- Nie ma naszej zgody na popieranie działań PiS. Głosowanie za udzieleniem wotum zaufania, za udzieleniem absolutorium i za zatwierdzeniem sprawozdania z wykonania budżetu uznaliśmy za działanie na szkodę powiatu i jego mieszkańców. Zarząd robi wszystko, aby działania radnych były jasne, uczciwe i transparentne - wypowiada się w dzisiejszym TIT, Adrian Witczak. Sam zainteresowany twierdzi z kolei, że został wyrzucony, bo nie chciał ślepo wykonywać rozkazów. Tymczasem tajemnicą poliszynela jest, że radny w czasie kiedy pełnił już swój mandat został zatrudniony przez Starostę Węgrzynowskiego jako nauczyciel w aż dwóch szkołach. Trafił także do pracy u innego działacza PIS, wójta Będkowa, Dariusza Misztala. Równocześnie dziennikarz gazety sugeruje, że radnego usunięto na podstawie niesprawdzonych plotek na temat współpracy Zdonka ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Problem jednak w tym, że sam chyba te informacje niezbyt dokładnie sprawdził.
W tym samym artykule Tomasz Zdonek stwierdza: Miałem założoną teczkę i był to pierwszy i jednocześnie ostatni moment kontaktu ze służbami bezpieczeństwa PRL. Jeszcze w czasie nauki w szkole średniej byłem dwukrotnie aresztowany za działalność przeciwko ówczesnej władzy, raz w dniu pacyfikacji kopalni Wujek za malowanie haseł antypaństwowych i drugi raz za kolportaż ulotek
Zanim przejdę do meritum, a więc teczki tajnego współpracownika SB o kryptonimie Robert, dwa krótkie zdania na temat wypowiedzi byłego radnego PO. Przede wszystkim należy rozróżnić zatrzymanie od aresztowania. Nie są to pojęcia tożsame. Zatrzymanie to działania podejmowane przez funkcjonariuszy np. ówczesnej milicji, natomiast o aresztowaniu decydował i decyduje Sąd. W dokumentach Instytutu Pamięci Narodowej rzeczywiście znajdziemy wzmiankę o zatrzymaniu Tomasza Zdonka i dwóch innych osób w związku z kolportażem ulotek. Niedostępne są natomiast szczegóły tej sprawy. Dowiadujemy się o niej jedynie z informacji przygotowanej przez oficera werbującego Tomasza Zdonka do współpracy. Wspomina on o zatrzymaniu oraz zwolnieniu zatrzymanego po "dyscyplinującej" rozmowie z funkcjonariuszem Milicji. Żadnych innych śladów działalności opozycyjnej, w tym wyroków sądów w IPN nie ma. Jest jeden donos innego agenta o kryptonimie Bartek, który opisuje szkolne przechwałki Zdonka, na temat jego uczestnictwa... właściwie nie wiadomo w czym (screen poniżej).
Na liście tajnych współpracowników
Pierwsze maile dotyczące rzekomej współpracy Tomasza Zdonka otrzymałem chyba dwa lata temu. Czytelnicy portalu zwracali uwagę, że widnieje on na indeksie agentów bezpieki, opublikowanym przez IPN w internecie. Przy okazji zwracano uwagę, że w oświadczeniu lustracyjnym o takim epizodzie ze swojego życia radny nie wspomina, co może świadczyć o tym, że jest on tzw. kłamcą lustracyjnym. Konsekwencje prawne złożenia niezgodnego z prawdą oświadczenia są w tym przypadku bardzo poważne. Sąd skazuje najczęściej taką osobę na karę zakazu pełnienia funkcji publicznych nawet w okresie kilku lat.
Oczywiście weryfikacją prawdziwości oświadczeń lustracyjnych zajmuje się Instytut Pamięci Narodowej. Jednak jego pracownicy nie są uprawnieni do wydawania w takich sprawach wiążących wyroków. Ich zadaniem jest skierowanie wniosku do Sądu, jeśli wątpliwości posiadają. Nie zawsze jednak to robią. Dlaczego? Z dosyć prozaicznej przyczyny. Akta tajnych współpracowników, osobowych źródeł informacji i innych agentów nie zawsze zawierają pisane przez nich donosy lub przekazywane informacje. W takich przypadkach Sądy najczęściej oddalają wnioski składane przez IPN. Wątpliwości w ten sposób rozstrzygają na korzyść osób oskarżonych,
Dokładnie tak samo było w przypadku Tomasza Zdonka. Z tym jednym zastrzeżeniem, że najprawdopodobniej rzeczywiście żadnych donosów na nikogo napisać nie zdążył. Niezwykle istotne jest tu zbieżność dat. Zbieżność ze zmianami, jakie dokładnie w tym samym czasie zaczęły zachodzić w kraju. Tak więc po kilku miesiącach wykreślono go z listy tajnych współpracowników.
- Złożone oświadczenie lustracyjne z datą 14 października 2010 roku było przedmiotem weryfikacji jego zgodności z prawdą. Po przeprowadzeniu postępowania prokurator Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN w Łodzi wydał zarządzenie o pozostawieniu sprawy bez dalszego biegu - wobec niestwierdzenia wątpliwości co do zgodności złożonego oświadczenia lustracyjnego z prawdą - czytamy w TIT informację przekazaną przez Artura Stawiarskiego, p.o. zastępcy dyrektora Biura Lustracyjnego IPN.
Informację dokładnie tej samej treści otrzymałem rok temu uzupełnioną o wyjaśnienie dotyczące błędnej daty urodzin. Doktor Sebastian Pilarski potwierdził, że osoba w indeksie to radny powiatu tomaszowskiego.
Ciekawe w postępowaniu lustracyjnym jest to, że nie ma możliwości by zapoznać się z jego dokumentacją. Jest ona, według uzyskanych przeze mnie informacji... tajna. Jawną byłaby wtedy, gdyby trafiła do Sądu. Nie ma więc możliwości zapoznania się z merytorycznym uzasadnieniem decyzji o pozostawieniu sprawy "bez dalszego biegu".
Zgodził się na współpracę
To, że Tomasz Zdonek wyraził dobrowolną zgodę na podjęcie współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL nie ulega żadnej wątpliwości. Jego własnoręcznie napisane i podpisane zobowiązanie do takiej współpracy znajdujemy w teczce tajnego współpracownika o pseudonimie "Robert". Mało wyszukane, bo jest to też drugie imię radnego do niedawna członka Platformy Obywatelskiej.
To, co zwraca uwagę i chyba najbardziej szokuje to fakt, że zobowiązanie do współpracy zostało podpisane 6 czerwca 1989 roku, a więc dwa dni po pierwszych na wpół wolnych wyborach, które stały się początkiem końca komunizmu nie tylko w Polsce ale w całej Europie. Kolos na glinianych nogach już nie tylko się chwiał, ale już się zaczął przewracać. nieco starsi nastolatkowie zapewne pamiętają euforię z tym związaną. Joanna Szczepkowska wypowiedziała w publicznej wciąż reżimowej telewizji słynne zdanie: proszę Państwa 4 czerwca 89 roku skończył się w Polsce komunizm
4 czerwca to dla jednych ważna data. Działacze Platformy Obywatelskiej od lat świętują rocznicę tych pierwszych wyborów. Z kolei PiS rocznicę obalenia Rządu Jana Olszewskiego, czyli tzw. Nocną Zmianę. W tych historycznych okolicznościach Tomasz Zdonek spotykał się z oficerem SB, Przemysławem Cinkowskim, który podjął akcję werbunkową. Ten funkcjonariusz znany jest zresztą prawdziwym tomaszowskim opozycjonistom, ponieważ byli przez niego zapewne przesłuchiwani. Nazwisko zwróciło też moją uwagę, bo o ile dobrze pamiętam, to uczestniczył on w jednym z przeszukań, jakie SB robiła w domu moich rodziców.
Ta zbieżność dat daje wiele do myślenia, bo trudno znaleźć kogoś przyzwoitego i przy zdrowych zmysłach, kto by w tym czasie zdecydował się na podjęcie tego rodzaju działalności. Powody mogły być tak naprawdę tylko dwa. Pierwszy z nich to szantaż, drugi to osiągnięcie osobistych korzyści. Według informacji w teczce TW Roberta, w jego przypadku mieliśmy do czynienia z tą drugą motywacją. SB-ek wymienia nawet jakiego rodzaju mają to być korzyści. Tomaszowi Zdonkowi obiecano ułatwienia przy staraniach o uzyskanie paszportu. Temat niezwykle intersujący i poświęcimy mu bez wątpienia osobny artykuł, bo radnemu PO rzeczywiście paszport zatrzymano i faktycznie został on aresztowany, jednak aresztowanie oraz skazanie nie miało żadnego związku z działalnością opozycyjną. Co ciekawe pojawia się też wątek "współodpowiedzialności obywatelskiej"
Wiele osób, z którymi na ten temat prowadziłem rozmowy twierdziło, że o sprawie TW Roberta słyszeli ale ich zdaniem chodziło jedynie o podpisanie tzw. lojalki. Powyższy dokument świadczy zupełnie o czymś innym. O czym innym świadczą też inne materiały z teczki przechowywanej w IPN
Pozytywny stosunek do Służby Bezpieczeństwa
Oficer SB wypatrzył Tomasza Zdonka w wydziale paszportowym Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Piotrkowie Trybunalskim. Zwrócił uwagę na fakt, że zatrzymano mu paszport i wydano zakaz opuszczania kraju. Wystąpił więc do swoich przełożonych o zgodę na zwerbowanie studenta kieleckiej uczelni, która swoja filię miała w Piotrkowie Trybunalskim. Zgodę taką otrzymał.
W jaki sposób opisuje swojego figuranta porucznik Przemysław Cinkowski? Jego zdaniem Tomasz Zdonek ma dobrą prezencję, swobodę wypowiedzi i łatwość w nawiązywaniu kontaktów, czynnie interesuje się sportem, co ma kluczowe znaczenie dla zaplanowanych dla niego na przyszłość zadań. W formularzu osobowym znajdujemy też informację, że przyszły TW nie był wcześniej opracowywany lub rozpracowywany. Co w nieco innym kontekście stawia jego deklarację o działalności opozycyjnej. Malowanie murów i roznoszenie ulotek milicjanci uznali raczej za działalność chuligańską niż opozycyjną.
"Kandydat jest osobą inteligentną, elokwentny, spostrzegawczy, łatwo nawiązuje kontakty, posiada możliwości naturalnego wyjazdu za granicę. Do SB ustosunkowany pozytywnie. Wykazuje zainteresowanie w stosunku do naszych zainteresowań"
- czytamy
Miał być jak James Bond
Oficer Służby Bezpieczeństwa miał bardzo konkretne plany w stosunku do swojego podopiecznego. W pierwszej kolejności jego celem miała być kontrola operacyjna osób wyjeżdżających (lub przebywających) do Niemiec, Szwecji, Szwajcarii i Berlina Zachodniego.
To jednak nie koniec. Wymyślono bowiem, że w przyszłości, z racji swoich zainteresowań i predyspozycji Tomasza Zdonka będzie można wykorzystywać do działań o charakterze ofensywnym. Cokolwiek by to nie znaczyło, to jednak nie kojarzy się zbyt dobrze.
Nieco więcej o "operacyjnych" możliwościach kandydata czytamy na kolejnej stronie akt
Akta Tajnego współpracownika o kryptonimie "Robert" potwierdzają, że Tomasz Zdonek dobrowolnie zgodził się na współpracę z SB. W czasie spotkania uzgodniono nie tylko zakres informacji, jakie "agent" ma zbierać ale też uzgodniono sposób kontaktowania się z oficerem prowadzącym oraz podano numery telefonów pod które TW ma dzwonić. Ustalono też, spotkania odbywać się będą raz w miesiącu. Wynagrodzenia za współpracę w jego przypadku nie przewidywano.
Co na to Tomasz Zdonek
W związku z informacjami, jakie zaczęły pojawiać się w sieci wystąpiliśmy do Tomasza Zdonka z oficjalnym zapytaniem. Postawiliśmy szereg pytań, na które radny miał możliwość udzielić odpowiedzi, wśród nich:
- Czy był Pan świadomym współpracownikiem służb bezpieczeństwa PRL p pseudonimie TW „Robert”?
- W przypadku odpowiedzi twierdzącej na pytanie numer 1 proszę o wskazanie okoliczności w jakich doszło do nawiązania współpracy?
- Czy podpisywał pan jakąkolwiek deklarację współpracy z w/w służbami?
- Czy kandydując do organów samorządu terytorialnego składał Pan oświadczenia lustracyjne?
- Jakiej treści były te oświadczenia? Czy wskazywał w nich pan na swoją współpracę ze służbami PRL (w przypadku twierdzącej odpowiedzi na pytanie numer 1).
- Jeśli współpraca miała miejsce, to jak często kontaktował się pan z oficerem/oficerami prowadzącymi? Czy składał pan ustne lub pisemne informacje? Jeśli tak, to czego one dotyczyły
Radny Zdonek na pytania nie odpowiedział. Najwyraźniej jednak czegoś się przestraszył, bo niedługo później otrzymałem prywatny akt oskarżenia dotyczący zupełnie innego artykułu poświęconemu tej osobie i jej działalności jako prezesa Lechia SA oraz dyrektora MDK Tomaszów. Wyrok w pierwszej instancji już zapadł i Sąd uznał mnie za całkowicie niewinnego.
Czego więc przestraszył się radny Platformy Obywatelskiej? To zrozumiałem dopiero po przeprowadzeniu szczegółowej kwerendy w IPN. Trafiły do mnie też akta paszportowe, które same w sobie są ciekawą lekturą i punktem wyjścia do kolejnego artykułu.
Partia milczy ale działa
Z podobnymi pytaniami wystąpiliśmy też do Zarządu Wojewódzkiego Platformy Obywatelskiej w Łodzi. Co ciekawe wysłane przeze mnie zapytanie już dwie godziny później przesyłali sobie nawzajem członkowie tomaszowskiej PO. Odpowiedzi się do dzisiaj nie doczekałem. Zamiast tego posprzątano na partyjnym podwórku. Bomba została więc rozbrojona.
Ale niektóre pytania nadal pozostają aktualne. Wśród nich także te
1. Jaka osoba personalnie odpowiedzialna jest za tworzenie list kandydatów na radnych na terenie powiatu tomaszowskiego?
2. Czy Państwo w jakikolwiek sposób weryfikujecie swoich kandydatów pod względem etycznym czy przygotowania do pełnienia funkcji?
3. Jakie czynniki zadecydowały o umieszczeniu p. Tomasza Zdonka na listach wyborczych w wyborach do Rady Powiatu?
10. Czy normalną praktyką u Państwa jest, że osoba radnego, wykorzystuje swoją funkcję do załatwiania obie kolejnych miejsc pracy? Pan Tomasz Zdonek, w tej kadencji został zatrudniony nie tylko w dwóch szkołach, dla których organem prowadzącym jest samorząd, w którym sprawuje on mandat radnego, ale również w gminie Będków, gdzie wójtem jest jeden w prominentnych w powiecie tomaszowskim działaczy PiS
Pytania mają oczywiście charakter etyczny. Są one tym bardziej istotne, że niedawno ten sam radny chciał tworzyć w powiecie Komisję Etyki Radnego? Po co? Chyba tylko po to, by móc samemu przed nią stanąć.
Napisz komentarz
Komentarze