Na początek trochę faktów
Zacznijmy od tego, że głosowanie nad odwołaniem starosty to wynik nie udzielanie mu wotum zaufania, 29 maja bieżącego roku. Wotum nie udzielili radni PiS, KO oraz PSL. Dlaczego stało się tak, że koalicja, jaką utworzono wspólnie z radnymi KWW Marcina Witko oraz Wszyscy Razem się rozpadła? Główną przyczyną jest brak porozumienia. Tak się dzieje, kiedy umowy zawiera się na tzw. gębę z ludźmi pozbawionym honoru (mam na myśli Starostę Węgrzynowskiego).
Zgodnie z umową KWW Marcina Witko miało wziąć na siebie odpowiedzialność za szpital i ochronę zdrowia oraz wydziały techniczne. Poza oświatą to najcięższe kategorie zadań. Co gorsza problemem było to, że Węgrzynowski upierał się, by zamówienia publiczne były w pionie Elżbiety Łojszczyk. Dlaczego akurat to, skoro osoba ta nie ma na ten temat zielonego pojęcia, a zdrowy rozsądek i pragmatyzm wskazywać by mogły, że inwestycje oraz właśnie zamówienia publiczne były zarządzane przez te same osoby? Zapewne chodzi o wpływ na procedury i dystrybucje publicznych pieniędzy.
Jak to jest, że teoretycznie nie mający większości bez KWW Marcina Witko nie był zainteresowany w porozumieniu? To proste, bo on tę większość posiadał. O ile radni KO być może nie zagłosowaliby za jego powołaniem (w co wątpię w tajnym głosowaniu) to już w bieżącej pracy ich poparcie lub brak nie miałby żadnego znaczenia. Faktyczna koalicja została bowiem zawarta między Adrianem Witczakiem a Mariuszem Węgrzynowskim. Widać to było na obradach Rady Miejskiej, gdzie wszystkie głosowania były takie same.
Z dziennikarskiego obowiązku należałoby wspomnieć też, że radni nie udzielili też Zarządowi absolutorium. Uchwała w tej sprawie została uchylona przez RIO, czego nikt jakoś nie był łaskaw zauważyć.
I jeszcze odrobina
Nie udzielenie wotum zaufania jest równocześnie wnioskiem o odwołanie całego Zarządu. Terminu ustawa nie określa. Nie może się to jednak stać wcześniej niż po upływie 14 dni od dnia sesji. Staroście Węgrzynowskiemu się specjalnie nie spieszyło. Nie spieszyło się też radnym Koalicji Obywatelskiej.
Pierwszą sesję z punktem o odwołaniu Zarządu zwołano znienacka. W trybie nadzwyczajnym na dzień 7 sierpnia. Dlaczego właśnie w tym trybie i w takim terminie? Może warto zwrócić uwagę na coś, co pan Andrzej Kucharczyk pomija milczeniem (co przy jego doświadczeniu jest raczej nieprzypadkowe). W dniu 1 sierpnia pracę w TCZ rozpoczął Grzegorz Glimasiński, osoba rodzinnie związana z panią Lidią Jackow. Jeśli ktoś chciałby powiedzieć, że jest to przypadkowa zbieżność terminów, to gratuluje naiwności. Mariusz Wegrzynowski nie zwołałby sesji w tym trybie, gdyby nie był pewny wygranej. Readaktor TIT-u doskonale to wie.
Choroba każdemu może się zdarzyć
Nie da się ukryć, że jak pisze pani Lidia Jackow, że choroba może dotknąć każdego i może się on nie stawić na sesję. Tyle, że urzędnicy Starostwa Powiatowego twierdzą, że ta schorowana pani radna kurowała się w czasie sesji w gabinecie Starosty, a opiekę nad nią sprawował świeżo upieczony pracownik szpitala, Grzegorz Glimasiński. Pominę już nawet kwestię urlopu w pracy w celu uczestniczenia sesji, bo rozchorować można się po drodze.
Inteligentny wieloletni dziennikarz nie zwraca uwagi na cynizm przekazu w oświadczeniu pani Lidii Jackow, zauważa natomiast, że nie odniosła się do kierowanych wobec niej zarzutów. Żeby było jasne nie są to zarzuty radnego Mariusza Strzępka, który jako jedyny miał odwagę je wyartykułować w jakiś przystępny cywilizacyjnie sposób. Koledzy z Koalicji Obywatelskiej byli jednak mniej oględni w słowach.
Redaktor TIT zapewne pisał swój felieton korzystając z informacji wziętych nie wiadomo skąd. Nie wspomniał bowiem o spotkaniach liderów komitetów wyborczych, radnych, poczynionych ustaleniach, a później o tajemniczym zniknięciu pani Lidii. Zniknięciu, które miało miejsce dzień wcześniej. Pani radna nie zjawiła się już na spotkaniu klubu w dniu poprzedzającym sesję, a telefon pozostawał głuchy,
A teraz creme de la creme całej sytuacji. Wiecie z kim negocjowano uczestnictwo pani Lidii Jackow w kolejnej sesji i jej poparcie dla wniosku o odwołanie Zarządu? Może nie każdego ta odpowiedź zaskoczy, ale właśnie z Grzegorzem Glimasińskim. Szczegóły rozmów znam tylko z przekazu, więc nie będę ich w tym miejscu opisywać.
Totalna ściema
W Tomaszowie Mazowieckim żadna Koalicja Obywatelska nie walczy z żadnym PiS-em. Walka, jaka się tu toczy jest walką Węgrzynowskiego oraz Witczaka z Marcinem Witko. nie wierzycie? To zobaczcie sami i sami oceńcie. Ile znacie wypowiedzi posła Witczaka odnoszących się do działań Starosty Węgrzynowskiego? Czy kiedykolwiek skrytykował z własnej inicjatywy wystąpienia Macierewicza? Ja znam tylko jedną, ale i ona została wymuszona w wyniku mojej krytyki uczestnictwa Antoniego Macierewicza w rozpoczęciu roku szkolnego. Gdyby nie to, że zainteresowałem tematem ogólnopolskie media. dwaj panowie nadal byliby najlepszymi kumplami i wspólnie zwalczali Marcina Witko. Poseł zabrał glos i to dzień po wybuchu afery. Długo zastanawiał się co w tej sytuacji zrobić.
Dlaczego, ach dlaczego...
Pan redaktor Kucharczyk zapytał dlaczego w moim tekście nie pojawiła się informacja o tym, że dwóch radnych w głosowaniu się wstrzymało. Otóż odpowiedź jest oczywista i dziwić się można, że tak inteligentna osoba zadaje podobne pytania. Dwaj radni (Karwat, Kagankiewicz) w spotkaniu radnych opozycyjnych udziału nie brali i nikomu, do niczego się nie zobowiązywali. I nie o nich był felieton, jaki napisałem.
Dlaczego ktoś rozmija się z faktami?
To pytanie jest zasadne a w przypadku artykułów w TIT zadajemy je sobie od lat. Może najcelniej odpowiada na nie były dziennikarz tej gazety, który w kontekście ukrywania przez gazetę przynależności osoby podejrzewanej o pedofilię do konkretnego środowiska politycznego i jej związków z Adrianem Witczakiem (z którym jeździł na Campus Polska Rafała Trzaskowskiego i jak twierdzą członkowie PO, to on najmocniej zabiegał o umieszczenie młodego człowieka na liście i osobiście wspierał jego kampanię wyborczą, był w Kole Młodych PO w powiecie tomaszowskim) napisał ostatnio:
Znacie takie stowarzyszenie "Mój Tomaszów"? No to uwaga... To funkcjonujący od dłuższego czasu dziwny twór,. Którego jeszcze nie tak dawno prezesem był przewodniczący KO w powiecie tomaszowskim, poseł Adrian Witczak No a w zarządzie tegoż stowarzyszenia kto? Szefowa Agencji wydawniczej PAJ-Press (wydawcy TiTu), żona redaktora naczelnego gazety w szeregach stowarzyszenia promujący je i firmujący je swoim nazwiskiem działacze Platformy Obywatelskiej. Na przykład ówczesna radna powiatowa Bogna Hes (wtedy PO). Towarzystwo wzajemnej adoracji powstało żeby się nawzajem lansować. Gazeta lansowała Witczaka na prezydenta miasta. Ten zrobił ich w ch@ja i poszedł do parlamentu ale co się wypromował w gazecie za darmo to jego Na co liczył TiT? Ano na publikacje i artykuły sponsorowane za które rządzące samorządy płacą krocie. Zawsze miałby też kto szepnąć w redakcji o pewnych rzeczach z ogłaszanych przez miasto przetargów, prawda? Jednak władza pozostała tą sama. No ale już za parę lat Witczak wróci z parlamentu z chrapką na fotel prezydenta Tomaszowa. Trzeba więc chronić za wszelką cenę wizerunek partyjny Koalicji Obywatelskiej bo to się przecież opłaca.
- czytamy w internetowym wpisie. Swoją drogą wyobrażacie sobie, że gdyby w podobnej sytuacji zatrzymano młodego kleryka, TIT pominąłby informację, kim jest zatrzymany? To, że mamy do czynienia z księdzem, byłoby najbardziej wyeksponowaną informacją.
Jak z tego wszystkiego morał? Złodziej ukradł rower, ale winien jest prokurator, który postawił mu zarzuty. Można i tak. Polecam oczywiście artykuł
Napisz komentarz
Komentarze