilitacje - niektórzy sugerowali, że nie pamiętam urazów, które powodują takie a nie inne objawy…
Jak to? Zarzucano Ci symulacje?
Nikt nie powiedział mi tego wprost. Ale dało się to wyczuć między wierszami, kiedy lekarze zrzucali wszystko na stres. Nie zliczę ilu specjalistów, wszystkie moje dolegliwości zrzucało właśnie na nerwy i napięcie.
No dobrze, to co takiego Ci dolegało?
To była grupa objawów, występowały naprzemiennie przez kilka lat. Zaczęło się od… bólu zęba - a jak się później okazało stawu skroniowo-żuchwowego. Dostałem też przeczulicy, a na koniec siadło mi kolano. To wtedy lekarz na pogotowiu stwierdził, że na pewno nie pamiętam co sobie zrobiłem. Nie wiem, chyba sugerował, że pije… tak chyba najprościej.
Ale w końcu udało Ci się zdiagnozować odległości…
Po trzech czy czterech latach z tego typu objawami i dziesiątkami różnych diagnoz, w końcu trafiłem do lekarza ortopedy, który spojrzał na mnie całościowo i zadał pytanie czy robiłem kiedyś badanie na boreliozę. Zacząłem czytać o tej chorobie i wszystko ułożyło się w całość. To był strzał w dziesiątkę - wszystkie objawy się zgadzały, ale jeszcze daleka droga była przede mną…
Tzn?
Dostałem skierowanie do zakaźnika. Ten zlecił badania. W pierwszym od razu wyszło - borelioza. Ale lekarz stwierdził, że badanie trzeba powtórzyć wykonując bardziej szczegółowy test, bo ten pierwszy często wychodzi fałszywy… także odczekałem kolejne kilka tygodni i badanie znowu dało wynik pozytywny.
I wtedy rozpocząłeś szukanie innych niż oficjalne metody leczenia? Dlaczego?
Wtedy jeszcze nie. Gdyby lekarz zakaźnik potraktował mnie inaczej, nigdy nie zacząłbym szukać innego leczenia. W sumie może dobrze, że tak się stało jak stało, bo dziś jestem dzięki temu zdrów jak ryba.
A co takiego się stało?
Kiedy pojawiłem się u lekarza z drugim wynikiem, pełen nadziei, że po tylu latach w końcu mam diagnozę i mogę rozpocząć terapie… usłyszałem, że to nie borelioza i „powodzenia w dalszym szukaniu diagnozy”…
Ale jak to? Wyniki były pozytywne, były objawy…
Lekarz stwierdził, że wynik wskazuje na świeże zarażenie, a ja mam objawy boreliozy już przewlekłej… i odesłał mnie z kwitkiem. Szczerze mówiąc wyszedłem zszokowany i załamany. 30 lat, ledwo chodząc… z depresją. Ale nie dawało mi to spokoju. Zacząłem czytać - wszystko pasowało. I tak od forum do forum, od grupy na Facebooku do grupy - trafiłem na panią dr z Łodzi, która uratowała mi życie.
To jak wyglądało leczenie?
Temat ogólnie nie jest prosty. Podstawowe leczenie u nas w kraju, refundowane przez NFZ jest bardzo skuteczne, jedynie w przypadku świeżego zakażenia. U mnie nie wystąpił rumień po ukąszeniu przez kleszcza - dopiero od pani dr z Łodzi dowiedziałem się, że tak naprawdę nie występuje on aż tak często - byłem przekonany, że nic mi nie grozi, bo go nie miałem… więc choroba przeszła w tym czasie w fazę przewlekłą. Spotkałem mnóstwo osób w tej fazie choroby, wiele leczyło się oficjalną ścieżką, jednak objawy wracały, ludzie mieli zespół poboreliozowy. Dlatego to mnie utwierdziło w przekonaniu, żeby sprawdzić innej drogi.
Nie było łatwo?
Ani łatwo, ani tanio. Pani dr zleciła mi dodatkowe badania, które potwierdziły chorobę, doszły jeszcze inne odkleszczowe rzeczy. Na same badania, wydałem wtedy około 2 tys. zł. Ale dzięki nim, doktor dobrała mi mieszankę leków. Niestety to były ciężkie antybiotyki, do tego zioła - musiałem też stosować specjalną dietę… Trzymałem się jej niezwykle restrykcyjnie. Myślę, że dzięki temu moja terapia trwała tylko 3 msc, a wiele ludzi leczy się nawet do roku. Nie wyobrażam sobie tego, bo te kilkanaście tygodni było dla mnie naprawdę ciężkich. Moje życie kręciło się wokół… budzika - co chwile dzwonił i przypominał o kolejnej porcji leków - do nich dostosowywałem pory posiłków - bo żeby leki dobrze działały, musiałem część brać na czczo, część po jedzeniu itd. Żyłem według ściśle określonego schematu. Miałem wszystko rozpisane w zeszycie - to było kilkanaście tabletek dziennie o różnych porach. Do tego miały też swoje skutki uboczne… dostałem krwotok. Gdyby trwało to dłużej… nie wiem czy bym wytrzymał, no i nie wiem co bym zrobił, bo na leki wydałem kilka tysięcy zł.
Ale leczenie okazało się skuteczne?
Absolutnie tak. Doktor wytłumaczyła mi co będzie się ze mną działo i faktycznie - po kolei wszystko się sprawdzało - aż do całkowitego ustąpienia objawów. Z trzydziestoletniego staruszka zmęczonego życiem, wróciłem do pełni sił. Doktor uprzedzała, że choroba może wrócić, zwłaszcza w przypadku osłabienia organizmu - ale od tamtej pory minęło już kilka lat, a ja nadal świetnie się czuję.
Ale metoda, którą wybrałeś, jest uznawana za kontrowersyjną. Wielu lekarzy ją podważa…
Cóż… Ci lekarze kazali nadal szukać mi diagnozy. A ja dziś znowu chodzę i cieszę się życiem. To prawda, że musiałem podpisać dokumenty, że zgadzam się na takie leczenie, ale nie żałuję. Zresztą, pani doktor, która mnie leczyła, zaczęła się specjalizować w boreliozie, bo sama na nią chorowała. Zaufałem i nie żałuje. Ale to każdego samodzielna decyzja.
Dziękujemy za rozmowę
Borelioza - chorobę wywołują bakterie Borellia burgdorferi. Mają one postać krętków lub cyst. Pierwsze objawy choroby są grypopodobne i bardzo łatwo je przeoczyć. Występuje również rumień, ale wcale nie musi. W późniejszej fazie najczęściej daje objawy stawowe, ale i neurologiczne: nadwrażliwość na światło, zaburzenia wzroku, przeczulice. Borelioza może odpowiadać również za depresje, powodować zapalenie pęcherza, problem z regularnym miesiączkowaniem czy…zaburzenia potencji. * imię bohatera wywiadu zostało zmienione na życzenie rozmówcy. Personalia zostają do wiadomości redakcji.
Napisz komentarz
Komentarze