Rozmawiałem w ostatnich dniach z wieloma kandydatami tego komitetu wyborczego. Wszyscy, jako odpowiedzialnego za porażkę wskazują Krzysztofa Krasnodębskiego, który prowadził kampanię Piotra Kucharskiego, Trudno powiedzieć w jakim charakterze bo raz prezentowany jest jako szef sztabu, innym jako zastępca szefa. Najczęściej słyszałem, że oni z tym panem nic wspólnego. Cóż, najwyraźniej traktują go, jak lokalna telewizja, przedstawiająca Pana, jako czynnik społeczny, chociaż właściwszym byłoby dodanie na początku literki "a". W mojej ocenie teza o odpowiedzialności Krasnodębskiego jest z gruntu nieprawdziwa. Dlaczego? Otóż dlatego, że stanowi próbę odepchnięcia odpowiedzialności od samych siebie. Czasem trzeba potrafić uderzyć się w pierś.
Jako pierwszy powinien to zrobić Piotr Kucharski. Były kandydat na Prezydenta Miasta doskonale znał problemy emocjonalne i zdrowotne własnego szefa sztabu. Wiedział, że ma do czynienia z wulgarnym internetowym hejterem. Nigdy nie powinien powierzać mu żadnej odpowiedzialnej funkcji. Mimo to, tak właśnie zrobił. Dlaczego?
Moim zdaniem cynicznie tego człowieka wykorzystywał i to przez długi czas. Trzeba mieć problemy ze wzrokiem, by tego nie widzieć. Piotr Kucharski z całą pewnością miał tego świadomość. Czy nie wiedzieli tego kandydaci "Trzeciej drogi". Może jakieś pojedyncze osoby nie, ale wiedza jednak była powszechna. Kandydat na prezydenta oszacował, że opłacać się może kampania oparta na agresji a często urojeniach. Efekt znamy. Wiele osób dało się w to wkręcić.
Dzisiaj Ci "panowie dwaj" dokonują internetowych rozliczeń. Piszą w mediach społecznościowych elaboraty, obrażając przy okazji osoby z własnego komitetu. Przecież to one są winne porażce. Nie chcieli być "drużyną", a kandydaci Marcina Witko tą drużyną jednak mimo wszystko są. Mamy do czynienia z typowym mechanizmem projekcji, jakim posługują się często osoby o cechach socjopatycznych. Zawsze winien jest ktoś inny. A może po prostu ludzie ci nie chcieli być utożsamiani z panem Krasnodębskim i Kucharskim w dłuższej perspektywie czasu. Jest jaki jest i tyle. Po prostu niektórych funkcji pełnić nie powinien. Nie powinien też nigdy zajmować się dziennikarstwem.
Obaj piszą o tym jak niewiele brakło, by w Tomaszowie odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Zapominają tylko dodać, że to jednak ktoś inny miał szansę zmierzyć się z Marcinem Witko w drugiej turze. Sam Krasnodębski rozpływa się w narcystycznych zachwytach nad samym sobą, pisze jak bardzo jest troskliwy i wrażliwy, jak dobrym był dziennikarzem. Twierdzi, że wyrok na jaki go skazano, był polityczny. No cóż. Jak wygrywamy, to mamy dobry Sąd, a jak wynik nie po naszej myśli, to przez "pisowskiego" Sędziego. Na koniec Krasnodębski postanowił obrazić kandydatki z własnej listy i jakąś "cizię z Łodzi".
Co na to jego cyniczny mentor? Staje w obronie Pań? Przeprasza? Ani trochę. Jest zadowolony. Tylko z czego? Z zaklejania plakatów konkurencji? Może z zakłócania spotkań z wyborcami? A może z internetowego hejtu? Bo chyba nie z popisów w komisji wyborczej, których skutek wymagał pomocy medycznej? Ale do tego tematu jeszcze powrócę.
Napisz komentarz
Komentarze