Zacznę więc od cytatu: "Tomaszów szpital, kogo przyjęli tak jak nas ? Osoba z nadciśnieniem wysokim drętwieniem mrowieniem kończyn, olewka bo Pani sobie wmówiła chorobę pielęgniarka tak stwierdziła, Ptb - zapchane tętnice szyjne". Jak widzicie sprawa wydaje się poważna, chociaż nie wynika z tego, kto ostatecznie diagnozę postawił. Czy był to lekarz w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, czy stara znachorka, emigrantka z Białorusi. Przyjmuję, że jest ona rzeczywista, a człowiekowi, któremu została postawiona, udzielono pomocy. Oznacza to, że jednak "z totalną olewką" nie mieliśmy do czynienia a pacjent na SOR-ze nie nosi krawata, więc skłonny raczej do awanturowania jest. Piszę to pół żartem - pół serio. Dlaczego? Już wyjaśniam. Niezależnie od wszystkiego, na szpitalny oddział ratunkowy, nikt nie trafia dlatego, że mu się serial w telewizji znudził. Musi dziać się coś, co jego zdaniem wymaga pomocy lekarskiej. Dodatkowo musi to być tak pilne lub niespodziewane, że nie może zaczekać do rana, kiedy swoje drzwi otworzą przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej. Tak więc trafiamy do szpitala będąc "w odmiennym stanie świadomości". Chcemy, by pomoc została nam udzielona zaraz, teraz, natychmiast.
Minuty się dłużą, a my odczuwamy coraz większe zaniepokojenie, które przechodzi w irytację. Z drugiej strony jest personel lekarski i pielęgniarski, który... robi swoje. Pracuje w swoim tempie. Pacjenci są oznaczeni według hierarchii potrzeb kodem: czerwonym, pomarańczowym, żółtym, zielonym, niebieskim. Nie muszę chyba tłumaczyć, że kolor czerwony, to pacjent wymagający natychmiastowej pomocy, a niebieski musi na swoją kolej poczekać - czasem kilka godzin.
Trafiając na SOR jestem skupieni na sobie. Kto z nas w tym momencie uświadamia sobie, że personel medyczny jest od kilku godzin na dyżurze, a sam oddział generuje pokaźną dawkę stresu. W sumie stan emocjonalny lekarza i pielęgniarki nie powinien pacjenta obchodzić, ale... No właśnie. Oczywistym jest, że każdy pacjent powinien zostać obsłużony nie tylko z właściwą dla wykonywanego zawodu medycznego starannością i fachowością ale także empatią. Bez niej medyk staje się jedynie wykonawcą medycznych procedur.
Mamy więc dwie strony. Pierwszą reprezentuje pacjent, drugą personel medyczny. Co, do zasady ich cel powinien być zbieżny, a jest nim zdrowie lub choroba tego pierwszego. Kiedy pojawiają się jednak emocje (a tu, jak napisałem wcześniej. nie może ich nie być) rozum się często wyłącza. Wtedy budzą się demony. Ktoś zachowa się niegrzecznie, ktoś poczuje się dotknięty. Czasem będzie to lekarz lub pielęgniarka, a innym razem pacjent. O ile personel na pacjenta poskarżyć się nie ma do kogo, to już on sam ma przeróżne możliwości. No i co się dzieje? Korzysta z nich? Nie! On skorzysta z "fejs-dzbuka". To tam się poskarży i wyleje swoje żale. Najchętniej anonimowo na profilach, które tę anonimowość zapewniają.
Coś to daje? W czymś pomaga? Poprawi jakość usług? Bynajmniej. Kilkadziesiąt lub kilkaset osób może sobie poużywać na lekarzach, pielęgniarkach i na tym się temat zakończy. Damy sobie ulgę, przy okazji wywołując falę nienawiści. Tymczasem są całkiem inne możliwości. Kiedy pytam, czy na zachowania personelu szpitalnego wpływają skargi od pacjentów lub ich rodzin, okazuje się, że są one sporadyczne. A przecież mamy rzecznika praw pacjentów, możliwość napisania skargi do Prezesa TCZ lub nawet do NFZ. Tego rodzaju działania pozwalają na podjęcie działań dyscyplinujących i naprawczych.
Niedawno wyczytaliśmy na profilu "spotted", że jakaś pani została napadnięta w centrum miasta, w biały dzień przez dwóch Ukraińców. Zamiast zgłosić się na Policję, publikowała anonimowe posty. Dzięki monitoringowi szybko ujęto sprawców. Co z tego, skoro poszkodowanej nie ma? Wyjdą na wolność i napadną kolejną osobę.
Inny dzisiejszy wpis. "Maskara z urzędami w naszym mieście, pracownicy siedzą tam jakby za karę. Na jakiekolwiek pytania odpowiadają od niechcenia albo nie odpowiedzą wcale. A żeby cokolwiek doradzili to nie daj Boże. DRAMAT! PS. Nikt was nie zmusza do siedzenia za biurkiem, jak nie pasuje to zapraszam na budowę może wtedy zaczniecie być ludźmi"
Czytam i tak się czasem zastanawiam, jakie zawody wykonują osoby wpisujące takie posty. Poważnie piszę. Chętnie bym korzystał z ich usług. Zawsze mają dobry dzień, zawsze są mili, uśmiechnięci i uprzejmi. Dodatkowo wybitni fachowcy, natychmiast gotowi pomagać, znający przepisy i odpowiedź na każde hipotetyczne pytanie, nawet zanim zdążymy je zadać. Pracują z zaangażowaniem i werwą. Znają się na robocie i ta im się w rękach pali. W dodatku są tolerancyjni dla klientów, odporni na chamstwo. Chodzące ideały.
Mało tego, pracują tak sprawnie, że o 12 mają czas nawet na Fejs-dzbuku coś skomentować i skrytykować. No, ok w przerwie śniadaniowej angażują się po prostu społecznie. Dla wspólnego dobra. I tylko ten zły urzędnik dzień psuje swoją rażącą niekompetencją. Nieładnie. Niegrzeczny taki, brzydki gryzipiórek. Ta uwaga zawarta w treści o budowie też ciekawa. Warta głębszej analizy. Chodzi o to, by jakąś budowę skontrolować pod względem stosowania przepisów BHP? Żadna nie przejdzie kontroli
****
Mark Zuckerberg stworzył nową religię. Zamiast krzyża, menory, koła dharmy, otrzymaliśmy "emotki". Modlitwę zastąpiło "scrollowanie" a konfesjonał okno do wpisywania posta. Może rozwiązuje ono jakieś problemy psychiczne osób z tych atrybutów korzystających, ale tworzy setki nowych, bo chyba nikt nie wierzy, że wpis w społecznościówce zmieni czyjeś zachowanie lub kogoś innego nauczy empatii
Napisz komentarz
Komentarze