Zbyszek na kilka metrów przed nami, karkołomnie przewraca się z roweru na ziemię. Wyglądało to makabrycznie, nagle ktoś podbiegł pomóc mu wstać z ziemi, Zbyszek bardzo sprężyście zrywa się na nogi otrzepując z siebie ściółkę leśną. Zachowywał się tak jakby nic się nie stało. Wydaje się, że upadek z roweru był przez niego wyreżyserowany. Wyprostował swą sylwetkę i oto przed nami stanął wysoki, o ciemnych włosach, przystojny mężczyzna w ciemnych okularach, ubrany w bluzę (szwedka) i spodnie dżinsowe koloru jasno zielonego, marki Levis Strauss a pod bluzą czarny podkoszulek polo. Przedstawicielka obozowej młodzieży, moja dobra koleżanka z Tomaszowa, z mojej dzielnicy Starzyce, kuzynka Kazia Cychnera, piękna Wacława Kurc podchodzi do Cybulskiego z naręczem czerwonych róż, wręczając je, wita przybyłego gościa. Towarzyszyła mu aż do zakończenia spotkania.
Wacka urodą swą przypominała do złudzenia francuską aktorkę, gwiazdę lat 50/60–tych, Jacqueline Sassard, która zagrała w kultowym filmie mojego pokolenia „Słaba płeć” z Alain Delone (debiut filmowy) i innymi gwiazdami ówczesnego kina francuskiego Pascale Petit i Mylene Demongeot. Na film chodziliśmy kilkakrotnie by wysłuchać wielkiego przeboju „Diana” Paula Anki. Drugi jej film to „Guandalina” w roli głównej, z grającym jej filmowego ojca, Raf Valone.
Cybulski z wielką swadą i humorem opowiadał swoje przygody z filmem, teatrem, gdańskim kabaretem „Bim–Bom”, anegdoty o aktorach. Przedstawił w komiczny sposób swoich przyjaciół Jacka Fedorowicza, Bogusia Kobielę czy Romana Polańskiego. Tak na poważnie, skoncentrował się nad swoją wielką rolą, rolą życia tj. Maćka Chełmickiego w filmie „Popiół i diament”. Zdradził kilka szczegółów z planu filmu „Dowidzenia do jutra” i z ogromnym uczuciem opowiedział o swej pięknej partnerce z tego filmu, Teresie Tuszyńskiej. Spotkanie zakończyło się wielkimi owacjami na cześć Zbyszka, wspólnym grupowym przemarszem na obozową stołówkę.
Byłem szczęśliwy, że moje stołówkowe miejsce przypadło akurat na wprost Wielkiego Zbyszka. Był to najsmaczniejszy obiad jaki w swoim życiu jadłem, który mógłbym konsumować, konsumować i konsumować. Jednak najbardziej „szczęśliwą” osobą w obozie była Wacława Kurc. Zbyszek tak mocno na pożegnanie ją całował, że był taki moment jakby się zapomnieli i robili to na poważnie, zupełnie jak w filmie. Długo jeszcze żartowaliśmy pytając; Waciu czy ty już się myłaś po tym pocałunku Zbyszka Cybulskiego?
Spotkanie ze Zbyszkiem Cybulskim na zawsze pozostanie w mej pamięci. Wielu sławnych ludzi miałem okazję w życiu poznać, czy to ze świata filmu, muzyki, polityki czy literatury ale faceta na takim luzie, swobodnego, dowcipnego a co najważniejsze, do bólu szczerego, spotkałem po raz pierwszy i… jedyny. Tylko około trzech godzin w sumie przebywał wśród nas obozowiczów a zostawił po sobie ślad na całe moje życie. Mówię o nim i piszę po blisko 60 latach od spotkania w Sławie i 55 latach po jego śmierci. Kochałem Zbyszka za wielkie aktorstwo, za wielką osobowość jaką stworzył. Dla mojego pokolenia był wielkim objawieniem w tak trudnym okresie dla państwa, dla narodu. Dziś gdy usłyszę słowo Sława Śląska od razu kojarzą mi się trzy wydarzenia z mego życia: pierwszy i jedyny w moim życiu obóz żeglarski, występy zespołu z Tomaszowa w kawiarni „Szklanka” oraz obozowe spotkanie z najwybitniejszym aktorem mojego pokolenia, ikoną światowej kinematografii, rekwizytem jaki po sobie zostawił, ciemne okulary, Zbyszkiem Cybulskim. Żegnaj Zbyszku, żegnaj Sławo.
Napisz komentarz
Komentarze