Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 18:09
Reklama
Reklama

Równanie w dół

Jeśli jesteście osobami po 40-ce zapewne pamiętacie jeszcze zbiory zadań z matematyki, których używało się w szkole średniej. Podobne były z fizyki. Zresztą już od podstawówki mieliśmy do czynienia z matematyką na stosunkowo wysokim poziomie. Nie wiem jak u Was ale w mojej szkole zadania rozwiązywało się w sposób masowy.

Zdarzało się, że ich liczba zadana w ramach pracy domowej była taka, że fizycznie nie sposób było ich wszystkich samodzielnie przerobić. Dzięki temu na studiach nie miałem żadnych problemów z matematyką i do dzisiaj liczby czterocyfrowe potrafię wymnażać w pamięci, choć być może nieco wolniej niż przy użyciu kalkulatora.

To z czym mamy do czynienia w dzisiejszych szkołach zwyczajnie woła o pomstę do nieba. Poziom nauczania jest o wiele niższy a i na tym poziomie uczniowie potrzebuj wsparcia korepetytorów. To jest poziom ucznia 8 klasy niegdysiejszej podstawówki. Czy ktoś ma wątpliwości, że reforma oświaty jest u nas niezbędna?

To o czym pisze, to nie były programy nauczania z żadnych elitarnych szkół. Dzisiejsze podstawy programowe to nawet nie są programy ze zwykłej osiedlowej szkoły podstawowej, do której chodziły razem dzieci z tzw. inteligencji, jak i prostych robotników. Wszyscy dawali radę. Przyznam jednak, że rozpiętość wiekowa wśród uczniów była zbyt duża. Osiem lat to prawdziwy kosmos. Radzono sobie z tym w ten sposób, że klasy 1-3 funkcjonowały na całkowicie odrębnym piętrze.

Przez ostatnie 20 lat przeciętny polski maturzysta osiągnął poziom wiedzy matematycznej niższy od ucznia szkoły podstawowej w PRL. To nie żart, ale smutna nasza rzeczywistość. Dlaczego tak się stało?

Przede wszystkim poziomu obniżano w sposób zamierzony i celowy. Świadczy o tym likwidacja w pewnym momencie obowiązkowej matury z matematyki. Do tego kastrowano programy nauczania w liceach. Wcześniej w programie była analiza matematyczna – granice ciągów i funkcji, szeregi, badanie funkcji, całki, rachunek prawdopodobieństwa, trygonometria. Badanie funkcji wykładniczych i logarytmicznych. Były wzory matematyczne i ich analiza. Dzisiaj dla licealistów jest to prawdziwa "czarna magia". Wie ktoś co to jest schemat Bernoulliego, albo czym jest trójkąt Pascala? Czy tegoroczni maturzyści potrafią operować wzorami redukcyjnymi.

 


Kolejnym problemem jest nadużycie kalkulatorów i komputerów. Czasem mam wrażenie, że współczesny licealista nie jest pewny ile to jest 3x3, póki nie sprawdzi tego na wyświetlaczu. To prawdziwe zamerykanizowanie polskiej oświaty.

Krytycy obecnego systemu nauczania zwracają uwagę na wady koncepcji "programu spiralnego", który w założeniu miał podnosić poziom poprzez wracanie do już przerobionych zagadnień. Jak to wygląda w praktyce? Otóż niektórych tematów nie przerabia się wcale. Jeśli maturzysta ma zamiar zdawać poziom rozszerzony musi brać korepetycje. Wiem coś o tym, bo akurat mam w domu maturzystę i o nauczaniu matematyki w szkołach mógłbym książkę napisać. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale w Tomaszowie to dramat. Moim zdaniem to problem systemowy a więc podobnie jest wszędzie.

W którymś momencie popełniono też błąd obniżając wymagania. Nastawiono się na zmiany ilościowe. Ilość nie przeszła w jakość. Mamy więc miliony absolwentów wyższych uczelni z poziomem wiedzy niedorównującemu licealiście sprzed 30 lat. Kto to wymyślił ten rodzaj "demokratyzacji" oświaty? Obniżenie kryteriów było bardziej szkodliwe niż punkty za pochodzenie, stosowane przy rekrutacji na studia w "komunie".

Paradoks jest więc taki, że przy gigantycznym postępie technologicznym, otwarciu na świat, wolności obywatelskiej i gospodarczej to za czasów PRL byliśmy lepiej wykształconym narodem. Absolwenci, wyjeżdżający na "Zachód" uważani byli za geniuszy. Teraz zrównaliśmy w dół i nie jest to chyba powód do dumy.

System przyniósł ze sobą jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Pójście na łatwiznę poskutkowało tym, że młodzież nie przyzwyczajona do wysiłku rzadko wybierała najtrudniejsze kierunki studiów. Dzięki temu mamy deficyt specjalistów w różnych dziedzinach i całe luki pokoleniowe w niektórych zawodach.

 

[reklama2]

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Dziękuję za ten merytoryczny tekst. Pisz częściej 03.05.2017 12:55
Świetny tekst w obronie reformy oświaty przywracajacej dłuższe jednolite kształcenie w podstawówkach. Dzięki, dobrze napisane. O ile książki do historii, polskiego i innych bzdetów mozna było odchodzić po PRL, to matma, fizyka, chemia to było prowadzone dobrze. No ale cóż, Platforma woli wychowywać przyszłych monterów do niemieckich fabryk. To jest postkolonializm, zdobywanie bez wojny. NSDAP też nie planowała tutaj holokaustu na Polakach. Warszawa miałą być prowincjhonalnym miastem, coś jak nasz Piotrków, no może Bydgoszcz i tyle. Teraz na luzie z krótkimi przerwami kiedy JarKacz dochodzi do władzy, z krótkimi przerwami cały czas jedzie po nas ten sam co za okupacji walce kulturowy. Żadnych elit (co tam studia, niepotrzebne), lepiej być kafelkarzem, monterem, operatorem taśmy w ceramice.

question 03.05.2017 21:05
Nie do końca się z Tobą zgadzam. W części dotyczącej nauk przyrodniczych tak. O ile treści przedmiotów humanistycznych mogą ulegać zmianie (z różnych przyczyn), o tyle przedmioty przyrodnicze ewoluuja do przodu ze stałymi z lat poprzednich. Ale, czy może być w szkole więcej matematyki, fizyki itp. skoro religii w obecnym cyklu kształcenia do ukończenia liceum jest 24 godziny tygodniowo, a fizyki średnio bodajże 6. Jednak warto zauważyć upadek szkół zawodowych, a właśnie kafelkarz, malarz, cieśla, stolarz, hydraulik są tak samo niezbędni jak inżynierowie. A i tu nasza oświata poszła na ilość nie na jakość. Kiedyś słaby uczeń trafiał do zawodówki zdobywając kwalifikacje. Jak zmądrzał (po burzy hormonów) kończył technikum i nawet studia. Teraz taki uczeń trafia do liceum, w którym brak jest naboru. Powinien został ustalony próg np. 50-100 pkt. liceum lub trechnikum, poniżej szkoła zawodowa. A tak hydraulików i kafelkarzy będziemy mieli z Ukrainy czy Białorusi.

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama